Kultura ma znaczenie

Piotr Tryjanowski, Martin Hromada

Jeszcze nie tak dawno temu wszędzie, także w edukacji uniwersyteckiej, podkreślano wyjątkowość człowieka. Wspominano o tym, że inne gatunki nie wyrabiają narzędzi, nie wytwarzają kultury, nie mają osobowości, nie potrafią intencjonalnie nauczać. Coraz więcej wskazywało jednak, że tak nie jest i wraz z nowymi odkryciami kolejne etapy wyjątkowości człowieka odchodziły w niepamięć. Dziś sądzimy, że zwierzęta znają podstawy języka, a nawet polityki, potrafią wyrabiać narzędzia, przewidywać przyszłość, a także intencjonalnie uczyć innych.

Czy istnieje zatem jakakolwiek cecha świadcząca o wyjątkowości człowieka? Co oznacza bycie Homo sapiens ? Część współczesnych antropologów i biologów nie lubi takich pytań, a nawet zalicza je do naukowych herezji. Z drugiej strony wielu przedstawicieli nauk społecznych ignoruje biologiczne wyposażenie człowieka z bagażem ewolucyjnych zależności. Ostatnimi laty jednak pojawia się coraz więcej publikacji sugerujących, że tym, co oddziela człowieka od reszty świata żywego, jest posiadanie innej kultury. Przedstawiciele odmiennych gatunków są w stanie posiąść całą niezbędną im do przetrwania wiedzę o tym, co jeść, gdzie i jak zdobyć właściwy pokarm i z kim zawierać sojusze praktycznie bez niczyjej pomocy. Zwierzęta wprowadzają także innowacje behawioralne wyłącznie na podstawie obserwacji zachowań innych osobników i własnych doświadczeń. Z drugiej strony kultura ludzi jest inna, żaden pojedynczy człowiek nie tylko nie potrafi, ale też nie musi mieć całej wiedzy gatunkowej. Ludzie poprzez tradycje i kulturę są w stanie ją akumulować poprzez kolejne generacje. Czy wskazuje to, że kultura kumulatywna jest po prostu integralną częścią natury Homo sapiens, może i cechą dotyczącą wyłącznie jego?

Czy można przypuszczać, że w procesie rozwoju społeczeństw i adaptacji do lokalnych warunków kultura pokonała wąsko rozumianą selekcję opartą wyłącznie na czynnikach naturalnych? Dlaczego człowiek opanował w zasadzie wszystkie lądowe ekosystemy świata i wykorzystuje większość produkcji biosfery? Dlaczego właśnie nasz, ten jeden jedyny gatunek odniósł tak spektakularny sukces?

Odpowiedzialna za sukces człowieka

To są pytania bardzo ważne, ale wcale nie zadaje ich wielu naukowców. Właśnie takim wyjątkiem jest Robert Boyd, profesor ewolucji człowieka na Stanowym Uniwersytecie Arizony. Jest pionierem, nie boi się kontrowersji, a jedocześnie jest bardzo otwarty na krytykę. W sensie niemalże dosłownym. Jego książka A different kind of animal. How culture transformed our species (Princeton University Press, 2018) to nie tylko nawiązanie do własnych wykładów, ale i miejsce (cztery rozdziały) oddane innym naukowcom, jak H. Allen Orr, Kim Sterelny, Ruth Mace i Paul Seabright, mającym inne niż Boyd spojrzenie na kwestie znaczenia kultury.

Boyd sugeruje, że za sukces człowieka, poza pewnymi, wcale nie olbrzymimi możliwościami anatomicznymi i fizjologicznymi naszego gatunku, odpowiedzialna jest kultura. I to kultura oparta na kumulowaniu wiedzy, a nie jedynie na adaptacjach poszczególnych osobników. Ważny jest sposób przekazywania informacji o tym, jak sobie poradzić w konkretnych warunkach. Kultura to nie wyłącznie księgi poukładane w bibliotece, umożliwiające nam zrozumienie przeszłości. W nowych warunkach należy jeść i budować schronienia. Jak to zrobić? Od kogo się tego nauczyć? Czy wszystkim członkom społeczności możemy w taki sam sposób zaufać? Modele Boyda (wielki ukłon w stronę badań teoretycznych!), wsparte obserwacjami wielu społeczeństw, wskazują, że można się uczyć przez naśladownictwo, ale w przypadku społeczeństw ludzkich najważniejsza jest możliwość akumulacji wiedzy. Różne zwierzęta też potrafią naśladować i akumulować część zdobytej wiedzy. Czynią to jednak bardzo powoli. Nawet proste zdawałoby się czynności, jak opanowanie ognia, lepiej się przyswajają, gdy są nauczane, najlepiej przez kogoś z doświadczeniem, autorytetem i charyzmą, z komentarzem, opowieścią i jasną sugestią, jak nabytą wiedzę wykorzystać. Pozyskanie nowych informacji może mieć olbrzymie znaczenie adaptacyjne. Czy w tym procesie istotna jest wielkość lokalnej populacji? Pytanie wcale nietrywialne, bo im więcej osobników, tym więcej potencjalnych innowatorów wynajdujących nowe rozwiązania starych problemów, więcej nauczycieli, ale i konkurentów. Jak obronić własne terytorium i posiadaną wiedzę? Czy jest to konieczne, a choćby możliwe? Kiedy obrona dóbr staje się ważnym zadaniem publicznym? Co ma z tego pojedynczy osobnik? Przecież nauka u Homo sapiens to nie wyłącznie krótkotrwałe rozwiązania. Przypomnijcie sobie budowniczych katedr, którzy nie widzieli końcowego efektu przez dwa pokolenia, a jednak działali. Skąd ta siła?

Dlaczego transmisja kultury jest lepsza w zmotywowanych społecznościach? Czy możemy podnosić albo choćby zmieniać (manipulacja) poziom motywacji? Czy spokrewnione osobniki lepiej się uczą od siebie? Wiele pytań pozostaje otwartych, ale Boyd dostarcza jednej wspólnej odpowiedzi. To kultura nas ukształtowała jako współczesnych Homo sapiens i to ona czyni nas tak odmiennymi od pozostałych gatunków zwierząt. Czy to nowe myśli? Zdecydowanie nie. Raczej pozbierane i jasno pokazane z biologicznej perspektywy.

Allen Orr traktuje myślenie Boyda jako pewną kontynuację myśli Hayeka i zauważa, że myśli o adaptatywnym znaczeniu kultury, jej kumulatywnym charakterze, a nawet roli odgrywanej w selekcji były obecne przed Darwinem. Kim Sterelny bardziej niż na kopiowanie gotowych rozwiązań, ich zwyczajne podpatrywanie, stawia na transmisję umiejętności. Oczywiście kopiowanie jest skutecznie – popatrzmy na dzieła chińskiej gospodarki – ale przyszłość to pewien rodzaj nauczania hybrydowego, wskazanie problemu i być może drobne sugestie jak go rozwiązać. A czasem przy okazji wychodzą nowe produkty i technologie. Nie ma dla nich zastosowania? Ależ to chwilka. Człowiek jest jedynym gatunkiem, który nie tylko przekształca, lecz potrafi stworzyć sobie zupełnie nową niszę. Nie ma potrzeb, to je stwórzmy. Zdaje się, że to nie tylko slogan reklamowy. Czy jednak te wizje da się jakoś testować, a nie wyłącznie dociekać przyczyn zjawisk na podstawie obserwacji? Ruth Mace twierdzi, że cała ekologia behawioralna to długa tradycja oddziaływania empirii i teorii, choć akurat testów kulturowych nie jest wcale wiele. Zaskakujące są rozważania o tym, czy konflikty generują późniejszy altruizm. Wiele modeli wojny i konfliktu sugeruje, że tak. Jednak badania pojedynczych, szczegółowiej analizowanych przypadków wskazują, że efekt ten jest słaby.

Król bywa nagi

Czy wpływ kultury jest silny i może wręcz zmieniać biologiczne motywacje? Ależ owszem. Ludzie dokonują wyborów zgodnie z własną wizją świata, niekoniecznie kierując się egoistycznymi przelicznikami wartości genetycznych. W układach statystycznych wszystko wygląda istotnie i w porządku, ale to właśnie inne jednostki nadają kierunki myśleniu. Wykorzystują przy tym wcześniejsze zdobycze nauczania kulturowego i własną inteligencję. Boyd twierdzi jednak, że to coś więcej niż wyłącznie heurystyka, pomagająca rozwiązać problem w warunkach niedostatecznej informacji i zrekompensować jej brak intuicją oraz wyobraźnią. Czy to są testowalne pomysły? A czy muszą takie być, by działać? – odpowiemy przewrotnie. Chyba najciekawcze u naszego gatunku jest to, że istnieją bardzo zróżnicowane metody nauczania. W różnych warunkach środowiskowych inaczej – lepiej lub gorzej – się sprawdzają.

A czy można nauczać kłamstw? Można, ale nieskutecznie. Można siać propagandę, co zresztą się dzieje. Jednak gdzieś tam prawda stale się odradza, nawet w społeczeństwach zaczadzonych polityczną poprawnością. Dlaczego? Boyd uważa, że głównie dlatego, iż dzieci immunizowane przeciw kłamstwu lepiej widzą prawdę i nie boją się jej wyartykułować. Król bywa nagi, jak w bajce Andersena.

Od razu napiszemy: Wolimy czytać Boyda niż jego krytyków. Nasza przygoda z jego artykułami, a później omawianą książką zaczęła się banalnie – od obserwacji zwierząt. Jak przekazują sobie pewne sztuczki? Czy potrafią manipulować innymi osobnikami? Czy wreszcie potrafią uczyć? Chcieliśmy też zrozumieć proces edukacji. Czasy się zmieniają, a edukacja na to reaguje z olbrzymim opóźnieniem. Zamiast uczyć klasyków i rozwijać umiejętności, brnie w banał i detalizm. Czy można to zatrzymać? Czy korekta może nastąpić w wyniku rozwiązań siłowych? Wojen niewyłącznie kulturowych, ale jak najbardziej realnych, z rakietami, czołgami, a pewnie i maczugami?

Obserwacja naszego gatunku z biologicznej perspektywy jest zaiste fascynująca, także nasze interakcje z innymi zwierzętami. Czy jednak bez kultury, a choćby transferu informacji o tym, jak uprawiać naukę, jest to możliwe? A jak porozmawiać o tym nie używając języka? Czy zachwyt nad prozą Agaty Christe wynika wyłącznie z tego, że potrafiła ona ładnie opisać morderstwa? Jaki obraz XX-wiecznego społeczeństwa zbudowalibyśmy sobie na podstawie jej powieści? Czy miały one, tak zbrodnie, jak i powieści, charakter adaptacyjny? A może to za płytkie pytanie?

Prof. dr hab. Piotr Tryjanowski, dyrektor Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu
Dr hab. Martin Hromada, prof. UZ, Wydział Nauk Biologicznych Uniwersytetu Zielonogórskiego