Na cudzych plecach

Marek Wroński

W majowym artykule z 2017 r. wspomniałem, że dr hab. Jolanta Kamińska-Kwak, profesor historii Uniwersytetu Rzeszowskiego (Plagiat nie przeszkadza w karierze , FA 5/2017), napisała obszerną monografię Powojenny Przemyśl i jego mieszkańcy (1944-1956) . Do książki, którą wydano w twardej oprawie, na kredowym papierze, z wieloma kolorowymi ilustracjami, przeniesiono kilkadziesiąt stron w kilkuzdaniowych fragmentach z obronionej w czerwcu 2010 r. pracy magisterskiej Sylwii Sosnowskiej pt. Życie codzienne w Przemyślu 1944-1956 . Ponieważ do końca stycznia 2018 r. ani ja, ani poszkodowana magistrantka nie otrzymaliśmy żadnego formalnego pisma, zwróciłem się do rektora Uniwersytetu Rzeszowskiego o wyjaśnienie. 5 lutego 2018 rektor Sylwester Czopek odpisał, że na jego polecenie rzecznik dyscyplinarny, dr hab. Radosław Grabowski, prof. URz, 25 maja 2017 r. wszczął postępowanie wyjaśniające. Rektor informował, że „procedura wyjaśniająca jest bliska ukończenia, a powodem jej przedłużania jest troska o zachowanie szczególnej staranności w porównywaniu licznych pozycji literatury i archiwaliów”. Jednak rzecznik, wbrew przepisom, nie powiadomił o wszczęciu postępowania ani zawiadamiającego, którym był niżej podpisany dziennikarz „Forum Akademickiego”, ani osoby poszkodowanej. Dopiero po mojej interwencji i podaniu przeze mnie adresu mgr Sosnowskiej (uczelnia miała jej adres w swojej dokumentacji wydziałowej) została ona wezwana na przesłuchanie, które odbyło się 12 kwietnia 2018 r. Przekazała wówczas prof. Grabowskiemu egzemplarz książki i egzemplarz pracy magisterskiej, gdzie krzyżowo – z zaznaczeniem numerów stron w obydwu publikacjach – podkreśliła ołówkiem przejęte fragmenty. Dokumenty te rzecznik przedstawił 7 maja 2018 r. prof. Jolancie Kamińskiej-Kwak, która złożyła zeznania 28 czerwca br., ustosunkowując się na piśmie do zarzutów. Jednak rzecznik dyscyplinarny nie zapoznał mgr Sosnowskiej, osoby poszkodowanej, z tą odpowiedzią, co nie pozwoliło jej na skonfrontowanie faktów i potwierdzenie prawdziwości zeznań obwinionej. Nie powołał też rzetelnego biegłego z zakresu prawa autorskiego czy historii, co jest konieczne w tego typu sprawach.

Tydzień później postanowieniem z 6 lipca 2018 r. prof. Grabowski umorzył postępowanie wyjaśniające z uwagi na to, że „czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego”. Tego samego dnia postanowienie zatwierdził rektor Czopek, który podobnie jak prof. Kamińska-Kwak i prof. Grabowski jest członkiem tej samej Rady Wydziału.

Uzasadnienie umorzenia

Rzecznik w uzasadnieniu uznał, że obie analizowane prace bazują na tych samych źródłach, co jego zdaniem jest wytłumaczalne, bowiem częściowo odnoszą się do tej samej tematyki. Oba dzieła różni objętość oraz charakter. Książka ma 330 stron i kilkadziesiąt całostronicowych ilustracji, praca magisterska liczy 114 stron, ma „kompilacyjny charakter, wywód o niepogłębionym charakterze, minimalną liczbę konkluzji podsumowujących poszczególne sekcje oraz całe opracowanie”. Z kolei książka jest „opracowaniem eksplorującym badany obszar w sposób znacznie szerszy, (…) dobrze udokumentowanym, zawierającym liczne wnioski krytyczne, syntetycznie ujmującym zaobserwowane zjawiska i stwierdzone nieprawidłowości”. Rzecznik napisał, iż „struktura pracy magisterskiej została opracowana przez J. Kamińską”, co kłóci się z zeznaniem S. Sosnowskiej. W protokole przesłuchania przed rzecznikiem podała: „Pracę napisałam samodzielnie, tytuł zaproponowałam sama. Uzgodnieniom podlegała struktura pracy (spis treści). Praca oparta jest na kwerendzie archiwalnej, do materiałów dotarłam samodzielnie w Muzeum Ziemi Przemyskiej i Archiwum Państwowym w Przemyślu”. Dalej prof. Grabowski pisze: „Główny zarzut S. Sosnowskiej, sformułowany pod adresem J. Kamińskiej-Kwak, dotyczy wykorzystania całej niemal pracy magisterskiej jej autorstwa w monografii Powojenny Przemyśl i jego mieszkańcy (1944-1956) . Analiza porównawcza obu opracowań prowadzi do wniosku, że wskazane zbieżności pomiędzy utworami sprowadzają się głównie do wykorzystania tych samych źródeł (…). Autorki sięgają zatem do tych samych pozycji źródłowych, nierzadko przytaczają te same wypowiedzi, choć cytaty różnią się pomiędzy sobą obszernością. (…) Oskarżenie o popełnienie plagiatu na podstawie zbieżności w zakresie przytaczanych, powszechnie dostępnych źródeł i ich fragmentów czy też nawiązań do nich nie wydaje się możliwe. Należy zwrócić uwagę, że nawet osoba jako pierwsza przytaczająca źródła archiwalne nie nabywa w ten sposób praw autorskich do nich, nie jest bowiem autorem przytaczanego opracowania. Z roszczeniem takim nie mogą tym bardziej występować osoby, które sięgają do opracowań wtórnych i wykorzystują ich fragmenty. (…) Nie jest znana taka definicja plagiatu, która zakazuje korzystania z tych samych źródeł lub opracowań przez różnych autorów. W obu opracowaniach przytaczane są także obszerne fragmenty pozyskane w ramach kwerendy w archiwach. Podobnie jak w przypadku literatury, fakt częściowej zbieżności w analizowanych tekstach nie obciąża J. Kamińskiej-Kwak, zwłaszcza że sposób ich pozyskania został bardzo dobrze udokumentowany i nie budzi wątpliwości”.

W konkluzji rzecznik uznał, że „w obu opracowaniach mamy do czynienia z zapożyczeniami, ale wynika to ze zbieżności w zakresie zakreślonego obszaru badawczego, przyjętego schematu badawczego, a także wykorzystanej bazy źródłowej. Stwierdzone zapożyczenia nie mają jednak nieuprawnionego (bezprawnego) charakteru, gdyż dotyczą tych fragmentów opracowań, w których mamy do czynienia z odniesieniami do powszechnie dostępnych źródeł. Korzystanie z nich – w tym cytowanie – odbywa się na zasadach identycznych dla wszystkich autorów, a ich granice określają obowiązujące przepisy”.

Odwołanie

Argumentacja „umorzeniowa” rzecznika, dr hab. Radosława Grabowskiego, który jest profesorem w Zakładzie Systemów Politycznych Instytutu Nauk o Polityce Wydziału Socjologiczno-Historycznego, oburzyła mnie. Łatwo można zobaczyć, opierając się na pracy magisterskiej, którą Sylwia Sosnowska przekazała w kwietniu 2018 r. rzecznikowi dyscyplinarnemu, iż wśród 110 stron jej tekstu (pominięto 5-stronicową bibliografię) tylko na 30 stronach nie figurują podkreślenia, które ukazują identyczne lub podobne zdania widniejące w książce jej promotorki. Co więcej, prof. Kamińska-Kwak powołuje się na ponad 200 pozycji bibliograficznych (źródeł drukowanych, wspomnień, książek i artykułów naukowych), sporządzając z tego 963 odnośniki bibliograficzne, ale ani razu nie powołuje się na pracę dyplomową Sylwii Sosnowskiej, z której przejęła kilkaset zdań. Często stosuje podmianę pojedynczych wyrazów oraz stylistyki. Jednak brak powołania się czyni z takiej parafrazy plagiat, z czego zawodowy historyk powinien sobie zdawać sprawę (parafraza tekstu naukowego również podlega ochronie prawnoautorskiej!). Trzeba wiedzieć, że rzecznik dyscyplinarny jest członkiem rady tego samego wydziału, na którym pracuje obwiniona, pozostaje zatem w niewątpliwym konflikcie interesów. Rzecznik trzykrotnie przekroczył ustawowy okres prowadzenia postępowania wyjaśniającego, mimo to nie powołał biegłego, który formalnie oceniłby stopień zapożyczenia i naruszenia praw autorskich.

Dla mnie nie ulega wątpliwości, że prof. Kamińska-Kwak posługiwała się egzemplarzem cyfrowym pracy magisterskiej Sylwii Sosnowskiej, parafrazowała bez należnego odniesienia bibliograficznego liczne fragmenty jej tekstu, przejęła całą jej bibliografię archiwalną, co narusza dobre praktyki naukowe.

I o ile same fakty historyczne nie są pod ochroną i każdy może się do nich ustosunkować oraz komentować je, o tyle już przejęcie kontekstu opisowego komentarza dotyczącego danego faktu jest postępowaniem nagannym. Co więcej, pominięcie w odniesieniach bibliograficznych pracy magistrantki, która pod opieką prof. Jolanty Kamińskiej-Kwak napisała wcześniejszą publikację naukową na ten sam temat, jest rażącym naruszeniem nie tylko etyki naukowo-badawczej, ale także etyki promotorskiej.

Była promotorka opiera się w znaczącym stopniu na materiale bibliograficznym wyselekcjonowanym i zebranym przez magistrantkę i wielokrotnie przywołuje w swojej książce identyczne fragmenty opracowań badawczych, w podobnych kontekstach i kolejności, co bez wątpienia stanowi poważną przesłankę do stwierdzenia plagiatu bibliografii. Dodatkowo trzeba nadmienić, że prof. Jolanta Kamińska-Kwak wielokrotnie posługuje się metodą „kopiuj-wklej” w pomniejszych fragmentach pracy magisterskiej, obejmujących jedno lub dwa zdania.

Moje zażalenie na umorzenie postępowania wyjaśniającego, wysłane w terminie, nie trafiło do akt komisji dyscyplinarnej, aczkolwiek dostałem potwierdzenie doręczenia przesyłki poleconej do kancelarii Uniwersytetu Rzeszowskiego. Podobne pismo, wysłane tydzień później, 30 lipca, na ten sam adres uniwersytecki przez mgr Sosnowską, doszło do Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej. 22 października br. zostało ono pozytywnie rozpatrzone przez UKD w składzie: prof. Paweł Jakubczyk (Katedra Fizyki Teoretycznej), dr Marta Rzepecka (Centrum Języków Obcych) i studentka Marta Łukasik.

Komisja uchyliła postanowienie o umorzeniu, stwierdzając, iż w postępowaniu wyjaśniającym naruszono normy prawne wyznaczone przez kodeks postepowania karnego. Komisja podważyła ustalenia rzecznika dyscyplinarnego i stwierdziła, że analiza materiału dowodowego została przeprowadzona zbyt pobieżnie. Nie dokonano porównania poszczególnych fragmentów przedmiotowych publikacji, zaś w aktach zabrakło oryginału lub kopii książki autorstwa obwinionej. Takim ustaleniom Komisji Dyscyplinarnej zapewne pomogła prawie 40-stronicowa konkordancja przejęć, którą mgr Sosnowska dołączyła do swojego zażalenia.

Umorzenie we Włocławku

W kwietniu 2018 r. opisałem sprawę nierzetelnej monografii habilitacyjnej Ofiary zbrodni katyńskiej wśród mieszkańców województwa pomorskiego (1939). Kujawsko-pomorska lista katyńska autorstwa dr. Władysława Kubiaka z Kujawskiej Szkoły Wyższej z Włocławka (patrz: Nieznaczna szkodliwość społeczna plagiatu? , FA 4/2018). Autor „wyjął” kilkadziesiąt różnej wielkości fragmentów tekstu – bez cudzysłowów i jakiegokolwiek odniesienia – z książeczki-opracowania Sprawa Katynia pod redakcją prof. Krzysztofa Komorowskiego, wydanej w 2008 r. przez Wojskowe Biuro Historyczne. Ten ostatni został recenzentem w przewodzie habilitacyjnym prowadzonym na Wydziale Nauk Historycznych UMK w Toruniu, dlatego plagiat został wykryty. Habilitant, który jest byłym wieloletnim politykiem we Włocławku, zdołał wycofać wniosek habilitacyjny i umorzyć postępowanie habilitacyjne, gdyż dziekan nie powiadomił członków Rady Wydziału o przyczynie negatywnych recenzji.

Prywatna uczelnia, gdzie pracuje dr Kubiak – Kujawska Szkoła Wyższa – zareagowała dopiero po moim powiadomieniu. Powołany przez rektora Stanisława Kunikowskiego (który sam był recenzentem wydawniczym monografii) rzecznik dyscyplinarny, 82-letni emerytowany profesor fizyki z UMK w Toruniu, Franciszek Rozpłoch, umorzył postępowanie wyjaśniające, twierdząc, że przejęty tekst dotyczy popularnych opisów, opatrzono go własną bibliografią i szkodliwość społeczna czynu jest znikoma. Na postanowienie o umorzeniu złożyłem zażalenie do Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej, żądając powołania biegłego z zakresu praw autorskich. 22 czerwca 2018 r. komisja w składzie: prof. Jan Galster, prawnik z Katedry Prawa Europejskiego UMK, dr nauk ekonomicznych Adam Żwirbla, prof. KSW, oraz dr Zbigniew Brenda z Instytutu Logistyki i Techniki Wydziału Nauk Społecznych i Technicznych na posiedzeniu niejawnym oddaliła moje odwołanie, uznając, że „popełniony czyn naruszenia praw autorskich – ze względu na znikomą społeczną szkodliwość – nie stanowi podstaw do wszczęcia postępowania wyjaśniającego. Zapożyczenia w napisanej przez dr. Kubiaka monografii dotyczą faktografii, a nie konkluzji, hipotez badawczych czy warsztatu naukowego. Komisja nie dopatrzyła się takiego przywłaszczenia cudzego utworu, które to przywłaszczenie mogłoby skutkować wszczęciem postępowania wyjaśniającego”.

Ciekawe jest to, że otrzymane postanowienie nie ma żadnej pieczątki i nie posiada urzędowej sygnatury, co jest wymagane w takim dokumencie. Ponieważ w składzie Komisji Dyscyplinarnej zabrakło studenta (jest to wymóg ustawowy!), to cały dokument ma nieusuwalną wadę prawną (zły skład zespołu orzekającego) i z mocy prawa jest nieważny. Widocznie muszę wykonać kolejną konkordancję, tak aby zakres przejęć tekstu dokonany przez dr. Kubiaka był widoczny dla tych, którzy nie potrafią sami go zobaczyć.

Sprawa prof. Krajewskiego

Przy okazji chciałbym poinformować, że w tegorocznych wyborach samorządowych do Sejmiku Kujawsko-Pomorskiego we Włocławku z listy wyborczej Prawa i Sprawiedliwości kandydował z trzeciego miejsca prof. Mirosław Krajewski, którego nazwisko od 10 lat pojawia się od czasu do czasu na łamach „Archiwum Nieuczciwości Naukowej”. Kandydat do pracy w samorządzie nie uzyskał jednak mandatu.

Jego habilitacja z 1995 r. została wznowiona w 2008 r. z powodu plagiatu naukowego i następnie unieważniona przez Radę Wydziału Nauk Historycznych UMK w Toruniu. W owym czasie prof. Krajewski był posłem do Sejmu z listy SLD, a w kolejnej kadencji z listy Samoobrony. Jednak uchwała o unieważnieniu stopnia doktora habilitowanego z historii ciągle nie jest prawomocna ze względu na różnorodne usterki prawne, które wynajdują kolejne sędziowskie składy orzekające WSA/NSA, do których odwołuje się zainteresowany. Aczkolwiek sąd administracyjny nie podważa merytorycznych podstaw unieważnienia habilitacji, to jednak wskazywane niedoróbki prawne powodują konieczność sanacji postępowania przez Radę Wydziału Historii UMK bądź Centralną Komisję. Organy te w takich sprawach często działają bez pośpiechu, przez wiele miesięcy zastanawiając się nad kolejnym krokiem.

Jednak w ostatnim wyroku WSA w Warszawie z 25 stycznia 2018 r. skarga prof. Krajewskiego została oddalona jako bezpodstawna. Prof. Krajewski, który obecnie pracuje w Szkole Wyższej im. Pawła Włodkowica w Płocku, złożył kasację od wyroku WSA, która zostanie zapewne rozpatrzona co najmniej za rok. Wróżę mu spokojną przyszłość, gdyż po przejściu na emeryturę w Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy zatrudnił go wieloletni rektor i współzałożyciel płockiej uczelni, prof. Zbigniew Kruszewski. Jest on także prezesem Płockiego Towarzystwa Naukowego jak również przewodniczącym Rady Towarzystw Naukowych przy Prezydium PAN.

Sprawa prof. Masternak-Kubiak

Cztery lata temu przedstawiłem sprawę naruszenia praw autorskich ówczesnego doktoranta, Jakuba Żurka, z którego dysertacji doktorskiej recenzentka, dr hab. Małgorzata Masternak-Kubiak, prof. UWr z Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego, przejęła co najmniej 5 stron tekstu, bez odniesienia, do swojej nowo wydanej książki profesorskiej, która ukazała się w postaci internetowe (patrz: Przepisane z pośpiechu , FA 12/2013). Po skardze doktoranta (był tuż przed obroną) z 19 listopada 2013 r. do rektora UWr, prof. Marka Bojarskiego, wszczęto postepowanie wyjaśniające, a prof. Masternak-Kubiak „poprawiła” elektroniczną wersję książki, na podstawie której 30 września 2013 r. wszczęła przewód profesorski. Rzecznik dyscyplinarny dopatrzył się naruszenia praw autorskich i Uczelniana Komisja Dyscyplinarne ukarała ją naganą. Po „cudach” w Odwoławczej Komisji Dyscyplinarnej, gdzie zmieniono skład i wycofano wniosek o opinię biegłego, ówczesny rzecznik dyscyplinarny ministra, prof. Wojciech Tomasik, złożył wniosek o uniewinnienie i nowy skład OKD to „przyklepał” (szczegóły patrz: Cud uniewinnienia , FA 9/2016). Ponieważ rektor Bojarski powiadomił Prokuraturę Rejonową Wrocław-Stare Miasto, wszczęto postępowanie prokuratorskie, które toczyło się powoli i początkowo je umorzono. Nie łączyłbym tego z faktem, iż prof. Małgorzata Masternak-Kubiak jest sędzią Naczelnego Sądu Administracyjnego w Izbie Ogólno-Administracyjnej. W międzyczasie pani profesor złożyła skargę do ministra nauki i szkolnictwa wyższego na rektora Bojarskiego i wytoczyła proces dr. Jakubowi Żurkowi o naruszenie dóbr osobistych. Kiedy powstał Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej, śledztwo o naruszenie praw autorskich dr. Żurka przeniesiono do Warszawy. Na podstawie opinii biegłego prokuratura zdecydowała się postawić zarzuty, jednak aby to zrobić, trzeba było uchylić immunitet sędziowski, który przysługuje pani profesor. Sąd Dyscyplinarny NSA odmówił uchylenia immunitetu, więc Prokuratura Krajowa musiała w I półroczu 2018 r. umorzyć postępowanie. Nie należy tego traktować jako uniewinnienie.

Recenzentami w przewodzie profesorskim Małgorzaty Masternak-Kubiak byli: prof. Janusz Trzciński, były wieloletni prezes i wiceprezes NSA, prof. Lech Garlicki, prof. Jerzy Jaskiernia i prof. Leszek Leszczyński. Superrecenzentami byli wspomniany wcześniej prof. Jan Galster i prof. Marian Grzybowski.

Sekcja Humanistyczna CK dwukrotnie powstrzymywała się z przyznaniem profesury, jednak 4 września 2018 r., po informacji obecnego rektora UWr, że Odwoławcza Komisja Dyscyplinarna przy Radzie Głównej „uniewinniła” panią profesor, nominacja przeszła 27 głosami za, 4 przeciw i 5 wstrzymujących się, mimo że większość głosujących znała stan rzeczy, m.in. na podstawie moich artykułów. Prezydium CK 24 września 2018 r. również poparło nominację i dokumenty profesorskie czekają teraz na podpis prezydenta Andrzeja Dudy.

Jak Czytelnicy wiedzą, uważam, że osoba, która naruszyła prawa autorskie innych osób lub dokonała fałszerstwa czy fabrykacji danych, nie powinna awansować naukowo i na pewno nie powinna zostać profesorem tytularnym. Niestety, korupcja naukowa dawno przestała hańbić, zaś na nierzetelnych profesorów nie zwraca się uwagi nie tylko na państwowych i prywatnych uczelniach, lecz także w Centralnej Komisji i nawet w Polskiej Akademii Nauk. Na skuteczne podtrzymanie procesu samooczyszczania środowisk naukowych w naszym kraju trudno dzisiaj liczyć.

Marekwro@gmail.com