Człowiek międzywojenny

Piotr Hübner

Korzenie biograficzne sięgają głęboko, jeśli nadaje się przeszłości rodziny istotne znaczenie. Przeszłość rodzinna wyznaczana jest przez czyny przodków i zajęte przez nich miejsce w społeczeństwie. W pamięci pokoleń utrwalają się dokonania znaczące, mające wymiar legendy, ale wpisane w istotne zdarzenia historyczne. Ciągłość pokoleń utrwala rodzinna tradycja. Szczególnie istotna była tradycja rodzinna inteligencji, nowej w XIX wieku warstwy społecznej. W polskim społeczeństwie, zróżnicowanym wyznaniowo i narodowościowo, pod obcym panowaniem, zrodziła się w kręgach inteligencji naturalna dyfuzja kultur, wzorów zachowań i systemów wartości – przy utrzymywaniu przekonania o sile i znaczeniu kultury chrześcijańskiej wpisanej w tradycję historyczną polskości.

Takie bogactwo zróżnicowań ujawnia genealogia rodzinna Władysława Tatarkiewicza. Jego matka, Maria de domo Brzezińska, wywodziła się po kądzieli z tatarskiej spolonizowanej rodziny Morchonowiczów. Ze strony ojca, Franciszka Ksawerego Tatarkiewicza, warszawskiego adwokata, powiązania sięgają odmiennej gałęzi Brzezińskich. Dziadek, rzeźbiarz, Józef Jakub Tatarkiewicz, ożeniony był z Antoniną (Leokadią) z Brzezińskich powiązanych z sektą Jakuba Franka. W Zapiskach do autobiografii Władysław Tatarkiewicz ukazuje wielość dokonań swych krewnych i powinowatych – niemal wszyscy wchodzili do kręgów twórczej inteligencji. Władysław urodził się 3 kwietnia 1886 roku w Warszawie. Jak wspominał, pozycja ojca zapewniała dobrobyt rodzinie „bez surowości i rygorów. Wszystko (…) odbywało się zgodnie i łagodnie”. Jak zanotowała Magdalena Bajer (Rody uczone. Kreski do szkicu , 2013): „Między rodzicami i dziećmi istniał w domach Tatarkiewiczów duży dystans, dzieci zwracały się do matki i ojca w trzeciej osobie i całowały w rękę (…) pełen respektu dystans zupełnie nie mącił głębokiego porozumienia ani nie chłodził wzajemnej miłości”. Gdy Władysław miał pięć lat, przenieśli się z mieszkania przy ulicy Długiej na Krakowskie Przedmieście. Jak wspominał, nowe mieszkanie było „rozległe, z widokiem na ulicę z jednej strony, a na Wisłę z drugiej (…) miało pewne cechy staroświeckiego muzeum”. Po dziadku pozostał zbiór rzeźb i domowa galeria obrazów, a także biblioteka. Wśród licznych gości Władysław dostrzegał „tak typowe dla Kongresówki końca XIX wieku zespolenie inteligencji miejskiej i ziemiańskiej”. Lato rodzina spędzała w majątku Bełżyce – „o trzy mile od Lublina” – należącym do rodziny matki. Gdy dziadek matki zmarł, „Bełżyce się dla nas skończyły. Zostało nam z nich tylko parę portretów i starych mebli”. Rodzice wyjeżdżali następnie latem do Zakopanego, do Kołobrzegu, a w drugim miesiącu do Krzywowoli, gdzie w dawnym zborze ariańskim gospodarowali wujostwo Domaszowscy. Ojciec zmarł w 1903 roku.

Niedoszły inżynier

W okresie dzieciństwa ukształtowały się cechy osobowościowe Władysława: „To, co piszę, nie wydaje mi się skończone, póki nie jest zupełnie uporządkowane i przejrzyste (…) wolę ustąpić i nie domagać się tego, co mi się należy, byle się nie spierać. Nie pamiętam, by w domu czegoś <nie było wolno>. Po prostu się tego czy innego nie robiło (…) program nie jest mi imperatywem, zawsze gotów jestem od niego odstąpić, potrzebny mi jest jako rama (…). Ostatecznie zawsze decydują warunki, na jakie trafię (…). Prawdy wiary były dla mnie w dzieciństwie i później taką samą rzeczywistością jak fakty otaczającego mię świata. Niemało ułatwiały mi życie”. W efekcie Władysław był przywykłym „do dorosłych i ich opieki (…) byłem nieśmiały wobec śmiałych. Utrudniało mi to życie”. Po przedszkolnej edukacji w domu państwa Herse uczył się w V Gimnazjum. Maturę otrzymał w wieku 17 lat, rok wcześniej debiutował wierszem w „Chimerze”. Gdy nie zdał egzaminu na Politechnikę Warszawską, podjął studia filozoficzne w kierunku matematycznym na Uniwersytecie Warszawskim. Przeniósł się jednak na Wydział Prawa. Po ogłoszeniu bojkotu (1905) wyjechał na studia w Zurychu, następnie do Berlina i Marburga. Były to studia filozoficzne: „znacznie więcej ciekawości niż programu, sensu konsekwentnego studiowania (…) żyliśmy jak studenci proletariusze”. Zakończył doktoratem Die Disposition der Aristotelischen Prinzipien (16 III 1910). W okresie studiów Władysław zjeździł wiele krajów: „bez żadnej zasługi dary losu i dobroć ludzi były mi gratis datae ”. Po doktoracie odwiedził Lwów, a rok ak. 1911/1912 spędził na College de France w Paryżu.

Po studiach wrócił do Warszawy w 1913 roku. Mieszkał z matką przy ulicy Wiejskiej. W 1916 roku Tatarkiewicza wybrano na prezesa Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i wiceprezesa Warszawskiego Instytutu Filozoficznego. W 1919 roku wziął ślub z Teresą de domo Potworowską. Było to przejście „do egzystencji w dwu osobach”. Tatarkiewiczowie brali udział w życiu towarzyskim, balach i rautach. Miejscem wakacji stał się Radoryż, majątek położony na Podlasiu: „tam, przed południem zwykłem był pracować w ogrodzie (…). Po południu siadałem na konia i wtedy w samotnej jeździe zbierał się w głowie ten materiał, który następnego przedpołudnia dostawał się pod pióro”. Zajął się – z inspiracji Franciszka Pułaskiego i Stanisława Michalskiego – historią sztuki. Pierwsze wykłady na kursach dotyczyły jednak historii filozofii. Publikował artykuły: „Jedną z intencji tego, co napisałem, było: uprościć obrazy świata, w szczególności świata ludzkich czynności i wytworów, i przez uproszczenie uczynić go przejrzystszym i lepiej zrozumiałym”.

Inwentarz form myśli

W wieku 29 lat zajął katedrę na odbudowanym Uniwersytecie Warszawskim. Skierowany został jednak do tworzonego w Wilnie Uniwersytetu Stefana Batorego. Habilitował się we Lwowie (23 V 1919) z pracy O bezwzględności obiektywności dobra i zła . W latach 1921-1923 kierował Katedrą Estetyki i Nowszej Historii Sztuki na Uniwersytecie Poznańskim, by następnie powrócić na Uniwersytet Warszawski. Przy tym wszystkim, jak zanotował: „Zawodem mym życiowym była nauka – ale czy była powołaniem? Jeśli była, to objawiło się to późno. Dość długo byłem wobec niej, jeśli nie niechętny, to obojętny”. Wskazuje też na to refleksja: „Za młodu spisywałem w kajecie przeczytane książki, ale później to zaniedbałem. Nigdy nie miałem porządnej kartoteki jako pomocy w pracy naukowej. Może wielorakość podejmowanych tematów odwiodła mnie od tego. Do prac mych, zwłaszcza historycznych, czytałem oczywiście wiele i wiele notowałem. Jednakże – nie systematycznie. Przez długi czas nie używałem nawet zeszytów, tylko luźne kartki i to różnych formatów”. Zwrot „ku historii” traktował „jako ucieczkę przed obowiązkiem wypowiadania własnych poglądów”. Dodatkowym miejscem wykładów Tatarkiewicza – z teorii sztuki – był Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej. Gdy Ossolineum zaproponowało (1924) „napisanie podręcznika, zgodziłem się (…) po pięciu latach wytężonej pracy gotowe były dwa pierwsze tomy. Pisałem książkę, bo była zamówiona, ale w miarę pisania pociągała mnie coraz bardziej (…). To przy jej pisaniu uformował się mój styl”. Jak oceniał, „pomimo, że tematy moje były wielorakie – czerpane zarówno z filozofii, jak i z historii sztuki – to jednak intencja była podobna: był to zawsze jakiś inwentarz, inwentarz form myśli czy inwentarz form sztuki”.

Tatarkiewicz osiągnął właściwy uczonemu poziom zaszczytów: w 1927 roku został członkiem czynnym Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, a w trzy lata później członkiem korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności. Był już profesorem zwyczajnym, uczestnikiem wielu międzynarodowych kongresów filozoficznych. O uznaniu w szerszych kręgach świadczy objęcie w 1935 roku prezesury w Towarzystwie Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych. Tatarkiewicz utożsamiał się z uniwersytetem. Gabinet mieszczący III Katedrę Filozofii, ulokowany w gmachu prorektorskim UW, „to było miejsce najbardziej moje na świecie, codzienne, moje bardziej jeszcze niż własny pokój we własnym mieszkaniu”. Te mieszkania były wynajmowane i co parę lat zmieniane. Mieszkali z żoną i synem Krzysztofem Ksawerym (urodzonym w 1923 roku).

Podczas okupacji spędzonej w Warszawie „jakimś szczęśliwym trafem śmierć mnie ominęła”. W latach 1939-1943 Tatarkiewicz napisał traktat O szczęściu (opublikowany w 1947 roku). Jak wyjaśniał: „łatwiej znosi się złą rzeczywistość, gdy się od niej myślą do lepszej odbiega”. Definiował: „Szczęściem jest trwałe, pełne i uzasadnione zadowolenie z życia” – było więc względne i subiektywne. Prowadząc tajne nauczanie Tatarkiewicz przygotował z uczniami „wspólną książkę o głównych pojęciach filozofii”, której rękopis zaginął podczas powstania, razem z gotowym do druku III tomem Historii filozofii . Bezpośrednio po wojnie, w latach 1945-1948, „dawny gabinet stał się dla mnie sypialnią”, bowiem w Powstaniu Warszawskim Tatarkiewiczowie utracili dom jednorodzinny przy ulicy Prezydenckiej w Kolonii Staszica (nabyty drogą zamiany w 1940). Po wojnie mieszkali rodzinnie w Krakowie, przy ulicy Lenartowicza, ponieważ Tatarkiewicz uzyskał równoległe i stałe zatrudnienie na UJ. W Wydziale Filologicznym PAU pełnił (1950-1952) funkcję wicedyrektora. Przewodniczył (1947-1952) Komisji Filozoficznej przy Wydziale Historyczno-Filozoficznym PAU. Wchodził w skład Komitetu Redakcyjnego wznowionego „Kwartalnika Filozoficznego”. Tatarkiewicz odtworzył z pamięci III tom Historii filozofii (1950), władze cenzuralne wstrzymały jednak jego rozpowszechnianie (do księgarń trafił w 1957 roku). Pod pseudonimem Jan Łukowski przetłumaczył Tatarkiewicz (1953) Czarodziejską górę Tomasza Manna.

Przekroczona granica

Wtedy to „wiek się posuwał, zdrowie i samopoczucie się psuły, siły zmniejszały, wszakże wszystko to działo się stopniowo, niespostrzegalnie, bez granicznych punktów”. Zdanie to można odnieść tylko do Krakowa, ale nie do Warszawy, gdzie równolegle Tatarkiewicz prowadził zajęcia na UW. W ramach „ofensywy ideologicznej” władze komunistyczne postanowiły zapewnić marksizmowi monopol na uniwersytetach. W przypadku Tatarkiewicza pretekstem stał się list „Do Kierownika Seminarium Filozoficznego I UW” z 27 marca 1950 roku podpisany przez ośmiu seminarzystów, w tym Bronisława Baczkę, Henryka Hollanda i Leszka Kołakowskiego. Autorzy przedstawili się jako członkowie PZPR. Twierdzili, że na seminarium „toczy się (…) ostra walka ideologiczna między marksistowską etyką proletariacką a burżuazyjnymi stanowiskami etycznymi. Konkretnie (…) między materialistyczną etyką marksizmu-leninizmu a idealistyczną etyką tzw. obiektywizmu aksjologicznego”. Według autorów na posiedzeniu seminarium (20 III 1950) została „przekroczona granica w atakowaniu naukowego światopoglądu proletariackiego”. Dołączano do tego wyrwane z kontekstu cytaty i kategoryczny protest. W wyjaśnieniu przekazanym dziekanowi (z 30 III 1950) Tatarkiewicz wskazywał, że celem jego „było tylko doprowadzenie do wyjaśnienia podstawowych pojęć, sformułowania tez i zestawienia argumentów każdego stanowiska”. Leszek Kołakowski, chociaż nie był obecny na tym posiedzeniu, na kolejnym „w imieniu towarzyszy list odczytywał”. W autobiografii Tatarkiewicz pominął sprawę milczeniem. Ujawnił ją dopiero syn w 1995 roku na łamach „Przeglądu Filozoficznego” (nr 2). Obok listu towarzyszy publikowano kilka wspomnień i arogancki „Komentarz profesora Leszka Kołakowskiego” (z 4 II 1995).

Finałem ówczesnym sprawy, dotyczącym nie tylko Tatarkiewicza, było posiedzenie Prezydium Rady Głównej do spraw Nauki i Szkolnictwa Wyższego, 14 lipca 1950 roku. Dokonano „reorganizacji” katedr filozoficznych, powołując trzy typowe zespoły katedr: historii filozofii, logiki oraz materializmu dialektycznego. W związku z tym „urlopowano” na rok ak. 1950/1951 Władysława Tatarkiewicza, Henryka Elzenberga, Janinę Kotarbińską i Jana Stanisława Bystronia. W „stan nieczynny” przeniesiono Romana Ingardena, a z Marią Ossowską postanowiono „przedyskutować likwidację” Katedry Historii Obyczajów i Doktryn Moralnych. Wiceminister Eugenia Krassowska wezwała Tatarkiewicza i oświadczyła, że zachowa on profesurę na UW, ale bez prawa wykładania i prowadzenia innych zajęć. Tatarkiewicz utracił funkcję redaktora „Przeglądu Filozoficznego” pełnioną od 1924 roku; pismo zlikwidowano. Podobnie musiał zrzec się funkcji kuratora Koła Filozoficznego Studentów UW pełnioną od przedwojnia. Namiastką pracy naukowej miał być udział Tatarkiewicza w pracach Komitetu Redakcyjnego Biblioteki Klasyków Filozofii. Miał blokadę w publikacjach i wyjazdach zagranicznych. Dopiero w 1956 roku został członkiem PAN i przywrócono mu prawo wykładania na UW. Jak podaje Magdalena Bajer, Tatarkiewicz „niezwykle starannie przygotowywał zarówno wykłady, jak i publikacje, wielokroć je przerabiając i cyzelując. Z katedry czytał, ale tak, że słuchaczom wydawało się, jakby mówił”. W ramach akcji egzekwowania przepisów emerytalnych (1960) ustała praca Tatarkiewicza na UJ i na UW. Nie ustały natomiast badania i publikacje. Tatarkiewicz opublikował kolejne dzieło życia – trzytomową Historię estetyki (1960, 1967). Ciągiem dalszym były Dzieje sześciu pojęć (1975), kontynuowały one Historię estetyki , która kończyła się na roku 1700.

Tatarkiewiczowie powrócili wtedy na stałe do Warszawy. Odbudowali dom w Kolonii Staszica, ale ten przejęty został przez Skarb Państwa, trafili do mieszkania na ulicę Chocimską. Urlopy twórcze spędzał Tatarkiewicz w Radziejowicach lub Nieborowie. Razem z żoną podzielali miłość do dzieł sztuki i mebli. Jak wspominała Teresa Tatarkiewiczowa: „Bardzo lubię wszystkie przedmioty, jakie posiadamy. Przywiązuję się do nich jak do bliskich mi ludzi wraz z ich wszystkimi usterkami i wadami. Pogodziłam się z nimi, jak z wadami mych bliskich”. Była to idea i stylistyka biedermeieru. Żona zmarła 18 czerwca 1978 roku. Jak wspominał Tadeusz Dzierżykray-Rogalski (Spotkania z uczonymi , 1995): „W ostatnich latach swego życia Profesor nie uczestniczył już ani w życiu naukowym, ani publicznym. Po śmierci żony czuł się źle i nie udzielał się”. Władysław Tatarkiewicz przeżył 95 lat, zmarł 4 kwietnia 1980 roku.

W filozofii życia Tatarkiewicza dominował optymizm: „Zawdzięczałem to pewnej łatwości zapominania przykrości doznanych i małej skłonności do martwienia się z góry. Niewiele oczekiwałem: jeśli doznawałem zadowolenia, to nie z oczekiwanej przyszłości”. Do tego: „Nie lubię starań, zabiegów, próśb, ciągłego pamiętania o własnych sprawach, korzyściach i zyskach”. Jak wspominał, „nie dlatego zwykłem był zwlekać z decyzjami, bym był niezdecydowany i nie wiedział, co jest słuszne. Nie lubiłem decyzji, bo każdą odczuwałem jako zubożenie: bo po niej z wielu możliwości zostawała tylko jedna rzeczywistość. Każda decyzja jest wyrzeczeniem się tego, co nie zostało wybrane”. Podsumowując stwierdzał: „Żyłem w wielu okresach – i zapewne w ten czy inny sposób dostosowywałem się do każdego z nich. Ale można też powiedzieć: że moim okresem był ten, kiedy byłem już i jeszcze w pełni sił. W takim razie byłbym człowiekiem – międzywojennym”. ?