Dużo radości i trochę płaczu
Prof. Kazimierz Karolczak , rektor Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, komentuje dwuznaczny wynik kategoryzacji swojej uczelni i słaby wynik wydziałów pedagogicznych
Przez ostatnie lata dużo pracowaliśmy na wynik tegorocznej kategoryzacji. Cztery kategorie A na sześć ocenionych wydziałów, a potem nagroda ministra nauki za poprawę wyniku w stosunku do oceny z 2013 r. to powód do radości. Z drugiej jednak strony mamy Wydział Pedagogiczny, który powinien być ikoną naszej uczelni, ale od lat tak nie jest. W tym roku otrzymał kategorię C, tymczasem powinien być co najmniej bardzo dobry, a właściwie powinien to być najlepszy wydział pedagogiczny w Polsce.
W pewnym sensie jest to skutek problematycznego statusu metodologicznego pedagogiki. To nauka społeczna. Jednak ogromną wadą polskiej pedagogiki jest zamknięcie się w kokonie, a przecież pod względem relacji z nauką światową powinna to być taka sama dyscyplina, jak biologia czy fizyka. Badacze powinni konfrontować swoje osiągnięcia z tym, co się dzieje na świecie w tej dziedzinie. A tak nie jest. Wydział Pedagogiczny naszego uniwersytetu nie jest wyjątkiem.
Polska pedagogika wypadła w tej ocenie źle. Są po temu trzy powody. Pedagogika przeżywa kryzys związany z brakiem konfrontacji międzynarodowej i niewyznaczeniem nowych kierunków badań. Kolejnym jest przekonanie, że skoro jest mnóstwo studentów, to wystarczy skoncentrować się na dydaktyce. Nadal mamy po 4-5 kandydatów, a głównie kandydatek, na miejsce. Pedagogika uchodzi za łatwy kierunek studiów. Na naszym uniwersytecie pedagogika była jednym z dwóch wydziałów, który przysporzył problemów w finansowaniu. Na początku roku otrzymaliśmy pomniejszoną dotację z powodu przekroczenia liczby studentów na pracownika. To dotyczy zresztą także innych uczelni pedagogicznych. Trzecia przyczyna to turystyka za stopniami naukowymi. Polscy pedagodzy upodobali sobie uzyskiwanie ich na Słowacji, podobnie zresztą teolodzy. Kiedy zostałem rektorem, powiedziałem, że nie zatrudnię nikogo z habilitacją z Rużomberka. I nie zatrudniam, mimo wygrywania przez takie osoby konkursów. Niestety, nie jest możliwe rozstanie się z osobami zatrudnionymi wcześniej, które zrobiły tam stopnie naukowe. Pedagodzy muszą znaleźć sposób na poprawę jakości badań. Radziłbym – więcej publikacji w języku angielskim oraz relacje z dobrymi zespołami i badaczami spoza kraju.
Nasz uniwersytet ma specyficzną misję: kształcenie pedagogów wszystkich poziomów. Chcemy ją nadal realizować. Wydział Pedagogiczny kształci pedagogów przedszkolnych, nauczania początkowego czy specjalnych. Nauczycieli przedmiotowych kształcimy na wydziałach kategorii A.
Dotacja, jaką dostaliśmy za kategoryzację, rekompensuje straty, jakie ponieśliśmy w wyniku zbyt dużej liczby studentów. Natomiast nie rekompensuje strat wynikających z nadmiaru godzin nadliczbowych, za które w tej chwili płaci się po stawkach ministerialnych. Jeżeli wcześniej rektor miał problemy z dopięciem budżetu, zawsze mógł zaproponować obniżenie stawek za nadgodziny. Teraz nie ma takiej możliwości, bo stawki są ustalone odgórnie. Mamy też problem z kadrą, która prowadzi bardzo dużo zajęć dydaktycznych, a odeszła dawno od badań naukowych. W pewnym momencie proszą o przejście na etat starszego wykładowcy. Zamknęliśmy tę ścieżkę, gdyż to blokowało rozwój zwłaszcza małych instytutów z powodu braku miejsc pracy dla młodych naukowców.
Wyrośliśmy jako uczelnia pedagogiczna i taką pozostajemy, bo w Krakowie to jest jedyne miejsce, jakie możemy mieć. Kiedy przed ćwierć wiekiem uczelnie pedagogiczne jako pierwsze powołały konferencję rektorów – taki pedagogiczny KRUP – to zrzeszała ona wtedy około dwudziestu uczelni. Większość z nich wkrótce została uniwersytetami. Z całą jednak pewnością nie musimy mieć w stosunku do nich kompleksów. To pokazała także tegoroczna kategoryzacja.