Bilans otwarcia

Zbigniew Drozdowicz

Próba sporządzenia tego bilansu ma związek z wejściem w życie Ustawy 2.0. Można oczywiście mieć wątpliwości, czy może on być sporządzony w sytuacji, gdy pozostaje tak wiele niewiadomych. W uczelniach różnego rodzaju bilanse i plany rzeczowo-finansowe sporządzane są jednak nie tylko na podstawie tego, co wiadomo, ale także tego, czego wprawdzie do końca nie wiadomo, ale można przypuszczać, że będzie miało miejsce. Rzecz jasna nie są one w takiej sytuacji, że rozpoczynają nowy rok akademicki z niewieloma wiadomymi. Jednak przy niejednej z wiadomych pojawia się znak zapytania.

Finanse uczelni

Jedną z nich są finanse uczelni. Jest takie powiedzenie, że „dżentelmeni nie mówią o pieniądzach”. Być może tak, ale dotyczy to raczej tych, którzy mają tyle, że nie chce im się nawet liczyć. Polskie uczelnie z całą pewnością do nich nie należą. Wątpliwości co do tego nie miały nie tylko osoby odpowiedzialne na finanse uczelni, lecz także inicjatorzy i autorzy nowych regulacji prawnych. Od momentu pojawienia się tego projektu zgodnie mówili oni o potrzebie znaczącego zwiększenia finansowania uczelni w naszym kraju, a nawet pojawiały się konkretne kwoty. Nie będę jednak przywoływał takich szczegółów, bowiem zmieniały się one w trakcie trwających ponad dwa lata dyskusji i w gruncie rzeczy nie wiadomo, jak będą one wyglądały w przyszłości. Powiem jednak, że więcej optymizmu i składanych deklaracji było w tej kwestii na początku dyskusji niż obecnie. Dzisiaj nie brakuje osób odpowiedzialnych za kondycję finansową uczelni, które z dużym niepokojem spoglądają w przyszłość. Dotyczy to nie tylko licznych uczelni niepublicznych, które już od kilku lat notują radykalny spadek zainteresowania ofertą dydaktyczną i coraz mniejsze wpływy z opłat za studia, ale także tych uczelni publicznych, które, póki co nie mają problemów finansowych.

Pewnym uspokojeniem dla nich może być ogłoszony 17 września br. projekt rozporządzenia określającego algorytm, według którego będzie dokonywany podział środków finansowych przyznawanych uczelniom publicznym. W zamieszczonym na stronie MNiSW komentarzu jest wprawdzie sporo optymizmu, ale dotyczy on w większym stopniu sposobu przygotowania algorytmu (według ministerialnych zapewnień został on „wypracowany przez zespół złożony z przedstawicieli uczelni regionalnych, związków zawodowych oraz dużych uczelni akademickich”) niż finansowych konkretów. Rzecz jasna ważne jest dla uczelni to, że środki otrzymają one w formie „jednego strumienia finansowego i będą miały pełną wolność w decydowaniu” o ich wydatkowaniu na statutowe cele swojej działalności. Ważne jest także zapewnienie, że w 2019 roku „uczelnia otrzyma co najmniej 99% kwoty przyznanej rok wcześniej”. Jednak w sytuacji tak znaczącego niedofinansowania uczelni ważne jest nie tylko to „co najmniej”, ale także, a nawet przede wszystkim wskazanie: „ile środków finansowych będzie więcej niż w poprzednich latach”.

Dla uczelni zawodowych zagadkowo może również wyglądać pojawiający się w projekcie, wyodrębniony dla nich algorytm. W ministerialnym komentarzu stwierdza się, że ma on „wyeliminować sytuację, w której uczelnie zawodowe rywalizują o finansowanie z największymi uniwersytetami”. Dobrze byłoby jednak wiedzieć, jak ten algorytm będzie się przekładał na konkretne kwoty dla tych uczelni, bo to, że nie będą one takie, jak kwoty przyznane największym uniwersytetom, wydaje się być poza dyskusją.

Te problemy uczelni publicznych nijak się mają do problemów uczelni niepublicznych zalegających ze składkami w ZUS. Jeśli wierzyć doniesieniom prasowym, takich uczelni jest 184, a suma niezapłaconych składek wynosi ok. 86 mln (rekordziści na liście dłużników mają do zapłacenia kilkanaście milionów). W gruncie rzecz nie wiadomo, co byłoby dla nich lepsze: zapłacenie tych składek i złożenie do MNiSW wniosku o zawieszenie działalności czy też niezapłacenie i czekanie na ministerialną decyzję o cofnięciu pozwolenia na działalność.

Wykaz dyscyplin, czasopism i wydawnictw

Do połowy września ministerialny projekt rozporządzenia w sprawie nowego wykazu dziedzin i dyscyplin naukowych rodził sporo emocji i takich przymiarek (kto z kim i dlaczego znajdzie się w jednej z nich), które u jednych wywoływały zadowolenie, ale u wielu innych zdziwienie, a nawet rozdrażnienie, bo jakoś do tej pory nie było im specjalnie po drodze do realizacji naukowych celów. Ten rozdział akademickich dyskusji został zamknięty podpisaniem przez ministra 20 września rozporządzenia w tej sprawie i przedstawieniem obowiązującej wszystkich klasyfikacji. W moim przekonaniu jej obecna wersja jest lepsza od poprzedniej. W każdym razie dobrze zostały w niej usytuowane te dyscypliny, które od wielu lat są obszarem mojej aktywności badawczej, tj. filozofia i religioznawstwo. Nie mam jednak wątpliwości, że wiele osób nie może powiedzieć tego samego o ich przyporządkowaniu do nowego wykazu dyscyplin. Szczególnie rozczarowani muszą się czuć uczeni, którzy od wielu lat budowali podwaliny pod swoją dyscyplinę, a teraz zmuszeni są powrócić do tej, w której zdobywali podstawowe stopnie naukowe i doświadczenie badawcze. Powrót ten nie jest oczywiście jedynym możliwym rozwiązaniem. Jednak to, jakie inne oni znajdą i zaproponują władzom uczelni oraz przeforsują w dyskusjach nad nową strukturą organizacyjną uczelni,jest sporą niewiadomą. W każdym razie pokaże to siłę sprawczą niezadowolonych z nowego wykazu dziedzin i dyscyplin naukowych.

Inaczej wygląda sprawa wykazu punktowanych czasopism i wydawnictw. Wprawdzie projekt rozporządzenia w tej sprawie jest również od kilku tygodni przedmiotem konsultacji i dyskusji, jednak pozostaje on w sferze spekulacji i sporów. Do czego one ostatecznie doprowadzą, nie wiadomo. Wiadomo jednak, że rozbieżności w ocenach i zgłaszanych przez różnych uczonych propozycjach są spore. Pojawiają się również głosy, że projekt należałoby wyrzucić do kosza i przygotować nowy, zasadniczo różniący się od obecnego (zainteresowanych odsyłam do jednego z wrześniowych numerów „PAUzy”). Trzeba przy tym wyraźnie powiedzieć, że jest o co „kruszyć kopie”, bowiem od punktacji będzie zależało (przynajmniej formalnie) to, czy „gramy” w lidze światowej lub przynajmniej europejskiej, czy też w regionalnej, a być może nawet podwórkowej.

Organy uczelni

Sporo w tej kwestii wyjaśniają wchodząca w życie Ustawa 2.0 oraz Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce . W tej pierwszej prócz owych organów wskazana jest bowiem także dopuszczalna liczba członków Rady Uczelni, oraz to, kto może wchodzić w jej skład. Określony został również w ustawie zakres obowiązków i uprawnień zarówno tego, jak i dwu pozostałych organów uczelni, tj. rektora i senatu, a także uprawnieni do ich powoływania i sprawowania. Natomiast w tych drugich wskazane są zarówno terminy, do których dotychczasowe organy będą pełniły swoje funkcje, jak i termin powołania pierwszej rady uczelni. Nie wiadomo natomiast, jakimi kryteriami będą się posługiwały uczelnie przy powoływaniu jej członków. Można mieć również wątpliwości, czy po tak znacznym „okrojeniu” uprawnień tego organu (w stosunku do wersji pierwotnej) nie stanie się on bardziej organem honorowym niż monitorującym i opiniodawczym.

Przepisy wprowadzające stanowią również, że z dniem 1 października 2019 roku przestają pełnić swoje funkcje prorektorzy. Nie wiadomo natomiast, kto miałby przejąć ich obowiązki, bo przecież jakoś trudno sobie wyobrazić, aby rektorzy (zwłaszcza dużych uczelni) byli w stanie samodzielnie je wykonywać. Nie wiadomo zresztą również, czym kierowali się autorzy Przepisów , opowiadając się za takim rozwiązaniem. Nieco mniej zagadkowa jest kwestia związana z wprowadzeniem bariery wiekowej dla osób ubiegających się o członkostwo w organach uczelni, w tym o stanowisko rektora. Jednak tylko nieco, gdyż można się domyślać, że autorom tej bariery chodziło o otwarcie furtki dla młodszej kadry akademickiej. Wiadomo także, iż tego dnia przestają pełnić funkcje dotychczasowi kierownicy podstawowych jednostek organizacyjnych uczelni, tj. dziekani, a jednostki te przestają być organami uczelni. Jednak tylko „być może”, bowiem po wielu dyskusjach autorzy nowych regulacji prawnych zgodzili się na zapis mówiący, że uczelnia może powołać inne organy niż wskazane w Ustawie 2.0. ?