Ruszamy w pościg za najlepszymi
Projekt ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce został przyjęty przez rząd i skierowany pod obrady Sejmu. Wprowadziliśmy w nim pewne zmiany w stosunku do wersji z 22 stycznia. Kolejny raz chcę podkreślić, że projekt tego aktu prawnego powstał w sposób partycypacyjny. W jego tworzeniu brały udział różne gremia i zespoły naukowe oraz tysiące uczonych, którzy uczestniczyli w konferencjach programowych Narodowego Kongresu Nauki i w samym kongresie. Projekt został poddany konsultacjom środowiskowym oraz międzyresortowym. Poparcia dla niego udzieliły wszystkie reprezentatywne grona szkolnictwa wyższego, czyli Rada Główna Szkolnictwa Wyższego i Nauki, konferencje rektorów, Krajowa Reprezentacja Doktorantów i Parlament Studentów RP. Nawet Komisja Europejska zauważyła unikatową formułę powstawania tej ustawy.
Zdaję sobie sprawę, że różne rozwiązania zaproponowane w ustawie będą w różnych środowiskach budziły wątpliwości, a może nawet sprzeciw. Żaden akt prawny nie jest w stanie usatysfakcjonować wszystkich. Nasza ustawa zastępuje aż cztery dotychczasowe akty prawne, a ogólny wolumen przepisów wraz z rozporządzeniami jest o blisko połowę mniejszy niż suma obowiązujących obecnie dokumentów.
W środowisku akademickim najwięcej emocji budzi sprawa, która moim zdaniem ma mniejsze znaczenie. Chodzi o ustrój uczelni. Chcemy go pozostawić do Państwa decyzji i odpowiedzialności – w ustawie rozstrzygając istnienie trzech organów uczelni: rady uczelni, senatu oraz rektora. Ustawa nie będzie krok po kroku prowadzić środowiska akademickiego za rękę. To same społeczności akademickie zadecydują w statutach, jaki będzie ustrój ich uczelni. Ustawa ma stanowić tylko ogólny szkielet, a zasadnicze rozstrzygnięcia znajdą się w statutach szkół wyższych. W ten sposób wzrośnie autonomia uczelni.
W różnych strukturach
Jeden z mitów towarzyszących tej ustawie opiera się na haśle, że ustawa likwiduje wydziały. Otóż nie. Ustawa likwiduje jedynie przymus istnienia wydziałów. Jeżeli zechcą Państwo zostawić dotychczasową strukturę wydziałową uczelni, co zapewne stanie się w większości przypadków, możecie to zrobić. Jeśli jednak uznacie, że w innej strukturze uczelnia będzie mogła lepiej realizować swoją misję, możecie zorganizować ją w taki sposób, jaki uznacie za najkorzystniejszy. Na świecie uniwersytety działają w bardzo różnych strukturach. Niedawno rektorzy dwóch czołowych uczelni technicznych, zupełnie niezależnie od siebie, poinformowali mnie, że po wejściu w życie ustawy powstanie jeden wydział, który będzie odpowiedzialny za kształcenie na poziomie inżynierskim, a za poszczególne dyscypliny i studia magisterskie będą odpowiadały szkoły naukowe. Jednym z efektów reformy ma być zróżnicowanie polskich uczelni. Każda może zdefiniować odpowiedzialnie swoją misję i dopasować do niej kształt organizacyjny i formy działania, zapisując to w statutach.
Dzisiaj wiele uczelni przypomina luźne federacje wydziałów. Bardzo nam zależy na tym, żeby niezależnie od struktury, jaką uczelnie przyjmą, ich działaniami kierowało dobro wspólne, a nie partykularne interesy poszczególnych jednostek. Dlatego uprawnienia do prowadzenia studiów oraz nadawania stopni naukowych będą przypisane do uczelni jako całości, a nie do poszczególnych jednostek. To ułatwi tworzenie studiów interdyscyplinarnych czy zespołów badawczych, które nie będą musiały być przypisane do jednostki, ponieważ ich dorobek będzie przynosił korzyści całej uczelni. Pojawiła się opinia, że to senat obligatoryjnie będzie nadawał doktoraty. Nie. Statut uczelni będzie określał, która jednostka organizacyjna będzie przyznawała stopnie naukowe w danej dyscyplinie. Tu jedna nowość: uprawnienia w danej dyscyplinie będzie mógł posiadać jeden organ uczelni. To będzie czytelniejsze i spójniejsze.
Chcemy zwiększyć kompetencje rektorów, równocześnie poddając ich pracę monitoringowi ze strony nowego organu – rady uczelni. I znów pojawiły się zarzuty, że umocowanie i skład rady narusza autonomię akademicką, gdyż ustawa przewiduje, że połowa członków rady ma pochodzić spoza uczelni. Proszę jednak zauważyć, że jeden z członków rady – przewodniczący samorządu studenckiego – będzie wybrany przez studentów, a pozostali przez senat. Jeżeli ktoś nie wierzy w to, że senat jest w stanie dokonać dobrego wyboru, to tym samym zdradza brak zaufania do samorządności akademickiej. Ja głęboko wierzę w sens autonomii szkół wyższych i w dojrzałość środowiska, które będzie potrafiło znakomicie wybrać radę zgodnie z wymogami ustawy i potrzebami uczelni. Minister nie będzie miał żadnego wpływu na składy rad. Rada ma z jednej strony monitorować działalność władz uczelni, a z drugiej być pasem transmisyjnym między uczelniami a społeczeństwem, światem zewnętrznym. Gdy trafiłem do Cambridge, zaskoczyło mnie jedno z haseł tego uniwersytetu, zasada, która przyświeca jednej z najlepszych uczelni świata. Brzmi ona Serve to Society – Służyć społeczeństwu. W tym ma pomagać rada.
Rektor będzie wybierany, tak jak do tej pory, przez elektorów, ale spośród kandydatów wskazanych przez radę uczelni. Można powiedzieć, że dokona ona preselekcji kandydatów. Novum, które wprowadziliśmy po ostatnich konsultacjach, polega na tym, że kandydaci wskazani przez radę muszą zostać zaopiniowani przez senat. Wzmacniamy w ten sposób pozycję senatu. Logika tej ustawy jest taka, że najwyższym organem uczelni jest senat. Jednak nie będzie się on zajmował bieżącym zarządzaniem, administrowaniem uczelnią, ale tym, co jest jej misją, czyli kształceniem i badaniami. Żaden inny organ nie będzie w te obszary ingerował. Rada będzie się zajmowała czynnościami stricte zarządczymi. Jeżeli kolegium elektorów nie wybierze rektora spośród kandydatów wskazanych przez radę i zaopiniowanych przez senat, rada uczelni będzie zmuszona do przedstawienia nowych kandydatów.
W ramach wzmacniania kompetencji rektora przewidujemy, że to on będzie powoływał na stanowiska kierownicze. Chcemy uniknąć sytuacji, jaka często się zdarza obecnie, gdy dziekani są wybierani w kontrze do władz uczelni. Są przeciwnikami, a nie współpracownikami rektora. Rektor jednak nie będzie miał władzy absolutnej, gdyż ogranicza go statut oraz przepisy ustawy. Rola statutu jest kluczowa.
Sprawiedliwsza ewaluacja
Ewaluacja i uprawnienia do nadawania stopni naukowych to bardzo ważne elementy tej ustawy. Wkrótce przedstawimy skorygowany projekt rozporządzenia w tej sprawie. Ocena badań będzie dokonywana w ramach całej uczelni w danej dyscyplinie. Dzisiaj parametryzacja dotyczy jednostek organizacyjnych. Jest na pewnej uczelni wydział, na którym są znakomicie prowadzone filozofia, socjologia i psychologia oraz bardzo słaba inna dyscyplina. Uzyskał on kategorię A+. W ten sposób przedstawiciele tej słabiutkiej dyscypliny korzystają niesłusznie z wysokiej oceny. Wydaje się, że ewaluacja dyscyplin na uczelni będzie sprawiedliwsza niż ocena jednostek naukowych. Wiąże się z tym nowa klasyfikacja dyscyplin naukowych. Chcemy, aby wzorem była dla niej klasyfikacja OECD. Musimy się zmierzyć ze standardami światowymi, ale też dopasować je do polskiej specyfiki. Powstał zespół ekspertów złożony z członków CK, KEJN, KRASP i RGNiSW, który sporządził pierwszą propozycję. Została ona skrytykowana przez Komitet Polityki Naukowej, który przedstawił swoją wersję klasyfikacji nauk. W tej chwili nad przygotowaniem nowego podziału pracuje kolejny zespół, który ma już do dyspozycji dwa wspomniane opracowania i usiłuje zmierzyć się z trudnościami, których doświadczyły tamte zespoły. Jestem pewien, że dyscyplin musi być mniej niż 50. To, że mamy ponad 100 dyscyplin, jest jedną z barier rozwoju polskiej nauki, która została pozamykana w wąskich szufladkach. Nowy system ewaluacji będzie stawiać na jakość, a nie na ilość publikacji czy innych osiągnięć, np. patentów czy ekspertyz prawnych. Uczelnia będzie zgłaszała maksymalnie cztery najwybitniejsze osiągnięcia każdego pracownika naukowego. Przy czym odstępstwem od tej zasady będą objęte publikacje wieloautorskie, co opisaliśmy w rozporządzeniu. Chcemy w ten sposób promować powstawanie zespołów badawczych. Widzimy bowiem po ubiegłorocznej parametryzacji to samo zjawisko, z którym mieliśmy już do czynienia w 2013 r.: gdy część pracowników nie ma dorobku, uczelnia wyłącza ich z parametryzacji. Oczywiście jest to naruszenie reguł gry. Musimy walczyć z punktozą, gdyż rekordzista ubiegłorocznej parametryzacji przedstawił do oceny kilkaset publikacji z okresu czterech lat. Jeżeli ktoś nie ma w ciągu czterech lat żadnego znaczącego osiągnięcia, to powinien być przesunięty na etat dydaktyczny.
Jesteśmy rekordzistami świata w liczbie czasopism naukowych. Mamy ich między cztery a sześć tysięcy. Rozbieżność wynika stąd, że wiele z nich ukazuje się tylko na potrzeby parametryzacji. Ta monstrualna liczba nie zawsze przekłada się na jakość publikowanych artykułów. Dlatego powstanie nowa lista punktowanych czasopism, która będzie uwzględniała te najlepsze. Po pierwsze te, które są w bazach międzynarodowych, a jest to kilkaset polskich czasopism. Zależy nam, aby polska nauka oddziaływała na naukę światową. Spora część tych czasopism ukazuje się w języku polskim. Oddziałują one na naukę światową właśnie dzięki temu, że są w bazach, co gwarantuje ich dostępność dla międzynarodowego środowiska naukowego. Zależy nam na tym, aby także humanistyka i nauki społeczne mogły pokazać, co mają do zaoferowania światu. Dlatego uruchamiamy konkurs, w którym chcemy wyłonić 250 czasopism, które jeszcze nie są w bazach międzynarodowych, ale mają na to szansę. Otrzymają solidny grant ministerialny, aby w ciągu dwóch lat mogły podnieść swoją jakość i dołączyć do baz międzynarodowych. W tym okresie będą punktowane tak, jakby już w tych bazach były notowane. Zakładamy, że będą to głównie czasopisma z grupy HS.
Stracą uprawnienia, lecz nie nazwy
Kategoryzacja zostanie powiązana z uprawnieniami do nadawania stopni naukowych. Dzisiaj te uprawnienia zależą wyłącznie od czynników ilościowych. Wystarczy mieć odpowiednią liczbę kadry, aby dostać uprawnienia. Mają je także instytucje, które od lat nie prowadzą żadnych badań. Są jednostki, które mają prawa do habilitacji, a dziś dostały kategorię C. Trzeba to zmienić. Będzie pięć kategorii: A+, A, B+, B i C. Trzy najwyższe będą uprawniały do nadawania stopni naukowych doktora i doktora habilitowanego. W wyniku konsultacji zmniejszyliśmy wymagania w tym zakresie w stosunku do pierwotnej propozycji. Uczelnie, które w wyniku kategoryzacji stracą uprawnienia do habilitowania, nie stracą prawa do swoich obecnych nazw.
Największa zmiana zajdzie w kształceniu doktorantów. Dziś efektywność studiów doktoranckich jest rażąco niska. Chcemy to zmienić. Wąskospecjalistyczne studia doktoranckie chcemy zastąpić interdyscyplinarnymi szkołami doktorskimi prowadzonymi przez uczelnie i instytuty. Takie szkoły będą mogły tworzyć podmioty, które w danych dyscyplinach będą miały kategorię co najmniej B+. Przewidujemy, że liczba doktorantów spadnie, za to każdy z nich otrzyma stypendium. Naszym zdaniem zwiększy się jednak efektywność procesu kształcenia, tj. procentowy udział doktorantów, którzy uzyskają stopień doktora. Przez pierwsze dwa lata doktorant będzie otrzymywał prawie 2 tys. zł na rękę, a po ocenie śródokresowej, w roku trzecim i czwartym – blisko 3 tys. zł. Środki finansowe będzie można uzupełnić o środki grantowe. Staramy się też poprawić równość szans. Dlatego wprowadzamy urlopy rodzicielskie dla doktorantów.
Pojawiają się zarzuty, że ta ustawa ukierunkowana jest na rozwój największych polskich ośrodków akademickich. Zależy mi na tym, żeby najlepsze polskie uczelnie nie błąkały się w czwartej i piątej setce międzynarodowych rankingów, cokolwiek byśmy powiedzieli o ich miarodajności. Uniwersytet Warszawski, jak wskazują nasze analizy, ma szansę wejść do drugiej setki – chcemy, żeby polskie prawo dawało mu możliwość rozwoju w tym kierunku, a nawet zachęcało do tego. Równie ważne jest jednak dla mnie to, aby także w mniejszych ośrodkach podnosił się poziom badań i kształcenia. Dlatego ta ustawa jest przeniknięta zasadą zrównoważonego rozwoju. Uruchamiamy przygotowany specjalnie dla uczelni średnich, regionalnych, program Regionalne Inicjatywy Doskonałości, a dla PWSZ-etów – Dydaktyczne Inicjatywy Doskonałości. Co roku w poszczególnych regionach ministerstwo będzie przyznawało czteroletnie granty badawcze w wysokości 3 mln zł na projekty badawcze. To powinno pozwolić na rozwój wysp doskonałości w regionach. Kryteria udziału w tych konkursach stanowią wyniki kategoryzacji w poszczególnych dziedzinach czy dyscyplinach.
Pojawia się możliwość tworzenia federacji uczelni. To nie to samo, co konsolidacja. Najbardziej zaawansowane prace nad federacją prowadzą UW i WUM. Uczelnia, która powstałaby z ich połączenia, awansowałaby w rankingu szanghajskim na 217. miejsce (obecnie 312.). To szansa na zwiększenie międzynarodowej rozpoznawalności i uzyskania prestiżu.
Podwyżki i ścieżka dydaktyczna
Duża zmiana zajdzie w finansowaniu. Dotychczasowe dotacje będą zastąpione subwencjami. Dotacja jest przyznawana na konkretny cel, a reguły jej wydatkowania są ściśle określone. Subwencja daje podmiotowi, który ją otrzymuje, znacznie więcej swobody w wydatkowaniu środków. Uczelnie będą samodzielnie decydować, na co je przeznaczą. To zwiększa autonomię uczelni, ale i odpowiedzialność (czytaj wypowiedź prof. J. Gwizdały na str. 7).
W przyszłym roku rząd przeznaczy na naukę i szkolnictwo wyższe o 700 mln więcej niż w roku bieżącym. Dodatkowo zostaną wyemitowane obligacje za 3 mld zł, które trafią do uczelni. Do ustawy wpisaliśmy też regularny wzrost nakładów na szkolnictwo wyższe i naukę, odniesiony do PKB. Wreszcie ustawa przewiduje znaczący wzrost minimalnych wynagrodzeń średnio o 800 zł brutto, a większość adiunktów zarabia w okolicach tego minimalnego wynagrodzenia. Dla profesorów będzie to około tysiąc złotych podwyżki. Ponadto przewidujemy środki dla uczelni na ogólne podwyżki. Chcemy podnieść wynagrodzenia w uczelni, ale dziś trudno zagwarantować, jaki to będzie poziom.
Ważną zmianą jest utworzenie nowej ścieżki kariery akademickiej – ścieżki dydaktycznej. Będą to stanowiska asystenta, adiunkta i profesora uczelnianego, na których będzie można zatrudniać wybitnych dydaktyków, którzy są pasjonatami swoich dyscyplin, ale nie chcą prowadzić zaawansowanych badań. Znosimy obowiązek habilitacji. Jedną z przyczyn obniżenia jakości habilitacji jest właśnie obligatoryjność uzyskania tego stopnia. Chcemy też przyspieszyć proces uzyskiwania habilitacji przez wybitnych młodych uczonych, którzy zdobywają prestiżowe, duże granty o międzynarodowej renomie, wiążące się z kierowaniem własnym zespołem naukowym. W tej chwili przygotowujemy klasyfikację takich grantów. Jeżeli młody doktor zdobywa granty ERC, to znaczy, że w swojej dyscyplinie jest lepszy od wielu profesorów. Musimy na niego dmuchać i chuchać, aby nie poszedł z tym grantem za granicę. W Polsce młody człowiek, zamiast robić poważne badania i zdobywać granty, zaczyna po doktoracie myśleć o habilitacji, o sprawach formalnych. Chcemy uruchomić taki grant, który pozwoli bez zbędnych formalności uzyskać habilitację młodym zdolnym naukowcom.
Odchodzimy od minimów kadrowych. To rozwiązanie, które jest nieadekwatne do dzisiejszej sytuacji. W uczelniach zawodowych samodzielni pracownicy to w około 70% emeryci. Tymczasem powinny to być osoby najlepiej związane z praktyką, z nowoczesną gospodarką. Wiążemy uprawnienia do prowadzenia kierunku z zatrudnieniem minimum połowy kadry na pierwszym etacie w przypadku studiów pierwszego stopnia, a 75% w przypadku studiów magisterskich.
Pakiet dotyczący studentów powstawał w ścisłej współpracy z organizacjami studenckimi. Zawiera on zabezpieczenie interesów studentów i stworzenie stabilnego systemu stypendialnego, który umożliwi studia osobom gorzej sytuowanym. Zachowujemy konstytucyjną zasadę bezpłatności studiów. Wprowadzamy obowiązek opublikowania całego katalogu opłat przed rozpoczęciem studiów i zakaz ich zmian w trakcie trwania studiów pod rygorem kary finansowej do 50 tys. zł. Nowy system funkcjonowania uczelni umożliwi również stworzenie wielu kierunków interdyscyplinarnych, ponieważ uprawnienia będą przypisane do uczelni, jako całości, a nie do konkretnych jednostek organizacyjnych. Zachowujemy też istotną rolę samorządu studenckiego.
Jestem przekonany, że ta ustawa jest szansą. Jeśli zachowamy dotychczasowe rozwiązania, to jedyną przyszłością polskiej nauki będzie status quo , a to nikogo rozsądnego nie satysfakcjonuje. Nasza reforma podnosi pewne standardy i wymogi jakościowe. Wprowadza duże zróżnicowanie do polskiego szkolnictwa wyższego i nauki. Jest szansą na poprawę jakości badań i kształcenia. Wreszcie – radykalnie zwiększa autonomię uczelni, wiążąc je równocześnie z otoczeniem społeczno-gospodarczym. Świat biegnie do przodu znacznie szybciej niż my. Musimy przyspieszyć, a ustawa daje szansę na to, żeby skrócić dystans do najlepszych uczelni świata.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.
Konstytucja dla Nauki powinna dawać zdecydowane pierwszeństwo na wszystkie stanowiska kierownicze w uczelniach badawczych (rektoraty, wydziały, instytuty, katedry) osobom spoza danej uczelni, najlepiej posiadającym wartościowy staż pracy na podobnych stanowiskach w wiodących uczelniach poza Krajem (np. w UE, w Ameryce Płn., lub w czołowych krajach azjatyckich).
Celem uniknięcia konfliktu interesów (pojęcia nowego - dotąd nieużywanego - w prawodawstwie krajowym) i zapewnienia konkurencyjności na światowym rynku pomysłów i inicjatyw naukowych wszystkie granty na prace naukowo-badawcze finansowane z budżetów NCN i NCBiR powinny być recenzowane wyłącznie przez ekspertów zagranicznych.
Wszystkie bez wyjątku prace doktorskie powinny być recenzowane przynajmniej przez jednego recenzenta zagranicznego.
Celem naprawienia istniejącego obecnie bałaganu w nazewnictwie stanowisk w uczelniach wyższych i w instytutach branżowych zawierających w swoich nazwach słowo "profesor", proponuję likwidację stanowiska "profesora nadzwyczajnego" i zastąpienie go stanowiskiem docenta. Jednocześnie proponuję zastąpienie stanowiska "profesor zwyczajny" stanowiskiem <profesor> przysługującym jedynie osobom posiadającym tytuł naukowy profesora.
Należy poprawić obecne przepisy wykonawcze MNiSW, które zabraniają zatrudnienia na stanowisku profesora wizytującego w uczelniach w Kraju osoby, która jest obywatelem RP, nawet jeśli posiada ona jednocześnie inne obywatelstwo.
System "demokratycznych" wyborów rektorów i dziekanów w uczelniach publicznych jest faktycznie pułapką uniemożliwiającą podejmowanie trudnych decyzji prowadzących do realnego wzrostu prestiżu uczelni polskich w świecie. Ten system wyboru władz często promuje miernych kandydatów, zwykle bez biegłej znajomości j. angielskiego, bez formalnego przygotowania do zarządzania dużymi instytucjami, i wymusza u tak wybranych osób zachowania podobne politykom pragnącym przypodobać się jak najszerszej rzeszy swoich wyborców nastawionych na zachowanie dotychczasowego stanu swojego posiadania i niekoniecznie zainteresowanych podniesieniem prestiżu swojej uczelni w Kraju i na świecie.
Co do zasady, nie powinno się zatrudniać na stanowiskach rektorów wiodących uczelni osób, które cały okres swojej dotychczasowej pracy spędziły w tej samej uczelni. Aktualnie proponowane w Konstytucji dla Nauki zasady selekcji kandydatów na przyszłych rektorów nie rozwiążą tego problemu.
Konstytucja dla Nauki nie wymusza w dostatecznym stopniu mobilności kadry naukowej, a zdecydowanie powinna to robić z uwagi na powszechne w Kraju zjawisko "chowu wsobnego" kolejnych pokoleń kadr naukowych i kierowniczych. Kontunuowanie takich praktyk doprowadzi do nieuchronnej degeneracji nowego narybku przyszłych naukowców i kadr kierowniczych uczelni.
Osoba kończąca studia na danej uczelni i zainteresowana uzyskaniem doktoratu powinna odbyć studia doktoranckie i obronić pracę doktorską w innej uczelni. Osoby, które uzyskały doktorat w danej uczelni nie powinny podejmować pracy w tej samej uczelni. Wzorem takich krajów jak Korea Płd,, Tajwan, czy od niedawna także Chiny (włącznie z Hong Kongiem) należy stopniowo dążyć do zatrudniania na wszystkich stanowiskach naukowo-dydtaktycznych i administracyjnych w wiodących uczelniach w Kraju osoby posiadające uzyskane doktoraty z czołowych uczelni zagranicznych.