Kłopoty z cyklem publikacji
Obawiam się, że zaprezentowane przez red. Wrońskiego, obronne w odniesieniu do habilitanta, stanowisko może sprzyjać dalszemu nadużywaniu wieloautorskiego dorobku w indywidualnych karierach. Jestem całkowicie przekonany, że w dyskutowanym obecnie przypadku taką drogę akceptował nie tylko sam zainteresowany. Rada Wydziału Elektroniki PWr, przystępując do realizacji postępowania, nie została zapoznana z charakterystyką osiągnięcia habilitanta, recenzenci (z wyjątkiem jednego) przemilczeli kwestię jego wkładu do wiedzy i – można rzec – siłą bezwładności (mimo negatywnej opinii Komisji Habilitacyjnej), przy silnym działaniu katalitycznym zwłaszcza dwóch ważnych przełożonych, Arkadiusz Antończak został doktorem habilitowanym.
Uzasadniając moje stanowisko w tej sprawie, przytoczę fragment opracowanej przeze mnie oceny.
Wkład, lecz nieosobisty
Habilitant przedstawił cykl czternastu tzw. tematycznie powiązanych publikacji zatytułowany ogólnie Laserowa modyfikacja materiałów . Elementem tego zbioru prac jest trzynaście wieloautorskich artykułów oraz jednoautorska monografia pt. Wybrane zagadnienia z laserowej modyfikacji materiałów . Nadany cyklowi tytuł jest zbyt ogólny w stosunku do zawartości merytorycznej wybranego zbioru prac. W przypadku tej formy osiągnięcia naukowego wymaga się (wg wytycznych CK), by „jego tytuł formułować tak, jakby to był tytuł rozprawy habilitacyjnej”. Rozprawa zaś ma stanowić rozwiązanie określonego problemu naukowego, którym laserowa modyfikacja materiałów, z pewnością nie jest.
Wątpliwości budzi sens łączenia w cykl opracowania książkowego z częścią artykułów, które stanowiły oparcie do stworzenia tego dzieła. Stwierdzenia autora, że „monografia stanowi podsumowanie wyników moich badań przeprowadzonych w okresie czterech ostatnich lat” oraz że „w pracy zaprezentowałem rozszerzoną analizę zagadnień przedstawionych w publikacjach [A1 – A-13]”, (s. 12 autoreferatu) nie są przekonujące. Podzielam wątpliwości Komisji Habilitacyjnej w kwestii opatrzenia jednym nazwiskiem treści współtworzonych przez kilka osób.
Wszystkie prace własne habilitanta, a więc publikacje i zgłoszenia patentowe zarówno objęte cyklem (z wyjątkiem monografii), jak też ujęte w spisie literatury w monografii (łącznie 36 prac), są wieloautorskie. W przypadku wszystkich pięciu prac własnych cytowanych w rozdziale trzecim monografii (Mikroobróbka laserowa – aspekt geometryczny ) habilitant jest drugim autorem. Wiodącymi są mgr inż. M.R. Wójcik (WE PWr) lub mgr inż. B. Stępak (WMEiE PWr). W przypadku jedenastu prac własnych cytowanych w rozdziale czwartym (Kolorowe znakowanie – laserowe utlenianie metali ) habilitant siedmiokrotnie występuje jako pierwszy autor, ale niewątpliwie poważny wkład w przygotowanie publikacji wnieśli też pracownicy innych jednostek, a zwłaszcza dr inż. Ł. Skowroński z UTP w Bydgoszczy (dziwi nieco fakt, że wśród autorów zgłoszeń patentowych brak nazwisk tych współwykonawców). Z punktu widzenia autorstwa cytowanych publikacji ten rozdział jest w największym stopniu autorski.
W przypadku dwunastu prac własnych cytowanych w rozdziale piątym (Laserowa obróbka polimerów ) habilitant jedynie czterokrotnie występuje jako pierwszy autor; w pozostałych przypadkach jest drugim (cztery razy) lub trzecim (cztery razy) autorem. Spośród współautorów wiodącą rolę odegrali B. Stępak – czterokrotnie, dr inż. K. Szustakiewicz (WCh PWr) – dwukrotnie oraz M. Kozłowski (brak danych o miejscu pracy) – także dwukrotnie. W przypadku ośmiu prac własnych cytowanych w rozdziale szóstym (Laserowe wytwarzanie struktur przewodzących ) habilitant jest głównym autorem jednego artykułu i jednego zgłoszenia patentowego. Rolę drugorzędną odegrał pięciokrotnie i raz był trzecim autorem. Wiodącym autorem aż pięciu prac (a w trzech pozostałych współautorem na dalszej pozycji) z tej grupy tematycznej jest mgr inż. P.E. Kozioł, współpracownik habilitanta.
Główne części monografii poświęconej laserowej obróbce materiałów, a więc rozdziały czwarty, piąty i szósty, są oparte na publikacjach, w których znaczący, często dominujący udział mają pracownicy innych jednostek, którzy wnieśli zasadniczy wkład merytoryczny w zakresie identyfikacji i opisu zmian struktury i właściwości materiałów stanowiących obiekty badań.
Pracownicy UTP w Bydgoszczy, Ł. Skowroński, M. Trzciński i T. Hiller, są specjalistami w zakresie właściwości mikrostrukturalnych i optycznych cienkich warstw i byli współautorami prac dotyczących kolorowania tytanu i stali nierdzewnej. Pracownicy Wydziału Chemicznego PWr, K. Szustakiewicz i J. Pigłowski, oraz B. Stępak z WEMiF PWr niewątpliwie wsparli habilitanta wiedzą z zakresu degradacji struktury polimerów pod wpływem promieniowania laserowego. Pracownicy Katedry Inżynierii Biomedycznej, Mechatroniki i Teorii Mechanizmów Wydz. Mech. PWr, M. Bartkowiak-Jowsa, J. Filipiak i C. Pezowicz, wystąpili jako specjaliści w zakresie wytwarzania stentów biodegradowalnych. W pracy dotyczącej zastosowania techniki laserowej do określania śladowej zawartości pierwiastków w koncentratach miedzionośnych istotną rolę odegrał J. Drzymała z Wydziału Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii PWr.
Jeśli przyjąć za habilitantem, że zasadniczym celem jego badań (opisanych w cyklu publikacji, zwłaszcza w monografii) były: „wprowadzenie czytelnika w zagadnienia związane z laserową modyfikacją materiałów przy wykorzystaniu promieniowania laserowego (…), prezentacja wybranych aspektów mikroobróbki (…), jak również analiza zmian właściwości fizykochemicznych materiałów będących zamierzonym lub ubocznym efektem oddziaływania promieniowania laserowego” (monografia s. 17, autoreferat s. 6), a także „opracowanie nowych technologii obróbki materiałów” (autoreferat s. 6), to – moim zdaniem – zasadniczy wkład naukowy w osiągnięcie tego celu, zwłaszcza w zakresie kolorowania metali i obróbki polimerów (rozdz. 4 i 5 monografii) wnieśli ww. materiałoznawcy. Natomiast w pracach poświęconych wytwarzaniu struktur przewodzących (rozdz. 6 monografii) wiodącą rolę odegrali elektronicy – współpracownicy habilitanta.
Z powyższej analizy wynika wniosek, że nie można uznać przedstawionego osiągnięcia za znaczący, osobisty wkład habilitanta do wiedzy w obszarze zakreślonym tematyką rozważanego cyklu prac. (…) Na marginesie można dodać, że odzew na powstałe w latach 2012–2015, ujęte w cyklu publikacje z udziałem habilitanta okazał się – jak dotychczas – nader skromny (dziewięć cytowań).
Postąpił nierzetelnie
Redaktor Wroński w omawianym artykule stwierdził m.in., że: „Habilitant w swoim tekście wyraźnie się powołał na te publikacje multiautorskie i rzetelnie wyliczył, co zrobił w każdej pracy, podając swój udział procentowy zweryfikowany przez współautorów”. W kontekście całości wypowiedzi red. Wrońskiego można mniemać, że taki „rachunek sumienia” dr Antończak poczynił w swojej monografii, a to nieprawda. Te dane są jedynie w autoreferacie. W rozprawie autor dwukrotnie podkreślił (jak dla mnie zbyt mało przekonująco) osobisty wkład w całość opisanych badań. We wstępie zapowiedział, że „prezentowane w monografii wyniki badań naukowych obejmują prace własne autora oraz te, których, ze względu na genezę koncepcji oraz współautorstwo, autor nie waha się zaliczyć do swoich osiągnięć. Przypadki odwoływania się do rezultatów innych twórców w celach porównawczych są wyraźnie odróżnione”.
W opisie wszystkich badań autor konsekwentnie stosował formę bezosobową. Do ekspozycji osobistego wkładu do wiedzy powrócił w zakończeniu w sposób następujący: „Podstawę monografii stanowią publikowane oraz niepublikowane dotychczas prace autora dotyczące badań własnych oraz tych, których ze względu na genezę koncepcji oraz współrealizację autor nie waha się zaliczyć do swoich osiągnięć. Wyniki tych badań zaprezentowano w kolejnych rozdziałach pracy, których zawartość merytoryczną zestawiono poniżej, wypunktowując w zakresie poszczególnych zagadnień istotne indywidualne osiągnięcia autora”. Tych zagadnień jest siedemnaście, podparto je odwołaniami do trzydziestu jeden wieloautorskich publikacji; zaledwie w przypadku jedenastu dr Antończak jest wiodącym autorem.
Na zakończenie zacytuję jeszcze jeden fragment z mojej opinii w tej sprawie, opracowanej na zlecenie CK:
„Uważam, że dr Antończak, opracowując jednoautorską monografię w oparciu o wieloautorskie publikacje (w 13. na 36 jest pierwszym autorem) i zaliczając w niej wyniki innych osób do własnych osiągnięć, postąpił nierzetelnie. Można nawet doznać wrażenia, że wydając monografię, rozmył niezbyt korzystny dla niego obraz osobistych osiągnięć naukowych w obszarze objętym tematyką cyklu publikacji”.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.
"Dla przykładu: na moim kolokwium habilitacyjnym zadawał pytania profesor z literatury współczesnej, gdy sam pisałem o literaturze dawnej, sprzed siedemnastego wieku! To oddaje intencje pytającego, notabene współczesnego kodziarza ( rzecznik prasowy i sekretarz łódzkiego KOD-u). Fuj, obrzydlistwo."
A co do tej sprawy ma polityka? Po co takie obrzydliwe wzmianki?
Wypowiedz profesora to kolejny dowod na to jak bezsensowna jest tzw. habilitacja w polskim wydaniu. A okreslenie, czy np. moj wklad w publikacje wynosil 23%, czy tez 46%... to juz zupelna fantazja!
P.S. W wielu krajach istnieje szczebel, ktory nazywa sie "tenure", ale nikt tam nie oczekuje samodzielnych publikacji...
Szanowny Panie Profesorze Abramski,
naukowca mogą zabić nie tylko te dwie wspomniane przez Pana kwestie, ale także szereg innych. Być może w naukach technicznych sprawy te są o wiele prostsze, ale w humanistyce relacje pomiędzy tzw. "uczonymi" są o wiele bardziej zawiłe. Wystarczy, że recenzent - nie mając racji - zakwestionuje zastosowaną w pracy bibliografię czy przypis - i już kłopot. Zapewniam - nauki eksperymentalne są wymierne, dwa i dwa to cztery, w humanistyce zanegować można wszystkie dokonania badawcze, gdy nie należy się do kręgu absolutnie wtajemniczonych. Dla przykładu: na moim kolokwium habilitacyjnym zadawał pytania profesor z literatury współczesnej, gdy sam pisałem o literaturze dawnej, sprzed siedemnastego wieku! To oddaje intencje pytającego, notabene współczesnego kodziarza ( rzecznik prasowy i sekretarz łódzkiego KOD-u). Fuj, obrzydlistwo.
Podzielam zdanie Mikołaja Lacha. Równioeż i na swojej drodze spotkałem zbyt wiele "zakał z tytułami", Opublikowałem monografię habilitacyjną, która była pierwszym opracowaniem problemu w kompleksowym ujęciu ("Komedia plebejska"...Łódź 2008, s, 312), a w czasie posiedzenia Rdy Wydziału moje dokonanie autorskie, mające cztery pozytywne recenzje, przepadło, gdyż pamiętano o moich prawicowych przekonaniach i o tym, że byłem zwolennikiem lustracji. Zgadzam się z Panem dr. Wieczorkiem - gdyby nie komunizm, nauka w Polsce byłaby w zupełnie innym miejscu niż obecnie, po prostu: humanistyka liczyłaby się w świecie!
Obecnie zajmuję prestiżowe stanowisko w jednej z najpotężniejszych firm w Polsce i żałuję, że tak wiele czasu poświęciłem złudzeniom, których owocem są trzy monografie autorskie.
Pozdrawiam wszystkich wykluczonych z tego naukowego bagna! Zapewniam: odejście z uniwersytetu jest szansą na o wiele lepsze życie gdzie indziej !
Komentarz użytkownika @Melex został usunięty jako obraźliwy.
@Melex -Pana komentarz jest obrazliwy i nie na miejscu.
Prof. Przetakiewcz jest inteligentnym i mądrym człowiekiem, który wielokrotnie występował przeciwko róznym patologiom awansowym. I zawsze robi to pod własnym nazwiskiem. Mam dla Niego szacunek.
W imieniu swoim i Redakcji Forum Akademickiego przepraszam Pana Profesora za ten poniższy niestosowny komentarz. Mamy problemy techniczne z jego usunięciem -bez usuniecia całej interesującej dyskusji, którą chcemy "ocalić".
Ciąg dalszy:
Jeśli zgodzimy się ze stwierdzeniem profesora, że Antończak nadal jest doktorem... to świadczy tylko i wyłącznie o poziomach profesur, których komentował nie będę.
Na sam koniec - mam wrażenie że na Politechnice wyrosło pewne "towarzystwo", które chce decydować kto ma być habilitowany, a kto nie. Straszny jest fakt, że to "towarzystwo" może mieć realny wpływ na działalność komisji.
Wszakże podobnie miała się sprawa z habilitacją doktora Rudka (wychowanka tego samego wydziału), którego prawie zniszczyła kolaboracja na linii zawistny profesor - CK:
http://habilitant2012.blox.pl/2015/07/Musze-ochlonac.html
Może należałoby się zastanowić, kto stoi za niechęcią do habilitacji Antończaka?
Wydaje się że Pan Rzepka ma pewne podejrzenia (odsyłam do komentarzy ostatniego artykułu):
https://prenumeruj.forumakademickie.pl/fa/2018/05/wznowiona-habilitacja-we-wroclawiu/
I może jednak źródła problemu należałoby szukać również w samym CK? Wydaje mi się, że byłby to dosyć dobry krok w stronę rozwiązania sprawy.
Cieszę się, że dawno temu rzuciłem karierę naukową i żyję spokojniej. Niestety w tym środowisku i na swojej drodze spotkałem zbyt wiele zakał z tytułami.
Na sprawę trafiłem z zupełnie innego forum (czy raczej z bloga) po przeczytaniu cyklu artykułów związanych ze sprawą:
* http://habilitant2012.blox.pl/2018/05/Paragraf-na-habilitanta.html
* http://habilitant2012.blox.pl/2018/07/Podciac-im-skrzydla.html
Z kolei komentarze przeczytane na FA jednoznacznie wskazują, że każdy ze współpracowników DR. HAB. Antończaka (co prof. Przetakiewicz pomija, nazywając go ciągle doktorem), jest świadom swojego wkładu, a główni współpracownicy byli poinformowani o monografii i postępowaniu habilitacyjnym.
Co się tyczy wieloautorstwa prac - jeśli wierzyć profesorom współpracującym z dr. hab. Antończakiem - to na pochwałę zasługuje fakt uznania w publikacjach nawet niewielkiego wkładu (także doktorantów).
Być może AM w Szczecinie ma w zwyczaju przypisywać wszystkie zasługi głównym autorom lub profesorom - niemniej to tylko moje podejrzenia, podobnie niestety jak większa część "grafomanii" profesora Przetakiewicza.
Dlaczego "grafomanii"? Ponieważ osoba zaangażowana w toczącą się sprawę i będąca w niej stroną powinna zachować pewne informacje dla siebie na czas omawianego postępowania.
Dyskusje na forum publicznym wydają się służyć wyłącznie interesowi publikującego powyższy artykuł. I o ile Pan Marek Wroński jest osobą znaną jako "łowca plagiatów" i do spraw podchodzi zapewne na chłodno i obiektywnie, o tyle komentarz profesora Przetakiewicza jest nacechowany emocjonalnie (na dodatek negatywnie).
Powyższy artykuł jedynie szkodzi rzetelności postępowania, natomiast z pewnością ma za cel postawić dr. hab. Antończaka w złym świetle.
Na miejscu Państwa, którzy są celem prof. Przetakiewicza, podjąłbym odpowiednie kroki prawne - nie znam statusu sprawy, nie wiem czy istnieje otwarta droga sądowa. Jeśli tak - powyższy artykuł nie powinien zostać zlekceważony, bo szkodzi rzetelności postępowania.
Osoba, która jest związana z CK powinna jednak reprezentować wyższy poziom obycia w sprawach formalnych.
Co się tyczy poziomu - przeglądając chociażby dostępną publicznie bazę Google Scholar:
- https://scholar.google.pl/citations?user=yzS8GqEAAAAJ&hl=pl&oi=ao (Przetakiewicz)
- https://scholar.google.pl/citations?user=HRm7xgsAAAAJ&hl=pl&oi=ao (Antończak)
Nie sposób nie zgodzić się z komentarzem osoby podpisanej jako "Doktor" - dr. hab. Antończak posiada znaczniejszy dorobek niż profesor Przetakiewicz. Najznamienitsze prace z dorobku Antończaka pochodzą głównie z publikacji w czasopismach zagranicznych. Spośród 10 najczęściej cytowanych jest on pierwszym autorem 5 z nich (liczba cytować od 35 do 14).
W przypadku profesora Przetakiewicza - pierwszym autorem w przypadku 10 najbardziej cytowanych prac, jest on tylko 2 razy (słownie "dwa"), gdzie liczba cytowań to odpowiednio 21 i 11. Nie wspomnę też o liczbie prac w języku polskim, ale spotykałem się z sytuacją, że lepiej jest pisać w czasopismach lokalnych, bo łatwiej jest zdobyć punktacje z Ministerstwa.
Jest to jednak zawsze droga na łatwiznę.
Szanowni Państwo, moi Adwersarze!
Po pierwsze, Współautorom publikacji z udziałem dr. Antończaka uświadamiam, że nikogo z tego grona nie obraziłem ani też o nic nie oskarżyłem. Spopularyzowałem Państwa specjalistyczne kompetencje naukowe oraz efektywną współpracę z dr. Antończakiem.
Na marginesie wyrażam ubolewanie, że "Doktoranci dr. hab. A. Antończaka" nie mogą czuć się autorami pomysłów i zadań, które rozwiązali w ramach swoich prac.
Śpieszę też z ogólną informacją, że pozbawienie kogoś stopnia dr. hab. nie skutkuje odebraniem stopni wypromowanym przezeń doktorom.
Po drugie, "pójście na skróty", to w rozważanym przypadku przede wszystkim zakwalifikowanie, przygotowanej w dość krótkim czasie, monografii do dyscypliny "elektronika" mimo, że jej treść odpowiada dyscyplinie "inżynieria materiałowa". Ten fakt znalazł potwierdzenie w ocenach członków KH, z wyjątkiem recenzenta zaproponowanego przez Radę Wydziału. Niewłaściwą kwalifikację rozważanego dzieła mocno podkreślili w swoich opiniach obaj rzeczoznawcy CK. Trudno pominąć też fakt, że 11 spośród 13. artykułów objętych cyklem ukazało się w czasopismach związanych z inżynierią materiałową. Warto też zaznaczyć, że sam dr Antończak nie potrafił podczas posiedzenia KH określić swojego wkładu - poprzez ten cykl prac - do reprezentowanej przez siebie dyscypliny naukowej.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że pełną świadomość wskazanej rozbieżności natury merytorycznej mieli członkowie wydziałowej Komisji ds. Rozwoju Kadry i dlatego też - wbrew przyjętej zasadzie - nie przedstawiono Radzie Wydziału charakterystyki głównego osiągnięcia Habilitanta.
Obowiązująca od kilku lat ustawa wyeliminowała z procedury awansowej kolokwium oraz ocenę całości przewodu habilitacyjnego przez rzeczoznawcę CK. Niestety, nie wszystkie jednostki właściwie korzystają z nadanej im autonomii. Szereg z nich nie zachowuje odpowiedniego poziomu wymagań merytorycznych i nie przestrzega wszystkich elementów obowiązującej procedury.
Po trzecie, samo wznowienie postępowania nie przesądza jego wyniku. Tą drogą można eliminować wcześniejsze, z premedytacją popełnione uchybienia proceduralne oraz wykazać słuszność lub niesłuszność postawionych zarzutów. Może też, po upływie prawie 3. lat, jest już wiadomo, jaki jest wkład rozważanej monografii w rozwój elektroniki?
Dlaczego więc od pół roku blokowana jest, w miejscu wskazanym do przeprowadzenia procesu, realizacja postanowienia CK?
Wiedzę na ten temat zachowam - póki co - dla siebie.
Ja nie wpływam na bieg "toczącej się" (sic!) sprawy, bo w artykule zacytowałem fragmenty swojej ekspertyzy dla CK, która jest udostępniona wszystkim osobom, które zajmują się nowym postępowaniem. Zgodnie z ustawą, działania CK powinny być transparentne.
Po czwarte, mój artykuł jest oparty na konkretnym przykładzie, ale ma przede wszystkim charakter prewencyjny.
Przyglądając się sprawie wznowienia postępowania habilitacyjnego dr. hab. A. Antończaka oraz będąc wspomnianym przez Pana Profesora W. Przetakiewicza w artykule Forum Akademickiego Kłopoty z cyklem publikacji, pozwolę sobie wyrazić opinię w tej sprawie. Znając dokonania w zakresie wykorzystania laserów powszechnie uznawanej grupy badawczej z Politechniki Wrocławskiej pod kierunkiem prof. K. Abramskiego, i po otrzymaniu od nich propozycji mojego udziału w ich badaniach laserowych, z wielką przyjemnością na współpracę przystałem. Moją rolą miało być dostarczenie próbek mineralnych do badań, a także merytoryczne sprawdzenie pracy finalnej. Mój wkład do pracy został wstępnie oszacowany na około 5% , i tak się ostatecznie stało. Dlatego nie ma pokrycia, niezasłużenie dla mnie miłe, stwierdzenie Profesora W. Przetakiewicza, że W pracy dotyczącej zastosowania techniki laserowej do określania śladowej zawartości pierwiastków w koncentratach miedzionośnych istotną rolę odegrał J. Drzymała z Wydziału Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii PWr.
Będąc przy głosie pragnę dodać, że mijają czasy badaczy samotników. Znaczące i ambitne prace stają się zespołowe i interdyscyplinarne. Zespoły badawcze i najbliższe środowiska naukowe mają dobre rozeznanie jaki jest wkład poszczególnych osób do dzieła końcowego i czy nie pojawia się osoba, która w sposób nieuprawniony chce uzyskać habilitację. Z pewnością nie jest to przypadek dra hab. A. Antończaka. Dlatego odbieram wznowienie jego sprawy jako swojego rodzaju nękanie. Środowisko wie, że jest to człowiek zdolny, prawy, pracowity i oddany nauce oraz Politechnice Wrocławskiej. To co dzieje się wokół sprawy może tylko doprowadzić do zniszczenia ambitnego człowieka. Zwalczajmy nieuczciwość w nauce tam, gdzie ona naprawdę sporadycznie pojawia się. Z reguły najbliższe środowisko o tym wie, a jej ujawnianie szerokiej społeczności przez redaktora M. Wrońskiego jest godne pochwały. Apeluję zatem o jak najszybsze zakończenie tej zupełnie niepotrzebnej, jątrzącej, zabierającej wielu ludziom czas i energię, sprawy.
Jan Drzymała
Akademia Morska w Szczecinie... i wszystko jasne. Opinie napisal czlowiek (Prof. P), ktory ma o wiele mniejszy dorobek naukowy od Prof. A. Moze nalezy przyjrzec sie dorobkowi Pana P...
Naukowca mogą zabić dwie rzeczy:
1. Plagiat. 2. Fałszowanie wyników.
Dr hab. inż. Arkadiuszowi Antończakowi zostały postawione przez CK zarzuty plagiatu. Problem opisał red. Marek Wrońskiego (FA 5/2018). Jestem przełożonym A. Antończaka, jego mentorem i świadkiem zawirowań procesu habilitacyjnego (3 recenzje jednoznacznie pozytywne, negatywna opinia Kom. Hab., pozytywne głosowanie RW - 33/6/2, wznowienie postępowania). Nad sprawą pochylił się znany „łowca plagiatów”, red. Marek Wroński. Mając wgląd w dokumenty w CK, w swoim artykule jednoznacznie zdjął z A. Antończaka odium plagiaryzmu. Współautorzy mieli jednoznaczne zdanie o absurdalności tego zarzutu, tusząc, że „sprawiedliwi” rozstrzygną to obiektywnie. Artykuł red. Wrońskiego stał się werdyktem. Artykuł wywołał ripostę Prof. W. Przetakiewicza, której konkluzją jest – „rozważany przypadek procesu awansowego to wręcz kliniczny przykład sprytnego wykorzystania stworzonej przez zmiany ustawowe możliwości uzyskania stopnia naukowego na skróty”. Mój opis sprawy wygląda następująco: A. Antończak, na moją prośbę, z ogromnym entuzjazmem wziął się przed laty za organizację młodego zespołu i Laboratorium Mikroobróbki Laserowej w Katedrze (chyba merytorycznie i sprzętowo najlepszego w Polsce), zainspirował szereg b. nowatorskich i oryginalnych wątków badawczych, nawiązując interdyscyplinarną współpracę z b. dobrymi grupami badawczymi w Polsce i zagranicą. Wziął odpowiedzialność za koncepcje, realizacje i publikowanie oryginalnych wyników w czasopismach z relatywnie wysokim IF (z 13 publikacji utworzył cykl habilitacyjny). Równolegle pisał b. starannie obszerną monografię, nad którą pracował wiele miesięcy, bardzo rzetelnie cytując prace współautorskie. Wszystkim autorom cyklu publikacji habilitacyjnych znane były koncepcje i treści monografii. Nikt nie wnosił najmniejszych zastrzeżeń. Zwracał szczególną uwagę na cytowania, by nie narazić się na „modny” zarzut kierowany do autorów monografii – tzw. autoplagiaryzm. Ta monografia została b. wysoko oceniona przez specjalistów (nakład wyczerpał się już w 2016). A. Antończak jest rozpoznawalnym naukowcem na arenie międzynarodowej, od 2015 jest członkiem kom. programowego corocznej prestiżowej konferencji „Laser-based Micro and Nanoprocessing”, w ramach dużej konferencji „Photonics West” w San Francisco.
Czy to jest pójście na skróty?
A. Antończakowi nie można zarzucić żadnej formy plagiaryzmu. Jest to człowiek nad wyraz uczciwy, który skrupulatnie uwzględnia w publikacjach wszystkich biorących udział w badaniach. Był głównym motorem tych prac i jego dominująca rola w „cyklu publikacji habilitacyjnych” nie wzbudza wątpliwości.
Moje pytania zatem brzmią:
1. Skąd przekonanie Autora powyższego artykułu, że to „kliniczny przykład sprytnego wykorzystania stworzonej przez zmiany ustawowe możliwości uzyskania stopnia naukowego na skróty”?
2. Czyżby oświadczenia współautorów uznano za nierzetelne i niewiarygodne?
3. Jeśli tak, to skąd ta wiedza?
W związku z pojawieniem się mojego nazwiska w artykule zatytułowanym „Kłopoty z cyklem publikacji” autorstwa prof. Wojciecha Przetakiewicza, opublikowanym w Forum Akademickim (6/18), chciałabym także włączyć się w poniższą dyskusję.
Z dr hab. inż. Arkadiuszem Antończakiem, współpracuję od kilku lat kiedy to poszukiwaliśmy, w zespole badawczym (Katedra Inżynierii Biomedycznej, Mechatroniki i Teorii Mechanizmów), nowych możliwości technologicznych umożliwiających kształtowanie oraz modyfikację polimerowych materiałów bioresorbowalnych w zastosowaniach na implanty. Dr hab. inż. Arkadiusz Antończak jest specjalistą w tym zakresie a podjęta współpraca poskutkowała m.in. wspólnym artykułem opublikowanym w wysoko punktowanym czasopiśmie naukowym z 2014 roku, a następnie wspólnym projektem badawczym obejmującym wspomnianą wyżej tematykę. Odnosząc się jeszcze do artykułu z 2014r to wkład dr hab. inż. Arkadiusza Antończaka był wiodący, co zostało potwierdzone przez współautorów.
W związku z pojawieniem się mojego nazwiska w artykule zatytułowanym „Kłopoty z cyklem publikacji” autorstwa prof. Wojciecha Przetakiewicza, opublikowanym w Forum Akademickim (6/18) postanowiłem przedstawić swój komentarz.
Z dr hab. inż. Arkadiuszem Antończakiem współpracuję od 2013r., kiedy to zwróciłem się do niego z propozycją wspólnych badań dotyczących możliwości zastosowania techniki kształtowania laserowego do wytwarzania bioresorbowalnych polimerowych stentów naczyniowych. Głównym tematem naszej współpracy było określenie możliwości technologicznych prowadzenia obróbki laserowej polimerów bioresorbowalnych. Efektem podjtych wspólnych działań jest artykuł z 2014r, który został wspomniany przez prof. Wojciecha Przetakiewicza. Pragnę podkreślić, ze w tym artykule dr Antończak odegrał wiodącą rolę w zakresie identyfikacji i wyjaśnienia zjawisk fizyko – chemicznych zachodzących w materiale w strefie oddziaływania cieplnego, a jego rzeczywisty wkład naukowy został potwierdzony przez współautorów.
O wartości naukowej materiału zawartego w artykule może świadczyć fakt, że do dzisiaj był on zacytowany 18 razy (wg WoS).
Owocna współpraca grupy biomateriałowców z Katedry Inżynierii Biomedycznej, Mechatroniki i Teorii Mechanizmów na Wydziale Mechanicznym PWr. z zespołem dr hab. inż. Arkadiusza Antończaka jest rozwijana do dzisiaj, czego przykładem może być zakończony w ubiegłym roku, wspólny projekt w konkursie OPUS i plany kolejnych badań.
W odniesieniu do powyższego artykułu my jako doktoranci dr hab. Arkadiusza Antończaka pragniemy sprostować, iż nie czujemy się w żaden sposób "okradzeni" z dorobku naukowego, a zarzuty przytoczone we wznowionym postępowaniu habilitacyjnym dotyczące plagiatu naszych wspólnych prac według nas są bezpodstawne.
Dr hab. Antończak jako kierownik Grupy Mikroobróbki Laserowej ukierunkowywał, pilotował i analizował wyniki naszych badań, które to później ukazywały się w postaci artykułów w czasopismach naukowych. Ze względu na ilość pracy wymaganej do realizacji tak wielu, choć wciąż tematycznie powiązanych wątków, naturalnym wydaje się, iż koniecznym było podzielenie zadań w grupie. Dr hab. Antończak doceniając nasz wkład w prowadzenie badań nie wymagał (jak to ma miejsce w wielu grupach badawczych w kraju), aby jako pomysłodawca i koordynator był umieszczany jako pierwszy autor, umożliwiając nam jednocześnie budowanie swojego dorobku naukowego w tematyce, w której się specjalizujemy. Warto tutaj podkreślić, że przez cały czas byliśmy świadomi tego, iż wspólne publikacje będą wykorzystane w monografii dr hab. Antończaka i na bieżąco mieliśmy wgląd w formę w jakiej prezentowane są w niej wyniki, do czego nie mieliśmy i wciąż nie mamy żadnych zastrzeżeń. Należy również przytoczyć fakt, iż realizacja naszych prac związana była z zadaniami zdefiniowanymi w projekcie naukowym, do którego wniosek powstał jeszcze zanim rozpoczęliśmy studia doktoranckie, a autorem wniosku, pomysłów, i definicji zadań był właśnie dr Antończak.
dr inż. Bogusz Stępak
dr inż. Paweł Kozioł
mgr inż. Michał Wójcik
Ze względu na to, że w artykule przedstawionym na łamach Forum Akademickiego (06/2018) pojawiają się nasze nazwiska oświadczamy, że:
Nasza współpraca z dr. hab. inż. Arkadiuszem Antończakiem rozpoczęła się w trzecim/czwartym kwartale 2012 roku, czyli po zgłoszeniu przez dra hab. inż. Arkadiusza Antończaka patentu na sposób i system do kolorowego znakowania metali (data zgłoszenia: 05.04.2012).
Inicjatorem współpracy był dr hab. inż. Arkadiusz Antończak. Próbki do badań dotyczących znakowania laserowego zostały wykonane w zespole dra hab. inż. Arkadiusza Antończaka (z Jego inicjatywy). Procentowy udział współautorów w powstałych wspólnych publikacjach został rzetelnie oszacowany i krótko opisany w stosownych oświadczeniach.
Obecnie nadal współpracujemy, a współpraca ta przebiega pomyślnie.
Z poważaniem
dr inż. Łukasz Skowroński
dr Marek Trzcinski
Instytut Matematyki i Fizyki
Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy w Bydgoszczy
Politechnika Wrocławska, Zakład Inżynierii i Technologii Polimerów
W związku z ukazaniem się w Forum Akademickim (6/18) artykułu zatytułowanego „Kłopoty z cyklem publikacji” autorstwa prof. Wojciecha Przetakiewicza, w którym pojawia się nazwisko mojej osoby, a także nazwiska moich współpracowników chciałbym nie zgodzić się z Autorem artykułu w ocenie charakteru współpracy między moim Zakładem a panem dr hab. inż. Arkadiuszem Antończakiem. Nie czujemy się dostarczycielami próbek do badań, którzy „wspierają habilitanta wiedzą o degradacji struktury polimerów”, ani nie traktujemy Pana Antończaka jako wykonawcę zleconej przez nas usługi, polegającej na laserowej obróbce powierzchniowej materiałów na sprzęcie którym dysponuje. Nasze badania są przykładem interdyscyplinarnej współpracy, w której wspólnie wytyczamy cel naukowy i zgodnie z naszą wiedzą i możliwościami aparaturowymi cel ten realizujemy. Nigdy nie spieramy się kto jest pierwszym autorem, nie kłócimy się o procentowe udziały w naszych osiągnięciach, darzymy się zaufaniem. Zarówno ja jak i dr inż. Konrad Szustakiewicz czy dr inż. Małgorzata Gazińska, z którymi odbyłem rozmowę na ten temat, nie uważamy za nierzetelne lub nieetyczne powoływanie się przez Pana Arkadiusza Antończaka na nasze wspólne prace wymienione autoreferacie w postępowaniu habilitacyjnym. W pracach tych był inicjatorem badań i miał wiodący udział w ich realizacji (świadczą o tym uczciwe oświadczenia). O owocnej współpracy naszych zespołów niech świadczy fakt, że dr hab. inż. Arkadiusz Antończak (elektronik) wraz z dr inż. Małgorzatą Gazińską (chemik) w ostatniej edycji konkursu OPUS uzyskali środki finansowe na realizację projektu „Laserowa modyfikacja bioresorbowalnych materiałów polimerowych w termicznych procesach formowania addytywnego”. Nie widzę lepszego uzasadnienia dla naukowej współpracy naukowców z różnych dyscyplin naukowych.
@Arkadiusz Antończak: Chętnie się dowiem wszystkich szczegółów, bowiem z dotychczasowych rozmów z różnymi osobami wynika, że Pan był i nadal jest wzorowym i rzetelnym szefem Zespołu, który dawał swoją wiedzę i czołowe miejsce na liscie współautorskiej - młodszym Kolegom.
Jednak nie ma Pan racji, że nie należy przenosić opinii o procedurach urzedowych - na łamy prasy. Upublicznienie nierztelnych lub niesprawiedliwych postępowań awansowych służy rzetelności nauki i być może zapobiega częstym ich powtórzeniom.
Obawiam się, że publiczne ferowanie wyroków bez jakichkolwiek dowodów na nierzetelne wykorzystanie wyników wspólnych prac stanowi niebezpieczny precedens. Czy autor artykułu ma chociaż jedną udokumentowaną skargę na nierzetelne wykorzystanie wspólnych prac, czy swoje wyroki feruje jedynie na podstawie jak to ujął "doznanym wrażeniu". Czas samodzielnych dziewiętnastowiecznych badaczy dawno przeminął. Siłą rzeczy prowadzenie prac badawczych wymaga coraz większej liczby współpracujących ze sobą naukowców. Umiejętność kierowanie zespołem badawczym jest jedną z głównych cech wymaganych od samodzielnych pracowników naukowych. Jest, rzeczą naturalną i ze wszech miar uczciwą, że podaje się w publikacji wszystkich uczestników badań. Sprawa ma niezwykle istotny wymiar, ważny dla czystości nauki, powinna być dokładnie wyjaśniona, jeżeli to będzie konieczne na gruncie prawa, poza środowiskiem naukowym.
Pozostawałem dotychczas powściągliwy w komentowaniu wznowienia mojego postępowania habilitacyjnego. Nie zamierzałem odnosić się do artykułu zamieszonego w FA 05/18 przez Redaktora dr hab. Marka Wrońskiego, albowiem sądziłem, iż nie należy przenosić procedur urzędowych na łamy prasowe.
Tym bardziej zdumiewa mnie fakt, iż członek Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, a przy tym Zastępca Przewodniczącego Sekcji VI, tj. członek organu rozpoznającego moje potencjalne odwołanie, zabiera publicznie głos w tej sprawie – wpływając tym samym na dalszy jej bieg, łamiąc art. 8§1 kpa [...] o bezstronności i równym traktowaniu oraz zasadę dążenia do prawdy obiektywnej.
Zaskoczony jestem postawionymi mi zarzutami, które są bezpodstawne i niesprawiedliwe. Dziwi mnie fakt, iż CK po powzięciu informacji o "prawdopodobieństwie wystąpienia przesłanek" nie wezwała mnie do złożenia jakichkolwiek wyjaśnień, przedłożenia jakichkolwiek dowodów – zgodnie z zasadą wysłuchania.
To skłania mnie do przerwania dotychczasowej powściągliwości w udzielaniu informacji na temat rzeczywistego obrazu sprawy, bo o jakichkolwiek naruszeniach praw autorskich, czy też nieetycznym postępowaniu, jak dobrze wie każdy, kto zna sprawę, nie ma tu mowy.