Ustrój uczelni

Zbigniew Drozdowicz

Użyte w tytule określenie bardziej przemawia do mojej wyobraźni niż takie jego współczesne odpowiedniki, jak model zarządzania uczelnią, jej struktura czy organizacja. Chodzi jednak o to samo, tj. o takie jednostki uczelni, których funkcjonowanie z założenia powinno się przyczyniać do usprawnienia realizacji ich celów statutowych. Wprawdzie nie wszystko w tym zakresie jest jeszcze przed polskimi uczelniami, jednak nowe regulacje prawne sprawiają, że zmienić trzeba będzie niejedno ustrojowe rozwiązanie. Warto się przyjrzeć nieco uważniej nie tylko im, lecz także ich odpowiednikom na tych uczelniach zagranicznych, które osiągnęły znaczące sukcesy naukowe i dydaktyczne.

Uczelnie zagraniczne

Uczelni tych jest wiele tysięcy. Uczyć się trzeba oczywiście od najlepszych, a tych nie jest aż tak wiele. Zajmują one czołowe miejsca w różnych rankingach światowych – takich, jak np. cieszący się sporym uznaniem Akademicki Ranking Uniwersytetów Świata (Academic Ranking of World Universities), nazywany potocznie rankingiem szanghajskim. W jego pierwszej dziesiątce najwięcej jest uczelni amerykańskich. Nie brakuje w naszym środowisku akademickim osób, które uważają, iż powinniśmy się wzorować na tym, co amerykańskie. Inni mają co do tego istotne zastrzeżenia. Rzecz jasna, dobrze być drugim Harvardem. W moim przekonaniu jest to nie tylko mało realne marzenie, lecz także mało krytyczne zauroczenie tym, co nieskrojone na naszą miarę. Potencjalnym „krojczym” polecam przestudiowanie jeszcze raz historycznego już, monachijskiego wykładu Maxa Webera pt. Wissenschaft als Beruf z 1917 r. i odpowiedzenie sobie na pytanie: czy chcemy, aby ustrój uczelni wzorowany był na amerykańskich przedsiębiorstwach produkcyjnych – bez wątpienia efektywnych, ale czy na uczelniach o tego rodzaju efektywność głównie chodzi?

Na czołowych miejscach w rankingu szanghajskim można również znaleźć uniwersytety europejskie, takie jak Oksford czy Cambridge. Warto zatem powiedzieć chociażby parę słów o ich ustroju. Generalnie w obu uniwersytetach występuje ustrój kolegialny, tj. badania naukowe i kształcenie studentów prowadzone są w kolegiach. W pierwszej uczelni jest ich 38, natomiast w drugiej 31. Najstarsze oksfordzkie kolegium (Balliol College) powstało w 1263 r., a najmłodsze (Wolfon College) w 1981 r. (kontynuowało ono jednak tradycje utworzonego w 1221 r. Permanent Private Halls). Kolegia te w większości skupiają profesorów i studentów (wyjątkiem jest All Souls College, które zrzesza wyłącznie profesorów). Jedne z nich prowadzą studia na wszystkich stopniach kształcenia (od licencjackich do doktoranckich), natomiast inne (takie np. jak Nuffield College) jedynie na dwóch wyższych. Na dwóch najstarszych uniwersytetach angielskich występują również wydziały, instytuty, laboratoria oraz inne jednostki organizacyjne. Na ich pojawienie się, trwanie i przetrwanie, a także nazewnictwo istotny wpływ miały zarówno tradycje akademickie, jak i wypełnianie ich statutowych zadań. Warto odnotować, że w miarę upływu czasu oraz pojawiania się nowych wyzwań oba zantagonizowane niegdyś uniwersytety zbliżyły się do siebie tak mocno, że dzisiaj istnieją partnerskie stosunki między ich poszczególnymi kolegiami.

Nie inaczej jest w przypadku zmian dokonujących się na uczelniach w Europie kontynentalnej. Jedną z najstarszych i najlepszych uczelni jest tu uniwersytet paryski (pierwsza wzmianka o kolegium paryskim pochodzi z 1208 r.), występujący od 1257 r. pod nazwą Sorbony, od nazwiska jego reformatora Roberta de Sorbon. Dał on nazwę takiemu ustrojowi uczelnianemu, w którym występował podział na cztery fakultety: jeden niższy (sztuk) oraz trzy wyższe (dekretów, czyli prawa kanonicznego, medycyny i teologii). Na czele każdego stał rektor, a zwierzchnikiem rektorów był rektor fakultetu, który kształcił największą liczbę studentów (z reguły fakultet sztuk). Mimo wielu dokonujących się przez wieki na tej uczelni zmian zachowała ona podział na wydziały (ich liczba jednak znacznie wrosła) oraz instytuty czy katedry. Pewną nowością było pojawienie się tam i na innych uczelniach francuskich jednostek Centrum Narodowego Badań Naukowych oraz nader licznych laboratoriów (wiele z nich łączy zadania badawcze z dydaktycznymi). Wydarzenia majowe 1968 r. (najpierw w Paryżu, a później w innych francuskich ośrodkach akademickich) sprawiły, że Sorbona została podzielona na trzynaście samodzielnych uczelni. Wyłoniły się one z występujących na niej wydziałów. Tradycje wydziału humanistycznego (Faculté des lettres) kontynuuje Université Paris Sorbone (jest on przedmiotem dumy zatrudnionych w nim filozofów, ale nie tylko ich, bowiem również przedstawicieli innych dyscyplin humanistycznych i społecznych). Ustrój fakultatywny przyjęły również uczelnie niemieckie (w tym najstarsza z nich, Uniwersytet w Heidelbergu) oraz uczelnie polskie (w tym Uniwersytet Jagielloński, występujący w przeszłości pod nazwą Akademii Krakowskiej oraz Wszechnicy Krakowskiej).

Uczelnie polskie

Jedynie nieliczne mogą się pochwalić tak długą tradycją, że można byłoby na ten temat napisać niejedno pokaźne dzieło. Jednak te, które ją miały, swój uczelniany ustrój wzorowały albo na modelu sorbońskim, albo bolońskim (w tym pierwszym większe uprawnienia miała społeczność profesorska, natomiast w drugim studencka). Po odzyskaniu niepodległości pojawiło się wprawdzie w Polsce nieco więcej uczelni, ale tylko nieco. W ustawie o szkołach akademickich z 15 marca 1933 r. wymienia się jedynie trzynaście takich szkół; do tego trzeba dodać kilka uczelni kościelnych, w tym Katolicki Uniwersytet Lubelski. W tej regulacji prawnej wskazany został również ustrój szkół akademickich oraz ich ogólna nazwa – w świetle tego dokumentu są to „zakłady naukowe przeznaczone dla badań naukowych i dla celów nauczania”. Wskazuje się w nim również na takie ich części składowe, jak wydziały i katedry oraz na te organy uczelni, które mają sprawować nad nimi nadzór (w pierwszym przypadku jest to rektor, natomiast w drugim dziekan). Przypomnienie to jest o tyle do rzeczy, że po zakończeniu wojny na reaktywowanych polskich uczelniach (w okresie okupacji wszystkie one zostały zlikwidowane) oraz powstałych po 1945 r. generalnie trzymano się tych ustrojowych zasad. Stan ten trwa w jakiejś mierze do dzisiaj (nie myślę tutaj jednak o uczelniach prywatnych) i przetrwa do 1 października 2019 r., bowiem dopiero wtedy zaczną obowiązywać związane z Ustawą 2.0 nowe formy ustrojowe.

Ta regulacja prawna pozostawia jednak uczelniom publicznym sporą swobodę w kształtowaniu ich przyszłego ustroju. Problem, przed którym stoją uczelniani decydenci, można sprowadzić do pytań: czy iść tą drogą, którą szło się dotychczas, czy też wybrać zupełnie inną, a jeśli inną, to jaką? Pytania te oczywiście nie wyczerpują problemu. Trzeba będzie bowiem przekonać do wybranych rozwiązań ustrojowych uczelnianą społeczność. Mam nadzieję, że zanim zapadną decyzje w tej sprawie, uważnie zostanie wysłuchany zarówno głos uczelnianej większości, jak i mniejszości, i obie będą miały wpływ na przyjęte przez uczelnie rozwiązania ustrojowe. Rzecz jasna ich pogodzenie czy chociażby znaczące zbliżenie do siebie nie będzie sprawą łatwą. Już dzisiaj (we wstępnej fazie dyskusji na ten temat) widoczne są istotne rozbieżności poglądów w kwestii przyszłego ustroju uczelni i nie można wykluczyć, że w najbliższych miesiącach będzie ich przybywało.

Co z wydziałami?

Nie chciałbym jednak uchodzić za pesymistę, który nie widzi żadnego sensownego wyjścia z trudnej sytuacji, ani też za optymistę, który nie dostrzega, że jest ona faktycznie dosyć trudna. Przedstawię zatem kilka propozycji i sugestii, które być może będą przydatne w czekających nas dyskusjach na temat nowego ustroju uczelni. Pierwsza dotyczy zachowania wydziałów. Ustawowe zapisy sprawiają, że wydziały tracą dotychczasowy status podstawowych jednostek uczelni. Pozostawia się jednak możliwość ich zachowania. Zależy to już od samych uczelni. Proponuję, aby z tej możliwości skorzystały przede wszystkim duże uczelnie (takie jak UAM), mające wydziały liczne, zróżnicowane dziedzinowo i dyscyplinowo. Kwestią dyskusyjną jest już jednak to, czy powinny to być wydziały dostosowane do nowego wykazu dziedzin i dyscyplin, czy też mogą one być mieszane. Z różnych względów opowiadam się za drugim rozwiązaniem, choćby dla zachowania ockhamowskiej zasady niemnożenia bytów ponad potrzebę (a takiej potrzeby w tym przypadku nie dostrzegam). Można oczywiście w taki sposób zmienić nazwy wydziałów, aby były one dostosowane do nazw występujących w nowym wykazie dziedzin i dyscyplin naukowych.

W dobrze zorganizowanym ustroju uczelni jest i powinno być również miejsce na mniejsze niż wydział jednostki, takie np. jak instytuty, katedry itd. W tym względzie również przeciwny byłbym zbyt daleko idącym zmianom. Sugerowałbym jednak zmianę nazwy „zakład” dla instytutowych zespołów badawczych. Mam wrażenie, że została ona zapożyczona z przedwojennej regulacji prawnej, a ugruntowała się w okresie, w którym „lud pracujący miast i wsi” dzierżył swoją ręką nie tylko władzę, lecz także „kaganek” wiedzy. W każdym razie nie bagatelizowałbym problemu nazw, również dla wydziałów. Można je oczywiście nazwać na wzór angielski kolegiami lub szkołami albo na wzór francuski fakultetami lub departamentami, a wspomniane zakłady – laboratoriami. Ważne, aby uniknąć zarzutu „ubierania w cudze szaty” tego, co do nas niespecjalnie pasuje, a także utrudnień, na które natrafiłem, przebywając niedawno na kampusie Uniwersytetu Pekińskiego. Niby wszystko tam jest dokładnie opisane (zarówno na budynkach, jak i na tablicach informacyjnych). Jednak trudno było mi się zorientować, co jest tam szkołą (na tej uczelni jest ich kilkanaście), co wydziałem (jest ich równie wiele), a co akademią, instytutem czy zakładem. Wszystko to razem musi jednak całkiem nieźle funkcjonować, bowiem jest to najbardziej znaczący uniwersytet w Chinach, a i w światowych rankingach wypada dużo lepiej niż nasze uczelnie. Rzecz jasna, nie sugeruję tutaj zapożyczania tego wzorca. Jedno zdaje się jednak być pewne: w „garniturze”, który sobie „skroimy” w najbliższych miesiącach, przyjdzie nam funkcjonować przez kilka lub nawet kilkanaście następnych lat. ?