Zasłużone dla sprawy niepodległości
Zapewne nie zaskoczę nikogo obserwacją, że w naszym pięknym kraju istnieje sięgająca niepamiętnych czasów tradycja kwestionowania wszelkich, nawet największych autorytetów. To krytyczne nastawienie często przynosi pozytywne efekty, pozwalając niejednokrotnie dotrzeć do prawdy, w tym również do prawdy historycznej, ukrytej za fasadą pięknej legendy. Zdarza się jednak również, że takie podejście wykracza poza rozsądną, krytyczną analizę i wyradza się w niszczącą falę, dla której nie ma nic świętego. Jesteśmy właśnie świadkami takiego niszczącego tsunami, które dotyka naturalnie przede wszystkim autorytetów politycznych i historycznych. Ale nad tym nie chciałbym się zatrzymywać. Dzisiaj chcę podnieść alarm, że ten huragan objął swym zasięgiem również naukę. Nasze społeczeństwo traci, a może nawet już straciło do niej zaufanie. Obserwuję ze zgrozą, jak w kształtowaniu opinii nauka jest zastępowana przez gusła, uczeni przez szalbierzy, a fakty przez złudzenia.
Nie trzeba głębokich analiz, aby zrozumieć, że to sytuacja niezwykle groźna. Jeżeli Polacy faktycznie dadzą wiarę szarlatanom, którzy odrzucają wyniki solidnych badań naukowych, oferując w zamian cudowne rozwiązania wszystkich problemów, czeka nas po prostu katastrofa. Można retorycznie zapytać, czy naprawdę chcemy się cofnąć do czasów, gdy dziesiątkowały nas choroby zakaźne, a znaczna część ludzi nie mogła zaspokoić głodu? Jeżeli ktoś o tym zapomniał, to wystarczy zaprowadzić go na zabytkowy zakopiański cmentarz, aby zobaczył szeregi grobów młodych ludzi zmarłych tam na nieuleczalną wówczas gruźlicę. Albo niech poczyta opisy tragedii, gdy w XIX wieku zdarzył się któregoś roku nieurodzaj.
Nauka nie jest zagrożeniem
Trzeba się nam zastanowić, czy i jak można tę niebezpieczną sytuację odwrócić. Odpowiedź jest – wydaje mi się – oczywista: edukacja. Edukacja społeczeństwa i to na wszystkich szczeblach. Przede wszystkim szkoła, to jasne. Ale to nie wystarczy. Trzeba wyjść do całego społeczeństwa z podstawowym, jasnym przekazem: nauka nie jest zagrożeniem, jak usiłują nam wmówić różne ruchy antyszczepionkowe, czy antyrozwojowe. Nauka jest jedyną opcją dającą szansę uniknięcia zagrożeń.
W tym właśnie punkcie ogromną rolę mają do odegrania i faktycznie odgrywają towarzystwa naukowe. Przecież to my stanowimy największą w Polsce siłę propagującą i uczciwie wyjaśniającą ludziom znaczenie nauki w codziennym życiu. To my wykonujemy wielką pracę przybliżania wyników badań społeczeństwu. To my wyjaśniamy, na czym polega metoda naukowa i dlaczego wynikom uzyskanym zgodnie z jej zasadami można i należy zaufać.
Dlatego już od lat zdumiewa mnie całkowita obojętność władz naszego państwa w stosunku do społecznego ruchu naukowego. Niezmiennie, odkąd pamiętam, wszystkie rządy wolnej Polski odwracały się od towarzystw naukowych, zostawiając je bez żadnego wsparcia, jak gdyby sprawa naukowej edukacji społeczeństwa była rządzącym zupełnie obojętna. Nie doszukuję się złej woli, to raczej po prostu brak zrozumienia. Może więc należałoby zorganizować dla kierujących naszym państwem obowiązkowe wykłady i seminaria wyjaśniające znaczenie nauki i samą metodę naukową oraz niektóre najważniejsze wyniki badań. To nie jest oryginalny pomysł. Przez wiele lat robili tak Chińczycy i, jak widać, dobrze na tym wyszli.
Oprócz wymiaru naukowego, merytorycznego, sprawa towarzystw naukowych ma równie ważny wymiar ideowy, wymiar, powiedziałbym, symboliczny. Społeczny ruch naukowy nie powstał przecież dopiero w ostatnich latach. Nie powstał też w próżni. Wręcz przeciwnie, jesteśmy kontynuatorami długiej, znakomitej tradycji. Nie jestem historykiem, więc nie będę rozwijał tego tematu. Ograniczając się tylko do towarzystw ogólnych, skupiających uczonych z wielu dziedzin nauki, przypomnę, że cztery najstarsze polskie towarzystwa naukowe powstały już w XIX stuleciu. Wszystkie kontynuują działalność do dnia dzisiejszego. Mamy więc Towarzystwo Naukowe Krakowskie (1816) z którego wyrosła Polska Akademia Umiejętności, Towarzystwo Naukowe Płockie (1820), Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk (1857) oraz utworzone we Lwowie Towarzystwo Naukowe Przyrodników im. Mikołaja Kopernika (1875). Dalsze powstawały z początkiem XX wieku, jeszcze w czasach zaborów.
Piórem i naukową refleksją
W tym roku obchodzimy 100-lecie odzyskania niepodległości. Jesteśmy świadkami pięknych uroczystości z udziałem najwyższych władz naszego Państwa. Niedawno odbyła się wspaniała defilada demonstrująca siłę naszej armii. Wspominamy bohaterów, którzy przelewali krew w obronie i za wolność ojczyzny. To wszystko oczywiście bardzo ważne, istotne dla naszej pamięci o tych wielkich wydarzeniach. Ale w tym wspaniałym świętowaniu brakuje mi wspomnienia o bohaterach, którzy w ciemnych latach niewoli piórem i naukową refleksją walczyli o utrzymanie polskiej świadomości narodowej, polskiej kultury i nauki, polskiej tożsamości. Wśród nich ważne miejsce zajmują towarzystwa naukowe, które wszystkie stawiały sobie za cel obronę polskości poprzez prowadzenie i wspomaganie badań, głównie, ale nie tylko, nad polską historią, geografią oraz językiem i kulturą. A także poprzez przeciwstawianie się edukacyjnym, kulturowym i politycznym naciskom ze strony zaborców. Warto może przypomnieć, że Towarzystwo Naukowe Krakowskie zostało utworzone w odpowiedzi na próby germanizacji Uniwersytetu, a lwowskie Towarzystwo Przyrodników przyjęło za patrona Kopernika, aby podkreślić jego polskość wbrew zawłaszczaniu tego wielkiego uczonego przez pruskiego zaborcę. Podobną rolę odgrywały inne towarzystwa, w tym Towarzystwo Poznańskie. Wszystkie broniły polskiej kultury i nauki przed presją germanizacji czy rusyfikacji. Były to prawdziwe bastiony polskości, które nie tylko pomogły przetrwać te ciemne lata, ale odegrały również ogromną rolę w odbudowie nauki i kultury w Polsce Odrodzonej.
Nie trzeba przypominać, jak tragiczne były losy Polski przez ostatnie 200 lat. Zniszczenia, zarówno substancji materialnej, jak i kulturowej oraz dramatyczne straty wśród polskiej inteligencji, są horrendalne. W tej sytuacji graniczy niemal z cudem i świadczy o niezwykłej determinacji i umiłowaniu tradycji, że najstarsze towarzystwa potrafiły przetrwać te burze, te dziejowe huragany i kontynuują swoją działalność. Zauważmy jednak pewien paradoks. Skoro nasze państwo, jak najbardziej słusznie, otacza opieką zabytki materialne, które udało się ocalić z tego kataklizmu, to jak wyjaśnić, że nikt dotąd nie pomyślał, aby podobną opieką otoczyć żywe pomniki wytrwałej walki Polaków o tożsamość narodową. Podobnie jak stare mury czy świątynie, również niezwykle zasłużone dla sprawy niepodległości towarzystwa naukowe winny przecież być traktowane jako prawdziwy skarb narodowy, który – powtarzam – cudem udało się ocalić z pożogi.
Skarb narodowy
Akademie, nabożeństwa i demonstracje upamiętniające 100-lecie niepodległości są oczywiście ogromnie ważne. Przypominają nam o wielkich chwilach, gdy ważyły się losy Polski. Ale nie miejmy złudzeń, akademie i defilady przeminą i stopniowo zostaną zapomniane. Aby po tym historycznym roku jubileuszowym pozostał trwały ślad, potrzebne jest coś więcej. Myślę, że takim wspaniałym, trwałym pomnikiem wielkiej tegorocznej rocznicy mógłby być specjalny program rządowy umożliwiający skuteczne, obliczone na wiele lat wspomożenie społecznego ruchu naukowego, w tym zwłaszcza towarzystw o długiej tradycji, szczególnie zasłużonych dla sprawy niepodległości Polski.
Mam nadzieję, że wielokrotnie deklarowana i podkreślana patriotyczna żarliwość najwyższych władz naszego państwa potrafi przełamać dotychczasowe opory i zdoła trwale wesprzeć polskie towarzystwa naukowe, ten prawdziwy skarb narodowy, cudem wyniesiony z pożarów naszej historii, skarb, który nie tylko znakomicie wzbogaca naszą pamięć historyczną i umacnia tradycję, ale podobnie jak w przeszłości, również dzisiaj konsekwentnie i skutecznie służy budowaniu siły Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.