Taneczna szkoła życia

Aneta Zawadzka
 
 

Tutaj naprawdę każdy śpiewać może. A jeśli trochę fałszuje, prosimy, by nucił melodię po prostu nieco ciszej niż inni, żartuje Lech Leszczyński, dyrektor, kierownik artystyczny i choreograf Zespołu Tańca Ludowego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie im. Stanisława Leszczyńskiego. Zespół, obchodzący w tym roku jubileusz 65-lecia istnienia, powstał w 1953 roku i jest obecnie najstarszym reprezentacyjnym studenckim zespołem artystycznym UMCS. Jego założyciel i długoletni prowadzący, zmarły w ubiegłym roku Stanisław Leszczyński, o którym mówiono, że był dla wszystkich jak dobry rodzic, jednocześnie kochający i wymagający, otrzymał za swoją pracę wiele odznaczeń państwowych i folklorystycznych, m.in. Krzyż Virtuti Militari, Krzyż Walecznych, Złoty Krzyż Zasługi z Mieczami, a także Krzyż Wielkiego Orderu Odrodzenia Polski z Gwiazdą.

Dziś jego syn kontynuuje ojcowską tradycję, dbając, by wieloletnie dziedzictwo nie zostało zapomniane. Zespół jest bowiem nie tylko nośnikiem wartości artystycznych pochodzących z rodzimego folkloru i sztuki ludowej, lecz także miejscem, które wychowuje i przygotowuje młodych ludzi do tworzenia prawdziwych relacji międzyludzkich i budowania wspólnoty opartej na współpracy i kompromisie. To tutaj nawiązują się bezcenne przyjaźnie i poważne związki damsko-męskie, których efektem jest ponad 100 zawartych małżeństw. Obecnego dyrektora dumą napawa fakt, że jego wychowankowie potrafią naprawdę ciężko pracować, by osiągnąć sukces i satysfakcję płynące z udanych występów na scenie, a ich wysiłek przyczynia się dodatkowo do promowania kultury ludowej wśród szerokiego grona odbiorców. Co ważne, dzięki poznaniu własnych korzeni stają się świadomymi obywatelami, którzy nie tylko nie wstydzą się swojego pochodzenia, ale są jego prawdziwymi orędownikami.

W tej chwili zespół składa się z 200 osób, a przez cały okres funkcjonowania tańczyło w nim ponad 9 tys. studentów. W gronie absolwentów znaleźć można dzisiejszych profesorów, prawników czy lekarzy, jest także ambasador RP w Wielkim Księstwie Luksemburga. Twórczość ZTL UMCS stanowiła inspirację do napisania wielu prac magisterskich, licencjackich i jednej doktorskiej, w których autorzy analizowali różne aspekty funkcjonowania zespołu.

Przyjęcie w kraju samby

Wspomnień pochodzących z lat działalności jest tak wiele, że trudno wybrać jedno najbardziej charakterystyczne, mówi Lech Leszczyński. Do tych wzruszających i zapadających w serce należy z pewnością koncertowanie przed Ojcem Świętym Janem Pawłem II, a także występy przed rodakami, których miejsce zamieszkania oddalone jest o wiele tysięcy kilometrów od Polski. Spotkanie z nimi w Irkucku na dalekiej Syberii czy w Novej Petrópolis w Brazylii to chwile, których nie można zapomnieć. Ludzie ci są tak spragnieni melodii polskiego języka, że tłumnie wypełniają sale, w których odbywają się koncerty. Krajanie z państwa, gdzie króluje samba, ze łzami w oczach opowiadają, że języka polskiego uczyli się z tekstów modlitwy, bo nie mieli żadnej innej możliwości. Dla nich kontakt z elementami polskiej kultury, strojami, pieśniami, tańcami stanowi możliwość przeniesienia się do kraju dziadów i pradziadów, dlatego reakcje podczas występów są tak bardzo żywiołowe. Na przygotowanych wcześniej transparentach, z którymi siedzą na widowni, znaleźć można hasła wyrażające miłość i tęsknotę za ojczyzną. Ich emocje mieszają się ze wzruszeniem tancerzy, dzięki czemu powstaje fantastyczne widowisko, nie tylko pod względem artystycznym, lecz także czysto ludzkim.

Podróżowanie to w ogóle bardzo obszerny temat, zaznacza Lech Leszczyński. Dziś jest oczywiście o wiele łatwiej z uwagi chociażby na liczbę istniejących połączeń między kontynentami. W poprzednim ustroju wymagało to sporego wysiłku i zaangażowania osób prowadzących zespół. Dzięki ich staraniom możliwe było zorganizowanie bardzo rozbudowanych pod względem dystansu tras koncertowych. Dość powiedzieć, że najdłuższe w historii tournée artystyczne po Francji i Szwajcarii odbyło się w 1967 roku i liczyło 72 dni pobytu, 18 tysięcy przebytych kilometrów i 67 występów. Na każdy wyjazd składa się precyzyjne zaplanowanie logistyki, a także – co jest ogromnym wyzwaniem – odpowiednie przygotowanie i zabezpieczenie strojów, wymagających specjalnego i uważnego traktowania. Wiele z nich to bowiem okazy, które same w sobie stanowią wartość historyczną. Ich wykonaniem zajmowały się bowiem dawne twórczynie ludowe, używające przekazywanych przez pokolenia technik rękodzielniczych, jak chociażby metody tkania na krosnach służącej do stworzenia materiału np. na strój łowicki. Niezaprzeczalne piękno i maestrię wykonania tego okrycia przesłaniać może jedynie pewna niewygoda związana z jego noszeniem. Kobieca wersja stroju waży bowiem, bagatela, 12 kg, a trzeba pamiętać, że tancerka musi się w tym kostiumie sprawnie poruszać po całej scenie, przy czym warunki do tańczenia bywają naprawdę różne, podkreśla Lech Leszczyński. Jego podopieczne jednak nie narzekają, cenią sobie bowiem możliwość korzystania z czegoś autentycznego, co samo w sobie jest, można powiedzieć, kroniką minionych czasów. Czując ducha pokoleń zaszytego niejako w tych kolorowych spódnicach czy spodniach, młodzi ludzie z wielkim zaangażowaniem podchodzą do ich pielęgnacji, dbając o czystość i bezpieczne przechowywanie wykorzystywanego stroju. To dobrze pokazuje, że uczestnictwo w zespole uczy wrażliwości, odpowiedzialności i troski o dobro wspólne, z którego w danym momencie się korzysta.

Wychowankowie idą w świat

Wychowanie młodzieży przez uczestnictwo w zajęciach wydaje się bezcenną wartością. Jak ciężka to jednak praca, świadczyć mogą choćby ślady w postaci mocno już przetartego przez wiele par nóg parkietu w Akademickim Centrum Kultury UMCS Chatka Żaka, gdzie zespół ma swoją siedzibę i gdzie przygotowuje się do występów. Funkcjonujące równolegle trzy grupy o różnym stopniu zaawansowania – młodsza, średnia i reprezentacyjna – stanowią naturalne szczeble, po których wspinać się mogą wszyscy zainteresowani. Na szczyt może się dostać każdy, kto naprawdę w pełni się angażuje, podkreśla Lech Leszczyński. A satysfakcja i radość, jakiej doznają tancerze, kiedy występują przed publicznością, czy to będzie grono złożone z osób zaprzyjaźnionych, czy ludzi światowego formatu, powoduje, że potrzeba popisów stale rośnie. Tym bardziej że zespół nie stawia żadnych granic uczestnictwa w zajęciach. To raczej życie je stawia. Młodzi ludzie bowiem zakładają rodziny, rozpoczynają pracę czy zmieniają miejsce zamieszkania, przez co niemożliwe staje się kontynuowanie ich wcześniejszej działalności. Niektórzy, jeśli sami nie mogą już tańczyć, oddają się swojej pasji prowadząc zespoły ludowe. Ponad 40 zespołów folklorystycznych rozsianych po całym kraju kierowanych jest przez wychowanków Zespołu Tańca Ludowego UMCS. Zamojszczyzna, Zwierzyniacy czy Leszczyniacy, prowadzeni od 35 lat przez Lecha Leszczyńskiego, to przykłady z najbliższego otoczenia.

Obserwowany dziś renesans kultury ludowej sprawia, że ludzie zaczynają się interesować rzeczami przez wiele lat zapomnianymi czy uchodzącymi wręcz za symbol przaśnej rzeczywistości. Rustykalne motywy pojawią się więc w przestrzeni publicznej, designie, ceramice, a także współczesnej muzyce i tańcu. Ludowość przestała się kojarzyć wyłącznie z małym podwórkiem i wiejską chatą. Zaczęto dostrzegać obecną w niej wartość nie tylko estetyczną, lecz także historyczną, będącą świadectwem wielu wieków istnienia państwa polskiego. Bogactwo tejże tradycji kultywowane przez Zespół Tańca Ludowego UMCS staje się, jak widać, bezcennym wkładem w zachowanie i przekazywanie rodzimej tożsamości. Sen z powiek Lechowi Leszczyńskiem spędza więc nie to, że nie będzie chętnych, którzy zechcą uczestniczyć w tejże inicjatywie, lecz planowany remont siedziby, wymuszający na zespole potrzebę przeprowadzki. Przenosiny oznaczają bowiem znalezienie nie tylko miejsca, w którym można się przygotowywać do występów, ale przede wszystkim miejsca, w którym bezpiecznie przechowane zostaną unikatowe stroje. Przez lata działalności uzbierano ponad dwa tysiące kostiumów wymagających specjalnego traktowania. Pomieszczenia służące do ich składowania muszą być po prostu idealne i to jest jedno z największych obecnie wyzwań, zamyśla się Lech Leszczyński. Ale ponieważ nie z takich opresji zespół wychodził, dyrektor wierzy, że znajdzie się dobre rozwiązanie i z tej sytuacji.

Póki co trwają normalne próby i przygotowania do kolejnych występów, bo zespół nie może pozwolić sobie na wakacyjne czy urlopowe przerwy. Nowi kandydaci, niebojący się ciężkiej, a równocześnie satysfakcjonującej pracy, oczywiście są mile widziani. Każdy tutaj naprawdę tańczyć może, a jeśli na początku nie czuje rytmu, może po prostu liczyć kroki, z uśmiechem kwituje Lech Leszczyński. ?