Nie dajmy się zwariować

Henryk Grabowski

Niedawno świat obiegła wiadomość, że w świetle najnowszych badań alkohol spożywany w nawet najmniejszych ilościach jest szkodliwy dla zdrowia. W ten sposób uznawana dotąd za naukowo zweryfikowaną teza, że przysłowiowy kieliszek czerwonego wina do posiłku służy zdrowiu, uległa empirycznej falsyfikacji.

Nie ma podstaw, żeby wątpić w metodologiczną rzetelność wzmiankowanych badań. Niemniej historia nauki dostarcza wiele przykładów diametralnych odstępstw od wcześniej uznanych za wiarygodne generalizacji empirycznych. Np. kiedyś twierdzono, odwołując się do wiedzy medycznej, że najkorzystniejsze dla zdrowia niemowląt jest karmienie ich zawsze o tych samych porach. Dzisiaj żaden lekarz nie ma wątpliwości, że najzdrowiej jest karmić je na manifestowane płaczem życzenie.

Zawarta w najnowszych doniesieniach z badań nad szkodliwością alkoholu zachęta do całkowitej abstynencji nie budzi zastrzeżeń natury zdrowotno-obyczajowej. Prosi się jednak o komentarz.

Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek, który troszczy się wyłącznie o własne zdrowie osiąga szczęście dobrze nakarmionej i umytej krowy. Wiele argumentów przemawia za słusznością takiego poglądu. Przekroczenie poziomu szczęścia dostępnego dla krowy zwykle wiąże się z jakimś ryzykiem. Alpinista ryzykuje życiem. Wyczynowy sportowiec zdrowiem. Pisarz huśtawką nastrojów. U podstaw tych i im podobnych wyborów zachowań leży zwykle nieuświadomiona prawda, że wartość życia nie zależy od jego długości, lecz jakości. W skali całego życia jakość ta może zależeć od realizacji wzniosłych idei, twórczych zamierzeń, udanego małżeństwa lub rodzicielstwa. W skali jednego dnia na jakość tę może mieć wpływ kieliszek czerwonego wina.

Cieniem na te wywody kładzie się znamienna dla gatunku homo sapiens paradoksalna przypadłość, która polega na tym, że choć w dziejach ludzkości nikomu nie udało się uniknąć śmierci, nikt nie potrafi się całkowicie pogodzić z jej nieuchronnością.