Mikro znaczy makro

czyli o niezwykłej roli mikroelementów w walce z rakiem

Rozmowa z  prof. Janem Lubińskim, genetykiem, onkologiem, szefem zespołu badawczego Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych w Szczecinie, który odkrył mocną korelację między ryzykiem raka u kobiet a stężeniem arsenu w organizmie

Niewidoczny selen, cynk, arsen okazały się widocznym znakiem w walce z rakiem. Dlaczego tylko w Szczecinie? Czy uczeni z innych ośrodków akademickich w Polsce i na świecie nie wierzą w pańskie odkrycia?

Nauczyłem się, że nowe rzeczy zawsze mają długą drogę przed sobą. Często występujemy z naszymi wynikami jako pierwsi lub jedyni na świecie i naukowcy oraz lekarze niejednokrotnie dość sceptycznie przyjmują wyniki badań z naszego Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego i ośrodka badawczego READ-GENE SA.

Badania, statystyki, publikacje w międzynarodowych czasopismach nie otwierają wszystkich drzwi? Udowodnił pan przecież, że kobieta, nawet z mutacją BRCA1 o niskim poziomie selenu, kadmu czy arsenu, ma bardzo niskie ryzyko raka, zatem nawet przy predyspozycji genetycznej osoba z odpowiednim poziomem mikroelementów ma szansę nigdy nie spotkać się z onkologiem. Czy to nie jest przełom w prewencji?

W Polsce ludzie są zarażeni trochę innym sposobem i stylem myślenia, a my tu nagle, w takim nieoczekiwanym miejscu na mapie świata, ogłaszamy, że rzeczy proste i malutkie jak mikroelementy, mogą mieć niebagatelne znaczenie dla diagnostyki i leczenia raka. Nie jestem w stanie wyjaśnić mechanizmów molekularnych, ale ponad dwudziestoletnie badania jasno pokazują mocną korelację między wystąpieniem raków u kobiet a stężeniem arsenu w organizmie. Przez trzy lata obserwowaliśmy ok. 1500 wyjściowo zdrowych kobiet i stwierdziliśmy, że blisko 100 raków różnych narządów wystąpiło w grupie ok. 1100 kobiet z podwyższonym stężeniem arsenu we krwi a u 400 z niskim stężeniem arsenu nie odnotowaliśmy żadnego raka.

Rak to geny i środowisko. O chorobie decydują zmiany w genach, które odziedziczyliśmy i jakość powietrza oraz żywności. Na geny nie mamy wpływu, ale czy to oznacza, że mając „niedobry” genotyp, mogę odpowiednią dietą uchronić się przed chorobą?

W naszej przełomowej pracy pokazaliśmy, że kobiety przy niskim stężeniu arsenu bez mutacji BRCA1 mają kilkadziesiąt razy mniejsze ryzyko zachorowania na raka. Najnowsze badania pokazują ścisłą korelację między chorobą a środowiskiem człowieka. Dieta antyrakowa może zdziałać „cuda” w walce z chorobą.

Dzięki homogeniczności Polski udało się panu opracować swoisty genotyp polsko-żydowsko-słowiański i skuteczniej wykrywać mutacje w genach. Przed sekwencjonowaniem DNA można zrobić szybki i tani test i poznać swoje ryzyko choroby. Czy obecność mutacji zawsze oznacza wysokie ryzyko zachorowania?

Bez zmian w genach, które dziedziczymy, nie ma raka. Dzięki wiedzy o występowaniu określonych mutacji, np. BRCA1 , możemy się dowiedzieć, jak go najlepiej leczyć. Wiemy np. że u kobiety z rakiem piersi i nieprawidłowym BRCA1 występuje 10-krotnie większe ryzyko raka drugiej piersi i potajemnie rozwija się rak jajnika. Obecnie nie można dobrze leczyć nowotworów bez analizy mutacji genów i my wprost mówimy, że kobiety z rakiem piersi, które mają mutację BRCA1 , muszą mieć profilaktycznie usunięty jajnik i jajowód.

Znajoma walczy z rakiem piersi pomimo braku obecności mutacji w genach…

Niestety, też znam przypadki nierzetelnego wykonania testów genetycznych. W Polsce brak certyfikacji ośrodków i pacjent robiąc testy, musi ufać genetykowi. Wydaje mi się, że powinna funkcjonować instytucja zaufania publicznego, która nie tylko uwierzytelnia, ale i ponosi współodpowiedzialność za interpretację badań.

Z jednej strony mamy narzędzia do szybkiej diagnostyki, z drugiej – dowolność interpretacji?

Tak. A w świecie, na przykład w USA, jest inaczej.

W lutym br. pański zespół opatentował wyniki dotyczące stężenia arsenu we krwi kobiet. Czy to oznacza, że pacjent nie będzie narażony na swobodną interpretację badań? Skoro testy DNA można robić niesolidnie, to również i badanie zawartości mikroelementów…

Wojciech Marciniak, doktorant, przeprowadził badania i wykazał związek między arsenem a rakiem. O jakim charakterze? Do końca nie wiemy. Możliwe, że ta korelacja wynika z tego, iż arsen jest tylko markerem szkodliwych produktów, np. żywności, która jest rakotwórcza, a równocześnie zawiera dużo tego pierwiastka. Nasz zespół pokazuje pewne relacje między genami, otoczeniem i chorobami, ale interpretacja jest dziełem wiedzy lekarza i pacjenta. Każdy pacjent jest jednym wielkim kosmosem. Człowiek jest tak genialnie skomplikowany, że my nie odważymy się podać jakiegoś kanonicznego rozwiązania. Wskazujemy tylko na korelacje.

Jeśli gwiazdy, zapobiegawczo, usuwają sobie piersi, to nie znaczy, że będąc nosicielem genu BRCA1 , muszę dokonać mastektomii?

Nie musi pani. Najpierw trzeba zrobić test genetyczny i w zależności od wyniku optymalnie zapobiegać i leczyć. Dzięki testom wiadomo, że pacjent z mutacją w genie BRCA1 nie powinien zażywać tak zwanych taksanów – najbardziej popularnego leku w leczeniu raków piersi, lecz cis-platynę, stare lekarstwo, które sprawia, że w tej sytuacji rak piersi znika. No i proszę pamiętać o odpowiednim żywieniu. W dużym stopniu jest pani odpowiedzialna za to, co i jak konsumuje.

Przepraszam, ale nie rozumiem. Skoro jestem niepowtarzalnym kosmosem, to skąd wiadomo, który poziom arsenu czy cynku jest odpowiedni dla mnie?

Ani naukowiec, ani lekarz nie są czarodziejami, ale znają mechanizmy funkcjonowania organizmu i powiedzą pani, że cynk powinien być wysoki do 60. roku życia, ale potem trzeba go ograniczyć, bo z badań wynika, że osoba starsza z wysokim cynkiem ma 10 razy większe szanse zachorowania, a 30% kobiet, które przypilnowały niski poziom arsenu, ma małe szanse, by zachorować.

Osobiście jestem od pół roku na diecie bezmięsnej, bo cynk to mięso, wołowina, wieprzowina, ryby i żółty ser. Proszę nie zapominać, że dobre jedzenie może stymulować immunologię, a przecież każdy człowiek ma inny system odpornościowy i dlatego każdy chory powinien współpracować z lekarzem. No i słuchać swojej intuicji.

Czy swoje patenty i sukcesy na arenie międzynarodowej zawdzięcza pan intuicji? Skąd pomysł na to, by w roli głównej umieścić mikroelementy?

Nie wiemy, jak funkcjonuje człowiek i musimy eksperymentować. Trzydzieści lat temu przeanalizowałem wyniki badań na myszach i szczurach i zobaczyłem, że jak szczurowi wstrzyknie się związek rakotwórczy, to zachoruje na raka piersi, ale jak mu się doda selen do miseczki z piciem, rak się nie rozwinie. I tak przez lata, wraz z zespołem, robiliśmy różne eksperymenty. Tu, w Szczecinie, mamy spokój i możemy pracować.

Państwo patentujecie wiedzę…

Tak, staramy się dbać o naszą własność intelektualną, choć i tego musieliśmy się nauczyć. W latach 90., gdy odkryliśmy genotyp BRCA1 charakterystyczny dla naszej populacji, nikomu nawet do głowy nie przyszedł pomysł, by nasze odkrycie, o którym było bardzo głośno, – opatentować. Ale od 1994 r. zacząłem zabiegać o patenty krajowe. O tych międzynarodowych nie myślimy, bo to przekracza nasze możliwości finansowe.

Czuje pan oddech firm farmaceutycznych?

Nie. Nasze patenty nie są atrakcyjne pod względem marketingowym, bo która firma zainteresuje się jakimś suplementem z selenem, który opatentowaliśmy 20 lat temu? To, że jesteśmy liderami w skali światowej, oznacza jedynie, że musimy robić swoje, czyli pracować nad powrotem do zdrowia Jana Kowalskiego. Czy wie pani, że blisko 2 tys. młodych dorosłych co roku choruje na raki dziedziczne, którym można zapobiec. Próbujemy i apelujemy do lekarzy, by badanie nosicielstwa mutacji BRCA1 było elementem rutynowym diagnostyki w przypadku guza piersi. I każdego dnia walczymy…

Rozmawiała Jolanta WORKOWSKA