Międzynarodowe akredytacje są potrzebne

Witold T. Bielecki

Coraz częściej polskie uczelnie interesują się możliwością uzyskania międzynarodowych akredytacji. Chodzi nie tylko o potwierdzenie wysokiego poziomu kształcenia, lecz także o wychylenie się poza lokalny rynek i uzyskanie swego rodzaju „biletu” do międzynarodowego systemu edukacji, który zapewnia wymianę doświadczeń z najlepszymi na świecie i otwiera nasz kraj na wykładowców i studentów z całego świata.

Będąc już prorektorem, pojechałem do Wielkiej Brytanii na konferencję Szkoły Biznesu Uniwersytetu Southampton. Tam zostałem zaproszony przez dziekana na 10-minutową, kurtuazyjną rozmowę. W trakcie wymiany grzeczności napomknąłem, że nasza uczelnia właśnie otrzymała akredytację EQUIS. Mój rozmówca trzykrotnie się upewniał, czy wiem, o czym mówię. Jego uczelnia była dopiero w procesie uzyskiwania tej akredytacji i on doskonale zdawał sobie sprawę, jak trudne jest to zadanie. Zaczął mnie wypytywać o szczegóły związane z przygotowaniem się do akredytacji. Rozmowa przeciągnęła się do godziny i rozstaliśmy się jak przyjaciele. Ta historia pokazuje, jaką rolę odgrywają branżowe akredytacje w międzynarodowych kontaktach akademickich.

Dzisiaj odczuwamy znaczenie takich akredytacji jak EQUIS, AACSB czy IQA CEEMAN przy zawieraniu coraz powszechniejszych umów o wspólnie prowadzone studia i dwustronnie uznawane dyplomy (Double Diploma). Z partnerami mającymi akredytacje zadecydowanie krócej trwa zawieranie umów na różne wspólne przedsięwzięcia, natomiast w przypadku braku akredytacji często w ogóle nie dochodzi ono do skutku. W relacjach akademickich akredytacje odgrywają rolę absolutnie pierwszorzędną. Nawiązanie współpracy naukowej czy dydaktycznej między akredytowanymi uczelniami odbywa się bez żadnych przeszkód i ograniczają je jedynie zasoby, którymi dysponują uczelnie. Dzięki posiadanym akredytacjom zostaliśmy zaproszeni do jednego z największych projektów międzynarodowych: European Management School, która powstaje w Wietnamie za unijne pieniądze. Weszliśmy w skład konsorcjum sześciu uczelni europejskich prowadzących wspólny program EuroMBA, a najstarsza uczelnia biznesowa na świecie, ESCP Europe, stała się naszym partnerem strategicznym.

Druga historia związana jest częściowo z akredytacjami. Spotkałem kiedyś na uczelni chłopaka o oryginalnej urodzie i zapytałem go, skąd do nas przyjechał. Odpowiedział, że z Peru. Zainteresowało mnie, jak to się stało, że „wylądował” w Akademii Leona Koźmińskiego? Odpowiedział, że szukał w Internecie uczelni w Europie z programem po angielsku, o niewysokich kosztach czesnego, w kraju o niezbyt wysokich kosztach utrzymania. Uczelnia ta musiała mieć tzw. triple crown, trzy korony, czyli akredytacje: EQUIS, AACSB i AMBA. W efekcie wyszukiwania znalazł naszą uczelnię w Warszawie.

Wprawdzie badania prowadzone wśród naszych studentów wskazują, że na razie akredytacje międzynarodowe nie stanowią najważniejszego kryterium wyboru uczelni, lecz takie przypadki, jak tego Peruwiańczyka, już mają miejsce.

Uczelnie otwarte na świat

Korzyści z posiadania akredytacji międzynarodowych przez polską uczelnię podzieliłem na zewnętrzne, wizerunkowe dla tejże uczelni i dla kraju, oraz na wewnętrzne, przekładające się na funkcjonowanie samej uczelni. Najpierw przedstawię te zewnętrzne.

Internacjonalizacja kształcenia . Na świecie funkcjonuje około 13 tysięcy uczelni biznesowych. Najlepsze uniwersytety amerykańskie lub z czołówki rankingów „Financial Times” mają dziś więcej studentów zagranicznych niż krajowych. Proces internacjonalizacji dotyczy też kadry dydaktycznej. Tylko rynki wschodzące, silne gospodarczo i ludne kraje mogą dziś kształcić menedżerów, bazując na rosnącym popycie krajowym. Reszta świata akademickiego skazana jest na internacjonalizację albo na marginalizację. Czują to najlepiej uczelnie chińskie, z Indii, z Bliskiego Wschodu i z Ameryki Południowej, które tworzą bardzo dobre programy edukacyjne w języku angielskim. Mogą one zaistnieć na globalnym, rosnącym rynku edukacji menedżerskiej za pomocą akredytacji międzynarodowych.

Wysoka jakość edukacji . Każdy, kto podejmuje studia za granicą, chce ograniczyć ryzyko złego wyboru uczelni. Kandydaci potrzebują uniwersalnej wskazówki. Chcą wiedzieć, która uczelnia zapewni wykształcenie poszukiwane na rynku pracy i cenione przez pracodawców. Taką wskazówką jest posiadanie przez uczelnię aktualnych akredytacji. Oznacza to, że uczelnia przeszła pozytywnie audyt instytucji akredytacyjnej i spełnia najwyższe standardy kształcenia. Rynek pracy to docenia.

Znak rozpoznawczy . Informacja o posiadanych akredytacjach wiele mówi o samej uczelni. Jeśli ma ona tylko jedną akredytację międzynarodową, np. AMBA, to oznacza, że ma dobry program typu MBA, ale najpewniej nie prowadzi międzynarodowych studiów magisterskich czy licencjackich. Komplet akredytacji międzynarodowych, a więc AACSB, EQUIS i AMBA, a w krajach rozwijających się czasem jeszcze CEEMAN IQA, oznacza, że uczelnia jest otwarta na świat, ma program po angielsku dla studentów zagranicznych, zatrudnia zagranicznych wykładowców, a jej pracownicy naukowi biorą aktywny udział w wymianie międzynarodowej i pracują w międzynarodowych zespołach badawczych.

Projekty badawcze . Posiadanie akredytacji czyni uczelnię bardziej widoczną w świecie i zachęca inne jednostki naukowe do nawiązywania współpracy, choćby w ramach transnarodowych projektów badawczych. Naukowcy z uczelni szczycącej się akredytacjami są atrakcyjnymi uczestnikami międzynarodowych zespołów.

Pracodawcy . Wystarczy spojrzeć na oferty szkół biznesu z całego świata, które prowadzą rekrutację np. za pośrednictwem zagranicznej prasy biznesowej czy portali informacyjnych. Jeśli tylko mają akredytacje, to zawsze pokazują je w swoich ogłoszeniach. Edukują w ten sposób także pracodawców, wśród których utrwala się przekonanie, że mając do wyboru dwóch absolwentów z różnych uczelni, lepiej wybrać tego, którego uczelnia ma znane, uniwersalne afiliacje.

Wysiłek zespołowy

Korzyści wewnętrzne, to porządkowanie procedur i lepsza organizacja pracy. Wymogi akredytacyjne narzucają uczelni konieczność dostosowania swoich procedur i sposobu zarządzania do standardów przyjętych w ramach akredytacji. To najtrudniejszy element całego procesu, bo po dokonaniu autoewaluacji funkcjonowania uczelni okazuje się, że wiele spraw trzeba zmienić. Pojawia się opór. Po co to robić, skoro dotychczas wszystko dobrze działa? Zmiany dostosowawcze często są bolesne, bo czasem ktoś traci wysoką pozycję w organizacji, a inny zyskuje. Zwykle każdy dostaje więcej zadań do wykonania, a do tego musi się podporządkować sposobowi oceniania rezultatów swojej pracy. Takie dostosowywanie organizacji do wymogów akredytacji trwa nawet kilka lat. Dopiero po wdrożeniu nowych rozwiązań organizacyjnych w uczelni okazuje się, że są one korzystne i pożyteczne.

Benchmarki . Obecność uczelni w organizacji akredytującej to nieograniczony dostęp do wiedzy i wymiana doświadczeń z osobami na podobnych stanowiskach w innych uczelniach na całym świecie. Inspirowanie się rozwiązaniami sprawdzonymi gdzie indziej, które można poznać, uczestnicząc w szerokiej sieci wymiany międzynarodowej, zawsze jest korzystne. Pewnie dlatego kilka polskich uczelni, które są na ścieżce do uzyskania akredytacji, na początku staje się przynajmniej członkami organizacji akredytujących, np. AACSB.

Nieustająca czujność . Akredytację trudno uzyskać, ale za to łatwo ją stracić. Każda akredytacja przyznawana jest na określony czas, a po kilku latach ma miejsce kolejna ocena wewnętrzna i kilkudniowy audyt z udziałem rektorów podobnych uczelni zagranicznych, ekspertów z rynku edukacji menedżerskiej i z biznesu. Trzeba się cały czas dostosowywać i nadążać za wskazówkami instytucji akredytacyjnych.

Ambicje i zaangażowanie pracowników . W kategoriach HR proces akredytacji to jedna wielka praca zespołowa. Nie ma jednostki, która w jakiś sposób nie włączyłaby się w działania zmierzające do uzyskania akredytacji czy reakredytacji. Często jest to wysiłek wymagający pracy po godzinach czy w weekendy. Jednakże sam cel jest tak ambitny, że cały zespół pracuje bez opóźnień, z wielkim zaangażowaniem, solidarnie i koleżeńsko. To doświadczenie bardzo się przydaje w projektach badawczych.

Umiędzynarodowienie środowiska pracy . Program kształcenia w języku angielskim w naszej uczelni istnieje od początku, a więc od 25 lat. Mamy też półtora tysiąca studentów zagranicznych. Dzięki procedurom akredytacyjnym wprowadziliśmy pełną dwujęzyczność – od dziekanatu, przez bibliotekę, po nawigację po uczelni. Działamy po polsku i po angielsku.

Lista korzyści nie jest zamknięta. Można jeszcze dodać, że akredytacje ułatwiają zdobycie wyróżniającej oceny kierunku przez Polską Komisję Akredytacyjną (PKA) czy wprowadzenie nowych rozwiązań administracyjnych typu KRK. Swego czasu zgłosiłem postulat, by uczelnie, które uzyskały akredytację międzynarodową z listy oficjalnie uznawanych akredytacji ogłoszonej przez MNiSW (taka lista już istnieje), były zwolnione z oceny PKA.

Niezbędne koszty

Akademia Leona Koźmińskiego może się pochwalić kompletem akredytacji międzynarodowych dla uczelni biznesowych. W 1999 r. jako pierwsi w kraju uzyskaliśmy akredytację EQUIS, w 2001 – CEEMAN IQA, w 2008 r. AMBA, a w 2011 r. AACSB. Po kolejnych reakredytacjach wszystkie te afiliacje są aktualne. Cieszy nas rosnąca powoli liczba polskich uczelni uzyskujących akredytacje międzynarodowe i fakt, że MNiSW wygospodarowało pieniądze na pokrycie większości kosztów związanych z przygotowaniem i przeprowadzeniem tego procesu.

Kiedyś, z ówczesnym rektorem SGH, prof. Tomaszem Szapiro, policzyliśmy szacunkowy koszt dojścia do akredytacji dla polskiej uczelni biznesowej i wyszło nam ok. 250-300 tys. zł (dzisiaj ten koszt może być nieco większy). Same międzynarodowe organizacje akredytujące nie pobierają opłat, ale przecież trzeba pokryć koszty przyjazdu i zakwaterowania międzynarodowych komisji, w skład których wchodzą znani profesorowie i menedżerowie, rektorzy uczelni. Sam również jestem członkiem takich komisji przeprowadzających audyt na potrzeby akredytacji na zasadzie peer review. Uczelnia musi być gotowa, by ponieść koszty przygotowania autoraportu i by dokonać koniecznych zmian organizacyjnych. Nie tyle same koszty, ile niepewność rezultatów, bo przecież zdarzają się decyzje odmowne, stanowi dla wielu uczelni przeszkodę w podjęciu decyzji o ubieganie się o prestiżowe akredytacje międzynarodowe.

Dr hab. Witold T. Bielecki , prof. ALK, rektor Akademii Leona Koźmińskiego