Kozioł ofiarny reformy
Mój głos to głos historyka literatury romantyzmu, edytora tekstów z epoki, ale i organizatora życia naukowego w IBL PAN, zwolennika otwarcia go na świat i inne dyscypliny, inicjatora nowych trendów przy zachowaniu harmonii i równowagi między rozmaitymi badaniami humanistycznymi oraz przy docenianiu dominant stanowiących misję instytutu, jaką bez wątpienia są badania podstawowe, i promotora humanistyki prospołecznej, społecznie użytecznej, który nieomal dwadzieścia lat zdobywał doświadczenie w kierownictwie instytutu, od prostych zatrudnień sekretarza pracowni, sekretarza Rady Naukowej, poprzez wicedyrektora ds. naukowych i dyrektora wreszcie, pełniącego tę funkcję prawie od dekady, badacza znającego sytuację humanistyki na arenie międzynarodowej, głównie we Włoszech i Francji, a także w Wielkiej Brytanii, eksperta we włoskim ministerstwie nauki i szkolnictwa wyższego; głos osoby, która zna stan i potrzeby humanistyki krajowej oraz bez kompleksów chciałaby ją uprawiać globalnie, nie zważając na granice państwowe i te między dyscyplinami, a także ograniczenia prawno-finansowe.
Chciałbym wspomnieć o cyklu Spotkań na rzecz Humanistyki, zorganizowanych w IBL z inicjatywy ówczesnej dyrektor, prof. Elżbiety Sarnowskiej-Temeriusz, podczas których sformułowano idee późniejszego Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. Nie moment na szczegółowe oceny funkcjonowania programu, ale jak dotąd pozostaje on w zasadzie jedynym systematycznym, choć nieustawowym, wsparciem dla polskiej humanistyki.
W konsultacjach nad obecnie wprowadzanymi rozporządzeniami uczestniczyłem od lipca ubiegłego roku, biorąc udział w spotkaniach z premierem Jarosławem Gowinem, a także jako współautor licznej korespondencji kierowanej do prezesa PAN oraz premiera Jarosława Gowina i MNiSW.
Różnorodność humanistyk w Polsce
Mimo licznych trudności, z jakimi od lat boryka się polska humanistyka, pozostaje ona zdumiewająco różnorodna. Wymieniłbym m.in.: humanistykę rozumiejącą, gdy interpretacja jest pojmowana jako miejsce wspólnego spotkania; bliską mi, najbliższą nawet aktualnie, humanistykę dokumentacyjną, historyczną, źródeł i wydań krytycznych (filologia); humanistykę kształcącą postawy obywatelskie; nową humanistykę wedle terminu Ryszarda Nycza, dostarczającą narzędzi zwykłym obywatelom do własnej działalności kulturalnej i kulturowej w społeczeństwie; humanistykę cyfrową – nowoczesnych bibliografii, baz danych, a także elektronicznych metod badania języka i literatury oraz kultury; wreszcie humanistykę prospołeczną – w takim sensie, jak nastawione społecznie było Forum Inicjatyw Społecznych, którego założenie planowaliśmy w instytucie, a które cechowało i cechuje otwarcie na problemy i choroby cywilizacyjne, odzwierciedlające się w literaturze, rozumianej jako społeczna podświadomość, także przeciwdziałanie mowie nienawiści, propagujące cywilizację, wiedzę i kulturę jako fundament nowoczesnego społeczeństwa.
Ten funkcjonujący w Polsce, nie idealny, ale złożony model organizacji, działania i nauczania nauk humanistycznych został w świetle ostatnich rozporządzeń bądź ich projektów, głównie o ewaluacji i finansowaniu, sprowadzony do hierarchicznej parametryzacji opartej na fałszywie rozumianym, fetyszyzowanym z klucza postkolonialnego umiędzynarodowieniu, które skazuje polskiego humanistę na modele wydawnicze i biznesowe zagranicznych wydawców, mające bardzo niewielką użyteczność dla społeczeństwa polskiego, w żadnym stopniu niekorespondujące z jego aktualnymi potrzebami, momentem rozwoju czy stanem ducha. Fundamentem naszej pracy musi bowiem pozostać monografia i wydania źródłowe, które często są multimedialne. Takiego dowartościowania tego typu prac obecnie nie znajdujemy.
Podobne oceny roli monografii w humanistyce sformułowaliśmy podczas międzynarodowej konferencji, która odbyła się w siedzibie AAN w Wiedniu 6 grudnia minionego roku, gdzie potraktowaliśmy monografię jako syntezę i zwieńczenie wieloletnich badań, niejednokrotnie wykraczających poza czasowe ramy pojedynczych grantów czy parametryzacji, fundament nie tylko samej pracy humanisty, ale i kształcenia nowych pokoleń, czynnik przyspieszający wymianę myśli.
O takie rozumienie zabiegałem podczas licznych spotkań z premierem Jarosławem Gowinem, które miały miejsce podczas konsultacji w MNiSW, oraz w formie bezpośrednich spotkań z dyrektorami instytutów naukowych PAN. Wyrażam szacunek dla premiera za poświęcony nam czas i rozumienie spraw humanistyki. Stwierdzam jednak, że pomysł polegający na adekwatnym ewaluowaniu i finansowaniu nauk humanistycznych w Polsce (w świetle ostatnich rozporządzeń bądź ich projektów) nie został zrealizowany.
Należy zwrócić uwagę, że obecne projekty różnią się znacznie, choć w żadnym stopniu niewystarczająco, od pomysłów wyjściowych. Ich głównym mankamentem jest nieinterdyscyplinarność, próba zamknięcia różnorodnych i bogato się przeplatających badań humanistycznych w ślepych ścianach jednej dyscypliny – źle bowiem została uchwycona sama dyscyplina. Przypisana do badacza, jego dzieła oraz miejsca wydania, wymagała zgodności między tymi instancjami pod groźbą utraty publikacji. Inkluzywność dyscyplin przypisywanych w maksymalnej liczbie czasopismom, czasami wbrew stanowi faktycznemu, aby uniknąć niezaliczenia publikacji uczonemu, który zadeklarował inną dyscyplinę niż przypisana miejscu publikacji, czy maksymalne wydłużenie listy wydawców – nie stanowią wystarczającej poprawy systemu, w którym deklaracja dyscypliny zobowiązuje do określonego typu publikacji. Gdyby jednak nie rozbudowano listy wydawnictw, edycja krytyczna byłaby punktowana wedle miejsca wydania uznanego za naukowe. A to oznacza, że wydanie krytyczne Mickiewicza lub Herlinga-Grudzińskiego nie przyniosłoby wielu punktów, gdyż ukazały się one w Czytelniku czy Wydawnictwie Literackim. Taki system nauki niweczy badania zespołów inter-, a nawet transdziedzinowych ze względu na niekorzystne wyliczenia punktowe dla pozostałych dyscyplin, poza dominującymi. O ile się orientuję, wadliwy i wielce krzywdzący zapis, przyznający jedynie 25% punktów za wydanie źródeł, pozostał. I to mimo merytorycznej krytyki środowiska instytutów naukowych PAN.
Interdyscyplinarność w naukach humanistycznych
Jesteśmy dzisiaj świadkami i uczestnikami przełamywania się humanistyki w nauki informatyczne (czego dowodem nasze studia doktoranckie z zakresu humanistyki cyfrowej, które otworzyliśmy z myślą o nowym rodzaju transdziedzinowego humanisty, a także obecność polonistów w takich ośrodkach, jak Instytut Podstaw Informatyki PAN: ich prace, w związku z faktem, iż mocą rozporządzeń dyscyplinę w placówce definiuje przynajmniej 12 uczonych, stają się mało dochodowe), również brain i neuroscience – czego wyrazem nowe życie kognitywistyki, badania wrażliwości społecznej – a także sporów o nowy model edukacji uczestniczącej oraz projektów społecznościowych, tematycznych kolektywnych kolekcji, np. historycznych czy sztuki prowadzonych w internecie.
Owo dziejące się na naszych oczach, żywe i przynoszące coraz lepsze wyniki, nie tylko w postaci rozruszania skostniałych nauk humanistycznych, zjawisko mutowania poszczególnych dyscyplin zostało sprowadzone, zredukowane wręcz w projekcie ewaluacji do abstrakcyjnych monodyscyplin, trzymanych w ryzach slotów, ograniczających wartość publikacji zespołów interinstytucjonalnych i interdyscyplinarnych poprzez blokadę dystrybucji punktów, co jest równoznaczne z utrzymaniem stereotypu humanisty z ołówkiem i kartką w ręku. Tymczasem nowoczesna humanistyka, którą uprawiamy, to kosztowne technologie – tłumacze języków i agregatory baz danych, budowane dzięki sztucznej inteligencji, których nie będzie można wytwarzać wspólnie w wyniku proponowanego przez ministerstwo pierwotnego podziału nauk, z czym wiąże się obniżenie kosztochłonności wielu nauk humanistycznych, np. literaturoznawstwa z 1.5 na 1.0.
Stąd bierze się fundamentalna sprzeczność w obecnie wdrażanej reformie nauki między Ustawą 2.0, promującą pod pewnymi warunkami interdyscyplinarność i interinstytucjonalność uprawiania nauki, a rozporządzeniami wykonawczymi. Sprzeczność ta przenosi się również na ideę szkół doktorskich, które mogłyby stanowić nową propozycję w kształceniu młodych, gdyby stały się wyrazem horyzontalnej współpracy między instytucjami nauki w kraju.
Model multilinguistics
Umiędzynarodowienie jest warunkiem poprawnego rozwoju humanistyki – jednakże musi to być umiędzynaradawianie szerokie, wielopoziomowe i wieloprzestrzenne: można prowadzić badania i kształcić w różnych grupach językowych, a wyniki publikować w jeszcze innym języku, o czym decydować powinno kryterium merytoryczne, a nie wyidealizowany ranking czasopism. Także tego modelu nie należy sprowadzać do upraszczającego schematu: priorytet publikacji za granicą, zakładający prymat czasopism obcych, mimo że wielokrotnie zwracano uwagę na nierzetelność takich narzędzi parametrycznych, jak np. Scopus, podlegających określonym strategiom handlowym.
Podsumowanie
Mamy do czynienia z nagromadzeniem tendencji negatywnych: zamykaniem badań w getcie dyscyplin; zniechęcaniem do prowadzenia badań zespołowych oraz zbiorowych, wieloautorskich publikacji, poprzez błędne konfiguracje tzw. slotów, a także niedowartościowanie monografii, szczególnie wydań krytycznych i źródłowych. Mamy do czynienia z radykalnym i niemożliwym do zaakceptowania zaniżeniem kosztochłonności nauk humanistycznych, na zasadzie błędnego koła (niedofinansowanie ma świadczyć o niskich kosztach uprawiania nauki), co jest kolejnym już czynnikiem uniemożliwiającym przedstawicielom nauk humanistycznych podejmowanie równoprawnej współpracy z badaczami reprezentującymi inne dziedziny; w efekcie humaniści są dyskryminowani m.in. w zakresie dostępu do transdziedzinowego transferu wiedzy. Humanistyka okazała się kozłem ofiarnym reformy, mimowolnym zastępczym źródłem finansowania fikcji biurokratycznej.
Czy jest na to remedium?
Zgłaszam propozycję pokuszenia się w dłuższej perspektywie czasowej o wielowymiarowy model ewaluacji humanistyki, skoro ewaluacja musi pozostać elementem polskiego życia naukowego. Niech zatem będzie adekwatna, niech uwzględnia kategorie naturalne, tzn. wynikające z misji instytutu lub instytucji, wydziału, i predyspozycji realizujących ją pracowników nauki, tak bezpośrednio prowadzących badania, jak i działających na ich rzecz.
Nikt do tej pory nie podjął próby takiej konfiguracji elementów w ewaluacji, aby uchwycić, a następnie wartościować i wycenić otwartość nauk humanistycznych na inne dziedziny – nie tylko interdyscyplinarność, ale i transdziedzinowość z obowiązkiem prowadzenia badań, które nazwałbym podstawowymi, bardzo często definiującymi misję naszych instytucji, przy jednoczesnym zachowaniu maksymalnej wolności badawczej i instytucjonalnej autonomii.
Ewaluować należy tendencje projakościowe – prointerdyscyplinarne i protransdziedzinowe, a nie badać zgodność z dyscypliną rozumianą wsobnie, statycznie i anachronicznie.
Wszystkim bowiem ludziom nauki trzeba zagwarantować finansowanie w ramach nowego algorytmu, który mimo długotrwałych konsultacji wydaje się nazbyt restrykcyjny, wąski, pomijający pewne funkcje oraz etaty. Nie jesteśmy freelancerami, którym założenia parametryzacji miałyby pokazywać drogę intelektualnego, zawodowego rozwoju i hierarchie wartości. Jest wręcz przeciwnie – takie formułowanie naukowych dominant odbieram jako wynik nihilizmu i bezideowości państwa, stan postkolonialnego umysłu, który wstydzi się swojego pochodzenia, swojej kultury.
Postulaty
Apeluję o wstrzymanie prac nad ewaluacją w obecnym kształcie i rozpoczęcie konsultacji ze środowiskiem i w ramach dyscyplin, na wzór prac nad Ustawą 2.0, nad warunkami brzegowymi, specyfiką dyscyplin, tak by ewaluacja stała się adekwatna do przedmiotu oceny. Apeluję o wstrzymanie prac nad obniżaniem współczynnika kosztochłonności nauk humanistycznych, uwzględnienie interdyscyplinarności jako czynnika podnoszącego współczynnik, np. w humanistyce cyfrowej wysokość podnosi informatyka i konieczność tworzenia nowych technologii. Wnoszę o kontynuację na odpowiednim poziomie finansowania projakościowego. Proponuję zniesienie nierówności między ludźmi nauki, biorących się z miejsca zatrudnienia, a nie zróżnicowanego poziomu wykonywanych prac (płace minimalne, KUP).
Syzyf
Humanista dziś to Syzyf, który ponawia odbudowę swych planów badawczych i struktury organizacji nauki zmieniającej się brutalnie po każdej reformie. Widać brak ciągłości w myśleniu o ostatecznym kształcie systemu nauk w Polsce, który powinien stanowić gwarancję bezpieczeństwa warsztatu i spokoju pracy twórczej. Tym razem kamień wydaje się zbyt ciężki, by środowisko humanistów dało radę go udźwignąć.
Dodaj komentarz
Komentarze
Ocena humanistów wedle jakichkolwiek kryteriów jest niehumanistyczna i niehumanitarna. Nie oceniajmy ich! Oczywiście, zgodnie z sugestią profesora Sokołowskiego, należy natychmiast wstrzymać wszelkie prace nad zmianą systemu, bo powodują one nierówności, a przecież każdy ma taki sam żołądek.
"Proponuję zniesienie nierówności między ludźmi nauki, biorących się z miejsca zatrudnienia" i dać każdemu po równo. A ja naiwnie myślałem, że komunizm już minął.