Uczelnie bez wydziałów
Rozwój czy kosztowny eksperyment?
Prace legislacyjne zmierzające do zdefiniowania zasad funkcjonowania szkolnictwa wyższego i nauki w długiej perspektywie wkraczają w decydującą fazę. Można by sądzić, że już wszystko zostało powiedziane i wyjaśnione. Tymczasem wiele problemów o zupełnie fundamentalnym znaczeniu pozostało na marginesie toczącej się od ponad roku dyskusji środowiskowej albo nie zostało nawet dostatecznie wyjaśnionych. W opinii licznych osób i grup przedstawicielskich dokładnie studiujących zapisy projektu Konstytucja dla Nauki proponuje szereg rewolucyjnych rozwiązań, jak w soczewce ogniskujących się w podstawowych jednostkach organizacyjnych, którymi na uczelniach polskich są przede wszystkim wydziały. Zasadnicze pytanie brzmi: czy jest to działanie służące rozwojowi nauki i szkolnictwa wyższego, czy tylko bardzo kosztowny eksperyment?
Przesłanki oceny krytycznej
Na wstępie należy podkreślić, że KBO PAN z uznaniem odnosi się do założeń metodycznych i organizacyjnych przyjętych przed przystąpieniem do prac nad projektem Ustawy 2.0. Ogłoszenie otwartego konkursu na opracowanie projektów założeń do ustawy, zakończonego wyborem trzech zespołów, a przede wszystkim zorganizowanie cyklu dziesięciu konferencji w ramach Narodowego Kongresu Nauki w okresie od 20-21.10.2016 do 20-21.09.2017 roku, należy uznać za ważny krok w stronę dyskursu społecznego i wypracowania takiego kształtu ustawy, który w możliwie dużym zakresie odzwierciedlałby wiedzę i doświadczenie środowiska związanego z nauką i szkolnictwem wyższym.
Pozytywnie należy ocenić także próbę ujęcia w jednej ustawie regulacji prawnych rozproszonych aktualnie w kilku aktach prawnych, w tym czterech o charakterze systemowym. Wobec nadawania przyszłej ustawie o szkolnictwie wyższym i nauce rangi Konstytucji dla Nauki, a także w związku z wieloma systemowymi i szczegółowymi rozwiązaniami bardzo negatywnie trzeba ocenić brak całościowego ujęcia problemów funkcjonowania jednostek badawczych, których status i zasady działania określają aktualnie dwie ustawy. Co więcej, projekt nie zakłada konieczności nowelizacji tych ustaw.
Przystępując do sedna sprawy trzeba stwierdzić, że likwidacja wydziałów w ich dotychczasowym kształcie będzie skutkować konsekwencjami dotyczącymi: (a) sposobu zarządzania uczelnią, w tym powoływania kierowników jednostek organizacyjnych, które potencjalnie mogą być tworzone na mocy uchwalonych statutów; (b) realizacji najważniejszych zadań, jakie jednostki te pełnią w zakresie kształcenia studentów i doktorantów, prowadzenia postępowań w sprawie stopni naukowych i tytułu naukowego oraz ewaluacji działalności dydaktycznej i naukowej. Nietrudno zauważyć, że są to skutki absolutnie fundamentalne nie tylko dla funkcjonowania, ale przede wszystkim dla rozwoju nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce. Negatywnych efektów pozbawienia wydziałów dotychczasowych uprawnień nie rozwiąże możliwość kształtowania przez uczelnie wewnętrznej struktury organizacyjnej, co przedstawiane jest w licznych komentarzach autorów projektu ustawy jako przykład poszerzania ich autonomii.
Krytyczna ocena modelu ustroju szkolnictwa wyższego likwidującego wydziały uczelni wynika z następujących przesłanek: (a) uwarunkowań historycznych i polskiej tradycji akademickiej; (b) wieloletnich doświadczeń funkcjonowania systemu nauki i szkolnictwa wyższego, w którym wydziały spełniały i nadal pełnią kluczową rolę; (c) braku przekonujących argumentów dla dokonania zmian polegających na usunięciu wydziałów ze szkolnictwa wyższego; (d) doprowadzeniu do wyraźnej nierównowagi w systemie nauki i szkolnictwa wyższego przez pozostawienie bez adekwatnych zmian pozauczelnianych instytutów badawczych, wyposażonych w prawa podobne do obecnych wydziałów, m.in. w zakresie prowadzenia studiów doktoranckich, nadawania stopni naukowych i tytułu naukowego oraz ewaluacji działalności naukowej; (e) ogromnych kosztów przedsięwzięcia polegającego na zasadniczej reorganizacji działalności uczelni, w tym kosztów finansowych, skutkujących najprawdopodobniej wieloletnim obniżeniem pozycji polskich uczelni w rankingach międzynarodowych.
Każda przesłanka zasługuje na osobne, szerokie omówienie. Z konieczności skoncentruję się tylko na niektórych i w dość skrótowym zakresie.
Ograniczenie praw
Projekt Ustawy 2.0 zakłada m.in. zniesienie funkcji dziekana jako jednoosobowego organu uczelni, wybieranego przez społeczność jednostki lub reprezentantów wszystkich grup pracowników, doktorantów i studentów. Jednocześnie wprowadza zasady powoływania kierowników jednostek organizacyjnych, które potencjalnie będą mogły być utworzone na uczelniach przez rektora.
Proponowane rozwiązania to zakwestionowanie dotychczasowej roli pochodzących z wyboru dziekanów w rozwoju nauki i szkolnictwa wyższego bez wskazania obiektywnych przyczyn i wykazania, że taki model zarządzania się wyczerpał. Naruszają one także fundamentalne prawa społeczności wydziału do wyboru swojego przedstawiciela, którego kompetencje znają z codziennej, zwykle wieloletniej współpracy. Ponadto zasada powoływania i odwoływania kierowników takich jednostek przez rektora w sposób oczywisty ogranicza ich i tak już małą niezależność. Propozycja ta nawiązuje bardziej do modelu zarządzania korporacją niż uczelnią.
Bez poważnego uzasadnienia
Likwidując wydziały w ich dotychczasowym kształcie projekt ustawy proponuje przeniesienie uprawnień do prowadzenia kierunków studiów z tego poziomu na poziom uczelni, która wcześniej będzie musiała uzyskać uprawnienia do nadawania stopni naukowych w dyscyplinach na nowo sklasyfikowanych.
Realizacja tych zapisów to niezwykle złożone przedsięwzięcie, które – stawiam zdecydowanie taką tezę – w żadnym stopniu nie przyczyni się do podniesienia poziomu jakości kształcenia, natomiast spowoduje konieczność zaangażowania ogromnych sił i środków (w tym finansowych). W świetle wielkiej pracy wykonanej przez uczelnie w okresie ostatnich lat, związanej m.in. z wprowadzeniem Krajowych Ram Kwalifikacji oraz dalszych zadań nakładanych przez Polską Ramę Kwalifikacji, proponowana w projekcie zmiana nie znajduje poważnego uzasadnienia. Podnoszone często w dyskusji argumenty o tym, że student w nowym systemie nie będzie ograniczony do studiowania na kierunkach „przypisanych” do wydziałów, nie uwzględnia wielu znakomicie wykorzystywanych przez uczelnie możliwości prowadzenia kierunków wspólnie przez wydziały tej samej lub różnych uczelni, a także studiów interdyscyplinarnych.
Zakładając głębokie zmiany w zakresie prowadzenia kierunków studiów, a także nadawania stopni naukowych i tytułu naukowego, do czego jeszcze powrócę, projekt odwołuje się do nieprzygotowanej i nieprzedyskutowanej na szerszym forum klasyfikacji dyscyplin naukowych. Odnosi się wręcz wrażenie, że wprowadzenie tej klasyfikacji ma rozwiązać wiele problemów. Tymczasem już wstępna analiza klasyfikacji OECD wskazuje z jednej strony na znaczące podobieństwo (na poziomie dziedzin) do funkcjonującej obecnie klasyfikacji zawartej w rozporządzeniu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 8 sierpnia 2011 roku w sprawie obszarów wiedzy, dziedzin nauki i sztuki oraz dyscyplin naukowych i artystycznych, z drugiej zaś na liczne wady na niższych poziomach klasyfikacji. Bezpośrednie przeniesienie tej systematyki na grunt polski spowoduje liczne problemy z przypisaniem uprawnień do nadawania stopni naukowych w dyscyplinach i określania pozycji kierunków studiów.
Jako przykład warto wskazać pozycję dyscypliny biotechnologia, która w aktualnie obowiązującym w Polsce systemie ulokowana jest w czterech obszarach i dziedzinach: 3. obszarze nauk ścisłych, dziedzinie nauk chemicznych; 4. obszarze nauk przyrodniczych, dziedzinie nauk biologicznych, 5. obszarze nauk technicznych, dziedzinie nauk technicznych oraz 6. obszarze nauk rolniczych, leśnych i weterynaryjnych, dziedzinie nauk rolniczych. Uprawnienia do nadawania stopni naukowych z zakresu biotechnologii oraz prowadzenia kierunków studiów mają wydziały reprezentujące te obszary i dziedziny. W klasyfikacji OECD biotechnologia „przymiotnikowa” umieszczona jest w obrębie: 2. nauk inżynieryjnych i technicznych (biotechnologia środowiskowa), 3. nauk medycznych i nauk o zdrowiu (biotechnologia medyczna) oraz 4. nauk rolniczych (biotechnologia rolnicza). Klasyfikacja OECD nie uwzględnia natomiast biotechnologii w obrębie nauk przyrodniczych (1), a w jej ramach nauk biologicznych (1.6). Podział tej ostatniej grupy nauk na potencjalne „dyscypliny” jest całkowicie niespójny i w żadnym wypadku nie odzwierciedla współczesnego rozumienia nauk biologicznych. Ten i wiele innych przykładów (np. dotyczących dyscypliny ochrona środowiska) skłania do postawienia pytania o sens zmiany systematyki dyscyplin i oparcia jej na klasyfikacji OECD, co pociągnie za sobą konieczność bardzo poważnych zmian zarówno w uprawnieniach do prowadzenia kierunków studiów, jak i uprawnieniach do nadawania stopni naukowych.
Zastrzeżenia systemowe
Propozycja przeniesienia uprawnień wydziałów uczelni do nadawania stopni naukowych i stopni w zakresie sztuki na senat uczelni, która takie uprawnienia będzie mogła uzyskać, zasługuje na jeszcze poważniejszą krytykę i to z kilku względów: systemowych, organizacyjnych i merytorycznych. Do tego należy dodać zbyt ogólne zapisy w projekcie Ustawy 2.0 i niepewność co do kształtu aktów wykonawczych, które z tymi procedurami będą związane.
Proponowana zmiana budzi zastrzeżenia systemowe, ponieważ dotyczy tylko uczelni, natomiast pozostawia bez zmian kompetencje instytutów badawczych i instytutów PAN w zakresie nadawania stopni naukowych i stopni w zakresie sztuki. Oznacza to, że obok siebie będą funkcjonowały dwa zupełnie nieporównywalne podsystemy, tj. podsystem złożony z uczelni dysponujących kilkudziesięcioma uprawnieniami, prowadzących kilkaset postępowań w ciągu roku, finalizowanych uchwałami senatu oraz podsystem instytutów badawczych, często niewielkich, mających maksymalnie kilka uprawnień i prowadzących od kilkunastu do kilkudziesięciu postępowań finalizowanych uchwałami rad naukowych. Zastrzeżenia organizacyjne mają swoje źródło w konieczności uzyskania uprawnień do nadawania stopni naukowych w dyscyplinach zdefiniowanych na wzór klasyfikacji OECD, i w tym zakresie dotyczą wszystkich jednostek naukowych (uczelni i jednostek badawczych). Duże i średniej wielkości uczelnie zmuszone zostaną do wypracowania na podstawie bardzo ogólnych zapisów projektu ustawy zasad i metod prowadzenia kilkuset postępowań w sprawie nadania stopni naukowych i stopni w zakresie sztuki. Trudno wskazać zalety tak głębokiej reorganizacji, natomiast nie ulega wątpliwości, że będzie ona wymagała przekierowania na to zadanie wielkiego potencjału ludzkiego, zarówno pracowników naukowych, jak i administracyjnych.
Największą wagę mają jednak zastrzeżenia merytoryczne. Z analizy zapisów projektu ustawy rodzi się bardzo poważna obawa o to, czy procedury finalizowane w formie uchwał senatu zapewnią odpowiedni poziom oceny merytorycznej osiągnięć kandydatów do stopni doktora i doktora habilitowanego. Wynika z nich przede wszystkim, że uchwała o nadaniu lub odmowie nadania stopnia doktora lub doktora habilitowanego będzie podejmowana przez gremium o bardzo zróżnicowanych kompetencjach naukowych, w tym przedstawicieli studentów, doktorantów i pracowników niebędących nauczycielami akademickimi. Należy ponadto podkreślić, że nawet wśród profesorów i profesorów uczelni zasiadających w senacie tylko pojedyncze osoby będą reprezentowały dyscypliny, w których nadawane będą stopnie naukowe. Ponownie trzeba zwrócić z naciskiem uwagę na to, że równoległe postępowania doktorskie i habilitacyjne w instytutach badawczych i uchwały o nadaniu lub odmowie nadania stopni będą prowadzone od początku do końca przez w pełni kompetentne pod względem merytorycznym rady naukowe.
W podsumowaniu omawianego problemu trzeba wyraźnie zaznaczyć, że proponowane zmiany w zakresie nadawania stopni naukowych i stopni w zakresie sztuki nie tylko nie przyczynią się do podniesienia poziomu rozpraw doktorskich i osiągnięć habilitacyjnych, ale mogą wpłynąć na ten poziom negatywnie, szczególnie w uczelniach, gdzie odpowiednie uchwały będą nadawane przez interdyscyplinarny i zróżnicowany kompetencyjnie senat.
Utracony walor porównywalności
Zaproponowane w projekcie Ustawy 2.0 zasady ogólne systemu ewaluacji działalności naukowej jednostek, w tym wskazanie uczelni (a nie wydziałów) jako podmiotów tej oceny, wymaga również krytycznej oceny. Także w tym przypadku należy podnieść bardzo istotne argumenty systemowe i organizacyjne, a także potencjalne koszty realizacji tego przedsięwzięcia. Poważną wadą systemową, podobnie jak w przypadku postępowań o nadanie stopni naukowych, jest to, że proponowana zmiana dotyczy w pełnym zakresie uczelni, natomiast tylko w części obejmuje instytuty badawcze. Przedmiotem ewaluacji będą z jednej strony uczelnie, w których reprezentowanych jest kilkadziesiąt dyscyplin naukowych, z drugiej strony instytuty, w których reprezentowane są pojedyncze dyscypliny nauki. W ten sposób wynik ewaluacji utraci niezwykle ważny walor porównywalności, trudno bowiem zestawić wyniki oceny dużej czy średniej wielkości uczelni z rezultatami uzyskanymi przez nawet największe instytuty badawcze. Z przykrością należy zauważyć, że jest to już kolejny przykład pogłębiania dwutorowości i braku spójności proponowanego systemu nauki.
Nowa propozycja ewaluacji działalności naukowej ma równie poważne wady organizacyjne. Powszechnie wiadomo, że system ewaluacji działalności naukowej, budowany w Polsce od kilkunastu lat z tak wielkim trudem, choć ciągle nie jest doskonały, to jednak obok słabych ma także wiele mocnych punktów. Z edycji na edycję część wad jest usuwana zarówno z inicjatywy własnej KEJN, jak i pod wpływem wniosków formułowanych przez różne grupy przedstawicielskie środowiska naukowego. Przedstawione w projekcie ustawy propozycje całkowicie zmieniają podstawy systemu ewaluacji i otwierają olbrzymie pole niepewności: od klasyfikacji dyscyplin naukowych do kryteriów oceny. Tymczasem uczelnie mogą dobrze funkcjonować i rozwijać się jedynie na podstawie strategii i planów obejmujących co najmniej kilkuletnią, a najlepiej kilkunastoletnią perspektywę czasową. Istnieje obawa, granicząca z pewnością, że zbudowanie nowego systemu ewaluacji działalności naukowej jednostek zajmie wiele czasu, a jego doskonalenie nie będzie krótsze niż w przypadku systemu ewaluacji prowadzonej przez KEJN. Może w tym kontekście najlepiej będzie podkreślić, że – podobnie jak we wcześniej opisanych przypadkach – także w tutaj dyskutowanej propozycji zmiany systemu ewaluacji działalności naukowej jednostek trudno pominąć olbrzymie koszty tego przedsięwzięcia, w tym koszty finansowe.
Nie zaprzepaścić dokonań
Projekt Ustawy 2.0 zakłada zmianę zasady finansowania nauki, zgodnie z którą środki na utrzymanie potencjału naukowo-badawczego (tzw. dotacja bazowa) będą kierowane na uczelnie, a nie jak dotychczas na wydziały. Krytyczna ocena tej propozycji ma bezpośredni związek z negatywną opinią o zmianach zasad ewaluacji działalności naukowej oraz z pewnymi procesami zachodzącymi w ostatnich latach w wielu uczelniach w Polsce. Te ostatnie, pisząc najogólniej, zmierzały do decentralizacji zarządzania finansami uczelni oraz zwiększania odpowiedzialności wydziałów i dziekanów za gospodarkę finansową. Spośród licznych zastrzeżeń szczegółowych dwa argumenty wydają się w tej sprawie szczególnie istotne.
Po pierwsze: jedną z największych zalet obecnego systemu jest ścisła instytucjonalna zależność między wynikiem ewaluacji jednostki naukowej a wysokością dotacji bazowej. Społeczność konkretnego wydziału ma pełną świadomość konsekwencji (pozytywnych lub negatywnych) wyniku okresowej oceny działalności naukowej w postaci wyższego lub niższego finansowania. Ten system naprawdę działa i to mobilizująco. Punktem odniesienia dla wydziału są inne jednostki porównywalnej rangi (np. wydziały czy instytuty badawcze). Jestem przekonany, że jest to jeden z ważniejszych mechanizmów strukturalnych rozwoju nauki i absolutnie nie warto i nie należy go zmieniać. Raczej należałoby doskonalić ten prorozwojowy mechanizm, wiążący bezpośrednio wyniki badań naukowych z ich finansowaniem.
Po drugie: dotacja bazowa, a nawet szerzej: tzw. dotacja statutowa, od wielu lat była kierowana bezpośrednio do wydziałów i nakładała na nie odpowiedzialność za jej racjonalne wykorzystanie. Dla uczelni stała się ona zaczątkiem procesu decentralizacji zarządzania finansami, który to proces wymagał wielu lat pracy koncepcyjnej i organizacyjnej. Ta olbrzymia praca została wykonana na wielu uczelniach i nie powinna być zaprzepaszczona. Zmiana mechanizmu finansowania działalności statutowej podważa zasadność tych prac i ich efektów.
Stanowisko Komitetu Biologii Organizmalnej PAN, któremu dałem wyraz w tym artykule, nie doczekało się dotąd odpowiedzi i być może już wkrótce będzie miało jedynie znaczenie historyczne. Wobec wielu nieudanych zmian wprowadzanych w przeszłości i to nie tylko w nauce i szkolnictwie wyższym, warto utrwalić pewien zbiór poglądów i opinii być może mało reprezentatywnej części środowiska. Zebranie ich w tym artykule podyktowane było troską o rozwój nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce. Wyrażam głębokie przekonanie, że usunięcie podstawowych jednostek organizacyjnych z ustroju nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce, w tym przede wszystkim wydziałów uczelni wyposażonych w jednolite w całym systemie uprawnienia ustawowe, przyniesie negatywne skutki.
Na zakończenie należy dodać, że nie poruszono w artykule równie negatywnych efektów pozbawienia wydziałów uprawnień do prowadzenia studiów doktoranckich, a także skutków przeniesienia na poziom uczelni oceny jakości kształcenia. Następstwa obu tych rozwiązań dorównują swoją wagą efektom tutaj omówionym, mając charakter systemowy, organizacyjny i merytoryczny.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.