Jak sobie radzimy z najazdem
Katerina jest ukraińską youtuberką, studiuje w Collegium Medicum UJ. Jej filmiki nagrywane po polsku mają po kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń. Zaczęła się uczyć polskiego na dziewięć miesięcy przed rozpoczęciem studiów i uznaje to za optymalny okres, żeby zacząć mówić po polsku na poziomie komunikatywnym. Pierwszą polską książkę czytała tak, jakby to był chiński, lecz największe problemy miała z szeleszczącą fonetyką. Skończyła kurs na poziomie A2, ale zbyt wiele się nie nauczyła. Na kurs B1 nie poszła, grupy były za duże, dalej do egzaminu uczyła się sama.
Każdy, kto chce studiować w Polsce, musi spełnić pewne kryteria. UJ wymaga zdania egzaminu państwowego z języka polskiego na poziomie B1. Katerina twierdzi, że do studiów medycznych potrzebny jest minimalny poziom B2. Studiujący na UJ bardzo szybko się uczą języka, bo nie znając go, nie da się przetrwać. „Mój polski poszybował w górę, kiedy zaczęłam oglądać polskiego youtube’a” – mówi. Zna wiele osób, które są w Polsce długo, ale nie nauczyły się polskiego. Uważa, że nikt nie musi się starać zrozumieć obcokrajowca. To on powinien się nauczyć języka. Chce tu zostać, by pracować w zawodzie fizjoterapeuty.
Na Ukrainie trudno się dostać na bezpłatne studia – opowiada w jednym ze swych popularnych w Sieci filmików – dlatego zdecydowana większość studentów płaci tam za studia. Pula miejsc bezpłatnych jest niewielka, w dodatku część to miejsca dla niepełnosprawnych, a inne zajmą ci, którzy się dostali za łapówki. Łapówkami załatwia się też egzaminy. Nic dziwnego, że mamy w Polsce prawdziwy najazd studentów ukraińskich.
Pierwsze wrażenia Kateriny z pobytu w Polsce były pozytywne, minusy zaczęła dostrzegać po roku. Była przestraszona studiami, na pierwszym wykładzie z biochemii nie zrozumiała nic, ale wszystko się jej podobało.
Ukraiński student z Wrocławia, też youtuber, ceni w Polsce komunikację miejską, uprzejmość ludzi, także wśród kierowców, miłość do zwierząt, parki, gdzie można pospacerować, skromność ubioru u kobiet, pożyteczne aplikacje do telefonów, choć uważa, że internet jest za drogi. Szokują go przekleństwa w radiu, tego nie ma w jego kraju.
Sytuacje krytyczne
W 2008 r. prof. Grażyna Zarzycka prowadziła badania ankietowe wśród studentów zagranicznych przebywających w Polsce od pół roku do 9 miesięcy, uczących się polskiego w Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców UŁ. Poproszono ich o opis najtrudniejszych sytuacji, jakie przeżyli w Polsce. Na ankietę odpowiedziały 182 osoby (72 z Europy, 28 z Afryki, 76 z Azji i 4 z Ameryki Płd.). Trudnych sytuacji w Polsce nie doświadczyło 20 respondentów europejskich, 2 Afrykańczyków, 15 Azjatów. Trudne sytuacje podczas pobytu w Polsce przedstawiło 93% Afrykańczyków, 81% Azjatów, 72% Europejczyków i 50% Latynoamerykanów. Były to trudności bardzo różnego rodzaju: w załatwianiu spraw urzędowych, dezorientacja i brak poczucia bezpieczeństwa w przestrzeni zewnętrznej, nieporozumienia wynikłe z braku kompetencji językowej czy zakłócone relacje interpersonalne z Polakami. Te ostatnie wynikały z niekompetencji, nieuprzejmości czy podejrzliwości urzędników lub sprzedawców, oszukiwania cudzoziemców, złego traktowania młodzieży przez starszych, niechęci Polaków do cudzoziemców, braku cierpliwości wobec niemówiących po polsku.
Cudzoziemcy stykają się w naszym kraju z odmienną kulturą, barierą językową, mają problemy z aklimatyzacją, z brakiem pieniędzy, z nauką. Tajwańczycy oburzają się, gdy ktoś ich myli z Chińczykami, a Palestyńczycy nie chcą być brani za Izraelczyków. Albańczyk nie wiedział, że ma skasować bilet, który kupił, a Koreańczyk nie przypuszczał, że powinien go kupić. Białorusinka nie wiedziała, gdzie zdjąć szwy, które jej założono w szpitalu, a Tajwance składano propozycje poparte poklepywaniem. Murzyn wypchnął Turczynkę z kolejki w biurze paszportowym, a Kurd nie chce mieszkać w pokoju z Afrykańczykiem. Uzbecy bili się z „kibicami”, a Kubankę zaszokowała niegrzeczna obsługa na dworcu.
Najboleśniejsze były sytuacje, w których podważono godność, a takich doświadczyło 57% badanych przez prof. Zarzycką studentów zagranicznych. Zdarza się, że komuś napluto w twarz, wyśmiewano się czy wypchnięto z tramwaju. Część tych sytuacji autorka określa jako rasistowskie, zaliczając do nich jednak m.in. chamstwo kontrolerów w środkach transportu, którego doświadczamy przecież wszyscy, bez względu na rasę i narodowość, albo też „niezdrowe zaciekawienie” czarnoskórymi na ulicy. W czasach niemądrego przewrażliwienia i politycznej poprawności łatwo zrobić z ksenofobii worek, do którego wrzucimy mnóstwo sytuacji, jakie nie powinny się tam znaleźć. Popchnięcie w tramwaju, „dziwne spojrzenia”, propozycje seksualne, wyzwiska, zaczepianie czy pobicie przez „kibiców” – kiedy są one wynikiem niechęci narodowej czy rasowej, a kiedy efektem schamienia? Czy nie doświadczają takich zachowań Polacy? A „ślepota” Polaków na „zachowania rasistowskie” na ulicy lub przystanku tramwajowym jakże często jest po prostu obojętnością na agresję jednego człowieka w stosunku do drugiego. Nie można też jednostronnie interpretować różnych historii, gdy nie uwzględnimy ich kontekstu i nie wysłuchamy drugiej strony.
Mimo to po dziesięciu latach warto te badania powtórzyć, bo z potocznego doświadczenia wynika, że wiele czynników się zmieniło, znikło bądź uległo osłabieniu.
Jak podaje MNiSW: „Polska jawi się dla potencjalnie podejmujących studia zagraniczne jako kraj bezpieczny i atrakcyjny finansowo i kulturowo. Potwierdzają to międzynarodowe raporty. W ostatnim (wrzesień 2016 r.) rankingu International Student Satisfaction, opracowanym przez StudyPortals Polska, zajęła trzecie (po Norwegii i Irlandii) miejsce w Europie. Warto podkreślić, że ranking ten został skonstruowany w oparciu o blisko 16 tys. opinii wyrażonych przez zagranicznych studentów w roku akademickim 2015/16 o poszczególnych krajach. Studenci zagraniczni z Polski biorący udział w badaniu zwracali uwagę głównie na dobrą atmosferę na uczelniach i w miastach oraz otwartość społeczeństwa”.
Katerina, ukraińska youtuberka, zapewnia: „Jesteście super, jesteście tolerancyjni. Nie spotykam się z niechęcią Polaków. Dopiero kiedy założyłam kanał na YouTube, zobaczyłam negatywne komentarze. Ale hejt był, jest i będzie”.
Hejt przeciwko studentom ukraińskim bierze się nie tyle z niechęci do obcych, ile z zazdrości. Nie wszyscy wiedzą, że tylko cudzoziemcy polskiego pochodzenia, mający Kartę Polaka lub zezwolenie na pobyt stały, nie płacą za studia oraz mają prawa do stypendiów i zapomóg. Pozostali studenci z zagranicy płacą za studia i nie dostają stypendiów.
Hejt rodzi się także z tego, że cudzoziemcy „mają łatwiej”, a to już nie mit, to prawda.
– Ukraińcy przechodzą metodą zmęczeniową – mówi wykładowca uniwersytecki – chodzą, aż zaliczą. Nie jestem przekonany, czy podczas wykładu rozumieją to, co do nich mówię. Czy oni się integrują? Bardziej chyba narzucają nam swoje zwyczaje i kulturę. Wyjeżdżają na święta prawosławne i długo z nich nie wracają, ściągają na sprawdzianach. Integrują się pojedyncze osoby i to też może o polskich korzeniach. Większość tworzy getta.
Kto jest zadowolony?
Ale kłopoty zagranicznych studentów to jedno. Druga sprawa to jakie my z nimi mamy problemy i jak je rozwiązujemy. Bo łatwo się szczycić procentem umiędzynarodowienia, trudniej wypracować skuteczne metody pracy z cudzoziemcami.
Problem integracji studentów zagranicznych, to przede wszystkim kwestia studentów z Ukrainy i Białorusi, bo stanowią oni 64% studiujących u nas obcokrajowców. Kiedy mowa o studentach zagranicznych, przychodzą na myśl programy w języku angielskim, tymczasem ogromna ich większość studiuje w języku polskim. To jasne, że podstawą integracji obcokrajowców w Polsce i źródłem satysfakcji ze studiowania jest znajomość języka polskiego. Czy uczymy go skutecznie?
Aby studiować w Polsce po polsku trzeba przedstawić zaświadczenie o ukończeniu rocznego kursu przygotowawczego do podjęcia nauki w języku polskim w jednostkach wyznaczonych przez MNiSW lub certyfikat z egzaminu państwowego. Potwierdzeniem znajomości polskiego może być także rozmowa kwalifikacyjna lub egzamin wstępny, organizowane tylko na niektórych kierunkach. Problemu nie będą mieli absolwenci szkoły średniej lub studiów z polskim językiem wykładowym. Wreszcie znajomość polskiego potwierdza zaświadczenie Centrum Języka i Kultury Polskiej bądź Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców danej uczelni. W SGGW do postępowania kwalifikacyjnego na studia w języku polskim dopuszcza jeden z poniższych dokumentów: zaświadczenie z rocznego kursu przygotowawczego do studiów w Polsce, certyfikat egzaminu państwowego, świadectwo szkoły średniej lub dyplom studiów z polskim językiem wykładowym albo zdanie egzaminu na poziomie B2 w szkole językowej. Uniwersytet Jagielloński podaje, że na kierunkach, gdzie kryterium jest rozmowa kwalifikacyjna, kandydat nie potrzebuje certyfikatu ani świadectwa ukończenia kursu. I tu jest pies pogrzebany. To wydziały odpowiadają za przyjmowanie studentów, którzy bardzo słabo znają język polski, nie rozumieją wykładów, przez cały okres studiów korzystają z taryfy ulgowej i są przepychani na egzaminach.
Kurs przygotowujący do studiów w Polsce prowadzą m.in. Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców Uniwersytetu Łódzkiego, Centrum Języka i Kultury Polskiej dla Polonii i Cudzoziemców na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie czy Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców Politechniki Wrocławskiej. Takich jednostek jest w Polsce… siedem. Prócz wymienionych, roczny kurs przygotowawczy prowadzą: Uniwersytety Warszawski, Rzeszowski i Śląski oraz Politechnika Krakowska.
W Łodzi podczas roku przewidziano 800-900 godzin zajęć z języka ogólnego i specjalistycznego na różnych poziomach zaawansowania, prowadzonych w grupach humanistycznej, medycznej, technicznej, ekonomicznej. Opłata za naukę wynosi 3 tys. euro, a studenci dostają legitymację. Absolwenci są przyjmowani bez egzaminu na większość polskich uczelni. Ośrodek łódzki jest jedynym w Polsce przygotowującym do studiów medycznych.
Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców na Politechnice Wrocławskiej, prócz rocznego kursu języka polskiego dla kandydatów na studia we wszystkich uczelniach w Polsce w wymiarze 600 godzin (pięć razy w tygodniu po 4 godziny), prowadzi dodatkowo wykład z kultury i historii Polski. Słuchacze biorą też udział w zajęciach z przedmiotów uzupełniających zgodnie z przyszłym kierunkiem studiów. Słuchacze uczą się wszystkich najważniejszych sprawności językowych (rozumienia tekstu pisanego i mówionego, umiejętności czytania, a także pisania różnych gatunków tekstu). Roczna opłata wynosi 2 tys. euro, 200 euro wpisowe, plus koszty utrzymania i zakwaterowania.
Ilu kandydatów na studia w Polsce przechodzi intensywny kurs języka polskiego?
– Rocznie około 140 słuchaczy uczy się u nas na rocznym kursie przygotowującym cudzoziemców do podjęcia studiów w języku polskim, np. w tym roku jest ich 137 – mówi Joanna Kozieja-Ruta, kierownik Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców Politechniki Wrocławskiej.
– W Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców Uniwersytetu Łódzkiego uczy się na rocznym kursie przygotowującym do studiów w Polsce ok. 530 słuchaczy, z tego ok. 200 osób to kandydaci na studia medyczne – podaje Katarzyna Gasztych, kierownik Sekcji Studenckiej SJPdC UŁ.
– Obecnie na roku zerowym mamy 128 słuchaczy. W ostatnich latach w zerówce uczestniczy co roku od 110 do 130 cudzoziemców, głównie z Ukrainy i Białorusi – mówi Ewelina Mitkowska-Musiatewicz z CJKP UMCS.
No właśnie, podczas gdy na samym UMCS rozpoczęło w tym roku naukę 670 studentów zagranicznych. A przecież CJKP kształci nie tylko kandydatów na UMCS, lecz także na wiele innych uczelni.
Na pierwszy rok studiów przyjmuje się w Polsce ponad 16 tys. studentów zagranicznych (dane za rok akad. 2016/17). Szacuję, że tylko ok. 1200-1500 osób rocznie przechodzi w skali kraju kurs języka polskiego, a więc jest to najwyżej 10%. To najbardziej palący problem naszego umiędzynarodowienia. Prowadząc nabór, nie można przymykać oka na kwestię znajomości języka polskiego, bo tracą na tym wszyscy. Studenci zagraniczni mają problemy w nauce i komunikacji, marnują szansę na pełne wykorzystanie pobytu w Polsce do własnego rozwoju. Wykładowcy narzekają na brak satysfakcji z kształcenia studentów, co to siedzą na wykładach jak na tureckim kazaniu. Zadowoleni są tylko ci, którym wystarczy statystyka.
Oczywiście nieznajomość polskiego nie zawsze wpływa na jakość kształcenia, bo część studiuje po angielsku, wpływa ona natomiast na jakość życia w Polsce, zadowolenie ze studiów i osiągnięcie innych celów, na których powinno nam zależeć. Wszak zagraniczni absolwenci naszych uczelni mogliby się stać ambasadorami kultury polskiej w czasach, gdy bardzo tego potrzeba.
Kompetencja międzykulturowa
Na razie kultury polskiej uczy ich głównie internet, z niego wynoszą znajomość zasad i norm obyczajowych, jakie panują w Polsce, tu uczą się też praktycznego języka. Ale czy wszyscy korzystają z polskojęzycznego internetu? Na pewno nie wszyscy.
Aby uniknąć problemów komunikacyjnych, które rodzą sytuacje konfliktowe, uczy się cudzoziemców tzw. kompetencji międzykulturowej. Naukowo zajmuje się tymi problemami dr hab. Urszula Żydek-Bednarczuk z Uniwersytetu Śląskiego. Nie da się wykształcić takiej kompetencji, która prowadzi do całkowitego dostosowania obcokrajowca do kultury polskiej – podsumowuje jeden ze swych artykułów. Trzeba jednak uświadomić podobieństwa i różnice kulturowe oraz wykształcić tolerancję na odmienność.
Na razie wygląda to tak, że np. podczas zajęć na kierunkach humanistycznych w jednym rzędzie siadają Polacy, w drugim Ukraińcy. A chodzi o duży uniwersytet, kształcący półtora tysiąca studentów zagranicznych.
– Gdyby nie studenci ukraińscy, nie byłoby kulturoznawstwa – słyszę od wykładowcy tej uczelni. – Na kierunkach, gdzie jest wyższy poziom studentów, np. na informatyce, Ukraińcy się nie izolują, siadają razem ze wszystkimi. Dobrze umiejący po polsku integrują się lepiej, ale jest ich niewielu. Coś szwankuje z nauczaniem polskiego, niektórzy po prostu uważają, że nie muszą się go uczyć. Mają taryfę ulgową, bo się tłumaczą, że nie rozumieją języka, a kierunek, który nie ma klienta, nie będzie ich przecież oblewał. Przyjeżdżają przekonani, że wszystko się da załatwić, potem się zmieniają. Niektórzy mówią, że zostaną w Polsce, lecz dla większości to tylko przystanek. ?
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.