Waliccy
Cz. 2 Świadectwo
Czytając eseje z czterech tomów Prac wybranych Andrzeja Walickiego pod redakcją Andrzeja Mencwela, opublikowanych w serii Klasycy Współczesnej Polskiej Myśli Humanistycznej przez krakowską oficynę Universitas, doznaję – poza ukontentowaniem umysłowym z fascynującej lektury – osobliwej satysfakcji.
W epoce, kiedy studiowałam polonistykę, humanistyka poddana była z jednej strony szczególnej, najsilniejszej wśród nauk opresji ideologicznej, z drugiej strony uwiedzeni marksizmem głównie młodzi jej adepci, przeświadczeni, że mają do spełnienia dziejowe zadanie zinterpretowania całego dorobku kultury na nowo, wedle prawdziwie naukowej metody, wymyślali(śmy) karkołomne często, ale ponętne swoim obrazoburstwem koncepcje i całe teorie.
Po upadku komunizmu, zatem poniechaniu marksizmu jako jedynego oficjalnie uznanego narzędzia poznawania świata, można się było spodziewać, że dorobek PRL-owskiej humanistyki zostanie wyrzucony do kosza, że nie wywoła to żalu ani nie spowoduje straty. Okazało się, że są w nim jednak dzieła wielkiej wartości, ciągle inspirujące badaczy i to na świecie, poza krajami byłego bloku socjalistycznego. Autorem wielu takich dzieł jest Andrzej Walicki. Co więcej, pośród jego wybranych prac większość nabrała pulsującej aktualności za sprawą najświeższych przeobrażeń najszerzej rozumianej kultury, które cechuje szybkość i szeroki zasięg, właściwe naszym czasom. Stąd w tekście poświęconym jego osobie sporo będzie odwołań do obszernej i wciąż powiększanej bibliografii wybitnego filozofa oraz historyka idei.
Rodem z elity
„Ja, jako chłopiec, także boleśnie przeżywałem fakt, że nie spełnią się nadzieje wyrażone w pieśni «A gdy skończą się dni, trudów, walki i krwi, bratni legion gdy z Anglii powróci…». Pod wpływem takich nastrojów napisałem nawet wiersz zawierający słowa: «lecz by goryczy polskiej spełnić kruż, pójdziemy walczyć, chociaż już rozmaryn nam się nie rozwinie». (…) Mimo to jednak nie mogło dla mnie ulegać wątpliwości, że wojna się kończy, będzie można chodzić do polskiej szkoły, wrócić do Warszawy, mieć wokół polską prasę, polskie instytucje, nie lękać się o fizyczne przetrwanie. (…) W mieszkaniu mego ojca byłem świadkiem dyskusji, jak włączyć się w nową rzeczywistość, z udziałem przedstawicieli akowskiego podziemia. Nikt nie miał wątpliwości, że włączyć się trzeba, że trzeba budować polskie państwo chociażby nawet niesuwerenne”. Tak pisał Andrzej Walicki do Jana Nowaka Jeziorańskiego w sierpniu 1999 roku, dziękując za książkę Polska wczoraj, dziś i jutro , przesłaną mu, na prośbę autora, przez kuzyna Marka.
Biografia tego ostatniego jest modelowym losem przedstawicieli pokolenia, którego dorosłość przypadła na czas zasadniczych przemian historycznych.
Urodzony w 1931 roku Marek Walicki, żołnierz Szarych Szeregów, wyemigrował w roku 1949, by po pracy w amerykańskiej strefie okupacyjnej Niemiec, gdzie był m.in. sekretarzem Centrali Caritas Polska, zostać członkiem zespołu radia Głos Wolnej Polski (później RWE). Po wyjeździe do Stanów Zjednoczonych (1955) pracował w tamtejszym oddziale rozgłośni, a po jego zamknięciu był amerykańskim korespondentem monachijskiej rozgłośni. Później pracował w Głosie Ameryki, pełniąc tam funkcję redaktora naczelnego sekcji polskiej. Po przejściu na emeryturę (1994) został w roku 2003 prezesem Fundacji Jana i Jadwigi Nowak-Jeziorańskich. Nie wszystkie to odpowiedzialne funkcje i ważne zajęcia polskiego emigranta.
Prof. Andrzej Walicki nie chciał rozmawiać o swoim domu rodzinnym, dlatego że niedługo w nim żył, gdyż rodzice wcześnie się rozwiedli. Urodził się w roku 1930, kiedy jego ojciec, później wybitny historyk sztuki, niedługo po doktoracie, pracował w Politechnice Warszawskiej, przygotowywał się do habilitacji, ale także uczestniczył bardzo aktywnie w życiu społecznym zabierając głos w sporach dotyczących miejsca w nim sztuki, mecenatu państwa, pojmowania rodzimości i uniwersalności. Był stałym gościem spotkań dyskusyjnych – na najwyższym intelektualnym poziomie – w klubie rosyjskich emigrantów Domek w Kołomnie, prowadzonym przez Dymitra Fiłosofowa, polihistora, jak najlepiej go nazwać.
Jeśli się zastanawiamy nad proporcją wpływu genów i środowiska na ludzkie zainteresowania, charaktery, postawy, to myślę, że w przypadku przyszłego filozofa i wybitnego znawcy rosyjskiej kultury – w najszerszym rozumieniu tego pojęcia – geny miały przewagę. Po części dziedziczne, ale też przekazywane wychowaniem w domach inteligenckich, są takie atuty duchowego wyposażenia jak śmiałość w podejmowaniu nowatorskich, trudnych zadań z wewnętrznym przekonaniem, że zdoła się je wykonać.
Z całą pewnością Andrzej Walicki urodzeniem i dzieciństwem, niezależnie od tego jak długo trwało w rodzinnym domu, przynależy do ścisłej inteligenckiej elity międzywojennej Polski, która pielęgnowała tradycje wolności „waszej i naszej”, umiłowanie mądrości – zapisanej w książkach i objawianej przez ludzi w rozmowach – naturalny obyczaj osiągania wyższego wykształcenia. Własnym dorobkiem reprezentuje współczesną elitę umysłową Rzeczypospolitej, ale i pierwszą linię międzynarodowej, nie tylko europejskiej, nauki.
Dziedzicząc i rozwijając poglądy lewicowe – w ich wersji wywiedzionej z tradycji równościowych, sięgających Oświecenia, naznaczonej wrażliwością społeczną i wiążącej nadzieje na rozwiązanie nierówności w nęcącej utopii – Andrzej Walicki dokonał bardzo ważnego dzieła. Wydobył z obfitego zasobu powojennej humanistyki marksistowskiej, uporządkował, zanalizował i opisał to, co okazało się – także w konfrontacji z dorobkiem światowym – jej trwałym sednem, wartym dalszych badań dyktowanych potrzebami poznawczymi, nie doraźną polityką jakiejkolwiek maści.
Wewnątrzsystemowa opozycja
„Komunizm był najpotężniejszym nowożytnym ucieleśnieniem starych idei millenarystycznch, a destrukcja tych nadziei, choćby nawet okazały się nieracjonalne i niebezpieczne w realizacji praktycznej, nie powinna być powodem do łatwego celebrowania. Komunizm jako zeświecczona forma odwiecznych marzeń chiliastycznych nie da się zredukować do źródeł ani zbyć twierdzeniem, że był absolutną fantazją. Los komunizmu w skali światowej wskazuje, że była to wizja inherentnie nierealizowalna”.
Andrzej Walicki napisał te zdania w 2005 roku w pracy Współczesne doktryny polityczne , mając głęboką perfekcyjną znajomość marksizmu jako doktryny filozoficznej, wiedzę o urzeczywistnionych dramatycznie niebezpieczeństwach jej „realizacji praktycznej”, przekonanie, że marksizm trzeba badać, w perspektywie historycznej i współczesnej, oraz pragnienie, by samemu to czynić. Z pasją.
Studia filozoficzne rozpoczął, jak wielu jego rówieśników, na Uniwersytecie Łódzkim, gdzie jednym z jego mistrzów był Tadeusz Kotarbiński, a skończył je w Warszawie, uzyskując magisterium w roku 1953. Cztery lata później obronił doktorat, w roku 1964 uzyskał habilitację, w 1972 tytuł profesora. W latach pięćdziesiątych pracował w UW, później w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, nie wiążąc się mocniej ani z kręgiem „ortodoksyjnych” marksistów, ani z aktywnym w latach sześćdziesiątych środowiskiem „rewizjonistów”, ale rozległy obszar zainteresowań naukowych, na którym pozostawił fundamentalne przemyślenia i koncepcje interpretacyjne, każe go zaliczyć do twórców warszawskiej szkoły historii idei – z Leszkiem Kołakowskim, Krzysztofem Pomianem, Jerzym Szackim…
Andrzej Mencwel, emerytowany profesor UW, edytor dzieł Andrzeja Walickiego, określa ich zawartość, w której wyraża się postawa zarówno intelektualna, jak ideowa autora, mianem opozycji wewnątrzsystemowej. Można to wyrazić dobitniej, stwierdzając, że jest on marksistą nie-komunistą, który naukową (tj. opisową, wolną od ocen) interpretację marksizmu włączył w powszechną historię idei.
W latach 1981-86 prof. Walicki wykładał w Australijskim Uniwersytecie Narodowym w Canberrze, po czym został profesorem amerykańskiego uniwersytetu Notre Dame, gdzie pracował do emerytury. Jako visiting professor odwiedzał szereg ośrodków naukowych, m.in. Stanford. Jego podstawowe prace należą już trwale do zasobu wiedzy historycznej o kulturze państw i narodów.
Odznaczony przez Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski (2005), uczony nie uniknął zjadliwej krytyki za lewicowe poglądy, których po roku 1989 nie odmienił ani nie krył, choć niektóre oceny przeszłości dokładniej sprecyzował.
W liście do Nowaka-Jeziorańskiego z września 1999 czytamy: „jestem bardzo antykomunistyczny we wszystkim, co dotyczy klasycznego, doktrynalnego, wojującego komunizmu (vide moja książka Marxism and the Leap to the Kingdom of Freedom (Stanford 1995). książka ta jest właściwie bardziej antykomunistyczna (w tym, co dotyczy twórców komunizmu) niż trzytomowe dzieło Kołakowskiego. Od stereotypów polskiego antykomunizmu różni mnie natomiast łagodniejsza ocena PRL – jako, mimo wszystko, państwowości polskiej, spełniającej rolę «parasola ochronnego», wyróżniającej się na tle innych państw bloku zaawansowanymi procesami detotalitaryzacji i faktycznej dekomunizacji”.
* * *
W rodzinach inteligenckich, które poznaję z ich dłuższą lub krótsza tradycją, z mniejszym lub większym przywiązaniem do historii (na ogół znacznym) i zakorzenieniem w niej, nie spotykam zjawisk nacjonalizmu, ksenofobii, nietolerancji. Przeciwnie, potomkowie znaczących w kulturze i nauce postaci podkreślają otwartość swoich dziadków i ojców na innych ludzi, na nowe idee. Pośród konkretnych zasług wymieniają sprzeciwianie się gettu ławkowemu, ukrywanie Żydów, działania konspiracyjne podczas wojny, na równi z bohaterstwem antenatów z epoki powstań narodowych.
Biografie Michała, Andrzeja, także Marka Walickich pokazują te fundamentalne cechy etosu inteligenckiego niejako w praktyce, poza, a raczej ponad kontekstem politycznym, jakkolwiek wszyscy oni odznaczali się i dużą polityczną wrażliwością, mieli określone ideowe skłonności oraz sympatie, bywali w politykę zaangażowani.
Domek w Kołomnie w latach trzydziestych ubiegłego wieku skupiał polskich i rosyjskich intelektualistów wokół spraw szerszych niż problemy sąsiadujących narodów, wokół zjawisk zwiastujących przemiany cywilizacyjne – tych, jakie zdawały się groźne i tych budzących nadzieje.
Kontynuowane w drugim pokoleniu zainteresowania rosyjską kulturą przyniosły pierwszorzędnej wagi prace Andrzeja Walickiego. Rosja, katolicyzm i sprawa polska była nominowana do nagrody Nike, odznaczając się, jak wszystkie jego pisma, oryginalnymi walorami literackimi.
Sednem humanistyki są zawsze te badania, które zachowują przydatność poznawczą, także wtedy, gdy dotyczą określonej epoki, konkretnego twórcy, minionego prądu estetycznego itp. Taką wartość mają wspomniane publikacje Andrzeja Walickiego o Rosji, w których autor odsłania źródła procesów historycznych, tkwiące w zjawiskach duchowych i mentalnych zarazem przez te procesy determinowanych. Nie ma w tych książkach i artykułach odpowiedzi na aktualne pytania i wyjaśnień dzisiejszych zjawisk, ale są tropy wiodące do zaskakujących analogii między przeszłością i współczesnością.
Bardzo wiele uwagi w badaniach poświęcił profesor zagadnieniu paląco aktualnemu – nacjonalizmowi i jego odmianom, a szerzej tożsamości etnicznej, narodowej, kulturowej.
„Podział na narody etniczne (vel etniczno-językowe) uważam za przydatny, posługuję się nim, sądzę jednak, że casus Polski nie mieści się w żadnym z tych dwóch typów. W dziejach Polski występował zarówno jeden jak i drugi. Świadomość prenarodowa, wyraźnie występująca już w piastowskiej Polsce, była świadomością etniczną, rozbudzoną przez konflikty z żywiołem niemieckim; w epoce jagiellońskiej, czyli u szczytu swej potęgi, naród, ograniczony wprawdzie (jak w całej nowożytnej Europie) do stanu panującego, określił się w Polsce w kategoriach politycznych i obywatelskich – bardziej obywatelskich niż miało to miejsce w absolutystycznych państwach Zachodu. Proces kształtowania w Polsce narodu nowoczesnego brał za punkt wyjścia to właśnie państwowo-obywatelskie dziedzictwo”.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.