×

Serwis forumakademickie.pl wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystanie plików cookies w celach statystycznych. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki internetowej.

Instytut Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN

Ekorolnictwo – etykieta czy szansa?

Jeszcze kilkanaście lat temu produkty ze znakiem eko były niemal niezauważalne. Dziś to ważny segment rynku. Czy wykorzystujemy szanse, jakie mamy?

– Zdaniem wielu konsumentów, zwłaszcza na zachodzie, jesteśmy bardziej bio, ponieważ zużywamy mniej nawozów sztucznych niż w innych krajach europejskich – mówi dr Jakub Jasiński z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN. – Marzy mi się, że ekologiczne rolnictwo stanie się naszym okrętem flagowym, nawet jeśli będzie to jedynie 10% produkcji rolnej.

W 2013 roku instytut prowadził badania nad tym, czy rolnictwo ekologiczne może stać się czynnikiem rozwoju lokalnego w gminie, powiecie. Może. Efektem prac było szereg rekomendacji, z których część znalazła się w opracowanym przez resort rolnictwa ramowym planie działania na rzecz rolnictwa ekologicznego na lata 2014-2020. W 2016 roku IRWiR przeprowadził kolejne badania, które miały odpowiedzieć na pytanie, na ile rolnictwo ekologiczne może być narzędziem polityki samorządów lokalnych. Może. Tegoroczne badania, których oficjalne wyniki ukażą się niebawem, skupiły się na zagadnieniach transferu wiedzy.

Naukowcy przyjęli, że badania naukowe prowadzone w instytucjach naukowych, dotyczące np. nowych nieinwazyjnych metod zwalczania szkodników czy nawożenia gleby, są implementowane poprzez Ośrodki Doradztwa Rolniczego (ODR). – Zdarzają się tacy doradcy, którzy mają wiedzę i na swoim terenie potrafią skupić wokół siebie rolników zainteresowanych eko uprawami – mówi dr Jasiński. – W większości przypadków, jak wynika z naszych rozmów z rolnikami, wiedzą mniej niż oni i żadną radą ani pomocą służyć im nie mogą. Ośrodki skupiają się głównie – na czym z mocy przepisów zarabiają – na pomocy w pisaniu wniosków o dofinansowanie.

Dopłaty dla gospodarstw ekologicznych są wyższe niż do konwencjonalnych, ponadto kryteria uzyskiwania kredytów z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich preferują takie gospodarstwa. W 2012 r., w apogeum rozwoju gospodarstw ekologicznych w Polsce, było ich ponad 26,5 tys. W tym roku jest ok. 24,5 tys. Skończyła się część kilkuletnich programów inwestycyjnych i rolnicy wrócili do konwencjonalnego gospodarowania. Poza tym, blisko 2/3 z gospodarstw z etykietą „ekologiczne” żadnych ekologicznych produktów nie sprzedaje.

Rolnictwo ekologiczne ma dwa cele: środowiskowy i ekonomiczny. Gospodarstwa ekologiczne muszą mieć certyfikat, który potwierdza, że prowadzą działalność rolną bez użycia chemii. Wszystkie go mają. Dotyczy on całości lub części gospodarstwa, np. ekologiczne są tylko łąki. Tym samy pierwszy cel zostaje spełniony. Co z drugim?

– Rolnictwo ekologiczne jest trudne. Łatwiej sypać, nawozić i osiągać większe plony, niż dbać o ekologię. Tym bardziej, że na naszym rynku dopuszczono do użycia niewiele preparatów roślinnych służących ochronie roślin czy gleby. Ponieważ rolnictwo ekologiczne to raptem kilka tysięcy towarowych gospodarstw, dużym producentom nie opłaca się robić kosztownych badań, by wprowadzić na rynek kolejny preparat – wyjaśnia dr Jasiński. – Ponadto w przypadku upraw eko trzeba na bieżąco reagować na zmieniające się warunki, pojawienie szkodników, chronić uprawy przed wpływem sypiących chemię sąsiadów itd. Nakłady są wyższe niż w rolnictwie konwencjonalnym. Zyski również. Rolnicy, z którymi rozmawialiśmy, nie mają żadnych problemów ze zbytem. Sprzedają na rynek polski, ale głównie niemiecki.

Jednym z celów badań było uświadomienie resortowi rolnictwa, że wprawdzie pieniądze z PROW trafiają do rolników, ale z punktu widzenia inwestycji w trend, który jest modny i dochodowy, są marnotrawione.

– Dlaczego? Cały czas nie ma wymogu produkcji ekologicznej na rynek. Nie określono np. plonu referencyjnego, czyli wyprodukowania na rynek konkretnej ilości ekologicznego produktu. Wprowadzono w przepisach wymóg obsady zwierzęcej i na ekologicznych łąkach pasą się teraz pewnie krowy, ale ich mleko nie trafia na rynek. System dopłat, z punktu widzenia przyszłości rozwoju tego sektora rolnictwa, jest wadliwy.

Ministerstwo rolnictwa finansuje badania dotyczące rolnictwa ekologicznego. Uczelnie i instytuty badawcze prowadzą je we współpracy z gospodarstwami i zrzeszeniami producentów ekologicznych, starając się rozwiązać konkretne problemy, np. zwalczania w sposób nieinwazyjny konkretnego szkodnika upraw. Jest w Radomiu Centrum Doradztwa Rolniczego dedykowane produkcji ekologicznej. Jedyne w kraju. Powinno szkolić kadry dla ośrodków doradztwa, ale…

Owych „ale” jest kilka. ODR są niedoinwestowane i nie do końca zainteresowane. Mamy zbyt mało przetwórni dla gospodarstw ekologicznych, w porównaniu do krajów europejskich kilka razy mniej. Zdaniem badaczy z IRWiR wsparcie powinno dotyczyć ich także, bo to system naczyń połączonych. Badania pokazują, że brak kooperacji między światem nauki, ODR i rolnikami. Nie ma banku danych czy forum, gdzie w prosty sposób można uzyskać informacje o innowacjach. Ale… tym razem w sensie pozytywnym. Młodzi, gospodarujący na kilkunastu czy kilkudziesięciu hektarach rolnicy ekologiczni to przedsiębiorcy, którym opłaca się zatrudniać doradcę – robią to sami, albo wyręcza ich w tym firma, która skupuje od nich ekologiczne płody rolne. Doradzającymi w takich przypadkach są często pracownicy uczelni czy instytutów badawczych. Rolnicy korzystają też z internetu, wiedzą gdzie i jak szukać informacji. Ale ten sektor rolnictwa jest dychotomiczny. Z jednej strony przedsiębiorcy, z drugiej chałupnicy. Dr Jasiński daje przykład emerytki z Podkarpacia, która ma 2,5 h ekologicznych malin. W tym rejonie zresztą właśnie takich małych eko upraw jest sporo.

Czy chałupnicy, czy przedsiębiorcy, ważne by ten sektor się rozwijał. Byśmy nie marnowali naturalnych szans, jakie mamy. Rolnicze gminy mogą budować swoją pozycję w oparciu o ekorolnictwo. Niektórzy już to rozumieją.

Joanna Kosmalska