Poznańska „Zdobnicza”

Rozmowa z dr. Jarosławem Mulczyńskim z Muzeum Historii Miasta Poznania

Jak doszło do utworzenia Państwowej Szkoły Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego w Poznaniu, zaledwie w rok po odzyskaniu niepodległości?

Ożywienie życia artystycznego w Poznaniu nastąpiło już w latach 80. XIX wieku. Miało to związek z powstaniem Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych i Muzeum Mielżyńskich. Kolejne apogeum to początek XX wieku, kiedy w 1909 roku Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych, będące początkowo filią krakowskiego TPSP, usamodzielniło się. W tym samym roku powstało Stowarzyszenie Artystów w Poznaniu. Oba stowarzyszenia organizowały wystawy lub sprowadzały je z innych miast, np. z Krakowa, organizowano też różne prywatne kursy i szkoły rysunkowe, malarskie. Jednak ci, którzy chcieli się kształcić plastycznie na wyższym poziomie, musieli wyjeżdżać za granicę – do uczelni i akademii niemieckich, do Paryża czy Krakowa. Pomimo wyraźnych potrzeb władze pruskie nie pozwalały na powołanie w Poznaniu szkoły artystycznej. Gdy Polska odzyskała niepodległość, od razu przystąpiono do realizacji idei utworzenia takiej szkoły. W marcu 1919 roku odbył się I Powszechny Zjazd Artystów Plastyków i Delegatów Rady Sztuki w Warszawie, w którym uczestniczyła także delegacja z Poznania. Postanowiono wówczas, że w tym mieście powstanie szkoła przemysłu artystycznego. Co istotne, w komitecie organizacyjnym znaleźli się miejscowi artyści, którzy znali lokalne środowisko: Wiktor Gosieniecki, Franciszek Zygart, Bronisław Preibisz, Marcin Rożek, Jan Wroniecki i historyk sztuki ks. prof. Szczęsny Dettloff. W kwietniu 1919 roku powołano komisję artystyczną, która opracowała szczegółowy program kształcenia. Szkoła rozpoczęła działalność 1 listopada 1919 roku. Powstały cztery pierwsze wydziały: grafiki, rzeźby, fotografii artystycznej i malarstwa dekoracyjnego. Na początku wynajmowano kilka sal w budynku Państwowej Szkoły Budowlanej przy ul. Łąkowej 11. Poznańska „Zdobnicza” najpierw była szkołą miejską, potem została upaństwowiona, co się wiązało ze zmianą lokalizacji. W lutym 1921 roku odbyło się uroczyste przekazanie szkolnictwa wielkopolskiego pod zarząd Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. W tym samym roku władze szkoły wynajęły od parafii farnej budynek przy ul. Jezuickiej 5 (obecnie Świętosławska). Prace remontowe trwały dwa lata i ostatecznie na początku września 1923 roku szkoła przeniosła się do nowych pomieszczeń, w których zajęcia odbywały się do wybuchu II wojny światowej. Podczas działań wojennych w 1945 roku budynek przy ul. Jezuickiej został zniszczony (odbudowano go później z wejściem od ulicy Gołębiej). Po wojnie szkoła miała różne lokalizacje, aż do momentu uzyskania budynku przy Al. Marcinkowskiego.

Dyrektor „Zdobniczej” Fryderyk Pautsch deklarował: „talenta miejscowe, nie szukając oddalonych akademii, będą mogły kształcić się w malarstwie jako sztuce samoistnej”, z kolei prof. Karol Maszkowski przedstawił bardziej bauhausowską koncepcję kształcenia. Był m.in. autorem broszury pt. Jak uprzemysłowić wzornictwo – wyparcie obcej tandety fabrycznej. Jak kształtował się program szkoły?

To właśnie Fryderyk Pautsch chciał, aby szkoła miała również wymiar artystyczny, w tym celu założył klasę kształcącą uczniów w zakresie malarstwa sztalugowego ze studiami portretu, aktu, martwej natury i krajobrazu. Jednocześnie bardzo rozwijała się sztuka użytkowa – dzięki miejscowym warsztatom i zakładom, ale także dzięki dokonaniom twórców ludowych, których sprowadzano z różnych regionów do szkoły. Rozwijała się tkanina, meblarstwo, ceramika, wykorzystywano elementy rodzimej sztuki ludowej. Powstawało też sporo prac z dziedziny sztuki czystej. Co roku organizowane były wystawy i przeglądy, w czasie których dochodziło do dyskusji. Niektórzy krytycy utyskiwali, że jest za dużo tzw. sztuki czystej, a za mało tej związanej z przemysłem artystycznym. Trwały dyskusje, czy to ma być sztuka z wykorzystaniem rodzimych wątków czy własne interpretacje.

W samych założeniach ideowych był jednak większy nacisk na sztukę stosowaną, nie było koncepcji, żeby szkoła zmierzała do uzyskania statusu akademii.

Tak, świadczą o tym nawet zdjęcia zamieszczone w książce Poznańska Zdobnicza , przedstawiające projekty mebli, tkanin, plakatów. Pomimo zmieniających się koncepcji kształcenia głównym celem było to, aby uczniowie znaleźli zatrudnienie w rzemiośle i przemyśle, a więc w różnego rodzaju warsztatach i zakładach: ceramicznych, tkackich, meblarskich, graficznych, introligatorskich. W tej dziedzinie szkoła odniosła duże sukcesy – zdobyła na przykład najwięcej nagród spośród wszystkich polskich szkół artystycznych na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Dekoracyjnej w Paryżu, która odbyła się w 1925 roku, a więc po kilku latach działalności szkoły. W październiku 1925 roku na stanowisko dyrektora „Zdobniczej” został powołany Karol Maszkowski, krakowski malarz i witrażysta, zdeklarowany zwolennik sztuki stosowanej. Maszkowski opracował nowy program, jeszcze bardziej spójny z pierwotnymi założeniami kształcenia „pracowników i instruktorów dla rzemiosł i przemysłu artystycznego”. Program nauczania miał obejmować malarstwo dekoracyjne i witrażownictwo, ceramikę, rzeźbę dekoracyjną w drewnie i kamieniu wraz ze sztukatorstwem, zdobnictwo w metalu wraz z odlewnictwem z brązu i jubilerstwem, grafikę i introligatorstwo oraz zajęcia na Wydziale Tekstylnym. W roku szkolnym 1927/28 otwarto „oddział sprzętarstwa”, czyli architektury wnętrz.

Co się złożyło na sukces szkoły – sylwetki wykładowców czy program?

Myślę, że wszystko razem. Początkowo szkoła opierała się na twórcach miejscowych, ale trzeba podkreślić, że Poznań był ośrodkiem, do którego już od początku dwudziestolecia międzywojennego przybywali liczni twórcy z innych rejonów kraju i kształtowali oblicze naszego życia artystycznego. Sukces szkoły współtworzyli tacy artyści, jak malarz Władysław Roguski, rzeźbiarze Jan Wysocki i Bazyli Wojtowicz, czy ceramicy, jak Stanisław Jagmin i Rudolf Krzywiec, a także zdolni uczniowie.

Jakie było miejsce Poznańskiej Szkoły Zdobniczej w krajobrazie szkolnictwa artystycznego II RP?

Mieliśmy dwie akademie sztuk pięknych, w Krakowie i Warszawie, które mogły się poszczycić bardzo długą tradycją, trudno więc, żeby nasza szkoła mierzyła się z nimi. W Wilnie był Wydział Sztuk Pięknych na Uniwersytecie Stefana Batorego. Z kolei szkoły zdobnicze i przemysłu artystycznego funkcjonowały w Krakowie, Lwowie i Warszawie. Niestety, poza szkołą warszawską, która jeszcze przed wojną doczekała się opracowania, nie ma na ich temat szczegółowych publikacji. Trudno zatem o porównania, jeśli wzięlibyśmy pod uwagę szkoły zdobnicze i przemysłu artystycznego. Jedno, co wyróżniało poznańską szkołę, to technika odlewania na tracony wosk w programie nauczania, którą prowadził instruktor Jerzy Wankiewicz. Współpracował on zresztą w tym zakresie ze znanymi polskimi rzeźbiarzami, jak Konstanty Laszczka, Antoni Madeyski, Jan Szczepkowski, Zofia Trzcińska-Kamińska czy Edward Wittig.

Wiele zdjęć zamieszczonych w pana publikacji pochodzi ze zbiorów prywatnych. Jak wspomina pan relacje z byłymi uczniami i absolwentami poznańskiej „Zdobniczej”?

Absolwenci Szkoły Zdobniczej, z którymi rozmawiałem, po ukończeniu nauki znaleźli pracę w zawodzie jako plastycy. Wiadomo, że niektórzy uczniowie i absolwenci kształcili się później w akademiach, zwłaszcza w warszawskiej, a ci z końca lat 30. także w powojennej PWSSP w Poznaniu. Dla wszystkich osób, z którymi się spotkałem, nauka w „Zdobniczej” była bardzo miłym wspomnieniem – cieszyli się, że mogą o niej opowiadać, udostępniać zdjęcia, dokumenty.

Wykonał pan ogromną pracę. Oprócz opracowań archiwalnych i statystycznych, not zaczerpniętych ze słowników i encyklopedii, bibliografia zawiera ponad czterysta różnych publikacji, artykułów i wzmianek w czasopismach.

To była bardzo ciekawa praca, która sprawiała mi dużo satysfakcji, momentami detektywistyczna – odnajdywanie różnych osób, materiałów… Moje działania miały charakter wielowątkowy, wieloaspektowy: przeglądałem archiwalia, nie było ich jednak zbyt wiele, gdyż zasoby archiwalne szkoły zostały wywiezione w 1939 roku i zaginęły, wertowałem zbiory prywatne pod kątem zdjęć, dokumentów i świadectw oraz zbiory muzealne pod kątem obiektów sztuki, gdyż trzeba było egzemplifikować twórczość wykładowców. Ważna była też prasa zawierająca różne informacje, recenzje z wystaw, biogramy twórców. Część dokumentacji, zwłaszcza tabele i dane statystyczne, pochodzi z Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Materiały do książki zacząłem zbierać jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku – interesowałem się życiem artystycznym Poznania i ta szkoła ciągle się gdzieś pojawiała. Cokolwiek na jej temat wpadło mi w ręce, odkładałem do kartonu i czekałem na właściwy moment publikacji.

W 1939 roku prawie wszyscy nauczyciele Państwowej Szkoły Sztuk Zdobniczych zostali wysiedleni lub wywiezieni do Generalnego Gubernatorstwa. Czy powojenna PWSSP w Poznaniu oparła się na nowej kadrze?

W czasie wojny i okupacji zginęło trzech wykładowców: rzeźbiarz Mikołaj Kułak zginął w bitwie pod Kutnem w czasie kampanii wrześniowej, Władysław Roguski został rozstrzelany w Forcie VII w Poznaniu a Jan Zbijewski zamordowany w Katyniu. Większość artystów musiała wyjechać, ale wielu z nich powróciło po wojnie, między innymi Jan Wroniecki, Bazyli Wojtowicz, Bronisław Bartel, Wiktor Gosieniecki, Karol Mondral, pojawili się dawni uczniowie i absolwenci, których zatrudniano na uczelni. Na przykład Wacław Taranczewski otrzymał w 1925 roku w naszej Szkole Zdobniczej absolutorium, studiował także w akademiach w Krakowie i Warszawie, po czym zamieszkał w Poznaniu. W 1945 roku objął po Janie Wronieckim stanowisko dyrektora poznańskiej szkoły. Podobnie Franciszek Burkiewicz – w 1935 ukończył Szkołę Zdobniczą, potem studiował w warszawskiej akademii, ale wrócił do Poznania, tu spędził okupację, a w 1945 roku został zatrudniony w szkole. Później przyjeżdżali też artyści z innych regionów.

Szkołę Sztuki Zdobniczej reaktywowano w marcu 1945, przede wszystkim dzięki zabiegom Jana Wronieckiego, który otrzymał od władz pozwolenie na powołanie w Poznaniu wyższej szkoły artystycznej. W 1946 roku przemianowano ją na Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych, ona z kolei wiele lat później przekształciła się w Akademię Sztuk Pięknych i – ostatecznie – w Uniwersytet Artystyczny. Możemy więc mówić o ciągłości tradycji pomiędzy Państwową Szkołą Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego w Poznaniu, a obecnym Uniwersytetem Artystycznym, którego stulecie będziemy obchodzić w przyszłym roku.

Rozmawiała Krystyna MATUSZEWSKA