Archiwum kobiet – ziemia nieznana

Joanna Kosmalska

Interesuje nas nie tylko sposób egzystencji, który wyrażał się poprzez pisanie, lecz także relacje ze służbą, krąg znajomych i rodziny, bo w ten sposób mamy dostęp do innego, niemego do tej pory świata. Znacznie więcej informacji można uzyskać z zapisków kobiet niż mężczyzn, tylko że wiele z nich wyrzucano, ginęły. Szukając w archiwach nigdy niewydanych zapisków kobiet, odkrywany nowy kontynent – ziemie nieznaną, którą chcemy pokazać – mówi prof. Monika Rudaś-Grodzka z Instytutu Badań Literackich PAN, która wraz z zespołem kończy właśnie pięcioletni projekt Archiwum Kobiet: piszące .

Celem głównym projektu finansowanego przez MNiSW jest stworzenie bazy danych niewydanych rękopisów kobiet: dzienników, pamiętników, listów czy dzieł literackich. Kategoria kobiet piszących jest rozumiana w projekcie szeroko, dotyczy nie tylko pisarek, lecz po prostu kobiet, które miały potrzebę utrwalania na piśmie faktów ze swego życia. Baza będzie zawierała opisy oraz streszczenia odnalezionych tekstów, informację biobibliograficzną, nazwiska, nazwy miejscowości i słowa klucze, dzięki którym będzie można dotrzeć do bogactwa różnorodnych informacji, które w tych zapiskach są zawarte. Z pozoru, mimo swojej pracochłonności, to proste zadanie. Z pozoru.

Ważne i ważniejsze

Geograficznie baza dotyczy Polski i „okolic”, czyli tych ziem czy terenów, na których takie zapiski mogą się znajdować. Kwerendami objęto czterdzieści archiwów w Polsce, dawnych naszych ziemiach wschodnich oraz w Paryżu i Londynie. Podstawowy okres to wiek XIX, ale są zapiski z lat międzywojnia, holokaustu czy powojenne. Nie zakres jednak stanowi dla badaczy problem, lecz treść.

– To praca nie tylko z tekstem, dajemy głos osobom, które go nie miały, przywołujemy do istnienia zmarłych, odprawiamy dziady – mówi prof. Rudaś-Grodzka.

Z tym wiążą się problemy etyczne. Wprawdzie badacze bazują na archiwach, a więc poruszają się w sferze ogólnodostępnej, ale czy wszystkie treści zawarte w listach lub dziennikach winny być dziś ujawniane? Lekturze często towarzyszą pytania: Co mi wolno? Jak daleko mogę się posunąć? Stąd pomysł, aby w ogólnodostępnej bazie nie wszystko się znalazło, niektóre treści będą jedynie wspomniane, a dostęp do nich będą mieli po zalogowaniu tylko badacze. Nie chodzi bowiem o sensację, choć z punktu widzenia historyków czy literaturoznawców takie odkrycia miały miejsce. Znaleziono np. nieznane listy Elizy Orzeszkowej, Marii Konopnickiej, dziennik Grażyny Bacewiczówny czy zapiski Hanny Nałkowskiej, siostry Zofii, będące swoistym uzupełnieniem dziennika wojennego pisarki.

Szczególna forma komunikacji

– Kobiece zapiski prywatne z XIX wieku nie są na ogół bardziej intymne niż inne dokumenty osobiste, które dotąd publikowano. Nazwa „intymistyka” bywa myląca, zwłaszcza w odniesieniu do kobiecych form autobiograficznych z XIX wieku. W tamtej kulturze – co jest nieco zaskakującą konstatacją wynikającą z lektury – dzienniki czy pamiętniki były formą komunikacji pomiędzy kobietami. Wymieniały się nimi siostry, przyjaciółki, o czym świadczą zapiski w tekście czy wręcz dopiski robione w nim przez czytelników cudzego dziennika – mówi dr Katarzyna Nadana-Sokołowska.

Podobnie było z listami. Krążyły nie tylko pomiędzy nadawcą i odbiorcą, lecz były czytane innym lub przez innych. Znał ich treść krąg rodziny czy znajomych, często bardzo szeroki. Pisanie listów, przeglądanie rodzinnych albumów, wymienianie się dziennikami były formami komunikacji, życia towarzyskiego, nawet publicystyki, charakterystycznymi dla tamtych czasów, kiedy rodzinę czy przyjaciół dzieliły często duże odległości, a dostęp do druku także był trudny.

Niekończąca się opowieść

Tu pojawił się jeden z pierwszych problemów dotyczący bazy danych: sieć powiązań.

– Baza dzieli się na dwa podstawowe formularze. W pierwszym są dane biograficzne autorek, drugi dotyczy publikacji: ich stanu, miejsca przechowywania, objętości, sygnatury. Zawiera on także opis danego zabytku z elementami streszczenia i problematyzacji – mówi doktorantka Ewa Serafin-Prusator. – Początkowo chcieliśmy, aby nie przekraczał on jednej strony, ale szybko się okazało, że to za mało. Na przykład niektóre dzienniki były pisane latami i mają wiele tomów, jeśli je przedstawimy na jednej stronie, nie powiemy o nich wiele, opis będzie zbyt ogólny. Podobnie bywa też z obszerną korespondencją. Ale opisy nie mogą być także zbyt szczegółowe, dodano więc w formularzu rubrykę, w której można wskazać główne tematy danej publikacji.

W zapiskach pada wiele nazwisk osób, z którymi autorki były związane towarzysko lub rodzinnie. W ten sposób narodziła się nietypowa kategoria: sieć kontaktów.

– Oprócz tzw. twardych danych (adresat, nadawca) pojawiają się dane osób, o których informacje czerpiemy z treści zapisków, pokazujemy więc także charakter tych relacji – mówi Dominik Purchała, historyk i elektroniczny demiurg tego projektu. – Takie informacje umykały dotychczas, nie ma ich w innych katalogach, nasza baza będzie więc pod tym względem nietypowa.

Nietypowość to zda się „słowo klucz” w odniesieniu do całości informacji w bazie. Badacze potraktowali materię, z jaką przyszło im się zmierzyć, intymnie, by tak rzec. Liczy się więc nie dokument, a osoba.

– Baza zawierać będzie także informacje dotyczące poczucia przynależności do kraju, narodu, regionu, religii, grupy społecznej. To ważna kategoria, choć nienaukowa i w pełni subiektywna – mówi Dominik Purchała. – Wynika bowiem ona zarówno z przekonań osoby, której zapiski czytamy, jak i czytelnika, który wnioskuje o niej z treści.

Jest zatem w istocie podwójnie subiektywna, zatem tego typu informacje wprawdzie w bazie będą, ale nie staną się dostępne dla wszystkich użytkowników, lecz dla szczególnie nimi zainteresowanych badaczy.

Znaleźć klucz do… kluczy

Ponieważ baza ma służyć osobom z różnych dziedzin nauki, musi być tak skonstruowana, by poprzez słowa klucze można było trafić do właściwych danych. Słowa klucze!

– Po rocznym rekonesansie okazało się, że trzeba prace nad nimi zmodyfikować – mówi Ewa Serafin-Prusator. – Początkowo miały być trzy, ale nazwy geograficzne czy przynależność do partii politycznych przenieśliśmy do formularzy. Pojawiło się tyle istotnych informacji… Poza tym nie chcieliśmy powtarzać w słowach kluczowych tego, co jest w streszczeniu, by nie tracić miejsca. Słowa kluczowe to problem, z którym się wciąż borykamy, bo chcemy, aby były one jak najbardziej reprezentatywne dla danego rekordu i żeby naprawdę ułatwiały badaczom różnych specjalności owocne korzystanie z bazy.

– Przez cały okres trwania projektu baza była wielokrotnie przebudowywana – mówi Dominik Purchała. – Formularze zawierają w tej chwili ogromną ilość danych, możemy mówić niemal o ich przeroście.

Obecnie jest wiele słów kluczy, wśród nich znajdziemy choćby takie jak: edukacja, narkotyki, relacje matka-córka, wakacje.

– Jest wiele projektów, które także tworzą bazy danych, np. projekt prof. Wiesława Cabana z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, który zbiera informacje na temat Polaków na Syberii. Zespół prof. Cabana znalazł wiele listów żon zesłańców. Jest też projekt dotyczący wspomnień kobiet ze stoczni z lat 80. ubiegłego wieku. Ci badacze chcą z nami współpracować, możemy się z nimi wymieniać hasłami, dodawać linki, baza się będzie z czasem multiplikować – mówi Dominik Purchała.

Pewnie dlatego, kiedy prof. Rudaś-Grodzka wystąpiła o kolejny grant na kontynuację projektu w ramach Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki, w pierwszym etapie otrzymał on 100 na 100 możliwych punktów.

Opowieść snuta na podstawie danych zawartych w bazie zdaje się nie mieć końca.

– Poznawanie XIX-wiecznych praktyk piśmienniczych, jak choćby formy dzienników pisanych przez matki dla dzieci – mówi dr Katarzyna Nadana-Sokołowska – wiele mówi o kontaktach, intymności, więziach w rodzinie w tamtym okresie i wpisuje się w historię komunikacji.

Krótkie, wręcz oschłe w formie relacje kobiet z okresu holokaustu odkryte w archiwum w obozie na Majdanku. Wzruszające listy od uczennic Izabeli Zbiegniewskiej i jej własna korespondencja zawierająca listy obszerne, pełne entuzjazmu, ale coraz krótsze, gdy walczyła z chorobą, o czym opowiada ze wzruszeniem odkrywczyni tego znaleziska – Ewa Serafin-Prusator. W istocie wcale nie zaskakuje konstatacja prof. Rudaś-Grodzkiej, że tamte kobiety były takie same jak my. Zajmowały się sprawami całego, często sporego majątku. Maria Rodziewiczówna pisała, publikowała, a w listach do domu pytała: „Co z indykami”?

Projekt się rozrasta choćby dlatego, że znalezione w archiwach zapiski skłaniają do oddzielnych dociekań. Drugim więc jego efektem będzie seria wydawnicza Archiwum Kobiet. „Nieme” do tej pory kobiety znajdą swoich czytelników. Obecnie przygotowywane do druku są dwie pozycje: Bronisława Waligórska, Listy z więzienia. 1886 i  Anna Moszyńska, Listy z Pirny. 1855.