×

Serwis forumakademickie.pl wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystanie plików cookies w celach statystycznych. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki internetowej.

Instytut Paleontologii PAN

Epokowe odkrycie polskich paleontologów

To była korpulentna dama. Miała ok. 2,5 m wysokości, ok. 5 m długości i ważyła ok. 9 ton. Porównywalna rozmiarami do słonia, ale o sylwetce przypominającej raczej nosorożca. Należała do grupy gadów ssakokształtnych, a żyła ok. 205-210 mln lat temu. Niedawno odkryta dla świata – 22 listopada w „Science” ukazał się artykuł na jej temat – już została celebrytką. Pojawiła się na pierwszych stronach m.in. „New York Times”, „Washington Post” i „Guardiana”.

Przesuwanie granic

Do tej pory sądzono, że dicynodonty, gady ssakokształtne, żyły od późnego permu (od ok. 295 do ok. 252 mln lat temu) na wszystkich kontynentach. Większość z nich miała wyginąć w triasie (od 252 do 200 mln lat temu) po pojawieniu się dużych i zwinnych dinozaurów. Odkrycie polskich paleontologów, dr. hab. Tomasza Suleja z Instytutu Paleontologii PAN i dr. Grzegorza Niedźwieckiego z Uniwersytetu w Uppsali, przesuwa tę granicę. Żyjące u schyłku triasu, ok. 205-210 mln lat temu, osobniki były w apogeum swojego rozwoju osobniczego, o czym świadczą np. ich rozmiary. Dicynodonty miały dość burzliwą historię.

– Pojawiły się w permie. Pod koniec tej epoki część z nich wyginęła, nie wiemy do tej pory dlaczego, ale w triasie się odrodziły. Pojawiły się nowe gatunki. Do tej pory badacze uważali, że nie dotrwały do końca triasu, a naturę zdominowały dinozaury. Tymczasem z przeszłości wyłania się nasza Lisowicia bojanus , która miała się bardzo dobrze. Jest wyjątkowa pod wieloma względami. Jest nie tylko najmłodszym przedstawicielem dicynodontów, ale i największym – opowiada dr Niedźwiecki.

Wspaniała przygoda

W Polsce od lat paleontolodzy dokonują spektakularnych odkryć, by wspomnieć choćby ozimka, największego latającego gada sprzed blisko 230 milionów lat. Skamienieliny kości dinozaurów są znajdowane tak często, że już niemal nie ekscytują samych odkrywców. Lisowice, które dały swoją nazwę korpulentnej damie, to górnośląska wieś w powiecie lublinieckim, w gminie Pawonków. Teraz mieści się tam Muzeum Paleontologiczne. To efekt wielu lat pracy naukowców: z kilofem, w piachu czy błocie pracowicie pozyskiwali kości pradawnych zwierząt. Potem znaleziska trzeba było wypreparować i przypisać do określonego gatunku. Dr Niedźwiecki dokonał swoistego podsumowania, z którego wynika, że w wyrobisku lisowieckiej cegielni spędził 8 miesięcy życia. Uważa, podobnie jak dr Tomasz Sulej, że to była wspaniała przygoda.

– Zaczęliśmy tu kopać w 2006 r. Kości znajdowaliśmy w osadach pozostawionych przez rzekę, która płynęła tam w okresie triasu. Z nieznanych nam powodów szczątki nie zgniły, ale zachowały się. Ze znalezionych kości różnych osobników udało się odtworzyć niemal kompletny szkielet dicynodonta – mówi dr hab. Tomasz Sulej.

A wszystko zaczęło się od jednej kosteczki, którą wykopał prof. Jerzy Dzik, były dyrektor Instytutu Paleontologii PAN. Początkowo sądził, że należy ona do jakiegoś gatunku dinozaura. Ekscytujące, ale…. Potem okazało się, że owa kość nie jest podobna do niczego znanego. Po głębszej analizie prof. Dzik doszedł do wniosku, że to dicynodont. Rozpoczęto intensywne poszukiwania w Lisowicach.

Bogactwo wiedzy

Stanowisko było bogate nie tylko w kości dicynodontów. Znaleziono w nim także liczne szczątki „smoka wawelskiego”, drapieżnego dinozaura, który był, jak wynika z ustaleń badaczy, istotnym, naturalnym zagrożeniem dla Lisowicii bojanus . Znaleziono kości młodych osobników tego gatunku noszące ślady ukąszeń zębami drapieżnych dinozaurów. Stąd teoria, że duże rozmiary znalezionego osobnika to efekt ewolucyjnego dostosowania, mające chronić populację tych zwierząt przed ich naturalnymi wrogami. Na tym samym stanowisku znaleziono także szczątki zęba żyjącego wówczas pierwotnego ssaka wielkości dzisiejszej ryjówki. Uprzytomnijmy sobie skalę. Jedno z tych stworzeń ważyło ok. 9 ton, drugie ok. 15 gramów. Dwie różne linie protossaków. Duża wymarła, mała się zaadaptowała. I jak tu nie mówić, że małe jest piękne. Dla paleontologów najpiękniejsza jest jednak w tej chwili Lisowicia bojanus . Jej nazwa pochodzi od miejscowości, ale drugi człon to hołd złożony Ludwikowi Bojanusowi, profesorowi Uniwersytetu Wileńskiego, który był założycielem pierwszego na ziemiach polskich zbioru zoologicznego.

Wróćmy do naszej damy. Lisowicia była gatunkiem roślinożernym. Nie miała zębów, a jedynie róg na pysku, który wykorzystywała do pozyskiwania pokarmu, a prawdopodobnie także cząstek mineralnych, które pomagały w masywnym żołądku ścierać pokarm na miazgę. W owym czasie dominowały paprocie i rośliny nagonasienne, pokrewne dzisiejszym sosnom. Była to dieta niskokaloryczna. Jedna z hipotez sformułowana przez odkrywców mówi, że duże rozmiary były wynikiem adaptacji organizmu, który musiał pozyskiwać duże ilości pokarmu, by utrzymać się przy życiu. Nie było to jednak zwierzę ociężałe. Mówi o tym budowa kończyn. Nie są one, jak u wielu dziś żyjących gadów, umieszczone po bokach ciała, lecz pod nim. Ewolucja dostosowała te zwierzęta do szybszego poruszania się w świecie zwinnych dinozaurów. Nie wiadomo, jak była ubarwiona nasza dama. Prawdopodobnie miała nagą i grubą skórę, podobnie jak dzisiejsze słonie czy nosorożce.

Joanna Kosmalska