W co i jak wierzą Marsjanie?

Leszek Szaruga

Coraz więcej przesłanek, jak choćby lawinowe odkrywanie nowych systemów planetarnych, skłania do myśli o tym, że nie jesteśmy w kosmosie sami, a w dodatku nie powinniśmy wykluczać, że istnieją kosmici o cywilizacji wyżej – bądź po prostu inaczej – rozwiniętej. Niezależnie od tego warto po prostu założyć, że tak właśnie jest, gdyż choć w chwili kontaktu zapewne przeżyjemy sporo zaskoczeń, lecz przynajmniej będziemy do tego spotkania mentalnie przygotowani. Zresztą te przygotowania trwają i zaangażowane są w nie tysiące osób oraz potężne pieniądze. Co nie znaczy, że zarówno dla nas, jak dla owych Innych kosmos, mimo wciąż pogłębianej o nim wiedzy, nie pozostanie na zawsze tajemnicą.

W naszej perspektywie poznawczej jedną z kwestii fundamentalnych, choć zapewne nie dla wszystkich, jest pytanie o sens jego istnienia: o samo stworzenie i jego Stworzyciela (bądź, by pozostać w zgodzie z genderowo nastawionymi badaczami i badaczkami, Stworzycielkę – interesujące, że to słowo podkreśla mi mój komp w tekście czerwonym wężykiem (!) – choć być sprawa płci lub jej braku może się okazać problemem bardziej skomplikowanym niż możemy to sobie wyobrazić). I mimo że podobne rozważania mogłyby się zdawać równie zabawne jak średniowieczne spory o liczbę diabłów zdolnych się usadowić na szpicu szpilki, to przecież, podobnie jak one, stanowią funkcjonalne ćwiczenia umysłowe i już to stanowi wystarczający powód, by sobie nimi zaprzątać głowę. Jedno nie ulega wątpliwości – niezależnie od tego, jak rozwijały się ziemskie kultury, w każdej większość odwoływała się do bogów, wierzyła w ich istnienie i w jakiejś mierze tym wiarom podporządkowywała swe życie. I choć nie wszystkie wierzenia zyskiwały status instytucjonalny, to przecież zawsze były one i są wyrazem autentycznych potrzeb. Można powiedzieć, że człowiek „z natury” wyposażony jest w instynkt wiary w istnienie mocy, które gwarantują sensowność egzystencji i stanowią pociechę w obliczu skończoności doczesnego żywota.

Czy Inni, owi Marsjanie, też są w taki instynkt wyposażeni? A jeśli nie, to być może należałoby się zastanowić nad tym, czym jest wiara, gdyż może się okazać, że stanowi ona przymiot wyłącznie człowieczy. Zaś jeśli tak, to czym ona jest lub mogłaby być u Innych, którzy mogą się okazać istotami postbiologicznymi, wytworzonymi przez stworzenia „naturalne” (w naszym rozumieniu) maszynami o gigantycznym IQ swego AI (Artificial Inteligence ), które zastąpiły swych wymarłych z jakichś powodów twórców. Nie da się wykluczyć, że obiekt, który określa się mianem asteroidy Oumamua (11/2017/U1), a który jakiś rok temu pojawił się w naszym Układzie Słonecznym, przeleciał niedaleko Ziemi, a w tej chwili zmierza ku Jowiszowi, jest statkiem kosmicznym. Skłania do takich przypuszczeń zarówno nietypowy kształt, jak i dość dziwna dynamika ruchu. A nawet jeśli nie jest, jego pojawienie się stanowiło zaskoczenie i dowodzi, że z Innymi możemy się spotkać w najmniej oczekiwanym momencie.

Czy również te istoty wyposażone są w instynkt wiary? I w jaki sposób może się on manifestować? W interesującym szkicu Kosmoteologia. Nowe ujęcie Steven J. Dick podkreśla: „Kosmoteologia musi uwzględniać, że ludzkość nie jest w żadnej mierze centralna we wszechświecie; żyjemy na małej planecie krążącej wokół gwiazdy na obrzeżach Drogi Mlecznej. Kosmoteologia musi uwzględniać, że ludzkość prawdopodobnie nie jest centralna biologicznie. Kosmoteologia musi uwzględniać, że ludzkość jest najprawdopodobniej gdzieś u dołu lub w najlepszym razie w środku długiego łańcucha inteligentnych bytów we wszechświecie. Kosmoteologia musi być otwarta na radykalnie nowe koncepcje Boga, niekoniecznie Boga naszych przodków lub Boga ludzkiej wyobraźni, lecz Boga opartego na ewolucji kosmicznej, wszechświecie biologicznym i na trzech zasadach wymienionych wyżej. Kosmoteologia musi mieć wymiar moralny – na tyle szeroki, by objąć wszystkie gatunki we wszechświecie, musi mieć cześć i szacunek dla życia, co dziś trudno wprowadzić nawet na Ziemi”.

To ostatnie zdanie mówi właściwie wszystko o naszej moralnej kondycji: na spotkania z innymi, nawet gdy są tylko ludźmi (a traktujemy ich jak Obcych, lękamy się ich i odpychamy od siebie tu, w Europie), słabo jesteśmy przygotowani. Ale i to może się okazać złudą. Może moralność – w naszym, ludzkim rozumieniu – to wyłącznie kosmiczna osobliwość? Cóż, póki co pchamy się w nieodległe na razie przestrzenie kosmiczne dla względów praktycznych. I mogę się założyć, że jeśli na Marsie uda się w najbliższym czasie wykryć jakieś rzadkie na Ziemi, a kosztowne minerały, wówczas z pewnością doczekam się jeszcze za mego życia lądowania ludzi na tej planecie. Wtedy programy eksploatacji naszego kosmicznego sąsiada ruszą gwałtownie z kopyta. Inaczej mówiąc: jeszcze za mego życia będziemy mogli się porozumiewać z Marsjanami, bo innych poza ludźmi już raczej trudno sobie, przy obecnym stanie wiedzy, wyobrazić. A wtedy się dowiemy, w co oni i jak wierzą.