Miasto dla ludzi
Ta książka nie spodoba się przede wszystkim zwolennikom status quo w miastach, pokazuje bowiem (i to na podstawie twardych danych), że uspokajanie ruchu i przywracanie miasta pieszym są korzystne i nie powodują wcale fali bankructw. Z drugiej strony nie jest to manifest zapiekłych przeciwników poruszania się samochodem, dlatego warto ją przeczytać. To wiedza, a nie ideologia.
Publikacje o tym, jak zmieniać miasta, aby były „przyjaźniejsze dla użytkownika”, piszą najczęściej miejscy aktywiści, łatwo zatem zarzucać im, że bujają w obłokach i że gdyby spróbowali objąć stanowisko w administracji dużego miasta i wdrażać swoje koncepcje, szybko by się przekonali, że były to tylko fantazje pięknoduchów. Janette Sadik-Khan nie sposób postawić takiego zarzutu, przez siedem lat była komisarzem ds. transportu w Nowym Jorku – mieście, które w stereotypowym oglądzie jest całkowicie podporządkowane ruchowi kołowemu (i do jej czasów faktycznie tak było). Autorka jest praktykiem, pokazuje, że zmiany można wprowadzać opierając się na wiedzy, a nie przekonaniach, i że można to robić relatywnie niewielkim kosztem (przez co, gdyby dany pomysł się nie sprawdził, można wrócić do poprzedniej wersji). W przypadku żadnej z reform wprowadzonych przez autorkę na ulicach Nowego Jorku nie było potrzeby takiego powrotu, mieszkańcy szybko dostrzegali korzyści i zaczynali traktować nowy stan jako normalny.
Najciekawszym przykładem jest wyłączenie z ruchu fragmentu Broadwayu i przemienienie go w deptak. Sadik-Khan była pomysłodawczynią tej zmiany i kierowała jej dokonaniem, czytelnik może się więc dowiedzieć, jak wyglądały prace koncepcyjne, na jakich badaniach bazowano i jakimi wartościami się kierowano. Pracodawca autorki, burmistrz Michael Bloomberg, uznawał tylko twarde dane. I twarde dane potwierdziły, że była to dobra zmiana. To właśnie w rozdziale poświęconym konwersji Broadwayu tkwią największe zalety tej książki. Zawsze bowiem można mówić, że zmiany wprowadzone w jednym mieście są nie do zrealizowania w drugim. Sadik-Khan wskazuje natomiast na logiki myślenia, które prezentujemy, nie zdając sobie z tego sprawy. Sprawiają one, że pewne rozwiązania wydają się nam nierealne. Po kilku latach funkcjonowania deptaku na Broadwayu, choć wpłynęło to pozytywnie na płynność ruchu samochodowego, biznesy przy tym odcinku ulicy zanotowały wyraźny wzrost obrotów, a wielu mieszkańców chwaliło pomysł, szef nowojorskiej policji poparł zwolenników likwidacji deptaku. W jego wypowiedzi uderza pogląd, że ulica służy do tego, żeby się przemieszczać z punktu A do punktu B, a nie „wałęsać”. W innym rozdziale Sadik-Khan, omawiając sposoby zwiększenia bezpieczeństwa rowerzystów na ulicach, zwraca uwagę, że wielu jej oponentów uważa, iż ulice są niebezpieczne, jest to stan naturalny i tak ma zostać. Ciśnie się na usta pytanie: A dlaczego? W czyim to jest interesie? To książka zarówno o praktycznych rozwiązaniach, jak i sposobach myślenia i rozumienia miasta.
Dwójka autorów zadbała o zilustrowanie omawianych przykładów zdjęciami przed-po wykonanymi po kilku latach od wprowadzenia zmian, gdy urok nowości przeminął. Zdjęcia są wykonywane w przybliżeniu z tego samego miejsca, czytelnik może zatem dokonać realnego porównania. Z kolei kwestie bardziej ogólne (np. jaki układ pasów ruchu zwiększa bezpieczeństwo i w jaki sposób) prezentowane są za pomocą czytelnych, schematycznych rysunków. Wreszcie ostatnia zaleta – autorzy traktują z szacunkiem i swoich oponentów, i czytelnika. Starają się zrozumieć przyczyny sceptycyzmu co do zmieniania miast bez pomawiania adwersarzy o złe intencje lub fiksacje na pograniczu obsesji, a jednocześnie nie ukrywają własnych błędów (najlepiej widać to w rozdziale poświęconym nowojorskiemu rowerowi miejskiemu). Ta książka pokazuje, w jaki sposób można prowadzić debatę o kształcie miast i ruchu drogowego.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.