Najważniejsza zmiana już zaszła
Prof. Jerzy Niemczyk, prorektor Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, pisze o skutkach reformy widocznych już teraz przed wdrożeniem jej głównych założeń.
Ustawa 2.0 stanowi ogromną szansę dla szkół wyższych, ale niesie też kilka zagrożeń. Uczelnie pracują nad statutami. Pracownicy szykują się na zmiany organizacyjne, których efekty będziemy obserwować po 1 października 2019 roku. Wszyscy z trwogą oczekują godziny zero.
Największa zmiana prognozowana przez ustawodawcę chyba jednak już zaszła, choć zapewne nie była zamierzona. Z mojej obserwacji wynika, że pracownicy badawczo-dydaktyczni uczelni akademickich zmienili już swoją postawę. Odnoszę się tutaj przede wszystkim do doświadczeń uniwersytetów ekonomicznych. Dotychczas wśród nauczycieli akademickich dominowało nastawienie na awans, wynikający z rygorów uzyskania stopnia doktora i doktora habilitowanego. Obecnie funkcjonuje powszechnie przekonanie, że o wartości naukowca na rynku pracy zadecyduje nie stopień naukowy, ale dorobek mierzony w skali międzynarodowej. Dlatego dość popularne stało się z jednej strony dążenie do publikowania w anglojęzycznych, najchętniej zagranicznych, czasopismach o charakterze międzynarodowym, z drugiej – naciskanie na władze uczelni o zwiększenie wsparcia merytorycznego, formalnego i finansowego służącego tym działaniom.
Powoduje to jednak obniżanie znaczenia dydaktyki w aktywności pracownika badawczo-dydaktycznego. Niestety obserwujemy odwrót od dydaktyki. Czym to się skończy dla gospodarki? Dotychczas obszar kształcenia dominował w działaniach tej grupy pracowników. Obecnie coraz trudniej znaleźć narzędzia motywacyjne, zachęcające do kreowania zajęć, zajmowania się ruchem studenckim, podejmowania dodatkowych zajęć, wykraczających poza obowiązkowe pensum, szczególnie na studiach niestacjonarnych.
Choć gdzieś z tyłu głowy kołacze się myśl, że jeśli nie wypracuję obowiązkowych, etatowych godzin, stracę pracę, coraz częściej pojawiają się też pytania o stanowiska wyłącznie badawcze, nawet jeśli będą one obarczone rygorem innej oceny okresowej. Nauczyciele akademiccy są chyba już do tego przekonani. Ustawodawca przewiduje jednak utworzenie tylko kilku uczelni badawczych.
Trudniej przekonać władze uczelni i chyba ustawodawcę, żeby pamiętał, że nauka może być tworzona w różnych środowiskach. Kumulowanie jej w kilku centrach badawczych – by zadośćuczynić rankingom międzynarodowym – może nie być skuteczne. Naukę tworzymy nie po to, by zająć jak najwyższą pozycję w dowolnym zestawieniu, ale przede wszystkim po to – jakkolwiek naiwnie by to nie zabrzmiało – by twórczo rozwijać świat w każdym wymiarze, nie tylko ekonomicznym. Dopasujmy ewaluację i algorytmizację do realnych potrzeb gospodarki. Specyfika uczelni ekonomicznych związana z permanentnym kształceniem nie została zauważona przez algorytmy podziału subwencji. Zagrożeniem jest oczekiwana koncentracja na rynku szkół wyższych, która może doprowadzić do marnowania potencjału wynikającego z patologicznych rozwiązań przejmowanych przez naukę z korporacji i wielkich struktur organizacyjnych.
Uniwersytety powinny iść różnorodnymi ścieżkami rozwoju. Mogą na przykład szeroko skorzystać z zalet podejścia sieciowego do strategii i zarządzania operacyjnego. Chociażby dlatego, że, w mojej opinii, dobra uczelnia – uczelnia 2.0 – musi być zwinna, elastyczna i mobilna, a nie obarczona gigantycznymi zasobami i tysiącami etatów pracowniczych.
Rozwiązania sieciowe to chociażby powszechny benchmarking wymuszający szybką konwergencję struktur, zwyczajów, kultur organizacyjnych. Współpraca międzyuczelniana i międzynarodowa, staże, bliskie relacje z praktyką nie powinny służyć tylko zwiększeniu publicznej subwencji, ale przede wszystkim szybszej konwergencji prowadzącej do budowania potencjału naszych uczelni.
Warto też zapewne odstąpić od poglądu charakterystycznego dla klasycznego myślenia o zarządzaniu nauką, preferującego „silosowe” wydziały, scentralizowane zarządzanie i linearne myślenie o wzroście dorobku naukowego. Budowanie sieciowe zakłada tworzenie wartości naukowych i dydaktycznych w sposób promujący uczelnię jako miejsce spotkań, wyzwań, inspiracji, atrakcyjności badawczej, zachęcające do budowania wspólnych sukcesów naukowych i dydaktycznych. Efektem tego na pewno będą renomowane publikacje.
Uczelnie mogłyby też korzystać z efektów sieciowych. Rdzennymi kompetencjami uczelni są: umiejętność tworzenia nauki oraz kształcenie nie tylko na trzech poziomach studiów, ale także ustawiczne. Te kompetencje powinny być platformą skłaniającą do budowania i przyłączania kolejnych społeczności chcących kreować naukę oraz współuczestniczyć w dydaktyce, platformą współpracy, współuczestniczenia, konwergencji, a także czerpania inspiracji z funkcjonowania w kreatywnym otoczeniu.
Być może warto wykorzystać zmiany postaw pracowników badawczo-dydaktycznych do budowania nowoczesnej uczelni, mogącej sprostać zmieniającym się sposobom uprawiania nauki i prowadzenia dydaktyki. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że zmiany te będą podążać w kierunku organizacji sieciowych.