Kądzielowie

Cz. 1 Dom humanistów

Magdalena Bajer

Po wielu już spotkaniach w rodzinach inteligenckich, gdzie różni ich członkowie, w różnych pokoleniach uprawiali rozmaite dziedziny i specjalności naukowe, wiem, że tradycja humanistyczna, jeśli ma wyraziste początki, dziedziczy się częściej i trwalej. Tak jest u Kądzielów, których wolno nazwać „rodem edytorów”, co ma w polskiej humanistyce znakomite antecedencje, a dzisiaj jest bardzo potrzebne.

* * *

Paweł Kądziela, redaktor naczelny Biblioteki „Więzi”, edytor wielu spośród ponad trzystu książek z głównego nurtu światowej i polskiej humanistyki, sięga pamięcią do swoich dziadków ojczystych, którzy z podlaskiej wsi przyjechali do Warszawy, gdzie dziadek zaczął pracować w stołecznych tramwajach. Pradziadek macierzysty, Kazimierz Żółkowski, był urzędnikiem najpierw w Siedlcach, później w Kielcach. Jego dom odwiedzał tam Stefan Żeromski, co miało w szczególny sposób zaważyć na dalszym losie rodziny. Dziadek mojego rozmówcy, najmłodszy z pięciorga rodzeństwa, studiował w Austrii przed pierwszą wojną światową, a po jej zakończeniu był inżynierem w warszawskich wodociągach.

Ojciec

Jerzemu Kądzieli, urodzonemu w roku 1927, młodość przypadła na czas, kiedy życiowe wybory determinuje i przyśpiesza historia. Gimnazjum kończył na tajnych kompletach, dorabiając korepetycjami. Maturę zdał po wojnie. W roku 1942 był żołnierzem AK. Walczył w powstaniu warszawskim, a po kapitulacji, z ojcem i młodszym bratem, został wywieziony na roboty do Niemiec, gdzie jego brat zginął podczas nalotu aliantów.

W środowiskach polskich (także starej emigracji) na terenie Westfalii osiemnastoletni Jerzy Kądziela rozpoczął bardzo aktywną działalność humanisty-animatora, jak byśmy to dzisiaj określili. Uczył języka polskiego, ale także organizacji handlu, którą to wiedzę posiadł w okupacyjnej warszawskiej szkole handlowej.

Jerzy Kądziela ujawnił wtedy zarówno talenty artystyczne – na wieczorach pieśni i tańca, w programach rewiowych, cieszących się wielką popularnością, do których dobierał i adaptował teksty, które reżyserował – sam niejednokrotnie recytował i śpiewał. Wtedy też zadebiutował jako publicysta periodyków wydawanych przez środowiska „obozowe”, zabierając głos na tematy kulturalne i literackie, lecz także dotyczące sytuacji Europy i jej przyszłości po wojnie. Wtedy też ukazały się – nagrodzone w konkursie „Głosu Polskiego” – impresje literackie: Strzępy epopei i W listopadzie o tematyce okupacyjnej. W kwietniu 1946 roku Jerzy Kądziela wrócił do Polski, w czerwcu zdał maturę w Warszawie, we wrześniu rozpoczął studia polonistyczne, trafiając w krąg znakomitych mistrzów, przede wszystkim Wacława Borowego, u którego pisał pracę magisterską, ale też Juliana Krzyżanowskiego, Witolda Doroszewskiego i innych.

W czasie studiów zarabiał na życie, ucząc w warszawskich szkołach, prowadząc chóry szkolne, organizując akademie. Po przedterminowym ukończeniu studiów (1950) natychmiast przystąpił do pracy nad doktoratem, który to stopień właśnie wtedy przemianowano, na wzór sowiecki, na „kandydaturę nauk”, modyfikując procedurę jego uzyskiwania. W tym samym roku rozpoczął prace zlecone w Instytucie Badań Literackich PAN, a w Ministerstwie Kultury i Sztuki został opiniodawcą nowości literackich i teatralnych.

Praca nad doktoratem, równoległa z zajęciami asystenta w IBL, trwała dłużej niż żywot „kandydata nauk”, komplikowana śmiercią kolejnych promotorów – Wacława Borowego i Stanisława Pigonia. Jerzego Kądzielę wypromował Henryk Markiewicz na podstawie rozprawy Edycja „Dzienników” Stefana Żeromskiego .

Jej autor już wcześniej interesował się Żeromskim. Jako uczeń Wacława Borowego został przezeń zaproszony do współpracy nad wydaniem Dzienników pisarza i już w 1950 roku przystąpił do przygotowywania komentarza. Od tej pory Jerzy Kądziela stawał się, w miarę postępu swoich prac dokumentacyjnych, bibliograficznych, tekstologicznych, w miarę badania coraz dokładniej biografii Stefana Żeromskiego, najlepszym znawcą jego życia i twórczości. Uczestniczył w przygotowywaniu kolejnych edycji dzieł pisarza, zwykle w roli wiodącej, będąc od połowy lat siedemdziesiątych członkiem komitetu redakcyjnego wydania krytycznego Pism zebranych Stefana Żeromskiego.

Bohaterowi swoich zainteresowań badawczych ojciec mojego rozmówcy poświęcił monograficzną biografię (tak wypada tę książkę nazwać) zatytułowaną Młodość Stefana Żeromskiego . Opatrzył ją mottem z Marii Dąbrowskiej: „Spoglądając najniezawodniejszymi nawet metodami wstecz, nigdy nie możemy dotrzeć do całej i niepodrobionej prawdy nie tylko o czymś, ale nawet o własnym życiu. Musimy się pocieszyć i zadowolić tym, że równie ważna, wartościowa, płodna czy ciekawa może być prawda wysnuta przez nas z dokumentów, czyjegoś lub własnego życia, jak było samo to zniknione i zaprzepadłe życie”.

Matka

Teresa Żółkowska-Kądzielowa, osierocona przez matkę po urodzeniu (1926), wychowywana przez kochającego ojca do jedenastego roku życia, kiedy nagle zmarł, zapisała i opublikowała opowieść o dziejach swojej rodziny (Teresa Żółkowska-Kądzielowa, Żółkowscy, Warszawa 2013), opartą na dokumentach posiadanych i wynajdywanych w archiwach, także przez syna Łukasza, historyka (przechowywane w Bartodziejach, majątku ciotki Janowskiej przepadły w niewyjaśnionych okolicznościach), oraz na wspomnieniach krewnych i własnej pamięci. Ta jej prawda o „zniknionym” życiu wzbogaca wiarygodnie wiedzę o losach polskich domów szlacheckich, z których w XIX i na przełomie następnego wieku wywodzili się inteligenci.

Pośród zapisanych w historii Żółkowskich herbu Jastrzębiec (sygnety nosili ojciec i stryjowie) był biskup, był generał, a także szwagier Tadeusza Kościuszki, Karol, majętny dzierżawca. W XIX stuleciu zasłynęli dwaj wybitni aktorzy, ojciec, Alojzy Fortunat i syn Alojzy Gonzaga Żółkowscy (do pokrewieństwa z nimi dziadek mego rozmówcy się nie przyznawał).

Rodzinna pamięć sięga połowy XVIII wieku, wskazując jako najdawniejszego protoplastę Michała Żółkowskiego, właściciela posiadłości w zaścianku Hańczarówka koło Święcian na Wileńszczyźnie, który zmarł w roku 1748. Jednym z dalszych potomków Michała był Ludwik Żółkowski – ziemianin z okolic Grodna, pradziadek pani Teresy.

Ludwik Żółkowski, ożeniony z Pelagią Wasilewską, był wicemarszałkiem szlachty grodzieńskiej. Portrety obojga wiszą (bez ram) w warszawskim mieszkaniu matki mego rozmówcy. Ich dzieciom wypadło żyć w czasie dla ojczyzny trudnym, toteż trzej synowie poszli do powstania styczniowego, a najmłodszy, czternastoletni Kazimierz, wraz z ojcem nosił powstańcom broń i żywność do lasu.

Władysław Żółkowski, mający lat 27, został w roku 1865 skazany na katorgę i znalazł się nad Bajkałem, gdzie wziął udział w zabajkalskim powstaniu, co wydłużyło i zaostrzyło karę, skróconą wcześniej ukazem carskim. W roku 1877 zyskał zgodę na osiedlenie się w jednej z europejskich guberni carskiego imperium.

Rodzicom zarekwirowano majątek, co było praktyką władz zaborczych, a spowodowało (między innymi) przerwanie nauki przez syna Kazimierza, który w wieku lat osiemnastu wszedł do służby urzędniczej jako aplikant rządu gubernialnego w Augustowie. Mianowany następnie urzędnikiem do pisma, a później młodszym pomocnikiem referenta, przenosił się kilkakrotnie, aby po latach osiąść w Kielcach jako inspektor ubezpieczeń.

Małżeństwo z Lucyną z Kopciów, córką urzędnika rządu gubernialnego w Lublinie, zdegradowanego za sprzyjanie powstaniu, przyniosło rodzinie odziedziczony przez nią majątek na Podlasiu. W spisanych przez Teresę Kądzielową rodzinnych dziejach Patków zajmuje wiele miejsca i serdecznej uwagi, jako dom, gdzie zawsze „drzwi były otwarte”, gdzie każde pokolenie znajdowało najżyczliwszą opiekę, najlepsze warunki do wypoczynku, zabawy, rozmów o tym, co ważne dla wszystkich pokoleń.

Dziadek Kazimierz osiadł w Kielcach, awansując w urzędniczej hierarchii. Z trójką dzieci i kilkorgiem krewnych obojga małżonków zajmowali duże mieszkanie, z fortepianem w salonie, na którym Kazimierz grywał. Częstym gościem bywał Stefan Żeromski, jako że macocha pisarza i babcia Lucyna przyjaźniły się jeszcze w czasach siedleckich. Wnuczka Teresa znajdowała wiadomości o życiu swoich dziadków w młodzieńczych Dziennikach Żeromskiego. Pod datą 5 kwietnia 1887 roku zapisał: „Byłem chwilkę u pp. Żółkowskich. Lubię ich i marzę o ich przyjaźni prostej, no wzniosłej niemal”.

Synowie Kazimierzostwa Żółkowskich – Stanisław i Tadeusz – w dorosłym życiu związali się z Łęczycą, gdzie pierwszy był lekarzem powiatowym, drugi ławnikiem. Stryja Stanisława pani Teresa zapamiętała jak postać z innej „zniknionej” już epoki, przypominającą bohaterów Pana Tadeusza .

Najmłodszy syn, Paweł, znał zażyłość z pisarzem z opowieści, urodził się bowiem w roku 1892. Jego córka, dorastająca w podwarszawskim Aninie, gdzie mieszkali z drugą żoną ojca, notowała w pamięci wszystkie przekazy rodzinnej tradycji.

Jeszcze przed zakończeniem wojny, wiosną 1945 roku Teresa Żółkowska zapisała się na polonistykę w powstającym dopiero uniwersytecie łódzkim. Skończyła jednak studia pedagogiczne w Warszawie, żeby z takim przygotowaniem podjąć pracę redaktorki audycji dla dzieci w Polskim Radiu. Później pracowała w poradniach społeczno-zawodowych.

Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych została kierownikiem ośrodka diagnostyczno-selekcyjnego przy Schronisku dla Nieletnich w Falenicy. Trafiały tam dziewczęta z powodu kolizji z prawem, jako do swego rodzaju przedsionka domu poprawczego. Zadaniem ośrodka były wszechstronne badania sytuacji, osobowości, środowiska każdej podopiecznej, zakończone napisaniem opinii dla sądu rodzinnego. Teresa Żółkowska-Kądzielowa opublikowała kilka artykułów w czasopismach fachowych na temat doświadczeń z działalności tej placówki. Syn zwraca uwagę na jeden z nich, w którym autorka dowodzi, że większe szanse resocjalizacji daje rola ojca, jeśli ten nie jest jednostką patologiczną, co prostuje potoczne mniemania o znaczniejszej roli matki w rodzinie.

Swoją książkę Żółkowscy kończy tak: „I jeszcze jedno. Przed laty trafiła do niej lista ówczesnych dysydentów rosyjskich, a na niej wśród około dwudziestu innych, nazwisko Iriny Żółkowskiej-Ginzburg. Jak mnie poinformowano, obracała się w kręgach wydawanego w Paryżu pisma „Russkaja Mysl”, podobnie jak Natalia Gorbaniewska. Byłażby to prawnuczka któregoś z powstańców? Stanisława, który osiadł w Moskwie? Nie miałam możliwości skontaktować się z nią”.

* * *

Dom przy Alei Niepodległości, w którym wychowali się synowie Teresy i Jerzego Kądzielów, gdzie ona sama mieszka, był pełen książek, których ciągle przybywało. Młodszy, Paweł, zdecydowanie stwierdza, że obaj odziedziczyli „humanistyczne geny”, a wzmocniło je wychowanie. Więcej o tym w drugiej części rodzinnej opowieści. ?