Era interdyscyplinarności

Grzegorz Filip

„Samo zestawienie ze sobą różnych tez lub ich zbiorów nie generuje jeszcze interdyscyplinarnej wiedzy ani w postaci teorii, ani żadnej struktury ponadteoretycznej” – pisze filozof nauki Monika Walczak w artykule Czy możliwa jest wiedza interdyscyplinarna? , nazywając ten rodzaj integracji nauk zlepkiem. I wymienia dalej – za typologią Jana Kozłowskiego – kilka innych sposobów, o coraz wyższym stopniu integracji: luźne złożenie, wiązanie, destylację i scalenie. Zlepkiem jest zestawienie tematów z różnych dyscyplin w ramach jednej konferencji lub zgromadzenie pod jedną okładką artykułów, które nie tworzą spójnej całości, brak im jednolitości terminologicznej i metodologicznej. Wyżej uorganizowane jest luźne złożenie . Tu dyscyplina dominująca pożycza oraz wykorzystuje elementy innej, lecz nadal bez ujednolicenia terminologii. Wciąż więc wątpliwe, czy tak wytworzona wiedza jest interdyscyplinarna. Trzecim typem integracji jest wiązanie i wtedy dopiero powstaje wiedza zintegrowana „na poziomie kluczowego terminu (pojęcia)” – jak pisze autorka. Przykładem wiązania jest wspólne badanie jakiegoś tematu przez naukowców różnych dyscyplin. Np. sinologia, indologia czy mediteranistyka zajmują się pewnym obszarem geograficznym, w czym uczestniczą przedstawiciele filologii, historii, historii sztuki, antropologii, nauk politycznych, socjologii czy ekonomii. Ten typ interdyscyplinarności reprezentuje także kulturoznawstwo. Czwarty typ integracji, destylacja , „polega na wydobyciu powiązanych ze sobą przedmiotów (pojęć) z kilku dyscyplin i zorganizowaniu wokół nich nowej dyscypliny. Przykładem takiej integracji jest metodologia nauk, która wyodrębnia metody badawcze różnych dyscyplin i tworzy z nich samodzielny przedmiot badań”. Monika Walczak jest zdania, że na skutek destylacji nie powstaje wiedza interdyscyplinarna, „powstaje tu natomiast nowa dyscyplina, która tworzy własny przedmiot formalny, wyabstrahowując aspekt do badania z innych dyscyplin”. I wreszcie scalenie , którego przykładami są biochemia, socjolingwistyka, biotechnologia czy astrofizyka. Polega ono na stworzeniu z dwóch dyscyplin pogranicznych – nowej dyscypliny.

Czym jest

Komparatysta z UJ, Andrzej Hejmej, uznaje, że idea interdyscyplinarności „staje się, zwłaszcza pod względem etycznym, jedną z bardziej kontrowersyjnych kwestii w nauce począwszy od drugiej połowy dwudziestego wieku”. I pisze dalej, że badania na pograniczu dyscyplin są ostatnio „nie tylko niezmiernie ekspansywne i przynoszące wiele korzyści w zakresie, by tak rzec, (re)produkcji wiedzy, ale że są one jednocześnie czymś czysto fikcjonalnym z punktu widzenia założeń, czy wręcz nawet sofizmatycznym argumentem instytucji zabiegających w ten sposób – mniej lub bardziej skutecznie – o źródła finansowania” (Interdyscyplinarność i badania komparatystyczne ).

Czym jest interdyscyplinarność? Wikipedia definiuje ją jako „rodzaj współpracy naukowej, w której naukowcy, stosując typowe dla swoich dyscyplin metody badawcze, starają się doprecyzować wstępnie sformułowany problem”. Szerzej i bardziej obrazowo mówi o tym Allen F. Repko: „Badania interdyscyplinarne są procesem odpowiadania na pytanie, rozwiązywania problemu lub zajmowania się pewnym tematem, który jest zbyt szeroki lub złożony, aby mógł być adekwatnie podjęty przez pojedynczą dyscyplinę. Wykorzystują one dyscyplinarne perspektywy i integrują ich osiągnięcia, aby wytworzyć pełniejsze rozumienie lub postęp poznawczy”.

Tak więc prace interdyscyplinarne korzystają z dorobku kilku dyscyplin, łączą zgromadzoną przez nie wiedzę i doświadczenie, aby rozwiązać jakiś problem. Przy czym nie chodzi tu o prostą sumę wiedzy, lecz o wzajemne inspirowanie się.

Na pytanie, czym jest interdyscyplinarność, odpowiedzi pada wiele: nową perspektywą badawczą, strategią poznawania świata, metodą, procesem, sposobem myślenia, syntezą, integracją nauki, koniecznością, szansą i wyzwaniem, ucieczką z ram, przekraczaniem barier, modą… Filozof Georges Gusdorf już w latach 70. mówił o snobizmie na interdyscyplinarność w środowiskach naukowych.

Skąd się wzięła

Interdyscyplinarność pojawiła się jako hasło w amerykańskich i zachodnioeuropejskich projektach reformy edukacji akademickiej po 1968 roku. Powstała jako reakcja na partykularyzację i atomizację dziedzin wiedzy. Obserwując rozsypkę nauki, prowadzącą do spadku jej efektywności i dehumanizacji wiedzy, naukowcy stwierdzili konieczność wypracowywania zupełnie nowego modelu współdziałania i określania współzależności dyscyplin. Pytając o źródła interdyscyplinarności warto sobie uświadomić, czym są dyscypliny naukowe. Powstały one stosunkowo niedawno, bo na przełomie XVIII i XIX w. i – jak pisał Jan Kozłowski – „różnią się od siebie bardziej odmiennością punktów widzenia i kierunków zadawania pytań niż odrębnością przedmiotów zainteresowania”. Wg Stephena Turnera – referuję za Rafałem Pawłem Wierzchosławskim (Filozofia a socjologia w kontekście interdyscyplinarności ) – dyscypliny „stanowią pewnego rodzaju kolektywy, rozumiane w sensie instytucji uniwersyteckich, które tworzą, a potem dbają o swoje «rynki zbytu» zarówno na poziomie pracy naukowej (badania, granty), kształcenia studentów, jak i rozwoju kadry naukowej (stopnie, tenure ). Dyscypliny stanowią pewnego rodzaju kartele, które organizują rynek pracy dla kształconych w ich ramach studentów i eliminują z niego tych, którzy nie mają określonych przez kartel świadectw kompetencyjnych”.

Źródła interdyscyplinarności, oprócz czysto naukowego, musiały mieć też charakter ideologiczny i polityczny: narodziła się ona z liberalnej atmosfery kampusów uniwersyteckich końca lat sześćdziesiątych, a dziś wspiera ją duch integracji, którym żyją europejskie elity (wspólne „przestrzenie” badawcze i edukacyjne), duch otwartości na to, co inne. Nie bez znaczenia pozostają krążące w przestrzeni humanistycznej tendencje do przekraczania różnych barier, ideologia transgresji.

„Mówienie i pisanie o interdyscyplinarności składa się (…) na jedną z nowszych i wpływowych Wielkich Narracji dotyczących kondycji współczesnej nauki, narracji, które łączą refleksję metateoretyczną z silnym zaangażowaniem w sprawy publiczne, w tym zwłaszcza w organizację nauki i jej miejsca w życiu społecznym” – pisała prof. Joanna Kurczewska z IFiS PAN (Wariacje na temat interdyscyplinarności ).

Kiedy jest potrzebna i jakie ma cele

Sięga się po nią wówczas, gdy złożoność problemu badawczego wymaga różnych podejść, a także wtedy, gdy problem leży na pograniczu kilku dyscyplin. Możliwy jest także przypadek, gdy problem badawczy nie ma swojej nauki. Zamykanie się w granicach własnego podwórka wielu humanistów uważa za mało twórcze, a podział na dyscypliny uznają oni często za sztuczny. Ma on źródła w pozytywizmie, który cenił specjalizację. I wydaje się, że jest ona nadal ceniona na polskim uniwersytecie.

„Bez interdyscyplinarności nie powstanie dziś żaden zaawansowany produkt, który byłby sprzedawalny, generował sukces rynkowy, tworzył miejsca pracy czy istotne wpływy budżetowe. W tej chwili rzadko kiedy wypełnienie luki rynkowej czy rozwiązanie problemu gospodarczego lub cywilizacyjnego opiera się na jednej dziedzinie” – mówi prof. Aleksander Nawrat, zastępca dyrektora NCBR, w rozmowie z Marcinem Wandałowskim.

Monika Napora i Marek Woźniak twierdzą (Między humanistyką a posthumanistyką. Interdyscyplinarność w badaniach historycznych ), że interdyscyplinarność w ich dziedzinie nauki zostaje wymuszona przez zawłaszczanie „obszarów badawczych właściwych dla badań historycznych przez inne nauki humanistyczne czy społeczne, np. badania nad drugą połową XX wieku zostały w znacznej mierze przejęte przez politologów i socjologów”. Jako zadanie stojące przed interdyscyplinarnością widzą też autorzy ratowanie historii przed deprofesjonalizacją i pomoc w obronie pozycji historiografii akademickiej w kulturze współczesnej.

Trzeba jednak pamiętać, że – jak pisze cytowana tu już Monika Walczak – „Przekonanie, że interdyscyplinarność znosi granice między naukami (dyscyplinami) jest błędne: bez wyznaczenia granic (demarkacjonizm) nie byłaby możliwa interdyscyplinarność rozumiana jako synteza elementów dyscyplinowych”.

Zalety

Zwolennicy utrzymują, że umożliwia ona bardziej kompleksowe i adekwatne ujęcie badanych rzeczy, pozwala uniknąć syndromu wieży Babel, który nam zgotowało rozdrobnienie specjalizacji, może przezwyciężać partykularyzmy środowiskowe. Andrzej Hejmej pisze, że interdyscyplinarność służy kształtowaniu samoświadomości badaczy i ciągłemu ewoluowaniu dyscypliny.

„Wiedza interdyscyplinarna uważana jest za bardziej wyważoną (balanced ) niż wiedza dyscyplinowa, gdyż przezwycięża „poszufladkowanie” i chwyta kontekstową złożoność świata. Traktowana jest jako szersza niż wiedza monodyscyplinowa, jako bardziej złożona/scalona, całościowa, wieloaspektowa i holistyczna” – twierdzi Monika Walczak. Badaczka uważa też, że w tym rodzaju badań ujawnia się społeczny i intersubiektywny wymiar wiedzy, bo interdyscyplinarność zakłada współpracę.

Pedagog Jarosław Gara przypomina, że istnieją także indywidualne badania o charakterze interdyscyplinarnym, gdy jeden badacz „wyjaśniając zagadnienia związane z własną, macierzystą dyscypliną naukową, poszukuje jednak inspiracji i eksplanacyjnych tropów tychże zagadnień i problemów z perspektywy wiedzy związanej z innymi dyscyplinami nauki. Samym medium interdyscyplinarności zasadniczo będzie tu indywidualna świadomość badacza, który na pograniczu wiedzy rożnych dyscyplin będzie budował swój własny koncept intelektualny, poszukując w odmiennych dyscyplinarnie dyskursach wiedzy nowych tropów i heurystyk rozumowania w naświetlaniu własnego pola problemowego i przedmiotu badań” (Idea interdyscyplinarności i interdyscyplinarna natura wiedzy pedagogicznej ).

Z pewnością świeże spojrzenie badacza z zewnątrz, nieuwikłanego w historyczny bagaż dyscypliny, może być zaletą. Historyk Robert Traba uważa, że owo „interakcyjne spotkanie różnych metodologicznych wyobrażeń, instrumentariów badawczych”, jakim bywa interdyscyplinarność, pozwala „poszerzać kompleksowy, nowy katalog pytań badawczych, sięgać do zdywersyfikowanej palety źródeł i/lub w tej perspektywie budować innowacyjną jakość narracji”.

Wady, zagrożenia, patologie

Socjopedagog Maria Chodkowska (W poszukiwaniu perspektyw interdyscyplinarności… ) twierdzi, że najsłabszym ogniwem realizacji idei interdyscyplinarności jest sam badacz, jego ewentualna niekompetencja czy nierzetelność. Skutkiem mogą być uproszczenia lub uzurpacja. Wskazywane są również inne dylematy: niewspółmierność języków metateoretycznych i teoretycznych poszczególnych dyscyplin humanistyki, nieprecyzyjność, brak rygoru metodologicznego w badaniach na pograniczu dyscyplin. Problemy rodzi sposób dookreślania samej relacji współdziałania i współzależności, stopnia integracji i autonomii poszczególnych dyscyplin. Lech Witkowski wymienia prócz tego m.in. brak zdolności u specjalistów różnych dyscyplin do otwierania się na siebie i swoje punkty widzenia, zafiksowanie na dyscyplinarnym postrzeganiu zjawisk czy intelektualną nierównorzędność partnerów interakcji (Uwagi o interdyscyplinarności w pedagogice ). Poza tym zapożyczanie wiedzy z różnych dyscyplin zamiast tworzenia jej we własnej może prowadzić do błędów. Mechaniczne zapożyczenia przez postmodernistyczne nauki społeczne terminologii czy metodologii z nauk ścisłych oraz dowolne ich przetwarzanie wyśmiewali w Modnych bzdurach Alan Sokal i Jean Bricmont.

„Interdyscyplinarność (…) wyłania również dylematy i zagrożenia «rozpłynięcia się» swoistości nastawień badawczych właściwych określonej dziedzinie nauki” – twierdzi Jarosław Gara. Pod hasłem interdyscyplinarności przemyca się czasem badania pozorne, banalne lub pseudonaukowe. „Bywa, że wypisy z gazet na temat kultury, gospodarki i polityki traktowane są już jako praca interdyscyplinarna” – drwią Monika Napora i Marek Woźniak.

Czy i jak jest możliwa

Amerykański literaturoznawca Stanley Fish uznaje, że interdyscyplinarność w ogóle nie jest możliwa („an open mind is an empty mind”). „Interdyscyplinarność, w sensie mocnym, jest nadal raczej pożądanym i postulowanym ideałem niż faktycznie dającym się przeprowadzać projektem integracji dyscyplin” – twierdzi filozof, Rafał P. Wierzchosławski (KUL i SWPS Poznań).

„Swoisty paradoks interdyscyplinarności i wiedzy interdyscyplinarnej polega na tym, że jeżeli mamy do czynienia ze słabą integracją, nie powstaje wiedza interdyscyplinarna w sensie spójnej teorii jako dojrzałej postaci wiedzy, jeżeli natomiast dochodzi do mocnej integracji wiedzy z zakresu różnych dyscyplin (…) i dochodzi do ujednolicenia np. terminologii czy założeń, to ostatecznie powstaje wiedza dyscyplinowa, bo powstaje nowa dyscyplina” – wnioskuje Monika Walczak.

Andrzej Hejmej: „interdyscyplinarność ma dwie formy wyraźnie odrębne w sensie historycznym. W wersji modernistycznej, nazywanej przez Vincenta B. Leitcha interdyscyplinarnością »modernistyczną«, jest ona marzeniem o końcu sztucznych podziałów wiedzy i o rozpadzie dyscyplin (w istocie: próbą ich scalenia na nowo). W wersji zaś postmodernistycznej jako »interdyscyplinarność postmodernistyczna« jest akcentowaniem – w sytuacji krytyki uniwersalizmu poznania – istniejących różnic, konfliktów, respektowaniem wszelkiego pokroju inności”.

Na przeciwległym krańcu znajdziemy opinie niektórych humanistów, wśród których pojawiło się przekonanie o tym, że zwrot interdyscyplinarny jest nieuchronny i nieodwracalny. No cóż, humaniści uwielbiają owe: „już zawsze”, „już nigdy”. Tymczasem wielu badaczy, nie zwracając uwagi na teoretyczne rozważania o możliwości lub niemożliwości badań interdyscyplinarnych, po prostu je praktycznie realizuje.

Problemy i konsekwencje w praktyce

Tu interdyscyplinarność ma spory potencjał, lecz rodzi liczne trudności: z tworzeniem zespołów interdyscyplinarnych, kierownictwem w takim zespole, marginalizacją niektórych badaczy. Problemem stają się formy wspólnej pracy, konflikty na tle różnic, wzajemnego niezrozumienia badaczy, a także na tle formy językowej, którą ma przyjąć uzyskana wiedza. Dylematy rodzą się też na etapie integracji wyników badań poszczególnych badaczy.

Do tego interdyscyplinarność w jej wariancie trwałym jest wyzwaniem organizacyjnym: tworzone są nowe interdyscyplinarne instytuty badawcze, takież studia magisterskie i doktorskie. Powstają nowe subdyscypliny i specjalności: np. kognitywistyka zajmująca się funkcjonowaniem mózgu z użyciem filozofii, lingwistyki, antropologii, neuronauki, sztucznej inteligencji i psychologii, psychofizyka – na styku fizyki, matematyki i psychologii, socjobiologia, gnieżdżąca się między biologią, socjologią i ekonomią.

Czy interdyscyplinarność okresowa, powstała na czas realizacji grantu, niesie ze sobą mniejsze problemy? Bywa, że przedstawiciele jednej dyscypliny słabo znają osiągnięcia tej drugiej, a próbują rozwiązywać należące do niej kwestie, które na tamtym gruncie zostały rozwiązane. „Praktyka pokazuje, że – w wielu wypadkach – we współpracy poszczególnych dyscyplin trudno osiąga się konsensus, a proces kooperacji charakteryzuje się raczej dużą selektywnością i indywidualizmem w wypracowywaniu wyników” – pisze Iwona Żukowska (Interdyscyplinarność w polityce badawczej Unii Europejskiej ). Europeistka z Uniwersytetu Warszawskiego zauważa też, że: „To, co nieuchwytne i pozostające dużym problemem, to wskaźniki i pomiar interdyscyplinarności. Dotychczas nie wypracowano jednej, obowiązującej metodologii pomiaru interdyscyplinarności. Wielu badaczy posługuje się własnym podejściem i narzędziami pomiaru. Ciągle aktualne jest pytanie – jak mierzyć przestrzeń «pomiędzy» dyscyplinami i czym jest ona warunkowana”.

Iwona Żukowska celnie wypunktowuje zestaw kłopotów organizacyjnych: „Skomplikowane aspekty interdyscyplinarności sprawiają, że naukowcy niechętnie przystępują do tego typu badań, wolą badania monodyscyplinarne. Uczestnictwo w badaniach z udziałem naukowców z kilku dziedzin wymaga od partycypantów, na wstępie, ustalenia wspólnego «języka» i wspólnych metod badawczych, które umożliwią im pracę nad wspólnym projektem i pozwolą na wykorzystanie nieodkrytego potencjału znajdującego się na granicach i pomiędzy dyscyplinami. Proces ten wymaga czasu i większego wysiłku, wiąże się z aspektami nieznanymi, nowymi. Wyniki prac są nieprzewidywalne i wysoce niepewne, a efekty interdyscyplinarnych projektów często burzą dotychczasowe ustalenia, dlatego wiążą się z ryzykiem. Trudności te powodują, że chętniej skłaniają się oni do wybierania łatwiejszych projektów badawczych, o wyższym prawdopodobieństwie sukcesu”.

Badania interdyscyplinarne postrzegane są jako mniej prestiżowe, trudno bowiem oszacować wartość wkładu pracy poszczególnych badaczy. „Osiągnięcia poszczególnych dyscyplin niekiedy rozmywają się w kompleksowym wyniku projektu” – zauważa Żukowska.

Wśród dobrych wzorów i praktyk, wypracowanych w Europie, inspirujących badania interdyscyplinarne, autorka wymienia: „1. Zapewnienie finansowania projektów pilotażowych, na małą skalę, które pozwoliłyby naukowcom zbadać przydatność interdyscyplinarności, najpierw w ramach małych projektów. Może to na przykład zostać zastosowane w badaniach w ramach projektów studenckich. 2. Zachęcanie do współpracy interdyscyplinarnej uczelni z instytucjami badań stosowanych, które są ukierunkowane na rozwiązywanie konkretnych problemów społecznych i ekonomicznych. Stosowanie w uczelni nagród dla najlepszych projektów interdyscyplinarnych. 3. Promowanie tworzenia sieci wielu dyscyplin i dyskutowanie konkretnych problemów społecznych. Sieci takie powinny jednak obejmować naukowców mających najlepsze wyniki w swoich dyscyplinach, gdyż badania interdyscyplinarne wymagają solidnej specjalistycznej bazy wynikającej z poszczególnych dyscyplin”.

Entuzjazm i obawy

Czy rzeczywiście upadają na naszych oczach mury dzielące wspólnoty badawcze? Wtargnięcie interdyscyplinarności do nauki sprawiło, że dyscypliny bronią swej niezależności. Czy przyniesie to korzyści nauce? Na razie z jednej strony widać obawy i poczucie zagrożenia, z drugiej entuzjazm. Po jednej słychać takie opinie, jak ta Jerzego Axera, że interdyscyplinarność jest kluczowa dla rozwoju polskich uczelni i ich pozycji w świecie, jest szansą rozwoju polskiej kultury i gospodarki (Interdyscyplinarność i międzydziedzinowość w interesie środowiska akademickiego… ), a po drugiej stronie, że poszukiwania na granicy dyscyplin mogą utrudniać awans naukowy. Czy badania interdyscyplinarne zagrzeją miejsce w kulturze akademickiej?