Dlaczego Sejm utrudnia badania nad najnowszą historią Polski?

Dominik Szulc

18 grudnia 1998 r. Sejm uchwalił ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej. Już w jej art. 1 ust. 1 lit. a i b określono, iż zadaniem IPN miało się stać gromadzenie i udostępnianie dokumentów organów bezpieczeństwa państwa powstałych i przechowywanych przez nie w okresie od 22 lipca 1944 do 31 grudnia 1989 r. W ten sposób stworzono formalne podstawy do przeniesienia do IPN z sądów i prokuratur oraz archiwów państwowych dużej części dokumentów dochodzeniowych i sądowych.

Art. 39 ustawy o IPN zapowiadał powstanie (z części przekazanego materiału archiwalnego) tajnego zbioru zwanego zbiorem zastrzeżonym. Wiosną 2016 r. przeprowadzono nowelizację ustawy znoszącą ten zbiór w celu nadania jawności aktom organów bezpieczeństwa państwa. Nowa ustawa o IPN weszła w życie 16 czerwca 2016 r. i „przykryła”, jak się wydaje, wejście w życie tego samego dnia przepisów dwóch innych ustaw, które w dużej mierze wyłączyły z udostępniania dokumenty dochodzeniowe i sądowe, które nie zostały przekazane przez archiwa państwowe do zasobu archiwalnego IPN. Tymczasem obecność poza zbiorem archiwalnym IPN materiałów niezbędnych do wykonywania przez Instytut jego ustawowych zadań nie należy do rzadkości. Podmioty zobowiązane w 1998 r. do przekazania IPN części swojego zasobu nie przygotowały się bowiem do tego zadania. Przede wszystkich nie dokonały selekcji akt.

Istota utrudnienia

1 stycznia 1984 r. w życie weszła ustawa o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach. W jej art. 17 ust. 1 wprowadzono jedno istotne zastrzeżenie co do możliwości udostępnienia archiwaliów: można było je udostępnić, ale jedynie po upływie 30 lat od ich powstania. „Okres 30-letni ustalony został w oparciu o wyraźne postulaty w tym zakresie naukowców, zwłaszcza historyków i archiwistów” – czytamy w druku sejmowym nr 300 z 11 marca 1983 r.

Niemal dokładnie dwa lata temu, 25 lutego 2016 r., Sejm przyjął ustawę o ponownym wykorzystaniu informacji sektora publicznego. W rozdziale 6 ujęto zmiany, które w związku z przyjęciem tej ustawy należało uwzględnić w tekstach innych ustaw. Zgodnie z art. 26 ust. 2 nowej ustawy o ponownym wykorzystaniu informacji po art. 16 ustawy o narodowym zasobie archiwalnym z 1983 r. wprowadzono m.in. nowy art. 16b ust. 2 pkt 4. Stwierdzono w nim, że dokumentacje spraw sądowych i dochodzeniowych przechowywane w archiwach państwowych podlegają udostępnieniu, o ile minęło 70 lat od uprawomocnienia się orzeczenia lub zakończenia postępowania. Wyjątek uczyniono dla tych, którzy „posiadają szczególne uprawnienia albo realizują cele korzystające ze szczególnej ochrony prawnej, które to uprawnienia lub cele są nadrzędne w stosunku do tych ograniczeń”.

Niestety zarówno ustawa o ponownym wykorzystaniu informacji, jak również nowa ustawa o narodowym zasobie archiwalnym nie definiują, kto ma szczególne uprawnienia ani jakie cele byłyby objęte szczególną ochroną prawną.

Odpowiedź na pytanie o przyczyny wprowadzenia do ustawy przepisu o ograniczeniu udostępniania niektórych materiałów archiwalnych młodszych niż 70 lat znajdziemy już w art. 6 ust. 4 pkt 4 ustawy o ponownym wykorzystaniu informacji. Zgodnie z nim ograniczeniu udostępniania podlegają informacje będące w posiadaniu archiwów państwowych, o ile „pierwotnym właścicielem autorskich praw majątkowych lub praw pokrewnych były podmioty inne niż archiwa państwowe, a czas trwania tych praw nie wygasł”. Mamy tu zatem nawiązanie do art. 36 ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych, zgodnie z którą autorskie prawa majątkowe do utworu ulegają wygaszeniu po 70 latach. Rozszerzenie tego ograniczenia na archiwa wynikało z kolei z dyrektywy 2013/37/UE Parlamentu Europejskiego i Rady UE z 26 czerwca 2013 r., która nazwała materiały archiwalne „informacjami sfery publicznej”, a jej motyw 9 uzależnił prawo do ich udostępnienia od wygaśnięcia autorskich praw majątkowych.

Praktyka utrudnienia

W drugiej połowie 2017 r. ujawniłem, że po II wojnie światowej na cmentarzu parafialnym w Kraśniku w mogile żołnierzy radzieckich pogrzebano wraz z nimi także ekshumowanych żołnierzy polskich poległych jeszcze w 1939 r. Na mogile upamiętniono tylko tych pierwszych. W celu odszukania rodzin żołnierzy WP oraz ustalenia szczegółów tego „pochówku” musiałem sięgnąć po akta dochodzeniowe i sądowe z lat 1948-1975, które nie zostały do dziś przekazane przez Archiwa Państwowe w Radomiu i Lublinie do IPN. Odmówiono mi jednak ich udostępnienia, nawet do celów naukowych i bez względu na ewidentny walor społeczny prowadzonych przeze mnie badań, wskazując na nową ustawę o narodowym zasobie archiwalnym. Mój wgląd w te akta był możliwy dopiero po interwencji dyrektora lubelskiego oddziału IPN, który powołał się na ustawowe zadania Instytutu.

Co ma jednak zrobić historyk, który z IPN nie współpracuje? A przecież wartość badawczą mają nie tylko akta dochodzeniowe i sądowe, które winny trafić do IPN…

Bezzasadność utrudnienia

W uzasadnieniu do rządowego projektu ustawy o ponownym wykorzystaniu informacji nie wyjaśniono, dlatego ograniczenie w udostępnianiu materiałów archiwalnych z uwagi na niewygaśnięcie autorskich praw majątkowych ma obejmować tylko akta dochodzeniowe i sądowe. Wnioskodawca nie odniósł się do tego w toku procesu legislacyjnego. Kwestii tej nie dostrzeżono również podczas posiedzeń sejmowych komisji oraz w opiniach o projekcie ustawy. Tymczasem najpierw należałoby udowodnić, że dokumenty spraw sądowych i dochodzeniowych są w ogóle objęte prawem autorskim. Oto bowiem zgodnie z art. 4 pkt 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych przedmiotem praw autorskich w ogóle nie mogą być dokumenty urzędowe. Definicję legalną tych ostatnich podaje art. 244 Kodeksu postępowania cywilnego oraz art. 76 Kodeksu postępowania administracyjnego – są nimi te wydane przez władzę publiczną.

9 grudnia 2013 r. Naczelny Sąd Administracyjny przyjął uchwałę (sygn. I OPS 7/13), w której stwierdził, że: „Akta sądowe, administracyjne bądź też akta postępowania przygotowawczego są zbiorem różnorodnych materiałów wytworzonych przez organ władzy publicznej”. Z kolei art. 1 ust. 2 pkt 1 lit. e ustawy o ochronie informacji niejawnych z 5 sierpnia 2010 r. zalicza sądy do organów władzy publicznej.

Skąd więc tak dziwaczny pomysł rządu i posłów? Nie chcę pytać, komu ma to służyć.