Juzwenkowie

Magdalena Bajer

Pożegnanie profesor Krystyny Orzechowskiej-Juzwenko, gdy odchodziła na emeryturę, odbywało się w Auli Leopoldyńskiej wrocławskiego uniwersytetu, choć bohaterka tego wieczoru jest lekarzem, absolwentką i pracownikiem innej uczelni. Nieczęste to miejsce na podobne uroczystości. Po stosownych przemówieniach podchodzili do niej przyjaciele, uczniowie, znajomi z gratulacjami, słowami sympatii, życzeniami na przyszłość i kwiatami, które szybko zaścieliły całą estradę w barokowej sali. Byłam w tym gronie, jako że znam Krystynę od wczesnej młodości, a z moimi rodzicami łączyły ją relacje uczennica – mistrzowie, po których, jak mi kiedyś pokazała, pozostały jej piątki w indeksie.

Dola jedynaczki

Życie Krystyny Prajs, od dzieciństwa do wspomnianego dnia pożegnania intensywnej pracy zawodowej, obfitowało w taką mnogość dramatycznych i wyjątkowych zdarzeń, że mogę je tutaj zarysować tylko grubymi kreskami. Sama je opisała z podziwu godną skrupulatnością, ale i powściągliwością w autobiograficznej książce Dlaczego? Wspomnienia syberyjskie i inne (IPN Wrocław, 2011).

Urodziła się w Łodzi, w rodzinie, którą można uznać za model rodziny inteligenckiej w Drugiej Rzeczypospolitej. Była w niej tradycja lekarska, trwająca w czwartym już pokoleniu – babcia, przed rewolucją mieszkająca z rodzicami w Rosji, była stomatologiem, po powrocie do Polski pracowała w Ubezpieczalni Społecznej miasta Łodzi, prowadząc także praktykę prywatną. Podobnie matka przyszłej pani profesor, Tatiana z domu Długacz, która po drugiej wojnie światowej we Wrocławiu kierowała wojewódzkim referatem do spraw stomatologii, wyprawiając ambulanse dentystyczne do szkół, organizując wiele akcji społecznych służących opiece stomatologicznej. Ojciec, absolwent warszawskiej Wyższej Szkoły Handlowej, pracował jako urzędnik miejski, a niedługo przed wojną został zastępcą naczelnika Wydziału Izby Skarbowej w Łodzi.

Krystyna zapamiętała klimat szczęśliwego domu i swoje w nim miejsce, kochanej jedynaczki, wychowywanej w duchu uniwersalnych wartości. Zapamiętała trochę z trybu życia i zwyczajów lat trzydziestych ubiegłego wieku, na które przypadło jej wczesne dzieciństwo.

Wybuch drugiej wojny światowej całkowicie odmienił życie rodziny. Po wkroczeniu Niemców do Łodzi Tamara Prajs z siedmioletnią Krysią uciekły samochodem przyjaciół, zabierając niewielki bagaż. Ojca nie było akurat w domu – spotkali się, wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu, w Pińsku zajętym przez sowietów, po dramatycznych zdarzeniach, jakie wystarczyłyby na niejedno rozpoczynające się dopiero życie i już na początku uzasadniają tytułowe pytanie przyszłej książki: dlaczego? Następne lata kazały je powtarzać raz po raz.

Trzydziestego czerwca 1940 roku rozpoczęła się tułaczka z postojami w obozach, ze wszystkimi atrybutami znanymi czytelnikom literatury „łagrowej”. Do zasobu tej literatury Krystyna Orzechowska-Juzwenko dodała swoje świadectwo, powtarzające główne realia losu zesłańców, a odmienne tym, że niemal zupełnie wolne od akcentów martyrologicznych, prowadzące do owego tytułowego pytania – bez odpowiedzi.

Po układzie Sikorski–Majski i amnestii rodzina Prajsów uciekła z obwodu archangielskiego, gdzie chciano zatrzymać zesłańców jako siłę roboczą, i osiadła w Kungurze na Uralu. Matka pracowała w Poliklinice Dziecięcej, której z czasem została dyrektorem, gdzie stomatologiem była, przez pewien czas, także babka Krystyny, zesłana razem z nimi. Ona sama chodziła do szkoły, ucząc się bardzo dobrze i grając w szkolnym teatrze.

Ojciec znalazł pracę w instytucji prowadzącej handel produktami leśnymi. Władze polskie na obczyźnie mianowały go we wrześniu 1942 roku mężem zaufania Ambasady Polskiej na rejon kungurski. Rok później, w następstwie zerwania stosunków dyplomatycznych z ZSRR, został aresztowany i po torturach w śledztwie oraz więzieniu zesłany do łagru, gdzie zginął, zamordowany przez kryminalistę.

Drugi początek życia

W kwietniu 1946 roku, po wielotygodniowej podróży z ZSRR, Krystyna Prajs z matką i babcią znalazła się w Bielawie na Dolnym Śląsku. Po wahaniach między aktorstwem i medycyną wybrała kontynuację rodzinnej tradycji i, jak się rychło okazało, drogę naukową.

W okresie studiów pracowała zarobkowo m.in. jako pełniąca obowiązki asystenta w Zakładzie Farmakologii Akademii Medycznej, gdzie w roku 1965 obroniła doktorat, a szereg lat później, po przekształceniu tej placówki, miała nią kierować. Uzyskała również specjalizację II stopnia w zakresie chorób wewnętrznych, jednak głównym kierunkiem badań Krystyny Orzechowskiej-Juzwenko, przedmiotem jej habilitacji była, po raz pierwszy w Polsce, farmakologia kliniczna – nowa specjalność, do której powstania i rozwoju te badania zasadniczo się przyczyniły.

Od roku 1996 jest profesorem zwyczajnym. W latach 1979–2003 kierowała Katedrą i Zakładem Farmakologii Klinicznej wrocławskiej AM, wykładając studentom wiedzę o skuteczności leków, czynnikach, od których ta skuteczność zależy, i bezpieczeństwie farmakoterapii. Wśród 481 prac naukowych pani profesor jest 38 książek przeznaczonych dla lekarzy, farmaceutów oraz studentów przygotowujących się do tych zawodów.

Jako pionierka swojej specjalności w świecie działała i wciąż działa w polskich, a także zagranicznych organizacjach naukowych, będąc współzałożycielką niektórych, jak Polskie Towarzystwo Farmakologii Klinicznej i Terapii czy Towarzystwo Terapii Monitorowanej. Uczestniczy w pracach redakcji czasopism naukowych. Niedługo przed emeryturą działała aktywnie jako przewodnicząca Komisji Bioetyki wrocławskiej AM, ale także członek Międzynarodowej Komisji Bioetyki UNESCO, wnosząc w prace tych gremiów istotne doświadczenia z zakresu farmakologii klinicznej. Przy tych wszystkich zajęciach Krystyna Orzechowska-Juzwenko znajdowała czas na sport – narty, jazdę konną, pływanie – i życie rodzinne.

Lekarzem w czwartym pokoleniu jest syn pani profesor z pierwszego małżeństwa, Wiktor Orzechowski, adiunkt wrocławskiej Akademii Medycznej. Podobnie jak matka podjął i rozwija badania oraz praktykę lekarską w nowej specjalności – ortopedii i traumatologii, zajmującej się, mówiąc najprościej, korekcją zniekształceń kostnych. Doktorat z tej problematyki obronił w roku 1994. Udziela się w organizacjach badawczych i gremiach lekarskich działających społecznie. O trwaniu rodzinnej tradycji medycznej i naukowej pani profesor mówiła mi z nadzieją, jako że dwaj wnukowie, Wiktor i Dominik, skończyli studia na wydziale lekarskim. Najmłodszy jest studentem dwu wydziałów politechniki: budownictwa i architektury.

Uczestnictwo w dziejach

Oboje Juzwenkowie – Krystyna i Adolf – aktywnie uczestniczą w najnowszej polskiej historii. W różnych sferach zbiorowego życia starają się usuwać przeszkody i wprowadzać ulepszenia, zgodnie z wymaganiami nowoczesności, ale wierni najistotniejszym nurtom tradycji.

Mąż, urodzony na Podolu, znalazł się po wojnie z rodzicami na Dolnym Śląsku, by w roku 1956 zamieszkać we Wrocławiu. Skończył studia historyczne, po których w latach 1961-1990 pracował w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego, gdzie zrobił doktorat (1972). Zainteresowania naukowe skierował na historię najnowszą, szczególnie dzieje ruchu niepodległościowego, stosunki polsko-rosyjskie w XIX i XX wieku, a także historię Rosji. Tym zagadnieniom poświęcona jest (obok licznych artykułów naukowych) książka Polska a „biała” Rosja 1918-1920 – opublikowana w roku 1973, wyróżniona nagrodą „Polityki” – do której sięgają i nawiązują badacze do dzisiaj, która, z dedykacją dla mojego męża, stoi na mojej półce.

Dr Juzwenko uczestniczył w życiu kulturalnym i w intelektualnych dysputach wrocławskiej inteligencji. Był członkiem KIK-u, organizował Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej. Z opozycją demokratyczną związał się w drugiej połowie lat siedemdziesiątych i działał bardzo aktywnie do pierwszych lat Trzeciej Rzeczypospolitej, publikując w drugim obiegu, wygłaszając odczyty w kościołach i prywatnych mieszkaniach, organizując działania związkowe. Po Sierpniu był m.in. wiceprzewodniczącym Komitetu Zakładowego Solidarności na Uniwersytecie Wrocławskim. W stanie wojennym współtworzył podziemne struktury i kolportaż związkowej prasy. Przeżywał wielokrotne zatrzymania, rewizje, dokuczliwe represje ze strony Służby Bezpieczeństwa. W przeddzień stanu wojennego, na Kongresie Kultury, mówił mi o ambitnych i rozległych planach. W roku 1982 został internowany, później aresztowany, w roku następnym Sąd Wojewódzki uniewinnił go.

W roku 1990 został dyrektorem Biblioteki Ossolineum, a pięć lat później dyrektorem Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, które to stanowisko zajmuje do dzisiaj. W tej roli spotykałam Adolfa Juzwenkę parokrotnie, starając się informować czytelników prasy o losach instytucji, które skutecznie odmienił.

W styczniu 1995 roku Sejm Rzeczypospolitej uwieńczył powodzeniem uparte starania dyrektora, przywracając Zakładowi Narodowemu im. Ossolińskich (będącemu placówką PAN) status fundacji, jaki nadał swemu dziełu twórca, Józef Maksymilian Ossoliński w 1817 roku. Pamiętam swoje odwiedziny i rozmowę z dyrektorem Juzwenką, który z radosnym wzruszeniem opowiadał o fali darowizn i zapisów testamentowych wywołanej nową sytuacją. W roku 1999 doprowadził do zakupienia przez miasto Wrocław autografu Pana Tadeusza , będącego w posiadaniu braci Tarnowskich, następnie otwarcia Muzeum Pana Tadeusza . Znający, choćby pobieżnie, długie dzieje Ossolineum zapoczątkowane we Lwowie zgodni są w przekonaniu, że wrocławski dyrektor kontynuuje je zgodnie z najważniejszymi wątkami tradycji i rozwija kulturalną oraz edukacyjną działalność wedle najnowszych możliwości.

Angażuje się tam, gdzie trzeba pomnażać, upowszechniać, chronić dobra kultury, jak m.in. w pracę Polsko-Ukraińskiej Komisji do spraw Wspólnego Dziedzictwa Kultury, której członkiem jest od 1994 roku, działalność Rady Kolegium do Spraw Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego, której przewodniczy od 2001 roku, Społecznego Komitetu Ochrony Zabytków Krakowa, którego członkiem został w mijającym roku.

W życiu akademickiego Wrocławia Ossolineum – biblioteka (z działami starodruków i rękopisów) oraz wydawnictwo – jest twórczym centrum, w życiu kulturalnym – miejscem inspirujących doświadczeń, dzięki swoim muzeom, wystawom, sesjom naukowym. Dyrektor Juzwenko nieodłącznie należy do jego całości.

* * *

Do książki Dlaczego? dołączone są dwie płyty z nagraniami piosenek rosyjskich w wykonaniu autorki. Powiedziała mi, gdy za nie i za książkę dziękowałam: „Nienawidzę bolszewizmu, ale kocham rosyjską kulturę”. Myślę, że jej mąż podpisuje się pod tymi słowami.