Pisz do mnie jaśniej!

Edyta Charzyńska

Prawnicy. Bankowcy. Naukowcy. Inżynierowie. Co ich łączy? Bez nich nie bylibyśmy zdolni rozwiązać wielu problemów, jakie stawia przed nami współczesny świat. Co jeszcze? To, że zazwyczaj chętniej z nimi rozmawiamy, niż czytamy teksty, które wyszły spod ich piór. Dlaczego? Bo brak nam czasu, wiedzy lub cierpliwości. Skoro już mowa o cierpliwości… Kogo z pewnością tu pominięto? Niemal słyszę ten jednomyślny pomruk. Tak, urzędnicy. Urzędnicy, prawnicy, bankowcy, naukowcy i inżynierowie. Lista jest otwarta.

Artykuły pełne fachowych terminów często są zwyczajnie ciężkostrawne. Dowód?

Oprócz cech (typo)graficznych na poziom zrozumiałości tekstu znaczny wpływ mają także jego cechy językowe, w tym: składniowe (m.in. długość i złożoność zdań, użycie strony biernej i imiesłowowych równoważników zdań, konstrukcje nominalne i szyk przestawny), fleksyjne (np. występowanie profesjonalizmów, multiwerbizmów, neosemantyzmów, wyrazów modnych i skrótów) oraz pragmatyczno-stylistyczne i semantyczne .

To zdanie kosztowało mnie sporo wysiłku. Jeszcze więcej pracy wymaga od niezorientowanego w temacie czytelnika. Trzeba przyznać, że zawiera ono wiele informacji. Czy zachęca do dalszej lektury? Pewnie mamy wątpliwości.

Język jest narzędziem, które umożliwia poznawanie świata. Jednak – o, ironio! – czasami utrudnia gromadzenie wiedzy. Zbyt zawiły rodzi frustrację i gasi nasze zainteresowanie tematem.

Z pomocą przychodzi nauka. Jej adepci ustalili, że każdy tekst pisany ma określony poziom czytelności, który wpływa na jego zrozumienie. Nie chodzi tu jednak o wygląd i wielkość liter, kształt czcionki lub szerokość marginesów. Nie chodzi o zwykłą wygodę czytania. O czytelności tekstu decydują bowiem też jego cechy językowe, na przykład długość zdań i wyrazów. Co oczywiste, oceny poziomu zrozumiałości tekstu nie dokonuje się na oko. Konieczne jest szkiełko. Szkiełkiem, czyli narzędziem poznania, są w tym wypadku tzw. formuły czytelności. Zostały one oparte na dwóch założeniach. Po pierwsze – trudność języka można mierzyć, po drugie – teksty należy upraszczać.

„Bytów nie mnożyć (…), tłumaczyć fakty jak najprościej” (W. Ockham)

W 1948 r. Rudolf Flesch zaproponował jedną z pierwszych formuł czytelności. Od tego czasu dla języka angielskiego utworzono ich już ponad sto. Liczne badania potwierdziły ich precyzję w przewidywaniu rzeczywistego zrozumienia tekstów. Z czasem formuły te zaczęto stosować również do kilku innych języków. W latach 60. ubiegłego wieku formułami czytelności zainteresował się polski językoznawca Walery Pisarek. W tym samym czasie w środowisku amerykańskich inżynierów wojskowych projektujących samoloty popularne stało się hasło: Keep it simple, Stupid (Nie komplikuj, Głuptasku ). Przypadek? Raczej znak tamtych czasów, widoczny także w modzie i designie.

Wróćmy jednak do profesora Pisarka. Początkowo pomysł obliczania poziomu trudności tekstu za pomocą wzoru po prostu go śmieszył. Później przeżył etap sceptycyzmu. W końcu nieufność ustąpiła miejsca ciekawości i profesor zaczął stosować formułę Flescha do polskich tekstów. Doszedł bowiem do wniosku, że badania nad zrozumiałością mogą mieć istotne zastosowanie społeczne. Stworzył wzór znany dziś jako indeks Pisarka. Jest to formuła czytelności dla języka polskiego. Uwzględnia ona dwie cechy tekstu: długość zdań oraz procent wyrazów trudnych (czterosylabowych i dłuższych).

Formuła przygotowana przez Pisarka miała duży potencjał. Mimo to nie zyskała wielkiej popularności. Stało się tak m.in. z powodu konieczności ręcznego obliczania wyników. W tamtych czasach zagadnienie zrozumienia tekstu zaczęło się pojawiać głównie w publikacjach psychologów. Polscy językoznawcy zainteresują się tym tematem dopiero pięćdziesiąt lat później.

Impuls do rozwoju badań językoznawczych nad czytelnością tekstu przyszedł z góry. W 2010 r. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego zwróciło się do językoznawców z Uniwersytetu Wrocławskiego z prośbą o zbadanie poziomu trudności tekstów o funduszach europejskich. W swoim projekcie naukowcy zastosowali przeniesioną ze Stanów Zjednoczonych ideę prostego języka (ang. plain language ). Zakłada ona, że treści kierowane przez urzędników do obywateli powinny być pisane klarownie i przejrzyście.

Czym jest prosty język? To język gazet codziennych, blogów i powieści kryminalnych. To język ludzi, którzy chcą być rozumiani. To język, który nikogo nie wyklucza.

Pisanie prostym językiem, wbrew pozorom, wymaga na początku niemałego wysiłku. Z myślą o współczesnych pracownikach biur, skrępowanych kajdanami urzędowej polszczyzny, naukowcy z Wrocławia stworzyli aplikację FOG-PL. Jest to narzędzie do sprawdzania trudności tekstu. Korzysta ono z jednej z formuł czytelności dostosowanej do języka polskiego. Ma jednak dość ograniczoną liczbę funkcji i daje niewiele informacji zwrotnych na temat badanego tekstu.

Jasnopis wychodzi z cienia

Projekt, o którym chcę opowiedzieć, rozpoczął się w 2012 r. To wtedy Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej w Warszawie (obecnie SWPS Uniwersytet Humanistycznospołeczny) otrzymała grant Narodowego Centrum Nauki na projekt dotyczący czytelności polskich tekstów użytkowych. Naszym najważniejszym celem było stworzenie narzędzia komputerowego, które umożliwi automatyczną, a zarazem dokładną ocenę czytelności tekstu. Chcieliśmy również jako pierwsi sprawdzić trafność wzoru Pisarka. Aby osiągnąć te cele, przeprowadziliśmy dwa badania psycholingwistyczne. Jako psycholog brałam udział w opracowaniu materiałów do badań, odpowiadałam za przebieg ankietowania i częściowo za analizę wyników. W obu badaniach wzięło udział łącznie 3068 osób. Każdego uczestnika poprosiliśmy o przeczytanie kilku tekstów, a następnie wypełnienie różnych testów zrozumienia.

W wyniku badań udało się nam potwierdzić wysoką użyteczność wzoru Pisarka. Owocem naszego wysiłku było powstanie programu badającego zrozumiałość tekstu. Jego nazwę – Jasnopis – wyłoniliśmy dzięki burzy mózgów. Program jest dziś dostępny w dwóch wersjach: jako aplikacja internetowa oraz jako wtyczka do edytorów tekstu.

Jasnopis opiera się na wzorze do oceny trudności tekstu, który uwzględnia dwadzieścia jego cech językowych. Pozwala on na przydzielenie tekstu do jednej z siedmiu klas trudności. Pierwsza klasa oznacza „teksty dziecinnie łatwe”, zrozumiałe dla dzieci w klasach 1-3 szkoły podstawowej. Po drugiej stronie podziałki znajdą się „teksty bardzo trudne”, odpowiednie dla osób z doktoratem lub specjalistów w danej dziedzinie.

Aby zobrazować choć część funkcji Jasnopisu, zamieszczam rysunek 1, który przedstawia analizę pewnego tekstu (jeszcze do niego wrócimy) wykonaną przy użyciu aplikacji.

Jak widać, Jasnopis podaje szczegółowe statystyki dotyczące cech tekstu. Oprócz tego zaznacza zdania trudniejsze (na czerwono i pomarańczowo) i dłuższe (na szaro) w porównaniu z resztą tekstu. Podkreśla również wyrazy trudne i w ich miejsce proponuje prostsze odpowiedniki. Czy to nie piękne, urzędniku, prawniku, bankowcu, naukowcu, inżynierze? Czytelniku?

Czy za pomocą cech językowych tekstu naprawdę można stwierdzić, że czytelnik go zrozumie? A co z cytatami, mottami, poezją? Przecież zdanie może być krótkie, wyrazy proste, a sens przekazu i tak owiany tajemnicą. Weźmy klasyczne: „Być albo nie być – oto jest pytanie” (W. Szekspir). Albo mniej znane, ale również pozornie proste: „Myśli, które oddychają i słowa, które palą” (T. Gray). Według Jasnopisu te cytaty są dziecinnie łatwe. Kpina! – pomyślisz. Będę bronić Jasnopisu. Teksty, które analizuje się przy jego użyciu, powinny zawierać co najmniej sto wyrazów. Poza tym warto pamiętać, że Jasnopis powstał z myślą o tekstach użytkowych. Nie rozpoznaje metafor, nie nadaje się więc do analizy poezji. Ma jednak z nią coś wspólnego. W 2016 r. poeta Krzysztof Siwczyk nawiązał do naszej aplikacji, wydając tomik Jasnopis .

Szlachetne zdrowie, czyli o potrzebie intensywnej terapii języka służby zdrowia

Mimo że projekt zakończył się w grudniu 2015 r., nie oznaczało to końca mojej przygody z Jasnopisem. Pewnego dnia natrafiłam na sprawozdanie, w którym członkowie Rady Języka Polskiego przedstawili wyniki badań nad językiem tekstów ze stron internetowych siedmiu ministerstw oraz Narodowego Funduszu Zdrowia. Moją uwagę zwrócił szczególnie raport, który dotyczył tekstów ze stron NFZ i Ministerstwa Zdrowia. Z lektury wynika, że teksty te pisane są językiem niedostosowanym do przeciętnego odbiorcy. Raport nie daje jednak odpowiedzi na kilka ważnych pytań. Jakiego wykształcenia potrzebuje czytelnik, by zrozumieć te teksty? Jakiej części tekstów przygotowanych przez NFZ i MZ dotyczy problem trudnego języka? Które cechy tekstów na temat zdrowia i medycyny najbardziej utrudniają ich zrozumienie?

Aby wyleczyć się z dręczącej niewiedzy, przeprowadziłam dwa badania z użyciem Jasnopisu. W pierwszym zbadałam 200 tekstów ze stron NFZ i MZ. Okazało się, że aż 85,5% z nich napisano językiem odpowiednim dla osób z wykształceniem wyższym. Tym samym wielu słabiej wykształconym Polakom ograniczono możliwość szybkiego pozyskania ważnych informacji na temat zdrowia.

Dla porównania sprawdziłam 616 tekstów z najpopularniejszych serwisów internetowych na tematy zdrowotne i medyczne. Okazały się one łatwiejsze od tych ze stron NFZ i MZ. Jasnopis wskazuje, że większość z nich (55,3%) jest zrozumiała dla osób mających wykształcenie średnie lub duże doświadczenie życiowe. Pewnie stąd tak duża ich popularność.

W drugim badaniu wzięło udział 466 osób. Uczestnicy czytali teksty o różnym stopniu trudności dotyczące zdrowia i medycyny. Zrzut ekranu przedstawiający wyniki analizy pewnego tekstu z użyciem Jasnopisu, to jeden z tekstów, z którymi zmagali się uczestnicy tego badania. Każdy tekst opatrzyłam pięcioma pytaniami otwartymi sprawdzającymi zrozumienie.

Badanie potwierdziło, że klasa trudności obliczona przez Jasnopis dobrze odzwierciedla realne zrozumienie tego typu tekstów przez czytelników. Okazało się także, że trudne wyrazy obniżają ich zrozumienie znacznie bardziej niż długie zdania. Co więcej, im jesteśmy słabiej wykształceni, tym dotkliwiej trudność takich tekstów wpływa na poziom ich zrozumienia. Dostosowanie tekstów dotyczących zdrowia i medycyny do umiejętności czytelników staje się więc palącą potrzebą.

Co nam daje Jasnopis?

Jasnopis został stworzony, by usprawnić komunikację m.in. na linii urzędnik-obywatel. Program jest łatwo dostępny, darmowy i prosty w obsłudze. To wszystko sprawia, że może być krokiem naprzód w tworzeniu państwa przyjaznego obywatelom.

Narzędzie może być też stosowane na przykład w pracy naukowej. Pomaga określić trudność książek, artykułów czy przemówień. Jako nauczycielkę akademicką ciekawi mnie, czy trudność językowa wykładu wpływa na zainteresowanie studentów oraz ocenę wykładowcy. Planuję przeprowadzić na ten temat eksperyment.

Historia Jasnopisu nie kończy się wraz z zamknięciem projektu. Jak każdy wytwór człowieka może i powinien być doskonalony. W kolejnych jego wersjach warto uwzględnić inne cechy, które wpływają na zrozumienie, m.in. użycie skrótów czy spójność tekstu. Warto również stworzyć warianty Jasnopisu, przykładowo: do oceny polskich tekstów przeznaczonych dla cudzoziemców. To wszystko jednak pieśń przyszłości. Dziś ważne jest to, że znamy już pierwsze takty tej melodii.

Profesor Pisarek, któremu zadedykowaliśmy wydaną w roku 2015 książkę na temat Jasnopisu, uważa, że „kultura języka powinna się wyrażać nie tylko w trosce o jego poprawność, ale między innymi także w trosce o jego zrozumiałość”.

A ty? Odważysz się sprawdzić w Jasnopisie poziom kultury swojego języka?

PS. Oczywiście przeprowadziłam tę próbę na własnej skórze. Jasnopis twierdzi, że jeśli ukończyłeś szkołę średnią lub masz duże doświadczenie życiowe, powinniśmy się dziś zrozumieć. Na dowód naukowej rzetelności załączam rysunek 2.

Dr Edyta Charzyńska , psycholog, Zakład Teorii Wychowania, Uniwersytet Śląski w Katowicach