Polska na czwartym miejscu

Ryo Fujita

Po przyjeździe do Polski zaskoczył mnie życzliwy stosunek Polaków do Japończyków. Gdy latem 2013 r. z kolegami z Japonii zwiedzałem Warszawę w tradycyjnym japońskim stroju yukata (lżejsza, letnia wersja kimona), podszedł do nas starszy człowiek mówiąc, że Japonia jest miłym krajem. W Malborku mężczyzna pozdrowił mnie japońskim słowem konnichiwa , czyli cześć. Rozpoznał mnie po stroju i potrafił pozdrowić po japońsku!

Rzadko się zdarza, że spotykam się z zaczepkami – gdy jestem brany po prostu za Azjatę, a nie rozpoznany jako Japończyk. Najbardziej nieprzyjemnym zdarzeniem był atak małego, może dziesięcioletniego chłopca, który uderzył mnie w ramię. Jednak generalnie Polska to bardzo bezpieczny kraj. Zaskoczyło mnie to, że Polacy traktują z sympatią Japończyków, ale już Azjatów – niekoniecznie.

Na polskich uniwersytetach relacje z wykładowcami są zupełnie inne niż w Japonii. Tam są one zdecydowanie formalne i oschłe. Tymczasem profesorowie na UMCS są przyjacielscy, chętnie służą konsultacjami, radą, a w razie potrzeby także pomocą. Umożliwiają nam wykorzystanie wiedzy z zajęć uniwersyteckich w praktyce. Studiuję marketing międzynarodowy – umiejętności zdobyte na studiach wykorzystałem w działaniach promocyjnych. Nakręciłem film o studiach w Lublinie i wysłałem na konkurs znanej japońskiej blogerki. Japońscy studenci kształcący się w różnych krajach przysłali krótkie filmy o studiach i miejscach, w których przebywają. Mój film, a dzięki niemu Polska, znalazła się na czwartym miejscu wśród krajów, w których się dobrze studiuje.

Najgorsze wrażenie sprawiło na mnie nocne życie studenckie w domu studenckim Femina na miasteczku akademickim UMCS. Wielu studentów pije alkohol i zachowuje się bardzo głośno. Właściwie często z tego powodu nie da się spać w nocy. Japończycy po wypiciu nadmiaru alkoholu nie potrafią być żywi i głośni, Polacy – owszem tak. W Japonii uczy się nas, że nie powinniśmy być uciążliwymi dla innych, zwłaszcza w nocy. Domyślam się, że w Polsce też, ale praktyka bywa u was inna. Rozwiązałem ten problem stosując zatyczki do uszu.

Załatwianie codziennych spraw, takich jak zakupy, jest w Polsce bardzo łatwe. Większość ludzi zna angielski, a przynajmniej stara się zrozumieć, o co mi chodzi, gdy usiłuję im coś wytłumaczyć. Zupełnie inaczej jest w urzędach. Złożenie jakiegokolwiek dokumentu jest drogą przez mękę. Nie wynika to tylko z braku znajomości języka, ale ze skomplikowanych przepisów i niezbyt życzliwych urzędników. Np. wymagają oni wypełnienia karty pobytu po polsku, choć rubryki tego dokumentu opisane są w języku angielskim. Mówiąc krótko, bez pomocy kogoś życzliwego, wypełnienie urzędowych formularzy i załatwienie jakiejś sprawy w urzędach państwowych jest właściwie niemożliwe.

Najprzyjemniejszym zaskoczeniem jest w Polsce jedzenie. Jest bardzo smaczne. Wydaje mi się, że Japończycy i Polacy mają podobne upodobania kulinarne. O ile w Azji na ogół dominują bardzo ostre potrawy, to my, Japończycy, wolimy słone. Podobnie Polacy. Wasz rosół jest podobny do naszej zupy makaronowej ramen . Właśnie jedzenie jest w Polsce najprzyjemniejszą przygodą.