Kłopoty z końcem i początkiem

Piotr Müldner-Nieckowski

Wiele osób pewnie jeszcze pamięta ogólnoświatowy (a więc i polski) informatyczny problem roku 2000, ale na wszelki wypadek przypomnę, że komputery całego świata miały wtedy zawierać błędną obsługę końca wieku XX i początku XXI, co jednoznacznie i nieodwołalnie oznaczało katastrofę w bankach, przestworzach, sklepach, fabrykach, na biegunach i równiku, i co najważniejsze – w głowach.

Jak grzyby po deszczu pojawiły się firmy przygotowane do naprawienia niedoróbki wieku, a że komputeryzacja była jeszcze w fazie intensywnych narodzin, nikt nie był w stanie się połapać, czy błędy i braki w obsłudze roku 2000 oraz lat następnych istniały rzeczywiście. Pies z kulawą nogą więc się nie zastanawiał i albo zamawiał specjalistów do naprawy swoich systemów, albo szedł na giełdę komputerową i kupował dyskietkę z odpowiednim oprogramowaniem.

Przypomnę też, że dyskietka to kółko z folii dwustronnie pokrytej warstwą magnetyczną, wstawione między dwie trwale złączone okładki plastikowe, z blaszanym guzikiem pośrodku, umożliwiającym obracanie tej folii, oraz z wycięciem do odczytywania zapisu przez głowicę czytnika. Właśnie przed chwilą dobrałem się do zawartości takiej dyskietki, a mogłem to uczynić, gdyż zmieniając wiele lat temu sprzęt, nie wyrzuciłem stacji dyskietek, zostawiłem ją na wszelki wypadek. Na jednej z dyskietek była naklejka „Problem 2000”, a na nośniku znajdował się prymitywny tekstowy (a więc czytelny) programik typu wsadowego, który ustawiał aktualną datę w BIOS-ie komputera i poprawiał ją w kilku plikach konfiguracyjnych paru istotnych programów.

Sztuczka polegała na tym, że programik ten de facto nic nie robił, tylko zmuszał mnie, abym osobiście zmienił odpowiednie daty, i wcale nie wpływał na funkcje związane ze zmianą wieku na następny. Za to cudo, z którego wcale nie musiałem korzystać, na giełdzie komputerowej przy ul. Grzybowskiej albo Batorego w Warszawie (obu giełd już dawno nie ma) zapłaciłem sporą sumkę, a przy okazji namówiono mnie, abym nabył jeszcze parę innych mało użytecznych rzeczy, jak na przykład szczoteczkę do czyszczenia płyt CD ROM, której nigdy nie użyłem (jeśli ktoś potrzebuje, to mogę odstąpić za odpowiednio dużą cenę, bo to zabytek).

Laicy i początkujący zawsze płacą tak zwane frycowe, ale trzeba uczciwie przyznać, że było to frycowe dobrze opracowane przez wybitnych naciągaczy. Z historii wiedzieli oni bowiem, że dla większości obywateli naszej szacownej Planety wiek dwudziesty będzie się kończył 31 grudnia 1999 roku, a dwudziesty pierwszy zaczynał 1 stycznia 2000 roku. Idiotyzm ten był już dobrze sprawdzony na przełomie wieku dziewiętnastego. Pod koniec tamtego stulecia we wszystkich gazetach pisano, że co prawda wszystkim wiadomo, iż wiek XIX kończy się 31 grudnia 1899 roku, ale ciągle można znaleźć ogłupiałych i niewyspanych, którzy będą twierdzić, że jednak 31 grudnia 1900 roku.

Identycznie było (a to już za mojego życia) w czasie przejścia z wieku XX na XXI, tylko że tu chodziło o coś znacznie ważniejszego. Najpierw postarano się jeszcze bardziej zagmatwać problem, aby kompletnie nikt się w niczym nie orientował, i stworzono „problem komputerowy”. Tym samym zadbano o gigantyczne pieniądze. Biznesmeni bowiem już kilka lat przed przełomem zorientowali się, że można zarobić nie tylko na „informatycznej obsłudze zmiany stuleci”, ale i na dwukrotnym obchodzeniu końca wieku dwudziestego i takoż dwukrotnie początku dwudziestego pierwszego. Powtarzam: żegnaliśmy wiek XX i witali XXI przez dwa lata. Wydaliśmy dwa razy więcej pieniędzy niż należało.

Jedni uwierzyli mediom, inni ze strachu przed biznesem i polityką woleli się nie wychylać. A uczelnie zasnęły. Nie pomogło to, że w szkołach za niepoprawnie napisane kartkówki z arytmetyki można było oberwać pałę. No bo jak to? Jeśli początkowym dla stulecia jest rok 1900 lub 2000, to znaczy, że – konsekwentnie – pierwszym rokiem tysiąclecia był rok 0 (słownie: zerowy). W związku z tym drugim rokiem tysiąclecia był rok 1. I tak dalej. Rok 2001 w rzeczywistości powinien był być więc rokiem dwa tysiące drugim, ale pisanym jako dwa tysiące pierwszy, czyli 2002.

Pisownia raz słowami, raz cyframi była celowa, aby otumanić. Zainteresowanym oświadczam, że ponieważ rok pierwszy miał numer 1, to dziesiątki, setki i tysiące lat kończą się w zapisie zerem. Wiek XXI zaczął się 1 stycznia 2001 roku.

Mimo to jednak czasem człowiek przez moment się zastanawia. No bo jak to jest – czy rok 2010 naprawdę jest dwa tysiące dziesiątym? A może (powiedzmy sobie to w tajemnicy) dwa tysiące dziewiątym? Wiadomo, w Polsce prędzej czy później nastanie totalitaryzm i faszyzm, to absolutnie pewne, jeszcze dowodów nie ma, ale będą, bo wszystko w tym kierunku zmierza, ponieważ tak twierdzi pani Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein, więc nie trujmy się jakimiś tam latami. Rok w przód, rok do tyłu, jakie to ma znaczenie!

e-mail: lpj@lpj.pl