Brak snu

Piotr Müldner-Nieckowski

Po wakacjach byłem na pierwszej w nowym roku akademickim radzie wydziału nauk humanistycznych. Nie mogę powiedzieć, że zobaczyłem same wesołe, wypoczęte twarze. Młodzi jeszcze trzymali się jako tako, ale ci po czterdziestce już nie bardzo. Sami niewyspani. Niezbyt białe białkówki, za to bielsze niż trzeba wargi. I brak uśmiechu. Wszak były aż trzy miesiące na wyjazdy, leżenie na kocu, loty na inny kontynent, wędkowanie i – w dobrych butach – przemierzanie szlaków.

Tak, teoretycznie. Niektórym udało się na wakacje wykroić z urlopu jakiś tydzień, dziesięć dni. Resztę trzeba było wykorzystać na produkcję tekstów, za które będą punkty. Albo pisanie grantów. Będą za to punkty. Niektórzy uważają to za leczenie chorób, z których jedna się nazywa punktoza, a druga grantoza, a które dotyczą systemu, nie wykonawców, lecz tych drugich atakują. Systemu, który zakłada, że nakazem, zakazem i naciskiem uda się z ludzi wycisnąć coś, co można od biedy nazwać nauką.

Na stworzenie oryginalnej nowości nie ma jednak ani miejsca, ani czasu, bo takie osiągnięcia uzyskuje się latami i nie z pistoletem przystawionym do skroni: „Twórz coś wielkiego!”. Na wydanie pisanej przez rok czy dwa książki też nie ma co się silić, bo zostanie opunktowana jak drugorzędna konferencja. Nic tak nie męczy i nie wysysa soków z człowieka, jak robienie czegoś, co ma małą wartość, na przykład pisanie artykulików, na co trzeba jeszcze poświęcić wakacyjne dni i noce.

Sen jako mechanizm regeneracji organizmu, w tym mózgu, ma to do siebie, że daje się nadrobić tylko częściowo. Straty poniesione przez długotrwałe lub częste niedosypianie są nie do odrobienia. Badania naukowe i codzienna praktyka lekarska wykazują, że z powodu braku snu dochodzi między innymi do poważnych zmian w układzie immunologicznym, co grozi chorobami zakaźnymi i nowotworami. Łatwe przeziębianie się to jest właśnie to…

Szczególnie dobrze widać deficyt snu u sportowców. Zmniejsza wydolność tak wyraźnie, że może nawet zmusić do rezygnacji z konkursu. Dotyczy to nie tylko wydolności fizycznej. Decydującą rolę w czasie meczu odgrywa stan psychiki. Niedobór snu może spowodować poważne przestrojenie sfery emocjonalno-decyzyjnej. Emocje nabierają wtedy charakteru negatywnego, nastrój staje się obniżony, reakcje są spowolnione, decyzje błędne.

Znawca sportu wie, że jeśli zawodnik w czasie gry nie wie, jaki jest stan meczu w punktach, metrach lub sekundach, ile pozostało okrążeń do przebiegnięcia lub kolejek rzutu, to rokowanie co do wyniku końcowego jest niedobre. Trener widzi wtedy, że zawodnik gubi się w parametrach gry, i stara się go „ocucić”, często niestety bez skutku. Brak snu działa bezwzględnie.

Ograniczanie snu czasem ma jednak swoje zalety, to wie każdy, kto uprawia jakikolwiek typ twórczości. Po pierwsze pozwala nieprzerwanie ciągnąć pewien wątek, w którym się jest całym ciałem i duszą, podtrzymywać styl, korzystać z dobrej pamięci danych i słownictwa. To sprzyja zwięzłości i zarazem spójności i jednolitości wywodu, działania, pomysłowości, potoczystej realizacji. Najlepsze powieści, poematy, symfonie, wynalazki, odkrycia czy rozwiązania teoretyczne przychodziły dla świata dzięki bezsennej ciągłości. Też dzięki wyrzeczeniu się jedzenia, spotkań, licznych ulubionych spraw i czynności, higieny łącznie z myciem się i ubieraniem. Kiedy pisarz albo kompozytor jest w ferworze tworzenia, to lepiej go nie oglądać, bo zapewne apetyczny wtedy nie jest. A jeśli mimo wszystko go nawiedzimy, to uwaga!, możemy dostać czymś ciężkim, rzuconym celnie i dotkliwie.

Bezsenność (zwana też trafnie „bezsenem”), nawet ta korzystna, twórcza, nie może jednak trwać zbyt długo, gdyż po kilkudziesięciu godzinach pojawiają się tak daleko idące zaburzenia percepcji, funkcji kojarzeniowo-pamięciowych i koordynacji fizycznej, że osoba tworząca mimo dobrego nastroju nie może poprawnie pisać ani mówić i – mimo pozostającego wrażenia, że oto tworzy coś wielkiego – mieć nawet halucynacje. A to może być niebezpieczne dla zdrowia i nawet życia. Najlepszym przykładem niebezpieczeństwa jest tu, jak to nazywają Japończycy, karoshi, śmierć z przemęczenia pracą umysłową i stresem. W najlepszym razie zawał serca albo wylew krwi do mózgu.

Czasem chodzi także o życie nie tyle osoby działającej, ile tej, która znajduje się pod jej opieką albo przebywa w pobliżu. Szczególnie niebezpieczni są niewyspani lekarze i pielęgniarki, zwłaszcza ci, którzy biorą po kilka dyżurów pod rząd. Na brak snu nakłada się w ich wypadku nieustanny atak czynników stresujących, co powoduje wyczerpujące wstrząsy psychiczne.

Nie mniej groźni są niewyspani kierowcy i operatorzy ciężkich maszyn. Ci z kolei zagrażają możliwością automatycznego i niekontrolowanego przejścia mózgu w stan snu, wyłączenia się z kierowania maszyną. Obowiązkowe urządzenia kontroli czasu odpoczynku i przerw w jeździe znajdują się niestety tylko w ciężarówkach. Kierowców pozostałych aut są jednak miliony i tylko niewielki procent potrafi sobie zdać sprawę z tego, czym jest sen przed jazdą.

e-mail: lpj@lpj.pl