Literatura oddziałuje pozytywnie

Marek Misiak

Nie są prowadzone żadne badania czytelnictwa wśród studentów. Również ogólne badania czytelnictwa nie biorą pod uwagę rodzaju przeczytanych książek, a jedynie ich liczbę (ewentualnie uwzględnia się, czy były to lektury obowiązkowe z racji nauki lub pracy, czy dobrowolne). Nie wiemy zatem ani tego, czy studenci czytają więcej niż statystyczny Polak (zapewne tak, ale o ile więcej?), ani jakie są to lektury.

W rozmowach ze znajomymi przekonuję się często, że w czytelnictwie ilość coraz rzadziej przechodzi w jakość.

Książka, wbrew obiegowym skojarzeniom, nie jest nośnikiem treści w żaden sposób uprzywilejowanym, jeśli chodzi o poziom zawartości, w porównaniu do filmów i innych form przekazu. Tzn. w pewien sposób jest – gdyby operować liczbą wypuszczanych na rynek pozycji, zapewne więcej znaleźlibyśmy książek stawiających przed odbiorcą intelektualne wyzwania niż filmów lub gier wideo. Jednak gdyby patrzeć na to, jakie publikacje cieszą się największą poczytnością, poziom staje się już bardziej wyrównany: dominują powieści, mówiąc oględnie, nieposzerzające możliwości języka jako środka wyrażania siebie (świadomie pomijam tu piśmiennictwo niefabularne, gdyż jego odbiór rządzi się innymi prawami). Można zatem domniemywać, że skala czytelnictwa sama w sobie nie jest jeszcze probierzem poziomu intelektualnego danego społeczeństwa. Polacy mogliby czytać dwa razy więcej niż obecnie, ale jeżeli gros ich lektur stanowiłyby kolejne części 50 twarzy Greya , to jako naród nie stalibyśmy się mądrzejsi czy bardziej wyrobieni w kulturze.

Powieść czy reportaż?

Nie zamierzam tu jednak epatować czytelnika kolejną jeremiadą na temat spadku poziomu czytelnictwa w Polsce i niskiego poziomu książek trafiających na listy bestsellerów. Chciałbym natomiast wskazać, jak istotna jest promocja czytelnictwa wśród studentów, i to czytelnictwa wychodzącego poza TOP 20 w największych księgarniach sieciowych. Swego czasu pisałem na łamach FA o znaczeniu czytania poezji, nie łudzę się jednak, by ten rodzaj literacki udało się znacząco upowszechnić. Z epiką i reportażem literackim (skupię się tu na tych dwóch rodzajach piśmiennictwa) jest inaczej, szansa na zainteresowanie nimi osoby wcześniej niewiele czytającej wydaje mi się znacznie większa. Obecność reportażu literackiego jest tu spowodowana faktem, że współcześnie wiele osób regularnie czytających książki dla przyjemności (zarówno w Polsce, jak i w wielu innych krajach) bardziej ceni pozycje niefabularne, a w każdym razie oparte na faktach (podobna tendencja widoczna jest również w wyborach filmowych). Nie jest to tendencja w żadnym wypadku zła, ale między reportażem wybitnego autora a wspomnieniami drugorzędnego prezentera telewizyjnego (spisanymi w dodatku przez ghost writera) jest istotna różnica.

Dlaczego jednak czytanie powieści, zbiorów opowiadań czy książkowych reportaży miałoby mieć aż takie znaczenie, by podejmować działania w celu jego upowszechnienia? Ponieważ literatura o odpowiednim poziomie złożoności i klasie pozytywnie oddziałuje na czytającego.

Po pierwsze, rozwija kompetencje językowe, gdyż pokazuje, jak można wyrażać złożone myśli i opisywać historie. Zwykła krótka relacja o tym, co się danego dnia zdarzyło, może nie tylko referować fakty i cudze wypowiedzi, ale także przekazywać coś z nastroju danej sytuacji i miejsca. Osobie oczytanej będzie łatwiej interesująco opowiadać. Zwiększenie kompetencji językowych będzie widoczne również w wypowiadaniu się na piśmie. Jest np. szansa, że dłuższe służbowe e-maile będą powstawały szybciej, gdyż dobór sformułowań i logiczne przechodzenie od jednego zagadnienia do drugiego nie będą już wymagały tyle namysłu. Sam język stanie się bogatszy, wyrażenie opinii o kimś lub czymś nie będzie się już sprowadzało do powtarzania w różnych konfiguracjach przymiotnika „fajny”. To, rzecz jasna, przesadzone przykłady, nie mam aż tak niskiego mniemania o kompetencjach językowych rodaków.

Dostęp do wnętrza

Po drugie, literatura daje wgląd w ludzką psychikę, jednocześnie poszerzając paletę narzędzi do jej opisywania. Co ważne, nie chodzi mi tu koniecznie o ambitną powieść psychologiczną. Dobrym przykładem jest ceniony przeze mnie Stephen King, autor specjalizujący się w powieściach i opowiadaniach grozy, fantasy i thrillerach, a jednocześnie obdarzony (moim zdaniem) naprawdę dużym talentem literackim. W jego utworach – obok wampirów i ciemnych sił prześladujących bohaterów – znaleźć można wysokiej klasy eksplorację stanów wewnętrznych postaci i ewolucję ich psychiki (bywa często, że te elementy jego narracji są bardziej interesujące niż sama fabuła). Taki wgląd umożliwia zrozumienie, jak bardzo sposób postrzegania świata przez innych ludzi może się różnić od naszego (do początku XX wieku wielu uznanych pisarzy postrzegało swoją rolę m.in. właśnie w taki sposób: w sytuacji, gdy psychologia naukowa dopiero raczkowała, chcieli dostarczać czytelnikom wiedzy o złożoności ludzkiego wnętrza). Wzbogacanie sposobów opisu własnych przeżyć pozwala zaś wyjść poza binarną opozycję „czuję się dobrze – czuję się źle”.

Po trzecie, literatura rozwija wyobraźnię. Dobra powieść, także gatunkowa, sugestywnie opisuje świat przedstawiony, ale jednocześnie nie dostarcza gotowego jego obrazu. Każdy czytelnik konkretyzuje (pojęcie wprowadzone przez Romana Ingardena) zaprezentowane postacie, miejsca i sytuacje pod względem zmysłowym w nieco inny sposób. Gdy czyta, że bohater zobaczył „rozległy, zapuszczony park”, na myśl może mu przyjść konkretny park, w którym kiedyś był, albo wyobrażone miejsce, które stanowi kompilację obrazów znanych z życia i z filmów. Samo zagłębianie się we własny umysł w poszukiwaniu źródeł takich skojarzeń może być fascynującą przygodą. Wbrew pozorom czytanie nie jest czynnością statyczną, dobra powieść czy reportaż pobudzają umysł do intensywnej pracy.

Po czwarte, powieść konfrontuje czytelnika z ludźmi, miejscami, sytuacjami, systemami wartości, a czasem i całymi kulturami, których nie miał (i być może nigdy nie będzie miał) szansy napotkać w realnym życiu. Pozwala w bezpiecznej sytuacji osoby zewnętrznej wobec świata przedstawionego postawić się na czyimś miejscu, zobaczyć świat jego oczami. Udane powieści i reportaże stawiają nas nierzadko przed złożonymi dylematami moralnymi i światopoglądowymi, zaczynamy się np. zastanawiać, co odpowiedzielibyśmy bohaterowi, prezentującemu poglądy, które uważamy za nie do przyjęcia. Tak rolę powieści widział Stendhal, była ona dla niego „zwierciadłem przechadzającym się po gościńcu”. A zatem powieści umożliwiają czytelnikowi poznanie tych warstw społecznych, z którymi w ogóle się nie stykał lub robił to bardzo powierzchownie. Jest to szczególnie cenne w przypadku reportażu literackiego (choć, rzecz jasna, nigdy nie stanowi on wyłącznie suchego opisu rzeczywistości). Zaprezentowane w nim problemy nie mają szansy być sztuczne. Można też oczywiście dobierać lektury wyłącznie w taki sposób, aby potwierdzały już posiadany przez nas obraz świata.

Po to, by zgłębiać

Po piąte, częste obcowanie ze słowem pisanym w formach dłuższych niż facebookowe posty, wpisy na blogach i tweety ćwiczy umiejętność utrzymania uwagi podczas podążania za dłuższym wywodem i uświadamia, że nie każde złożone zagadnienie da się ująć w trzech zdaniach. Ktoś, kto dla przyjemności jest w stanie przeczytać jednym ciągiem kilkadziesiąt stron, znacznie rzadziej będzie komentował czyjąś dłuższą wypowiedź w cyberprzestrzeni skrótem TLDR (Too Long Didn’t Read).

Promowanie czytelnictwa wśród studentów wydaje mi się szczególnie istotne z trzech powodów. Po pierwsze, na tym etapie życia wielu z nich ma jeszcze po prostu czas na intensywne czytanie i może się w nim rozsmakować (jeśli nie nastąpiło to w szkole). Po drugie, w przypadku osób z wyższym wykształceniem szansa na to, że w przyszłości będą funkcjonować w środowiskach zdominowanych przez innych czytających i ich namiętność do dobrej książki będzie stymulowana przez znajomych i współpracowników, jest duża. Po trzecie, na tym etapie życia znacznie więcej osób przejawia naturalną ciekawość, która później rzadziej może dojść do głosu z powodu różnych zobowiązań, ograniczających swobodę wyboru.

Przy tych wszystkich, mniej lub bardziej utylitarnych, zaletach warto pamiętać o jednym: z literaturą na poziomie jest trochę jak z ambitniejszym kinem – można przeżyć życie, obcując tylko z niewymagającymi treściami, ale takie życie będzie w jakiś sposób niepełne. Staram się promować czytelnictwo nie z powodu judymowego poczucia misji wobec maluczkich. Chcę, by inni także obcowali z pięknem i przejawami ludzkiego talentu i wyjątkowości, z którymi sam się zetknąłem. Uczelnia, zwłaszcza uniwersytet, ma za zadanie nie tylko przekazywać kompetencje zawodowe, lecz także formować studenta, poszerzać jego obraz świata i umożliwiać pogłębienie osobowości po prostu dla jego dobra (tak jak badania podstawowe prowadzone są po prostu dlatego, by zgłębiać). Nie chodzi tu o ponoszenie przez uczelnię kosztów i obarczanie pracowników dodatkowymi zadaniami, ale o obecność literatury pięknej (choćby jakościowego horroru, science fiction, thrillera, kryminału) w jakiejkolwiek formie w murach uczelni. Jeśli uczelniane i instytutowe biblioteki dysponują choćby skromnymi zbiorami literatury pięknej, niech studenci o tym wiedzą i co jakiś czas usłyszą, że warto skorzystać, bo są tam rzeczy naprawdę ciekawe. Jeśli w murach uczelni może odbyć się jakiś event – targi książki, spotkanie z autorem – niech się odbędzie. Jeśli studenci i absolwenci uczelni nie będą czytać, to kto będzie? Wąska elita? Powrót do cywilizacji obrazkowej jest wieszczony co najmniej od lat 50. i na razie te kasandryczne przepowiednie się nie ziściły. Wiele demonów Pilcha, ale też Bastion Kinga, w rękach siedzącego w parku po udanej sesji studenta mają szansę sprawić, że nie ziszczą się w dającej się przewidzieć przyszłości. ?