Sztuka 2.0

Rozmowa z prof. Janiną Rudnicką z Zespołu Sztuki Polskiej Komisji Akredytacyjnej

Jaka jest kondycja szkolnictwa artystycznego w Polsce?

W mojej ocenie ta kondycja jest zróżnicowana, co uważam za właściwe. Są uczelnie, które świetnie sobie radzą od strony programowej, kadrowej i organizacyjnej, są też uczelnie słabsze, co nie oznacza, że złe. One kształcą na podstawowym poziomie, przeważnie na profilu praktycznym, który daje możliwość zdobycia zawodu i wiedzy. Nie zawsze jakość kształcenia wiąże się z usytuowaniem uczelni. Można jednak zauważyć, że uczelnie w dużych aglomeracjach mają łatwiejszą sytuację, bo tam dzieje się wiele spraw z zakresu kultury, łatwiej nawiązać kontakty międzynarodowe, wejść w struktury organizacyjne z galeriami czy przemysłem. Z kolei uczelnie z mniejszych ośrodków często koncentrują się na regionalności i podejmują współpracę z lokalnym środowiskiem. Ściągając młodzież z mniejszych miejscowości, dają szansę rozwoju i spełnienia marzeń związanych z artystyczną edukacją.

Zdarza się, że niektóre kierunki z wiodących ośrodków otrzymują ocenę warunkową, jak intermedia w warszawskiej ASP, z kolei na przykład edukacja artystyczna w PWSZ w Raciborzu została oceniona pozytywnie.

Wymienione kierunki mają różne profile kształcenia i trudno je porównywać. Jeden ma profil naukowo-badawczy, czyli ogólnoakademicki, a drugi profil praktyczny, co znaczy, że związane są z nimi odmienne kryteria oceny. Przy ustalaniu wyniku wizytacji, oprócz oceny spełniania wymogów formalnych, należy także spojrzeć na specyfikę danej uczelni. Często w zespole podejmujemy dyskusje właśnie o jakości kształcenia w kontekście usytuowania uczelni, czyli jej znaczenia dla regionu. Gdy mamy przykład małej szkoły o profilu praktycznym zlokalizowanej poza dużą aglomeracją, która spełnia wszystkie formalne wymogi, gdzie widzimy duże zaangażowanie kadry, satysfakcję studentów i gdy jest to wyłącznie pierwszy stopień nauczania, to pomimo pewnych zastrzeżeń decydujemy się przyznać ocenę pozytywną z jednoczesnym wskazaniem obszarów, które należy poprawić. Nie są to jednak zastrzeżenia natury formalnej, lecz wyłącznie jakościowej i to z widoczną szansą na ich poprawę. Zakładam, że jeżeli student na studiach pierwszego stopnia uzyska bazę kompetencji zawodowych, jest zdolny i otwarty na samokształcenie, to otwierają się przed nim możliwości dalszej edukacji, np. już w wiodącej uczelni.

Nie można więc założyć pełnej porównywalności ocen wystawionych przez PKA?

One są w pełni porównywalne w założeniach związanych z wymogami formalnymi wynikającymi z zapisów w ustawie i rozporządzeniach, bo każda uczelnia musi spełnić te normy. Trzeba jednak pamiętać, że w sztuce nie mamy standardów kształcenia i na podstawie Polskiej Ramy Kwalifikacji każda jednostka sama określa program kształcenia do prowadzonego kierunku i przyjętego profilu ogólnoakademickiego lub praktycznego, dlatego w tej kwestii mogą wystąpić różnice.

Rozumiem, że bardziej analityczną ocenę możemy znaleźć w raportach publikowanych na stronie PKA.

Tak, to jest najlepsza informacja o jakości kształcenia, właśnie forma opisowa. Trudno zastosować jeden wzorzec do wszystkich uczelni. Mamy świadomość, że poziom kandydatów na studia jest bardzo zróżnicowany. W dużych ośrodkach młodzież jest znacznie lepiej przygotowana do egzaminów wstępnych, często pochodzi z lepiej sytuowanych rodzin – jest po różnych kursach, zna języki, ma bezpośredni dostęp do galerii. Wiadomo, że z taką młodzieżą już na samym wstępie pracuje się łatwiej i zakładane efekty można uzyskać szybciej. Zastanawialiśmy się w Zespole Sztuki, czy o długości trwania studiów nie powinna decydować jednostka prowadząca kierunek studiów. Dlatego bardzo mnie cieszy, że według nowej ustawy studia niestacjonarne można przedłużyć. Prowadziłam zajęcia na studiach niestacjonarnych i mogę potwierdzić, że połączenie pracy zawodowej z nauką w weekendy jest bardzo obciążające dla studenta, szczególnie gdy studiowany kierunek nie jest powiązany z jego aktualną pracą i gdy dodatkowo na zajęcia musi on dojeżdżać. Nowy zapis daje szansę zwiększenia liczby godzin zajęć dydaktycznych wymagających bezpośredniego udziału nauczycieli akademickich i studentów. Aktualnie na studiach niestacjonarnych ten bezpośredni kontakt z nauczycielem akademickim jest bardzo ograniczony, co niekorzystnie wpływa na jakość kształcenia.

Zacytuję fragment jednego z raportów PKA z 2017 roku: „Porównanie opisu kierunkowych efektów kształcenia dla poziomu studiów II stopnia z opisem efektów kształcenia w obszarze kształcenia w zakresie sztuki (załącznik nr 8 do Rozporządzenia (…) w sprawie Krajowych Ram Kwalifikacji dla Szkolnictwa Wyższego Dz.U. Nr 253, poz. 1520) pozwala stwierdzić, że 22 z opisanych 29 efektów kształcenia jest spójnych z deklarowanymi efektami obszarowymi”. Jakie mechanizmy kontrolne pozwalają odróżnić faktyczną jakość kształcenia od zwykłej sprawności biurokratycznej w jej opisywaniu?

Efekty kształcenia służą porównywalności kształcenia w całej Europie, co daje możliwość kontynuacji studiów za granicą, a także zapewnia uznawalność naszych dyplomów. Zakłada się, że ktoś, kto kończy uczelnię w Polsce, ma podobne umiejętności, wiedzę i kompetencje jak absolwent uczelni w innym kraju europejskim. Oczywiście wiele zależy od przyjętego przez jednostkę programu kształcenia oraz doświadczenia czy dorobku naukowego lub artystycznego nauczycieli akademickich, zwłaszcza prowadzących przedmioty kierunkowe. Poprzednio mieliśmy KRK – Krajową Ramę Kwalifikacji, a od 2015 PRK – Polską Ramę Kwalifikacji. Można powiedzieć, że jest to zestaw określający uniwersalne efekty uczenia się dla poszczególnych poziomów nauczania, odnoszący się do wiedzy, umiejętności i kompetencji społecznych, na podstawie którego uczelnia sama ustala i precyzuje efekty kierunkowe w zależności od przyjętej koncepcji i zadeklarowanej sylwetki absolwenta. Przykład, który pani zacytowała, nie musi być zarzutem, a tylko stwierdzeniem faktu – wszystko zależy od kontekstu, w jakim ten cytat zaistniał. Na podstawie tego kryterium możemy stwierdzić, jaką koncepcję kształcenia uczelnia przyjęła i jakie kompetencje będzie posiadał absolwent. Podczas wizytacji wspólnie z przedstawicielami jednostki omawiamy, czy przyjęta strategia sprawdza się w rzeczywistości, a co np. jest jej mankamentem. Ważną rolę podczas wizytacji odgrywają spotkania z nauczycielami akademickimi, studentami i przedstawicielami uczelnianych komisji, podczas których omawiane są różne kwestie, np. dotyczące liczby godzin przeznaczonych na osiągnięcie zakładanych efektów kształcenia czy obsady zajęć zgodnej z aktualnym dorobkiem nauczyciela. Wszyscy wiemy, że nasze artystyczne preferencje i formy artystycznej wypowiedzi także ewoluują i przypisane nam przedmioty nie zawsze są jeszcze zgodne z naszymi zainteresowaniami, a co za tym idzie – i naszymi kompetencjami, co traktuję jako naturalny proces naszego rozwoju. Czasami może warto coś zmienić.

Znane są przypadki kopiowania raportów przez uczelnie. Efekty kształcenia sprawny urzędnik może jakoś dopasować. Z drugiej strony – możemy też mieć świetne wydziały i wybitnych profesorów, którzy nie radzą sobie z buchalterią.

Żeby efekty kształcenia dopasować, trzeba je najpierw napisać na podstawie Polskiej Ramy Kwalifikacji, a żeby napisać, trzeba w pierwszej kolejności mieć koncepcję kształcenia wraz z opracowaną sylwetką absolwenta, i oczywiście pomoc sprawnego urzędnika może być bardzo cenna. Mam duże wątpliwości, czy tym wszystkim powinni się zajmować profesorowie, gdyż ich główną rolą jest nauczanie oraz praca naukowa lub artystyczna. Do nich powinno należeć nakreślenie sylwetki absolwenta i koncepcji kształcenia.

Władze niektórych uczelni postrzegają wizytację PKA w kategoriach „być albo nie być”.

Tak, zauważyliśmy to. W czasie spotkań zdarza się, że studenci pytają, czy przyjechaliśmy zamknąć kierunek, a tego raczej sami nie wymyślili. Być może ktoś im podpowiedział: nie mówcie czegoś, bo nie skończycie studiów. A my studentom odpowiadamy: przyjeżdżamy, abyście jak najwięcej skorzystali ze studiów, by liczba godzin zajęć dydaktycznych dawała gwarancję uzyskania wszystkich założonych dla kierunku efektów kształcenia.

Wrócę jeszcze do pytania o mechanizmy weryfikacji jakości kształcenia.

Bywa tak, że otrzymujemy świetnie napisany raport, ale już na wstępnym etapie dostrzegamy rozbieżności pomiędzy nim a pozostałą dokumentacją, a także tym, co widzimy już na miejscu. Ważne, aby pamiętać, że uczelnia to wspólna przestrzeń wykładowców i studentów. Najważniejszym elementem jest poznanie kompetencji kadry poprzez hospitacje zajęć, a także ocenę studenckich prac etapowych. Odwiedzamy pracownie i zapoznajemy się z tym, co w nich powstało. Przeglądamy też artystyczną część dyplomu i czytamy dyplomowe prace teoretyczne. Przewidziana jest także rozmowa ze studentami – czasem mamy wątpliwości, czy są szczerzy, ale przeważnie chętnie wypowiadają się na temat uczelni, m.in. dlatego, że rozmowę z nimi przeprowadza student. Dużo dowiadujemy się też w czasie spotkania z kadrą.

Z jakimi problemami najczęściej spotyka się pani w czasie wizytacji? Na co powinny zwrócić uwagę osoby odpowiedzialne za organizację studiów artystycznych?

Zawsze służymy radą, gdy pojawiają się problemy z interpretacją przepisów zawartych w ustawie lub rozporządzeniach, gdyż tego typu wątpliwości się zdarzają, chociaż ostatnio coraz rzadziej. Najczęściej miałam do czynienia z zaniżaniem liczby godzin, zwłaszcza godzin zajęć dydaktycznych wymagających bezpośredniego udziału nauczycieli i studentów, a właśnie kontakt z profesorem jest podstawą kształcenia w dziedzinie sztuk plastycznych, już nie mówiąc o sztukach muzycznych, gdzie często mamy relację 1:1.

Art. 2 ustęp 12 starej ustawy mówi, że na studiach stacjonarnych co najmniej połowa programu kształcenia powinna być realizowana w postaci zajęć dydaktycznych wymagających bezpośredniego udziału nauczycieli akademickich i studentów, i ta zasada w nowej ustawie została zachowana. Przy ocenie spełniania tego wymogu pomocne może być prawidłowe przypisanie punktów ECTS, które również określają nakład pracy własnej studenta. Często jednostki nie radzą sobie z przypisaniem 30% punktów ECTS przedmiotom do wyboru. Uważam, że jest bardzo ważne, aby student miał prawo do decydowania o sobie, doboru przedmiotów, które faktycznie go interesują i tym sposobem kształtowania własnej ścieżki.

Pewnym problemem, z którym spotykamy się przy praktycznym profilu studiów, jest nieprawidłowy dobór miejsc odbywania praktyk zawodowych. Często się uważa, że praktyką zawodową może być także plener artystyczny, tymczasem praktyka musi się odbywać w instytucji zewnętrznej, np. w biurze projektowym albo agencji reklamowej pod opieką fachowca praktyka, który pracuje w danej branży. Plener artystyczny nie spełnia tych wymagań. Problematyczne bywają także praktyki w domach kultury, gdzie brakuje odpowiedniej bazy i nauczyciela, który mógłby wdrażać praktykanta w przyszłą pracę zawodową.

Czy rozwiązaniem jest wolny wybór dodatkowych pracowni projektowych i artystycznych?

W mojej ocenie możliwość wolnego wyboru pracowni przez studenta jest jak najbardziej słuszna. Takie rozwiązanie bardzo dobrze sprawdza się w dużych uczelniach artystycznych, większy problem jest w przypadku uczelni, które prowadzą tylko jeden kierunek artystyczny, gdzie utworzenie nowych pracowni wiąże się z dodatkowymi nakładami finansowymi. Jednak te uczelnie mają tę przewagę, że w ramach wolnego wyboru mogą proponować przedmioty prowadzone dla innych kierunków, tzw. nieartystycznych, i odwrotnie – np. z wykładów z historii sztuki mogą korzystać studenci informatyki czy zarządzania. Uważam, że to przenikanie dziedzin jest także cenną wartością rozszerzającą zakres wiedzy studentów.

Nowa ustawa zakłada wprowadzenie sześciomiesięcznych praktyk zawodowych. To może być problem dla studentów niestacjonarnych, którzy studiują kierunki artystyczne, ale pracują w innych branżach. Już w przypadku trzymiesięcznych praktyk studenci sygnalizowali kłopoty z uzyskaniem urlopu…

Praktyka jest integralną częścią studiów o praktycznym profilu, na których nie prowadzi się badań, lecz przygotowuje się studentów do zawodu. Na studiach niestacjonarnych może być problem z jej organizacją w przypadku studentów pracujących w branży niepowiązanej ze studiowanym kierunkiem. Uważam, że osoby wybierające studia w dyscyplinie sztuk plastycznych, a pracujące w innej branży, powinny być gotowe do zmiany miejsca pracy już w czasie studiów, np. po uzyskaniu podstawowych kompetencji. Drugą istotną sprawą jest kwestia zaliczenia całego wymiaru sześciomiesięcznych praktyk na podstawie zatrudnienia lub samozatrudnienia. Nie ukrywam, jest to wygodne dla studenta i uczelni, lecz w mojej ocenie nie daje studentowi szansy poszerzenia doświadczenia zawodowego wynikającego z odbycia praktyki w różnych instytucjach czy biurach projektowych.

Czy uczelnie dobrze radzą sobie ze zróżnicowaniem programów kształcenia na studiach o profilu praktycznym i akademickim?

Tak, uczelnie coraz lepiej radzą sobie ze zróżnicowaniem programów kształcenia. Najistotniejszym elementem tego zróżnicowania są właśnie praktyki i moduły zajęć związane z praktycznym przygotowaniem, a także kadra dydaktyczna, z której większość posiadać musi doświadczenie zawodowe zdobyte poza uczelnią. Dodatkowo przy profilu praktycznym nieodzowna jest współpraca z otoczeniem gospodarczym, gdyż to przyszły pracodawca powinien podpowiadać, co należy zmienić w programie kształcenia. W szkolnictwie artystycznym przeważa jednak profil ogólnoakademicki. Nie mamy wielu kierunków o profilu praktycznym, głównie jest to grafika użytkowa, wzornictwo i architektura wnętrz, prowadzone przeważnie na uczelniach niepublicznych. Ale jest także kierunek malarstwo i rzeźba, prowadzony na uczelni publicznej.

Czy nie ma jednak zagrożenia zbyt dużym pragmatyzmem, redukowaniem do minimum takich przedmiotów, jak malarstwo, rysunek albo historia sztuki?

Zauważamy taką tendencję i w zaleceniach często sugerujemy zwiększenie bazowych przedmiotów artystycznych, takich jak malarstwo, rysunek czy rzeźba. Kolejnym niebezpieczeństwem jest ograniczanie liczby godzin przedmiotów dotyczących filozofii, estetyki, historii sztuki, zagadnień sztuki współczesnej. Uważam, że absolwent powinien mieć pełną orientację w tym zakresie, a dodatkowo w zależności od studiowanego kierunku także np. w historii architektury czy wzornictwa. Nie da się tych wszystkich zagadnień zamknąć w 30-godzinnym module. Zmniejszony wymiar przedmiotów teoretycznych jest zauważalny przy ocenie pracy dyplomowej, zwłaszcza części teoretycznej. Jeśli na studiach drugiego stopnia nie damy studentowi wiedzy z zakresu nauk humanistycznych, to zmniejszamy jego szanse na kontynuowanie nauki na studiach trzeciego stopnia. Dotyczy to także absolwentów profili praktycznych, gdyż oni także mogą kandydować na studia doktoranckie.

Czy zespół sztuki PKA przedstawił rekomendacje do projektu Ustawy 2.0?

Komisja akredytacyjna przedstawiła 14-stronicowy raport, przy czym dla zespołu sztuki najistotniejszą sprawą były zasady rekrutacji, ponieważ początkowe założenia uwzględniały w 50% wyniki matury i w 50% uzdolnienia artystyczne. Uznaliśmy, że ta zasada nie jest korzystna. Sam fakt zdania matury jest dla nas wystarczający, gdyż stawiamy na predyspozycje artystyczne, a wiemy, że osoby kreatywne niekoniecznie są w naszym polskim systemie szkolnictwa doceniane. Udało się zmienić ten zapis i mamy zagwarantowane, że uczelnie artystyczne mogą w 100% oprzeć się na egzaminie sprawdzającym predyspozycje artystyczne. Proponowałam także doprecyzowanie czasu trwania praktyk, np. dziennego lub godzinowego ich wymiaru, ale poprawka nie została przyjęta. Aktualny zapis mówi o sześciu miesiącach, co nie jest zapisem jednoznacznym i z doświadczenia wiem, że rodzić będzie indywidualne interpretacje.

Czy pani zdaniem ustawa może się przyczynić do odbiurokratyzowania szkolnictwa wyższego?

Wszyscy sobie tego życzymy. Jednak nie wszystko da się wyeliminować, szczególnie tę biurokrację, która decyduje o wydaniu naszych wspólnych pieniędzy. Niepokoi mnie natomiast to, że w  przypadku sztuk plastycznych w przyszłej ewaluacji jakości dorobku artystycznego wprowadzono wyłącznie zasadę oceny eksperckiej, podczas gdy we wszystkich innych dziedzinach pozostawiono parametryczną. Wprowadzono więc bardzo subiektywny czynnik ludzki. Aktualnie nie wiemy, jakimi kryteriami będzie się kierować ekspert, oceniając czy dzieło jest „wybitne” czy „znaczące”, czy upowszechnione na imprezie artystycznej o „najwyższym prestiżu” czy tylko „wysokim prestiżu”. Co znaczy określenie „impreza” artystyczna? Można to przecież zrozumieć dwuznacznie. Co innego oznaczają te wyrażenia z pozycji dużych aglomeracjach, a co innego dla tych położonych w mniejszych ośrodkach. Poza tym nasze środowisko jest małe, często znamy się osobiście. Ekspertowi będzie trudno obiektywnie ocenić dzieło kolegi, którego prywatnie bardzo się lubi, lecz samemu preferuje inną twórczość. Dlatego nie rozumiem, dlaczego poszliśmy w tym kierunku i zlikwidowaliśmy ocenę parametryczną.

Jak pani ocenia rezygnację z minimów kadrowych, zwłaszcza przy dosyć subiektywnej ocenie dorobku osób prowadzących zajęcia?

Nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Rezygnacja z minimów kadrowych oznacza, że wszystkie zajęcia mogą prowadzić nauczyciele z tytułem magistra, a może nawet licencjata, o ile osoby te mają odpowiedni dorobek lub doświadczenie zawodowe. Z pewnością jest to duże ułatwienie dla uczelni niepublicznych, gdyż uczelnie publiczne nie miały z tym kłopotów. Jeśli ktoś ma stopień doktora lub doktora habilitowanego, to znaczy że weryfikacja dorobku i aktywności artystycznej, osiągnięć międzynarodowych i dydaktycznych dokonana została przez pracowników naukowych wchodzących w skład rady wydziału a następnie przyjęta przez Centralną Komisję. Podczas tego procesu przedstawiony dorobek naukowy, treść autoreferatu i recenzji były jawne. W przypadku nowej ustawy nie mają znaczenia stopnie czy tytuły, to ekspert Polskiej Komisji Akredytacyjnej jednoosobowo będzie decydował, czy dany artysta – pracownik dydaktyczny może firmować kierunek i prowadzić powierzony mu przedmiot. Nie ukrywam, duża odpowiedzialność spada na eksperta, który uzna, że aktualny dorobek artystyczny nie jest związany z przedmiotem i nauczyciel nie może go prowadzić. Co prawda spotkałam się już teraz z przypadkiem, kiedy zajęcia z animacji i fotografii prowadziła osoba, która nie miała dorobku artystycznego i doświadczenia zawodowego w tym zakresie. Uczelnia chciała temu nauczycielowi dać jak najwięcej godzin, nawet ponad pensum, i okazało się, że jeden nauczyciel akademicki prowadził pięć czy siedem różnych przedmiotów o bardzo szerokim spectrum. Uznałam, że nie można tego robić rzetelnie.

Jest jednak ryzyko, że władze niektórych uczelni mogą wymieniać kadrę profesorską na „tańszych” magistrów. To nie pozostanie bez wpływu na jakość kształcenia.

Taka sytuacja może mieć miejsce, lecz raczej na kierunkach o profilu praktycznym. Natomiast na kierunkach ogólnoakademickich zakładam, że podstawą zatrudnienia będzie dorobek naukowy lub artystyczny, gdyż jest on uczelni niezbędny do uzyskania dobrej kategorii naukowej.

Rozmawiała Krystyna MATUSZEWSKA