Logistyka plagiatu
Takich spraw, gdy na podstawie licencjackiej, inżynierskiej albo magisterskiej pracy dyplomowej powstają publikacje naukowe opatrzone nazwiskiem promotora czy recenzenta, a bez nazwiska dyplomanta, jest wiele. Nieliczne plagiatowe przypadki trafiają do przestrzeni publicznej, gdyż z reguły poszkodowani studenci odchodzą z uczelni i nie śledzą tematu, którym w pracy dyplomowej się zajmowali.
Na łamach „Forum Akademickiego” kilkakrotnie opisywałem podobne historie, które miały miejsce w różnych uczelniach: w Uniwersytecie Gdańskim (publikacje prof. dr. hab. Michała Płachty – FA 9/2004), Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie (habilitacja dr. inż. Jana Kłobukowskiego – FA 5/2007), Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni (publikacja dr. hab. Lesława Kyzioła – FA 5/2014), w Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie (publikacja dr. hab. Stanisława Pietrzyka i dr. inż. Piotra Palimąki – FA 3/2014 i FA 5/2015), Uniwersytecie Rzeszowskim (monografia o Przemyślu dr hab. Jolanty Kamińskiej-Kwak – FA 5/2017) oraz w Uniwersytecie Śląskim (publikacje dr. Claudia Salmieriego – FA 3/2018).
Na grzbiecie licencjatu
Dzisiaj chciałbym opisać sprawę plagiatu pracy licencjackiej Sylwii Mikus, absolwentki kierunku logistyka Wydziału Nauk Ekonomicznych i Prawnych Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach. Jej praca pt. Opakowanie jako instrument komunikacji marketingowej została napisana pod kierunkiem dr inż. Teresy Nowogródzkiej i zrecenzowana przez prof. dr hab. Krystynę Pieniak-Lendzion z Katedry Logistyki UPH (kierownik: dr hab. Piotr Senkus, prof. UPH). Szczęśliwa obrona miała miejsce w czerwcu 2014 r. i dyplomantka od jesieni tegoż roku zaczęła studiować na Wydziale Zarządzania UPH, gdzie dwa lata później, w czerwcu, otrzymała magisterium.
Jak mi opowiedziała, już jako świeżo upieczona magister postanowiła wrócić do tematu opakowań i szperając w internecie, znalazła publikację Wzrost znaczenia opakowań w procesie komunikacji rynkowej przedsiębiorstw , którą jej promotorka i recenzentka opublikowały w „Zeszytach Naukowych UPH”, seria: Administracja i Zarządzanie, 2014, nr 103. Czytając dostępną w internecie pracę, ku swojemu zaskoczeniu znalazła tam około 60% tekstu z własnej pracy licencjackiej. Co więcej, wszystkie zamieszczone fotografie opisywanych produktów (znalezione przez nią w internecie) były identyczne jak u niej, mając tę samą datę dostępu! W piśmiennictwie na końcu artykułu swojego nazwiska jednak nie odnalazła. Natomiast trzecim współautorem był zupełnie nieznany jej dr hab. Wojciech Nyszk ze Społecznej Akademii Nauk w Warszawie. Fakt plagiatu jej pracy dyplomowej przez promotorkę i recenzentkę wyprowadził ją z równowagi. Nie wiedziała, co ma zrobić.
Po ponad półrocznym debatowaniu ze znajomymi i rozmowie z prawnikiem, w połowie lutego 2017 r. Sylwia Mikus powiadomiła o plagiacie dziekana Wydziału Nauk Ekonomicznych i Prawnych UPH, dr. hab. Marka Ciska. Ten, po zapoznaniu się z konkordancją artykułu i pracy licencjackiej, już następnego dnia zwrócił się zarówno do rzecznik dyscyplinarnej, dr hab. Barbary Symanowicz, jak i do rektora, dr hab. Tamary Zacharuk, o wszczęcie postępowania wyjaśniającego. Postępowanie wszczęto i 17 maja 2017 r. rzecznik złożyła wniosek o ukaranie prof. K. Pieniak-Lendzion i dr inż. T. Nowogródzkiej naganą, za to, że wspólnie wykorzystały bez zgody studentki jej pracę licencjacką, której fragmenty bez odniesienia zostały przeniesione do ich publikacji. Przesłuchiwane przez rzecznika dyscyplinarnego obie wykładowczynie nie przyznały się do winy, utrzymując, „że zbieżność napisanego artykułu naukowego z pracą licencjacką jest tematyczna i obie prace powstawały równolegle”. Prof. Pieniak-Lendzion dodała, że podczas pisania pracy, a było to w maju i na początku czerwca 2014, korzystały z notatek dr Nowogródzkiej. Co więcej – daty dostępu do fotografii są identyczne, co jest dowodem, że obie prace były pisane równocześnie i niezależnie. Dr inż. T. Nowogródzka, która była adiunktem w Katedrze Logistyki, gdzie również pracowała jej współautorka, zeznała, iż jako promotorka wskazywała dyplomantce literaturę, notatki oraz swoje materiały i doniesienia, dzieląc się także swoimi przemyśleniami. Co więcej, uważa, że pomagała studentce (którą uważała za przeciętną) pisać pracę licencjacką. Udostępniła jej piśmiennictwo i nie zgadza się z zarzutami, które pani Mikus sformułowała pod jej adresem. Zbieżność materiałów tłumaczy ich rzadkością i tym, że są to najczęściej publikacje popularnonaukowe umieszczone w internecie. Nie przyznaje się do winy.
Z kolei była dyplomantka zeznając stwierdziła, że temat i tytuł pracy wymyśliła sama. Jej pomysłem było wprowadzenie do tekstu zdjęć z internetu, które ilustrowały różne przykłady opakowań. Samodzielnie pracowała nad źródłami i tekstem, nie otrzymując specjalnej pomocy od promotorki. Ta jedynie poprawiała tekst pracy z literówek i zaznaczała, które fragmenty należy ewentualnie stylistycznie zmienić. Wszystkie trzy brudnopisy licencjatu z naniesionymi odręcznymi zmianami dr Nowogródzkiej mgr Mikus zachowała do dzisiaj. Promotorka nie wskazała jej żadnego piśmiennictwa. Seminaria magisterskie rzadko były indywidualne, a studentka zawsze przychodziła na nie z koleżanką. Relacje z dr Nowogródzką w trakcie studiów S. Mikus określiła jako dobre. Jednak skarżyła się, że już po ujawnieniu na uczelni plagiatu próbowano na nią wpływać poprzez miejscowego proboszcza, który zadzwonił i sugerował „odpuszczenie sprawy, bo może mieć proces za naruszenie dóbr osobistych”. Studentka nie została przeproszona za naruszenie jej praw autorskich.
Sąd na uczelni
Rozprawa dyscyplinarna odbyła się 28 czerwca 2017 r. przed Komisją Dyscyplinarną w składzie: przewodniczący: prof. dr hab. Andrzej Barczak z Wydziału Nauk Ścisłych UPH, dr hab. inż. Jolanta Franczuk, prof. UPH z Katedry Warzywnictwa i student informatyki Robert Biernat. Komisja przychyliła się do wniosku rzecznika, dr hab. Barbary Symanowicz z Katedry Gleboznawstwa i Chemii Rolniczej UPH, aby nie przesłuchiwać świadków, tylko odczytać ich zeznania. Sylwia Mikus nie otrzymała – choć powinna – statusu pokrzywdzonej i nie powiadomiono jej o rozprawie.
W czasie rozprawy Komisja Dyscyplinarna potwierdziła zarzuty naruszenia praw autorskich przez dr inż. Teresę Nowogródzką oraz prof. dr hab. Krystynę Pieniak-Lendzion. Udowodniono, że autorki złożyły artykuł do druku w Wydawnictwie UPH 16 marca 2015 r., a wydrukowano go w numerze antydatowanym na 2014 rok. Obie panie złożyły w Wydawnictwie oświadczenie, że utwór jest wynikiem ich twórczości i nie narusza praw autorskich innych osób. Komisja Dyscyplinarna po porównaniu obydwu tekstów jednoznacznie potwierdziła, że obszerne fragmenty pracy licencjackiej zostały przejęte i wykorzystane w artykule. W kilku przypadkach dokonano korekt stylistycznych i redakcyjnych, ale nie zmienia to faktu, że treści z licencjatu zostały w sposób nieuprawniony zapożyczone. Komisja odrzuciła tłumaczenia obwinionych i stwierdziła, że wykładowczynie w sposób rażący uchybiły obowiązkom nauczyciela akademickiego i godności zawodu. Ukarano je naganą, bo wcześniej pracowały wzorowo.
W uzasadnieniu orzeczenia podkreślono, że naruszenie praw autorskich studenta nie powinno mieć miejsca w środowisku akademickim i jest to naganne. Ewentualne wykorzystanie treści pracy studenckiej w publikacji opartej głównie na pracy dyplomowej może mieć miejsce tylko za zgodą dyplomanta (studenta) i jego nazwisko musi tam figurować (moim zdaniem na pierwszym miejscu – MW). Podkreślono, że obwinione nie przyznały się do winy, a do komisji złożyły egzemplarz pracy licencjackiej Sylwii Mikus z zaznaczonymi fragmentami tekstu, który jakoby dyplomantka miała przepisać z artykułu naukowego ich autorstwa. Nie wzięły tylko pod uwagę, że praca dyplomowa została złożona w czerwcu 2014 r. a ich artykuł w marcu 2015, co zdaniem komisji przesądza sprawę autorstwa.
Orzeczenie jest prawomocne, zaś rektor UPH Tamara Zaharuk zgodnie z wymogami prawa zawiadomiła Prokuraturę Rejonową w Siedlcach, która wszczęła z urzędu postępowanie przygotowawcze. Umorzono je w stosunku do prof. Krystyny-Pieniak-Lendzion (z jakiego powodu jeszcze nie wiem – MW), zaś sprawę dr inż. Teresy Nowogródzkiej wraz z aktem oskarżenia skierowano do tamtejszego Sądu Rejonowego. Ostatnia rozprawa odbyła się 14 czerwca 2018 r., a wyrok ogłoszono tydzień później. Sprawa została warunkowo umorzona na okres trzech lat, zaś dr Nowogródzka została zobowiązana do zapłacenia 3 tys. złotych zadośćuczynienia Sylwii Mikus i pokrycie kosztów sądowych. Była już wykładowczyni UPH (w międzyczasie odeszła z uczelni w Siedlcach za porozumieniem stron i nie pracuje już w szkolnictwie wyższym) w czasie jednej z rozpraw, zapytana przez sędziego, przyznała się wreszcie do plagiatu. Tłumaczyła się, że była przemęczona, pisała monografię habilitacyjną i spieszyła się z publikacjami, które były konieczne do otworzenia przewodu habilitacyjnego.
Plagiat ten został pobieżnie opisany przez red. Justynę Janusz w artykule A wszystko dla kariery w „Tygodniku Siedleckim” z 27 kwietnia 2018 r. Niestety autorka nie podała nazwisk ani nawet tytułu pracy, co uchroniło „sprawców” przed zidentyfikowaniem i publicznym zawstydzeniem na własnej uczelni.
Dopisany
Zadziwiło mnie to, że w postępowaniu dyscyplinarnym pominięto zupełnie osobę trzeciego autora, który w plagiatowej publikacji figuruje jako „dr hab. Wojciech Nyszk – Społeczna Akademia Nauk w Warszawie”. Trzeba dodać, że współautor ten pracował wówczas na pierwszym etacie jako dyrektor Instytutu Logistyki Akademii Obrony Narodowej. Z końcem września 2017 r. płk. W. Nyszk odszedł z czynnej służby wojskowej, ale do dzisiaj pracuje w Akademii Sztuki Wojennej (dawna nazwa: AON) jako pracownik cywilny, będąc zatrudnionym na stanowisku profesora uczelnianego. Zapytany przeze mnie o współautorstwo poinformował, że poproszono go o przetłumaczenie streszczenia pracy z polskiego na angielski, co zrobił. O tym, że został współautorem, nie wiedział – dopisano go bez jego wiedzy i zgody. W zasadzie wierzę, że tak było. Tym bardziej pokazuje to „miałkość” obydwu współautorek: nie dopisuje się nikogo do współautorstwa artykułu tylko dlatego, że dokonał tłumaczenia kilkuzdaniowego streszczenia.
Komentarz
Moim zdaniem sprawa trzeciego współautora powinna być wyjaśniona formalnie przez rzecznika dyscyplinarnego, dr hab. Barbarę Symanowicz, w trakcie postępowania wyjaśniającego i potwierdzona w uzasadnieniu Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej. Potrzebne to jest, aby zdjąć z ewentualnie niewinnego współautora zarzut plagiatu. To, że ktoś pracuje na innej uczelni, nie sprawia automatycznie, iż rzecznik dyscyplinarny nie może go przesłuchać. Tutaj tak się nie stało, bowiem mam wrażenie, że prof. Barbara Symanowicz, znana raczej „z gołębiego serca” dla sprawców nierzetelności naukowych, starała się szybko zamknąć sprawę. Uczelnia zapomniała też o obowiązku wyrównania szkody wobec mgr Sylwii Mikus i oficjalnej retrakcji (unieważnieniu) plagiatowego artykułu. Powinien on nadal zostać w wersji elektronicznej, ale redakcja „Zeszytów Naukowych” i Wydawnictwo UPH powinny umieścić krótki komunikat, że unieważnia artykuł z powodu plagiatu naukowego, spowodowanego naruszeniem praw autorskich dyplomantki, z podaniem nazwisk wszystkich zainteresowanych, i oficjalnie przeprosić dyplomantkę. Zaś poprzez każdą stronę nierzetelnego artykułu powinien biec duży, skośny, czerwony napis „Unieważniony z powodu plagiatu”.
Sprawa profesury Jerzego Sanetry
W końcu maja br. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, w składzie: sędzia Andrzej Kołodziej – przewodniczący, sędzia Iwona Dąbrowska – sprawozdawca i sędzia Piotr Borowiecki – członek, oddalił skargę dr. hab. Jerzego Sanetry na decyzję Prezydium Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, która utrzymała w mocy uchwałę Rady Wydziału Fizyki i Informatyki Stosowanej AGH o cofnięciu poparcia w sprawie nadania tytułu naukowego profesora w dyscyplinie fizyka i unieważnieniu 22 lutego 2017 r. własnej uchwały z 17 grudnia 2007 r. o poparciu wniosku profesorskiego. Oznaczało to praktycznie cofnięcie profesury Jerzemu Sanetrze, który w swojej monografii naukowej pt. Efekt fotowoltaiczny w organicznych ogniwach słonecznych – wybrane zagadnienia , wydanej w 2006 r. w Krakowie, użył w 90% przetłumaczony z angielskiego tekst doktoratu austriackiego fizyka Klausa Petrischa z 2000 r. Doktorant badania wykonał w sławnym Cavendish Laboratory pod kierunkiem prof. Richarda Frienda na Uniwersytecie w Cambridge, w Anglii, zaś praca Organic Solar Cell Architectures została obroniona na Politechnice w Grazu (Austria), gdzie promotorem był prof. Gunther Leising. Oprócz jednoznacznego przejęcia tekstu (z wyłączeniem dwóch rozdziałów) skopiowano kilkadziesiąt rysunków i wykresów oraz całość bibliografii (patrz poprzednie artykuły: FA 02/2015: Plagiat profesora fizyki z Krakowa , FA 7-8/ 2015: Sprawa plagiatu prof. Sanetry , FA 4/2016: Z naruszeniem praw autorskich , FA 7-8/2017: Wieści z Centralnej Komisji ).
W uzasadnieniu orzeczenia WSA jednoznacznie napisał: „Zgodzić się należy z organem, że nie budzi wątpliwości, iż monografia Efekt fotowoltaiczny w organicznych ogniwach słonecznych – wybrane zagadnienia , która jest częścią dorobku naukowego J. Sanetry, powstała z naruszeniem prawa, w tym praw autorskich i dobrych obyczajów w nauce. Tym samym jedno z kryteriów wymaganych w procedurze o uzyskanie tytułu profesora nie zostało spełnione, co jest wystarczającym powodem do odrzucenia wniosku o nadanie tytułu profesora. Nie budzi również wątpliwości, że zadaniem Centralnej Komisji jest dbanie o wysoki poziom nauki polskiej. Stąd konieczność podejmowania określonych kroków tam, gdzie ten interes jest zagrożony i panuje chaos w nauce. W interesie społecznym leży bowiem zapobieżenie licznym negatywnym zjawiskom i ich konsekwencjom. Wskazać należy, że konsekwencją popełnienia plagiatu jest możliwość uruchomienia nadzwyczajnego trybu postępowania, którego celem jest pozbawienie tytułu lub stopnia naukowego. Może to łączyć się jednocześnie z odpowiedzialnością karną i odpowiedzialnością cywilną danej osoby. Zgodzić się należy zatem z organem, że pogwałcenie fundamentalnych reguł życia naukowego należy uznać za karygodną i etycznie naganną, a uzyskanie tytułu profesora przez Jerzego Sanetrę za niezasłużone. Popełnienie plagiatu to oszustwo naukowe. Stanowi naruszenie godności zawodu. Kodeks Etyki Pracownika Naukowego stawia określone wymogi: «Wysokie standardy rzetelności i skrupulatne przestrzeganie właściwego dla nauki systemu wartości muszą stanowić nieodłączny atrybut pracy naukowej (…). Zachowanie tych standardów ma zasadnicze znaczenie nie tylko dla utrzymania wewnętrznej spójności nauki, ale i dla jej społecznego autorytetu i wiarygodności. System nauki jest szczególnie wrażliwy na najmniejszy nawet przejaw nieuczciwości, a prowadząc badania naukowe lub je wykorzystując, wciąż opieramy się na świadectwie innych, w związku z czym powinniśmy mieć do tego świadectwa zaufanie». Podkreślić należy, że przywłaszczenie idei oraz wyników badań innych autorów jest przejawem naruszenia prawa własności intelektualnej, co bez wątpienia podważa zaufanie do danej osoby jako naukowca. Stwierdzone w sposób niebudzący wątpliwości przez recenzentów uchybienie rzetelności w przedstawionym dorobku naukowym rzutuje negatywnie na prowadzoną aktualnie działalność naukową strony”.
Brak reakcji uczelni
Od wielu lat śledzę i archiwizuję wyroki w sprawach patologii nauki i dawno już nie spotkałem się z tak jednoznacznym potępieniem przez WSA działania skarżącego, za co chciałbym składowi sędziowskiemu podziękować. Może to „otrzeźwi” Senat Politechniki Krakowskiej i aktualne władze rektorskie.
Art. 29b ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym mówi: „W przypadku stwierdzenia nieważności postępowania o nadanie tytułu profesora albo uchylenia, w wyniku wznowienia postępowania, uchwały o przedstawieniu kandydata do tytułu profesora, osoba, której nadano tytuł profesora, traci prawo do posługiwania się tym tytułem”. Od strony prawnej Jerzy Sanetra formalnie straci profesurę, gdy jego skarga kasacyjna do NSA od obecnego wyroku WSA – jeśli ją złoży – zostanie oddalona, czego można się spodziewać za rok. Wtedy Politechnika Krakowska będzie musiała obniżyć mu uposażenie i przenieść go na niższe stanowisko – adiunkta. Praktycznie uchwała o przedstawieniu kandydata do tytułu profesora została uchylona.
Jednak ze względów etycznych, w sytuacji gdy fakt masywnego plagiatu jest od roku niepodważalny, każda rzetelna uczelnia dawno by już z nim rozwiązała umowę o pracę. Z oburzeniem chciałbym stwierdzić, że Rada Wydziału Fizyki, Matematyki i Informatyki PK do dziś uważa, że nic się nie stało, a dr hab. Jerzy Sanetra nadal wykłada i prowadzi seminaria dla studentów. Jak długo jeszcze szacowna Politechnika Krakowska będzie się szczycić nierzetelnym profesorem? Czy to wszystko się dzieje w ramach autonomii uczelni?
Czytelnikom życzę pogodnych i relaksujących wakacji, a do licznych spraw z zakresu patologii naukowych, które leżą na moim biurku, wrócimy we wrześniu.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.
Brawo panie Wroński! Dobrze, że ktoś taki w Polsce wspiera naukowców poszkodowanych przez akademickich złodziei.