Czytelnia czasopism
Niezmienne wartości
Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II obchodzić będzie w 2018 roku 100-lecie swojego istnienia. Zbliżające się święto skłania do refleksji nad istotą posiadającego katolicki charakter uniwersytetu. Swoimi przemyśleniami odnoszącymi się do rzeczonej tematyki podzielił się z czytelnikami ks. prof. dr hab. Stanisław Janeczek.
W opublikowanym w „Przeglądzie Uniwersyteckim” (nr 2/2017) tekście znalazło się wiele spostrzeżeń dotyczących kondycji i sposobu funkcjonowania uczelni katolickich na świecie. Ich wyjątkowość polegać ma na jednoczesnym rozwijaniu sfery intelektu i ducha. Jak pokazują liczby, jest to z pewnością skuteczne działanie, uczelnie te przyciągnęły bowiem do chwili obecnej 6 milionów studentów. „Uniwersytet katolicki może być nie tylko atrakcyjny dla współczesnych młodych ludzi, nie tylko efektywny, skoro się rozwija, ale i paradygmatyczny, jeśli zachowa wysoki poziom badań i dydaktyki oraz swą ideową tożsamość”.
W czasie, gdy społeczność akademicka zmaga się z redefinicją współczesnej roli uczelni, przed którą coraz częściej stawia się wiele wymagań, czy to spełnienia wymogów zawodowej wszechstronności, bezpośredniej użyteczności, czy wreszcie przedsiębiorczości, uczelnie wyznaniowe pozostają wierne idei służby prawdzie. Taka postawa przyczynić się ma do podtrzymania i kontynuowania misji uniwersytetu, jako miejsca wychowującego przyszłe elity intelektualne i moralne, a nie wyłącznie przyszłych pracowników różnego rodzaju branż.
Idzie nowe
Każda zmiana przepisów prawa wymaga od otoczenia podjęcie określonych działań, które pozwolą na integrację z wytyczonymi przez ustawodawcę dyrektywami. Sytuację dostosowywania się do nowej rzeczywistości przeżywa obecnie obszar szkolnictwa wyższego. Założenia planowanej reformy stawiają władze uczelni przed koniecznością wypełnienia ministerialnych zaleceń, a w konsekwencji do podejmowania szeregu często trudnych decyzji.
O tym, w jaki sposób dokonują tej sztuki na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy opowiada na łamach magazynu „Format” (nr 1/2017) rektor, prof. dr hab. inż. Tomasz Topoliński. Wprowadzane zmiany zobowiązują, zdaniem interlokutora, przede wszystkim do weryfikacji sposobów zarządzania. Dlatego też przebudowie uległa dotychczasowa koncepcja funkcjonowania uczelni, szczególnie zaś podejście do zagadnień związanych z finansami. Nowy algorytm proponowany przez ministerstwo wiąże bowiem dotację z wysokim poziomem naukowym, zgodnie z lansowanym założeniem, że priorytet stanowi jakość, a nie ilość kształconych studentów. Problemy pojawiają się w momencie, kiedy uczelnia nie może z różnych względów wypełnić wartości wszystkich niezbędnych wskaźników, przez co naraża się na utratę niezbędnych funduszy.
Prof. Topoliński rozwiązanie tych kwestii widzi w zwiększaniu uczelnianych przychodów, przy jednoczesnym obniżaniu kosztów funkcjonowania. Podjęte przez niego działania wymagają dokonania miejscowej konsolidacji wszystkich wydziałów, a finalnie przeniesienia pracowników UTP do jednego, nowoczesnego i wielofunkcyjnego budynku. Niezbędne jest ponadto interdyscyplinarne kształcenie, budowanie pozytywnych relacji uczelni z otoczeniem, współpraca z innymi szkołami wyższymi z regionu oraz wpływanie na kształt rynku pracy.
Nauka na modelach
Symulacje medyczne wykorzystywane są już od dawna w jednostkach dydaktycznych poza granicami naszego kraju. W Polsce powszechne stosowanie tego narzędzia edukacyjnego było do tej pory nieznaną sytuacją. Zmienić taki stan rzeczy chciałoby Ministerstwo Zdrowia, które uruchomiło w tym celu ogólnopolski program „Wysoka jakość kształcenia na kierunkach medycznych”. Jedną z jego części jest projekt „Wdrożenie Programu Rozwojowego w oparciu o Centrum Symulacji Medycznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego”, którego szczegóły w uczelnianym czasopiśmie „Medycyna Dydaktyka Wychowanie” (nr 5/2017) przybliża dr n. med. Marcin Kaczor z II. Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii WUM.
Główną ideą tego nowatorskiego w naszym systemie kształcenia przedsięwzięcia jest wybudowanie Centrów Symulacji Medycznych oraz wyszkolenie kadry nauczycielskiej, która za pomocą symulatorów instruować będzie studentów uczelni medycznych. Na pytanie, dlaczego do tej pory tak cenna dydaktycznie inicjatywa nie była właściwie dostępna w Polsce, dr Kaczor wskazuje jako główny czynnik zastanej sytuacji brak finansów. Trzeba bowiem wiedzieć, że zakup jednego symulatora o wysokiej wierności to koszt około kilkuset tysięcy, a każde centrum, by nauczać efektywnie, potrzebuje co najmniej kilku takich maszyn. Zaawansowane urządzenie jest natomiast bezcenne, jeśli chodzi o proces kształcenia. Potrafi ono bowiem realistycznie naśladować wszelkie objawy oraz cechy fizjologiczne i patofizjologiczne człowieka, a więc umie choćby płakać, pocić się, mieć drgawki czy krwawić. Dzięki takim lekcjom przyszli lekarze mogą w bezpiecznych warunkach trenować umiejętności, niezbędne potem w kontakcie z prawdziwym pacjentem i jego faktycznymi dolegliwościami.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.