„Pomyłkowy” mail doktorantki
Była druga połowa czerwca 2017 r., kiedy do dr. hab. Tomasza Czapli, prof. UŁ, dziekana Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego wpłynął list dr hab. Anny Adamik z Politechniki Łódzkiej, redaktor naczelnej czasopisma „Studia Ekonomiczne Regionu Łódzkiego” wydawanego przez Polskie Towarzystwo Ekonomiczne. Poinformowała ona w nim, że maszynopis artykułu Cele i istota kompetencji menedżera w organizacji na przykładzie podmiotu leczniczego , przesłany do druku 5 maja 2017 r. przez mgr Agnieszkę Wenerską, doktorantkę UŁ, jest plagiatem artykułu Kompetencje menedżera podmiotu leczniczego opublikowanego w „Zeszytach Naukowych Uniwersytetu Szczecińskiego” („Problemy Zarządzania, Finansów i Marketingu”, 2015, nr 41, t.2, str.293-304). Autorzy to zespół badaczy z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, w składzie: dr n. med. Monika Matecka, dr Jolanta Sielska oraz dr Eliza Dąbrowska.
Plagiat piracki wykryła uważna i kompetentna recenzentka – profesor Politechniki Łódzkiej, dr hab. Agnieszka Zakrzewska-Bielawska. Pechowa doktorantka III roku Wydziału Zarządzania, mgr Agnieszka Wenerska, przejęła cały tekst pracy, zmieniając jedynie jej tytuł i przesuwając pierwsze zdanie ze streszczenia na jego koniec, a ostatnie zdanie streszczenia na początek wprowadzenia. Tydzień wcześniej, 13 czerwca 2017 r., podobny list z zawiadomieniem o wykryciu plagiatu skierowała do prof. Anny Adamik (i do wiadomości dziekana Czapli) dr Dorota Sikora-Fernandez z Wydziału Zarządzania UŁ, która była odpowiedzialna za komputerowe złożenie numeru czasopisma.
Postępowanie dyscyplinarne
Dziekan Czapla przekazał informację o plagiacie prorektorowi ds. studenckich, prof. Tomaszowi Cieślakowi, który 29 czerwca 2017 r. polecił rzecznikowi dyscyplinarnemu dla doktorantów, dr. Arturowi Krakale z Wydziału Prawa i Administracji UŁ, wszczęcie postępowania wyjaśniającego. Zostało ono wszczęte po tygodniu – 6 lipca 2017 r.
Już następnego dnia rzecznik przesłuchał obwinioną, która podała, iż w 2006 r. obroniła magisterium z polonistyki, a niestacjonarne studia doktoranckie z zarządzania kontynuuje od 2014 r. i pod kierunkiem prof. Zdzisławy Janowskiej przygotowuje pracę doktorską pt. Waga kompetencji menedżera podmiotu leczniczego i ich wpływ na zarządzanie szpitalem . Otrzymuje stypendium doktoranckie za dobre wyniki w nauce, ma dwie opublikowane prace naukowe, zaś otwarcie przewodu planuje we wrześniu 2017 r. Przygotowała ostatnio do wysłania do redakcji maszynopis, który jest wynikiem jej prac badawczych i stanowi część podrozdziału dysertacji. Skończyła go pisać 2 maja 2017 r. Nie był on konsultowany z promotorem. Swój doktorat i swoje prace pisze na służbowym laptopie, który nie jest zabezpieczony hasłem. Na dysku komputera ma osobny folder, gdzie przechowuje wszystkie pliki dotyczące doktoratu. Był tam też artykuł z czasopisma szczecińskiego, który czytała ostatnio. Nie jest zbieżny z jej badaniami i nie zyskał jej aprobaty. Pokój często zostawia otwarty, bowiem jako kierownik działu kadr dużego szpitala miejskiego (Miejskie Centrum Medyczne im. Karola Jonschera w Łodzi) wiele czasu spędza na różnych zebraniach. Potwierdza, iż do redakcji pomyłkowo wysłała 5 maja niewłaściwy plik, który miał podobną nazwę jak jej właściwy artykuł. Jednak posługując się cudzym utworem, nie miałaby żadnych korzyści, gdyż ma wystarczającą liczbę publikacji. Dodatkowo zdaje sobie sprawę, że plagiat uniemożliwia przystąpienie do obrony pracy doktorskiej.
Przesłuchiwana kilka dni później prof. Z. Janowska stwierdziła, że na zebraniu w katedrze 23 maja 2017 r. doktorantka referowała fragmenty niezłożonego artykułu (napisanego wcześniej w częściach, ale jakoby przez pomyłkę niewysłanego). Temat dysertacji był trudny, ale ona pomagała mgr Wenerskiej w metodologii i poprawianiu warsztatu naukowego. Kontaktowała ją z dyrektorami dużych szpitali, z którymi przeprowadzano szczegółowe wywiady co do sposobu zarządzania podmiotem leczniczym. Co do plagiatowego artykułu, to wymagał on pewnej pracy, aby bibliografię „szczecińską” dostosować do wymogów „łódzkich”. Jeden z przypisów był błędnie zredagowany. Maszynopis artykułu był wysłany 5 maja, a na zebraniu 23 maja p. Wenerska nic jej o tym nie wspomniała. Po wyjściu na jaw plagiatu przez ponad tydzień nie oddzwaniała na telefony promotora. Dopiero 27 czerwca mailowo powiadomiła, że pomyłkowo wysłała niewłaściwy artykuł do druku.
6 września 2017 r. rzecznik dyscyplinarny złożył wniosek do Komisji Dyscyplinarnej dla Doktorantów. Był on krótki i zażądano w nim kary skreślenia z listy doktorantów. W uzasadnieniu dr Krakała stwierdził, że wyjaśnienia obwinionej są niewiarygodne. Była ona pod presją czasu i promotora, który oczekiwał poszerzenia badań. Obwiniona przerobiła i dostosowała artykuł „szczeciński” do wymogów redakcyjnych „łódzkich” i zapisała plik o godz. 14:34:58, zaś minutę później przesłała cały dokument do redakcji. W opinii rzecznika dyscyplinarnego plagiat „jest czynem niegodnym nie tylko studenta, ale i każdego człowieka. Jest nie tylko czynem karalnym, ale czynem godzącym w elementarną wartość – uczciwość. Wartość ta w świecie nauki winna być objęta szczególną ochroną”.
Komisja Dyscyplinarna dla Doktorantów zebrała się 16 listopada 2017 r. w składzie: przewodniczący, prof. dr hab. Józef Andrzejewski – kierownik Katedry Fizyki Jądrowej i Bezpieczeństwa Radiacyjnego na Wydziale Fizyki i Informatyki Stosowanej UŁ, dr Aldona Andrzejewska – st. wykładowca w Instytucie Archeologii Wydziału Filozoficzno-Historycznego UŁ, prof. dr hab. Tadeusz Bernatowicz z Katedry Historii Sztuki UŁ, mgr Oktawia Braniewicz – doktorantka w Katedrze Prawa Miedzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych Wydziału Prawa i Administracji oraz mgr Patrycja Chrzanowska – doktorantka w Katedrze Socjologii Stosowanej i Pracy Socjalnej Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego UŁ.
Posiedzenie trwało bardzo krótko, postępowanie dyscyplinarne umorzono w całości, gdyż 19 października 2017 r. Agnieszka Wenerska została skreślona z listy uczestników studiów doktoranckich z powodu „niewywiązywania się z obowiązków doktoranta” i niezdania egzaminów przewidzianych w toku studiów (konkretnie: nie uzyskała zaliczenia z przedmiotu współczesne teorie zarządzania oraz z seminarium doktorskiego w semestrze letnim; obie oceny byly nieodstateczne) oraz nie otworzyła przewodu doktorskiego. Powyższa decyzja została doręczona obwinionej 2 listopada 2017 r., która 7 listopada złożyła przed kierownikiem Studiów Doktoranckich na Wydziale Zarządzania, dr hab. Iloną Świątek-Barylską, prof. nadzw., oświadczenie o zrzeczeniu się prawa do odwołania od tej decyzji.
Na tym sprawa się zakończyła. Na marginesie chciałbym dodać, że art. 217 ówczesnej ustawy o szkolnictwie wyższym pozwalał na karanie dyscyplinarne studentów i doktorantów do roku od opuszczenia uczelni, zaś art. 214 ust. 6 jasno nakazywał władzom uczelni (tutaj: prorektorowi ds. studenckich), że w razie potwierdzenia zaistnienia plagiatu należy powiadomić prokuraturę o popełnieniu przestępstwa. Na wydziale sprawy wśród doktorantów także nie nagłaśniano, nad czym ubolewam, bowiem na cudzych błędach łatwiej się uczyć.
Pod dyrektorskim dywanem
Sprawy nierzetelności naukowych w instytutach Polskiej Akademii Nauk rzadko trafiają w moje ręce, stąd nie gościły dotąd w tym cyklu. Instytuty PAN są dość hermetyczne, a środowisko naukowe niechętnie „pierze brudy” na oczach opinii publicznej. Bez jawności tych spraw nie ma publicznej kontroli, stad sprawy bywają „niedoprane”. Dodatkowo szkodzi wadliwy system odpowiedzialności dyscyplinarnej, którego przepisy „importowane” z ustawy o szkolnictwie wyższym, nie zdają egzaminu na szczeblu instytutowym, gdzie wśród kilkudziesięciu pracowników, od lat wspólnie pracujących, wszyscy się dobrze znają i trudno powołać „neutralną” komisję dyscyplinarną.
Sprawa, którą poniżej przedstawiam, rozpoczęła się w kwietniu 2016 r., kiedy to Dział Wydawnictw Instytutu Studiów Politycznych PAN w Warszawie (ówczesny dyrektor instytutu: prof. dr hab. Eugeniusz Cezary Król) przesłał do dr hab. Agaty Nalborczyk z Zakładu Islamu Europejskiego Wydziału Orientalistycznego UW maszynopis książki Darii Orzechowskiej-Słowikowskiej Muzułmanie we Francji. Trudna integracja (1945-2014) z prośbą o recenzję wydawniczą. Jak napisała recenzentka, „przedstawiona pozycja jest poprawionym doktoratem Darii Orzechowskiej-Słowikowskiej, zatytułowanym Muzułamnie we współczesnej Francji. Aspekty polityczno-społeczne i kulturowe , obronionym w 2011 r. w Instytucie Studiów Politycznych PAN”. Promotorem doktoratu był prof. Józef Fiszer, kierownik Zakładu Europeistyki ISP PAN, niemcoznawca, zaś recenzentami: prof. dr hab. Ryszard Żelichowski, niderlandysta z tego samego Zakładu Europeistyki oraz prof. dr hab. Grażyna Michałowska, kierownik Zakładu Prawa i Instytucji Międzynarodowych Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Nikt z tej trójki nie znał francuskiego, ani nie specjalizował się w temacie.
Z liczącej 16 stron opinii dr hab. Agaty Nalborczyk wynika, że maszynopis propozycji wydawniczej nie nadaje się do druku zarówno ze względu na liczne braki merytoryczne, jak i zastrzeżenia prawne. Omawiając stan badań i dobór bibliografii autorka pracy pominęła cały, wieloletni dorobek badaczy z Zakładu Islamu Europejskiego: dr hab. Anny Parzymies, dr Marty Widy-Behiesse oraz dr hab. Agaty Nalborczyk, jak również prof. Anny Mrozek-Dumanowskiej oraz Jerzego Zdanowskiego. Zabrakło wielu bardzo wartościowych i „żelaznych” pozycji obcojęzycznych na temat islamu w Europie, z których recenzentka przytoczyła 21 tytułów. Z polskich ważnych pozycji bibliograficznych zabrakło 15 tytułów. Występują też liczne błędy w przytaczaniu omawianej literatury. Podsumowując, recenzentka uważa, że „literatura przedmiotu, tak wymieniona jako stan dotychczasowych badań, jak i użyta bezpośrednio w pracy, jest wyrywkowa, chaotyczna i niepełna. (…) najnowsze dwie pozycje pochodzą z 2013 r. i tylko jedna z nich wiąże się bezpośrednio z tematem pracy, poza tym dwie pozycje pochodzą z 2011 r. i cztery z 2010 r.”.
Oceniając zawartość pracy prof. Nalborczyk uznała, że „jest [ona] nierówna pod względem treści i języka – zabrakło interwencji redaktora i są niezręczności stylistyczne”. Wiele podanych danych statystycznych jest nieaktualnych, bowiem uwzględniają one rok 2005, czyli pochodzą sprzed dziesięciu lat. W całej pracy znalazło się wiele stwierdzeń niepopartych żadnym źródłem, a w pracy naukowej należy wskazywać, skąd autor czerpie wiedzę. Recenzentka podaje tutaj kilkanaście przykładów. Wiele zagadnień jest przedstawionych błędnie i ma się wrażenie, że autorka ich nie rozumie – znów podano 10 przykładów. Są liczne błędy rzeczowe i nieścisłości, które wykazano na 29 przykładach oraz liczne błędy w zapisie obcych wyrazów.
Jednak „gwoździem do trumny” tej propozycji wydawniczej okazało się odkrycie przez recenzentkę licznych zapożyczeń bez podania źródeł pochodzenia tekstu. Jej zdaniem, „część przedstawionej do recenzji pracy nie jest samodzielnym opracowaniem autorki, a właściwie można ją nazwać plagiatem książki dr Marty Widy-Behiesse (wtedy: Marta Widy) Życie codzienne w muzułmańskim Paryżu (Wyd. Akademickie Dialog, Warszawa 2005) oraz jej pracy magisterskiej pt. Rola religii w życiu muzułmanów francuskich – przy braku podania źródła tych informacji w przypisach”. Dalej na dwóch stronach recenzentka dokładnie wylicza 31 przypadków zapożyczeń. Podaje też, że odnalazła w tekście inne zapożyczenia lub skopiowane z internetu fragmenty bez podania źródła, co popiera przedstawieniem 20 przykładów.
Zaznacza też, że aczkolwiek autorka powoływała się we wstępie na przeprowadzone przez siebie wywiady, które stały się podstawową częścią badawczej pracy, to w tekście są wzmianki dwóch wywiadów – po innych nie ma śladu.
W konkluzji prof. Agata S. Nalborczyk pisze, że wskazała „jedynie przykłady usterek w przedstawionej do oceny pracy – nie sposób było wypisać ich wszystkich, gdyż właściwie na każdej stronie wydruku mamy do czynienia a to z błędami merytorycznymi, a to z przestarzałymi danymi, a to z brakiem odwołania do źródła, skąd pochodzi omawiana informacja. (…) Przywołana istniejąca literatura przedmiotu jest wyrywkowa i nie zawiera najważniejszych, aktualnych pozycji i nie ma odniesienia do aktualnego stanu badań tak w języku polskim jak i w językach europejskich. Jednak najważniejszym zarzutem jest to, że wywód w większości został oparty na publikacji i pracy magisterskiej dr Marty Widy-Behiesse, adiunkta w Zakładzie Islamu Europejskiego. W świetle przedstawionych faktów, które w złym świetle stawiają rzetelność naukową dr Darii Orzechowskiej-Słowikowskiej, nie mogę rekomendować do druku przedstawionej do recenzji pracy”.
Co się stało w Instytucie?
Recenzja została wysłana do Działu Wydawnictw ISP PAN 19 kwietnia 2016 r. i od razu trafiła na biurko ówczesnej wicedyrektor ds. naukowych, dr Joanny Szymoniczek oraz do autorki książki i promotora. Zapoznał się też z nią ówczesny dyrektor instytutu, prof. Eugeniusz Cezary Król (ur. 1947), historyk-niemcoznawca, politolog zajmujący się różnymi aspektami polityki III Rzeszy.
Okres był raczej nieforunny, gdyż trzy tygodnie wcześniej odbył się konkurs na stanowisko dyrektora instytutu w kadencji 2016-2020, który prof. Król przegrał i był tym rozgoryczony. Rada Kuratorów Wydziału Nauk Humanistycznych i Społecznych wybrała na to stanowisko prof. Grzegorza Motykę (ur. 1967), historyka-ukrainistę zajmującego się trudnymi stosunkami polsko-ukraińskimi, wieloletniego (2000-2007) pracownika lubelskiego i warszawskiego IPN oraz członka Kolegium IPN w latach 2011-2016. Swoje stanowisko dyrektor Motyka objął 1 maja 2016 r.
Tymczasem wicedyrektor Szymoniczek napisała do prof. Nalborczyk list z podziękowaniem za recenzję i poinformowała, że dr Orzechowska została ukarana dyscyplinarnie, zaś książka nie zostanie wydana. I rzeczywiście 29 kwietnia 2016 roku dr Daria Orzechowska-Słowikowska otrzymała na podstawie art. 108 §1 Kodeksu pracy karę nagany. Jednak odchodząca dyrekcja instytutu nie przekazała sprawy Radzie Instytutu ani nie poinformowała o tym jej przewodniczącego, prof. Wojciecha Roszkowskiego. Co więcej, prof. Cezary Król w czasie przekazywania obowiazków nie poinformował o sprawie prof. Motyki. Dr Szymoniczek, która na stanowisku była do września 2016 r., zanim nie powołano prof. dr hab. Ewy Nalewajko, również ukryła sprawę.
Recenzję poznał także prof. Józef Fiszer, w owym czasie wiceprzewodniczący Komitetu Nauk Politycznych PAN, który jako promotor doktoratu powinien „z urzędu” wyjaśnić zarzuty przeciwko dysertacji. Jednak, jak mi napisał ostatnio: „w połowie 2016 roku wicedyrektor ISP PAN, dr Joanna Szymoniczek, poinformowała mnie, że maszynopis złożonej do druku książki dr Darii Orzechowskiej został krytycznie oceniony przez recenzentkę (…) jednak opinia prof. Agaty Nalborczyk nie była recenzją pracy doktorskiej D. Orzechowskiej, tylko tej nowej publikacji. W rozprawie doktorskiej są wielokrotne odnotowania książki dr Marty Widy. Otóż raz jeszcze podkreślam, że recenzja prof. Nalborczyk dotyczyła nie doktoratu, tylko tej nowej pracy dr D. Orzechowskiej. Co więcej, dr Joanna Szymoniczek oświadczyła mi, że podjęła już działania w tej sprawie, a mianowicie, że skontaktowała się z prof. Agatą Nalborczyk i poinformowała ją o podjętych wobec dr Darii Orzechowskiej przez dyrekcję ISP PAN następujących krokach dyscyplinarnych: a) udzieleniu nagany z wpisem do akt personalnych, b) wycofaniu tej publikacji z druku, c) wprowadzeniu zakazu prowadzenia przez dr Orzechowską dalszych badań nad tą problematyką. Co więcej, zdziwiła mnie taka szybka reakcja pani dr Joanny Szymoniczek i jej stanowisko, że uważa tę sprawę za zakończoną. Można przecież było wówczas powołać jeszcze jednego recenzenta czy stosowną komisję, ale na to już nie miałem wpływu. Tym bardziej że była to nowa praca dr Darii Orzechowskiej, napisana po pięciu latach od ukończenia rozprawy doktorskiej, już bez żadnego mojego udziału”.
Po wakacjach 2016 r. prof. Cezary Król zrezygnował z pracy w instytucie i odszedł na Wydział Zarządzania Kulturą Wizualną ASP w Warszawie, zaś dr Szymoniczek objęła stanowisko w administracji ASP i kieruje obecnie Działem Współpracy Zewnętrznej tej uczelni. Zapytana ostatnio o powody niezgodnego z prawem załatwienia tej sprawy, odmówiła komentarza.
Natomiast prof. Cezary Król wziął pełną odpowiedzialność za całość ówczesnych decyzji i stwierdził, że i dzisiaj uważa, że były one prawidłowe.
Przypadkowe odkrycie
Na początku września 2018 r. dowie- działem się przez przypadek o zatuszowaniu tej sprawy w 2016 r. i skontaktowałem się z prof. G. Motyką, dołączając recenzje i pytając, dlaczego nie wznowiono doktoratu. Odpowiedziano mi błyskawicznie, że dyrekcja i Rada Naukowa o tym wydarzeniu nic nie wiedziały. Sprawdzono fakty i kilka dni później doktorat wysłano do dr Marty Widy-Behiesse, która w ciągu dwóch tygodni napisała swoją kilkustronicową opinię. Jej zdaniem, w przedłożonej dysertacji autorka dokonała bardzo wielu nieuprawnionych, nieoznaczonych zapożyczeń i przywołała wiele nieoznaczonych cytatów. Konstrukcja poszczególnych podrozdziałów jest często bezkrytycznym odwzorowaniem rozdziałów o tej samej tematyce w jej książce Życie codzienne w muzułmańskim Paryżu (Warszawa 2005 r.) i jej pracy magisterskiej Rola religii w życiu muzułmanów francuskich , obronionej w lipcu 2005 r. na UW. Zapożyczono też treści, sformułowania i koncepcję układu pracy, jak również przedstawiono część jej badań jako badania własne autorki doktoratu, jakoby pochodzące z 2008 r. Dr Widy przedstawiła ponad 30 akapitów, które pochodzą z jej prac i naruszają dobre praktyki naukowe. Znalazła także zapożyczenia z prac innych autorów i z Wikipedii.
28 września br. obradowała Rada Instytutu, podczas której dyrektor Grzegorz Motyka zreferował dotychczasowy przebieg sprawy i przedstawił obie opinie wraz z pismem dr Orzechowskiej, która odniosła się do zarzutów. Po godzinnej dyskusji rada zadecydowała, aby zwrócić się do Centralnej Komisji o wznowienie przewodu doktorskiego. Warto wiedzieć, że 1 października br. wygasła ustawa o stopniach i tytułach, stąd CK trudniej będzie wznawiać i unieważniać nierzetelne postepowania awansowe. Ale nierzetelnym naukowcom żyć będzie się łatwiej, a przepisy są przecież dla ludzi.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.
Zgadzam się - jest to z reguły powszechna praktyka, iż promotor wskazuje recenzentów - z reguły takich, którzy nie ocenią zbyt surowo doktoratu wychodzącego spod Jego reki.
I jak ujawni sie po jakimś czasie nierzetelność to prawie wszyscy "umywają ręce"...
Nierzetelności naukowej sprzyja częsta praktyka akceptacji promotora, później zaś recenzentów, którzy nie mają wystarczającego pojęcia o problematyce doktoratu, nie mówiąc już o znajomości języka, w którym jest dostępna niezbędna bibliografia. Promotor i recenzenci nie widza w tym nic niemoralnego, a rady wydziału, instytutów, z CKK na czele, też nie widzą w tym nic nagannego. Analiza informacji o promotorach i recenzentach prac na stopnie naukowe na stronie domowej CKK i nauki polskiej pokazałaby, jak powszechny jest to proceder. Zresztą dotyczy to nie tylko doktoratów, dotyczy to w równej mierze habilitacji.