Modelowo o PWSZ-etach
Publiczne uczelnie zawodowe poprzez współpracę z otoczeniem wspierają proces rozwoju społeczno-gospodarczego na szczeblu regionalnym i lokalnym – taką hipotezę autor uczynił główną osią swoich rozważań na temat roli, jaką odgrywają PWSZ-ety w erze, w której tradycyjne czynniki produkcji – praca, kapitał, ziemia – przestają być głównymi determinantami postępu technologicznego i innowacji. Przejście do gospodarki opartej na wiedzy sprawiło, że to szkolnictwo wyższe staje się przemysłem XXI wieku. Dobrze to widać na przykładzie uczelni zawodowych, które na przełomie stuleci zaczęły się mnożyć jak grzyby po deszczu. W apogeum świetności stanowiły nieco ponad jedną czwartą wszystkich państwowych szkół wyższych, a liczba ich słuchaczy przekraczała 100 tysięcy.
Nie wszystko przy tym funkcjonowało jak należy. Słaba korelacja programu nauczania z potrzebami lokalnego środowiska, mało praktyczny charakter studiów, zatrudnianie „drugoetatowców” pochodzących z uniwersytetów, profil absolwenta nieróżniący się od innych typów szkół w konsekwencji doprowadziły do pogorszenia jakości kształcenia. Część uczelni nie sprostała rynkowej konkurencji, pozostałe, które w porę zareagowały, mogą dalej realizować swoje aspiracje (jak gorzowska PWSZ, przekształcona – nie bez kontrowersji – w akademię) ulokowane nie tylko w naukowej czy badawczej, ale również w społecznej misji szkoły wyższej. Polega ona na współpracy i budowaniu odpowiednich relacji z otoczeniem, a w szczególności z sektorem przedsiębiorstw, samorządowym oraz pozarządowym.
Żeby nie być gołosłownym, autor sięgnął po wskaźniki statystyczne, przejrzał strategie samorządów różnego szczebla, wreszcie zapytał najbardziej zainteresowanych. Wyszedł mu z tego obraz, w którym wszyscy, a i on sam również chce coś poprawić. Z przeszło dwudziestoletnim doświadczeniem w publicznej uczelni zawodowej na koncie, ostatnio jako prorektor ds. kształcenia w PWSZ w Koninie, ma do tego pełne prawo. Władze uczelni oczekują większego zaangażowania, także finansowego, instytucji publicznych, te z kolei chcą dostosowania oferty do zmieniających się potrzeb rynkowych, co zbiega się z sugestiami pracodawców, by kształcić w sposób praktyczny, i samych studentów, którzy domagają się przygotowania do zawodu.
Zimny nie tylko stawia diagnozę. Na podstawie wyników analiz proponuje sześć modeli funkcjonowania w sferze finansowej, organizacyjnej i dydaktycznej, w których zawiera pożądane kierunki zmian dostosowane do wyzwań cywilizacyjnych stojących przed PWSZ-etami. Nie robi tego bezkrytycznie, dostrzega również ryzyko, np. ograniczenie autonomii czy skomplikowanie procesu podejmowania decyzji, ale uważa, że warto zapłacić taką cenę za realne wzmocnienie publicznych szkół zawodowych w procesie kreowania rozwoju społeczno-gospodarczego miast, powiatów czy regionów. Przyznaje jednocześnie, że te korzyści są może słabo wyraźne, nieostre, mało wymierne, ale z drugiej strony jak wymierzyć profit z umiejscowienia PWSZ-etu w centrum lokalnej aktywności czy tworzenia przezeń sprzyjającego rozwojowi klimatu?
Nie jest to więc słabość konceptu, przeciwnie – Zimny daje wyraz zarówno swojej przenikliwości, antycypacji (o rozwiązaniach takich jak wzmocnienie pozycji rektora, sieci szkół, studia dualne, jest dziś głośno w kontekście zmian w polskiej nauce), jak i swego rodzaju odpowiedzialności, oferując nie tylko kompas, ale i „instrukcję obsługi” w postaci sygnalizowanych modyfikacji prawa, koniecznych w razie implementacji któregokolwiek modelu.
Dlatego pozostająca w duchu Konstytucji dla Nauki, choć niezależnie od niej pisana, monografia Artura Zimnego stanowi ważny głos w toczonej od lat, a wzmożonej ostatnio dyskusji o pożądanych reformach w zawodowym szkolnictwie wyższym.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.