Wyroków sądów i pogody nie przewidzisz
W poprzednim artykule opisałem przyczyny wznowienia przewodu habilitacyjnego dr. hab. Józefa Włodarskiego, byłego prorektora i profesora historii z Uniwersytetu Gdańskiego, oraz dr. hab. Leszka Kleszcza, profesora filozofii z Uniwersytetu Wrocławskiego (patrz: Wznowienia: uwaga na procedury , FA 10/2017). Przy okazji zwróciłem również uwagę dziekanom, którzy będą prowadzić postępowania wznowieniowe, że zgodnie z aktualną judykaturą procedura musi być przeprowadzona w aktualnie obowiązującym trybie. W przeciwnym razie sąd administracyjny unieważni uchwały rady wydziału oraz Centralnej Komisji odbierające stopień, kiedy habilitant odwoła się do WSA w Warszawie.
W obecnym artykule chciałbym przedstawić konkretne argumenty za powyższym trybem, które opierają się na ostatnich rozstrzygnięciach sądowych wznowionych przewodów habilitacyjnych, które opisywałem kilka lat wcześniej w cyklu „Z Archiwum Nieuczciwości Naukowej”.
Sprawa habilitacji prof. Andrzejaka
Udokumentowane zarzuty pod adresem monografii habilitacyjnej ówczesnego rektora wrocławskiej Akademii Medycznej, Ryszarda Andrzejaka, padły w listopadzie 2008 r. z ust dr. Jarosława Pająka, ówczesnego adiunkta II Kliniki Ginekologii i Położnictwa AM oraz dr. Zbigniewa Półtoraka, ówczesnego przewodniczącego Komisji Uczelnianej „Solidarność 80”. Opisałem je w artykule pt. Skandal we Wrocławiu (FA 10/2010).
Sprawa ta miała wiele wątków oraz obfitowała w wydarzenia. Na jej temat ukazało się kilkadziesiąt artykułów w prasie krajowej. Prof. Andrzejak negował naruszenie praw autorskich innych osób, które wystąpiło w kilkudziesięciu fragmentach tekstu jego habilitacji z 1993 r., co poprzez porównanie systemem Plagiat.pl oceniono na 12%. Ze względu na obstrukcję postępowania przez ówczesną dziekan Jolantę Antonowicz-Juchniewicz (z której doktoratu przepisano 8% tekstu) Centralna Komisja we wrześniu 2010 r. zawiesiła Radzie Wydziału Lekarskiego AM we Wrocławiu prawo nadawania stopnia doktora habilitowanego i prowadzenie postępowań profesorskich na okres trzech lat.
Sprawę wznowienia habilitacji CK przekazała Radzie Wydziału Lekarskiego CM UJ w Krakowie, która uchwałą z 17 listopada 2011 r. uznała, że stopień doktora habilitowanego został nadany na podstawie monografii, w której naruszono prawa autorskie innych osób i dobre obyczaje w nauce. Rada Wydziału popełniła błąd prawny i nie unieważniła na tym samym posiedzeniu uchwały o nadaniu stopnia doktora habilitowanego z 1993 r. Prof. Andrzejak odwołał się od niekompletnej uchwały do Centralnej Komisji, która zamiast zwrócić sprawę do poprawnego załatwienia w Krakowie, oddaliła odwołanie, przez co jego kolejna skarga trafiła do WSA. Sąd unieważnił postanowienie CK o zatwierdzeniu uchwały krakowskiej, traktując ją jako cząstkową. 20 września 2012 na Wydziale Lekarskim zapadła uzupełniająca uchwała RW o unieważnieniu habilitacji prof. Andrzejaka i odmowie nadania mu stopnia doktora habilitowanego. Od tej prawidłowej i kompletnej już uchwały prof. Andrzejak ponownie się odwołał do Centralnej Komisji.
Wśród wielu jego zarzutów o naruszeniu KPA w tym postępowaniu znalazł się m.in. taki, że Rada Wydziału Lekarskiego AM we Wrocławiu uchwałą z 29 stycznia 2010 r., na podstawie raportu powołanej wcześniej przez siebie Komisji Dziekańskiej uznała, że nie ma przesłanki wznowienia (tj. brak naruszenia prawa autorskiego), co formalnie zakończyło sprawę. Centralna Komisja nie miała prawa tej jakoby formalnie „zakończonej” sprawy przekazywać do Krakowa.
Kolejny zarzut bazował na tym, że Rada Wydziału Lekarskiego CM UJ w Krakowie zaniechała pozyskania z Archiwum i Biblioteki AM we Wrocławiu raportów Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Zawodowych wrocławskiej AM, których współautorami byli R. Andrzejak i J. Antonowicz-Juchniewicz. Dotyczyły one wpływu przemysłu miedziowego na stan zdrowia pracowników i populacji zamieszkałej w pobliżu Huty Legnica z lat 1980-1989. Raporty te stanowiły podstawę doktoratu dziekan Juchniewicz i habilitacji R. Andrzejaka. Mimo wniosków dowodowych nie wyjaśniono przyczyn podobieństw tekstowych obu rozpraw, które jakoby nie wynikają z zapożyczeń z doktoratu, ale ze wspólnych raportów, gdzie prof. Andrzejak był w każdym przypadku autorem.
Inny zarzut dotyczył zaniechania przez dziekana Wydziału Lekarskiego CM UJ przekazania przesłanych 31 maja 2011 r. kopii wspomnianych wyżej raportów powołanym recenzentom, co spowodowało, że nie ustosunkowali się oni do podobieństw doktoratu i habilitacji, które wynikały z przeniesienia fragmentów wcześniejszych raportów do obydwu rozpraw.
Centralna Komisja po zbyt długim, kilkunastomiesięcznym procedowaniu oddaliła odwołanie w grudniu 2015 r. Podkreśliła w uzasadnieniu, że habilitacja została wykonana niesamodzielnie, gdyż w jej tekście znalazło się szereg nieuprawnionych zapożyczeń. Co do uchwały wrocławskiej RW ze stycznia 2010 r. – procedowanie było wadliwe, gdyż nie powołano recenzentów. Jeśli chodzi o brak pozyskania starych raportów, czyli zaniechania przeprowadzenia dodatkowych dowodów, to w piśmiennictwie habilitacji opracowania te nie zostały zacytowane, a RW miała prawo uznać, że wniosek ma znikome znaczenie dla wyjaśnienia sprawy.
Wyrok WSA
Prof. Andrzejak w końcu grudnia 2015 za pośrednictwem swoich prawników odwołał się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, przytaczając prawie te same argumenty, co we wcześniejszym odwołaniu do CK.
W końcu sierpnia 2017, półtora roku od chwili wpłynięcia skargi, sąd wydał wyrok, w którym uchylił decyzję Prezydium Centralnej Komisji z grudnia 2015 r. oraz uchwałę RW Lekarskiego UJ w Krakowie z 20 września 2012 r.
Uzasadniając wyrok, sędzia Danuta Kania (przewodnicząca składu sędziowskiego i sprawozdawca rozprawy) podważyła postanowienia CK o wznowieniu, stwierdzając, że w związku z zarzutem plagiatu w rozprawie habilitacyjnej trzeba było się posłużyć trybem art. 29a ust. 1 ustawy o stopniach i tytułach i unieważnić całe postępowanie habilitacyjne.
Kolejną podstawą uchylenia uchwały krakowskiej RW Lekarskiego przez WSA był fakt, że na polecenie Centralnej Komisji poprowadzono postępowania wznowieniowe na podstawie ustawy o stopniach i tytułach z 12 września 1990 r. (czyli przepisów, które obowiązywały w okresie, kiedy procedowano habilitację R. Andrzejaka; wypowiadało się wtedy trzech recenzentów powoływanych przez radę wydziału). Tymczasem w dacie wznowienia obowiązywała już ustawa z 14 marca 2003 r., wg której monografia i dorobek habilitacyjny jest oceniany przez dwóch recenzentów powoływanych na wniosek rady wydziału i dwóch recenzentów powoływanych przez CK.
Sąd podkreślił, że w orzecznictwie sądów administracyjnych od 10 lat panuje jednolity pogląd o obowiązku stosowania przez organ we wznowionym postępowaniu przepisów postępowania obowiązujących w chwili orzekania. Zwrócono uwagę, że NSA w swoim wyroku z 22 maja 2007 r. stwierdził: „Wszczęcie postępowania w trybie wznowienia postępowania rozpoczyna nowe postępowanie administracyjne w stosunku do postępowania zwykłego. W konsekwencji organ wydaje nową decyzję i powinien uwzględnić zmiany dokonane w regulacji prawnej”. Takie stanowisko potwierdził już wcześniej Sąd Najwyższy w uchwale składu 7 sędziów z 14 VI 1991. Zdaniem sądu powyższe oznacza, że w postępowaniu wznowieniowym wszczętym postanowieniem Prezydium CK 27 kwietnia 2009 r. powinno się zastosować przepisy ówcześnie obowiązującej ustawy z 14 marca 2003 r. w brzmieniu wówczas obowiązującym, co wynika z art. 33 ust. 1 ustawy z 8 marca 2011 o zmianie ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym, ustawy o stopniach i tytule naukowym, która weszła w życie 1 października 2011 r. Dotyczy to w szczególności przepisów określających tryb powołania oraz liczbę recenzentów w przewodzie habilitacyjnym, o czym stanowi art. 20 ust. 5 i 5a ustawy z 14 marca 2003 o stopniach naukowych.
Jednocześnie WSA podkreślił, że uchwała Rady Wydziału Lekarskiego UJ w Krakowie z 20 września 2012 r. (ówczesny dziekan: prof. Tomasz Grodzicki) nie zawiera w ogóle merytorycznego uzasadnienia. Takiego uzasadnienia brak też w „Wypisie z protokołu posiedzenia RW z 20 IX 2012”. Zdaniem sądu, za uzasadnienie nie może być uznane stanowisko zawarte w wypisie z protokołu RW z 17 listopada 2011 r., gdyż jest to stanowisko Wydziałowej Komisji Rady Wydziału Lekarskiego UJ powołanej w celu przygotowania stosownych wniosków we wznowionym postępowaniu, a nie stanowisko samej Rady Wydziału. Na podstawie tego stanowiska podjęto uchwałę z 17 listopada 2011 r., która jednak jest uchwałą cząstkową i z tego powodu niezaskarżalną. Z tego powodu finalna uchwała RW, rozstrzygająca sprawę o art. 151 kpa, powinna zawierać uzasadnienie. Zdaniem sądu, aczkolwiek to uzasadnienie nie może być pełne i wyczerpujące z racji niejawności głosowania, to powinno umożliwić stronie poznanie zasadniczych motywów podjętej decyzji (art. 107 § 3 kpa w zw. z art. 29 ust. 1 ustawy o stopniach naukowych). Ma to ważne znaczenie w związku z realizacją uprawnień procesowych strony, które w niniejszym postępowaniu nie zostały dochowane.
Sąd jednoznacznie stwierdził: „O ile zasada czynnego udziału strony w postępowaniach administracyjnych (art. 10 kpa) doznaje ograniczenia w postępowaniach prowadzonych w przedmiocie nadania stopni naukowych i tytułów, o tyle nie sposób zaakceptować sytuacji, w której strona jest całkowicie pozbawiona możliwości prowadzenia polemiki z oceną jej rozprawy czy też dorobku naukowego wyrażoną w recenzjach sporządzonych przez powołanych do tego recenzentów. Strona może to bowiem czynić nie tylko w toku czynności przewodu prowadzonego przed organem I instancji, lecz także w odwołaniu od decyzji zamykającej drogę do nadania stopnia naukowego (vide Jan Paweł Tarno, Rola odpowiedniego stosowania przepisów k.p.a. w postępowaniach w sprawach stopni naukowych (wybrane zagadnienia) , Zeszyty Naukowe Sądownictwa Administracyjnego 2011/6/18-35)”.
Sąd zauważył także, że Ryszard Andrzejak nie miał możliwości ustosunkowania się do ocen recenzentów jego pracy habilitacyjnej oraz że pominięto jego wnioski dowodowe dotyczące raportów z badań na temat wpływu przemysłu miedziowego na stan zdrowia. Sąd zwrócił również uwagę, że jeden z recenzentów, prof. Wojciech Wąsowicz, powołał się w swojej recenzji „wznowieniowej” na opinię prof. Jerzego Kościelaka, który razem z prof. Stefanem Angielskim parę lat wcześniej oceniał rzetelność habilitacji Ryszarda Andrzejaka na prośbę Zespołu ds. Etyki w Nauce przy Ministrze Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Obie recenzje były podstawą stanowiska zespołu, iż naruszono prawo autorskie. Stanowisko to ówczesna minister nauki Barbara Kudrycka przesłała do ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz, która odwołała rektora Andrzejaka ze stanowiska. To właśnie w konsekwencji tych recenzji R. Andrzejak sporządził wiele lat temu „Odpowiedź na recenzję prof. J. Kościelaka” oraz „Odpowiedź na recenzję prof. S. Angielskiego”. Zdaniem sądu, rada wydziału w Krakowie powinna przekazać wszystkim recenzentom pisemne wyjaśnienie skarżącego w celu zapoznania się z ich treścią i ewentualnego wykorzystania. Powyższe uchybienia procesowe rady wydziału nie zostały naprawione na etapie odwoławczym w Centralnej Komisji.
Sąd uznał także: „Nie sposób również zgodzić się z twierdzeniem Centralnej Komisji, że postępowanie dowodowe «dowiodło w sposób niebudzący wątpliwości», że rozprawa habilitacyjna powstała z naruszeniem praw autorskich innych osób i dobrych obyczajów w nauce. Nie pozwalają bowiem na przyjęcie takiej tezy wykazane uchybienia proceduralne w postępowaniu wyjaśniającym przed organem I instancji”. Ponadto nie do zaakceptowania jest stanowisko przyjęte przez Centralną Komisję względem zgłoszonych przez stronę wniosków dowodowych, a mianowicie że „Rada krakowska kierowała się suwerenną oceną, czy żądanie strony przeprowadzenia dodatkowego dowodu jest okolicznością mającą znaczenie dla sprawy przedmiotowej. Jeśli Rada uznała, że dany wniosek dowodowy ma znikome znaczenie dla wyjaśnienia sprawy, mogła nie uwzględnić tego wniosku dowodowego”. Zdaniem sądu w dokumentach nie ma śladów, że RW zajęła jakiekolwiek stanowisko w tej sprawie. Takiej oceny nie wyraziła również CK na etapie postępowania odwoławczego, co godzi w zasadę dwuinstancyjności postępowania (art. 15 kpa, który formułuje nakaz dwukrotnego rozpatrzenia wszystkich zarzutów i żądań strony oraz ustosunkowanie się do nich w uzasadnieniu podjętej decyzji).
Według sądu zasadniczym powodem uchylenia zaskarżonej decyzji oraz uchwały organu I instancji jest zastosowanie art. 29 ust. 2 ustawy o stopniach naukowych w sytuacji, gdy okoliczności sprawy nie wskazują na zasadność zastosowania tego typu decyzji ostatecznej w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego. Niezależnie jednak od powyższego, o eliminacji z obrotu prawnego obu ww. aktów zdecydowały liczne uchybienia procesowe, jakich dopuściły się organy we wznowionym postępowaniu.
Komentarz
Dla jasności podaję art. 29 ust. 2, który mówi: „Przesłankami do wznowienia postępowania o nadanie stopni doktora i doktora habilitowanego albo tytułu profesora mogą być także, oprócz wymienionych w Kodeksie Postępowania Administracyjnego, ujawnione okoliczności wskazujące na to, że stopień doktora lub doktora habilitowanego albo tytuł profesora został nadany na podstawie dorobku powstałego z naruszeniem prawa, w tym praw autorskich, lub dobrych obyczajów w nauce”. W swojej pracy habilitacyjnej prof. Andrzejak niewątpliwie przejął dane liczbowe z powstałej wiele lat wcześniej pracy habilitacyjnej prof. Witolda Zatońskiego, jak również tekst i dane z pracy doktorskiej prof. Jolanty Antonowicz-Juchniewicz. Dane liczbowe nie są objęte ochroną praw autorskich, ale to nie oznacza, że można je bezkarnie „ukraść” z innej publikacji, bowiem jest to plagiat naukowy i fałszerstwo danych, co dyskwalifikuje każdą pracę naukową, a tym bardziej habilitację. Monografia habilitacyjna zalicza się do dorobku naukowego.
Podważenie przez obecny skład sędziowski WSA (sędzia Danuta Kania – przewodnicząca składu i sprawozdawca, sędzia Adam Lipiński i sędzia Iwona Dąbrowska) podstaw wznowienia przez Centralną Komisję dowodzi nieznajomości przez sędziów podstaw i zasad rzetelności badań naukowych. Żaden skład sędziowski nie może na „czarne” mówić „białe”, bowiem fałszowanie rzeczywistości drastycznie wypacza sprawiedliwość sądową, podważając zaufanie do państwa prawa.
Dodatkowo obecne przepisy nie pozwalają habilitantowi dyskutować z recenzentami i można to zrobić tylko przy odwołaniu do Centralnej Komisji, co ugruntowane jest wieloma orzeczeniami WSA/NSA. Sąd także nie może wchodzić w kompetencje recenzentów i wskazywać, co ważne jest dla oceny monografii, a co nie. Moim zdaniem CK słusznie stwierdziła, że jakoby „wspólne badania”, na które usiłował się powołać prof. Andrzejak, nie były przywołane w habilitacji, stąd nie mają znaczenia dla obecnej sprawy, której istotą jest przejęcie danych z cudzej pracy.
Z drugiej strony uważam, że rada wydziału nie ma podstaw, aby nie przyjmować różnych dowodów składanych przez doktoranta czy habilitanta w toku rozpatrywania wznowienia. Wiem „z pierwszej ręki” o co najmniej kilku niesłusznie wznowionych przewodach habilitacyjnych, które z trudem się obroniły, zaś rada wydziału nie chciała przyjmować dowodów świadczących na korzyść habilitanta, co narusza prawo i rzetelność badania sprawy.
Komentując tę całą historię, uważam, że Centralna Komisja chyba nie powinna była składać kasacji do NSA (którą w końcu października złożono), gdyż rozważenie jej przez sąd może zająć półtora roku i wynik jest niepewny. Natomiast w świetle obecnego wyroku CK powinna umorzyć swoje postanowienie o wznowieniu przewodu habilitacyjnego z listopada 2009 r. i wydać nowe na podstawie art. 29A. Pozwoli to przeprowadzić w Centralnej Komisji procedurę stwierdzenia nieważności postępowania w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego R. Andrzejakowi.
Sprawa Centralnej Komisji
Powyższa sytuacja jest winą nie tylko Centralnej Komisji. Głównymi winowajcami są ostatni trzej ministrowie nauki i szkolnictwa wyższego, a szczególnie prof. Barbara Kudrycka. Miała ona z pierwszej ręki informacje o niewydolności kadrowej CK, na którą nałożyła masę nowych, terminowych obowiązków. Mimo przyrzeczenia na forum Sejmu, że wspomoże kadrowo Biuro CK, nie zrobiła tego. Nie zrobił tego też aktualny minister Jarosław Gowin.
Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów jest bardzo ważnym urzędem, którego zadaniem jest swoista kontrola jakości kadrowej polityki naukowej państwa, tak aby „odcedzić płodne ziarna od plew naukowych i chwastów”. Mimo miliardów łożonych na naukę, z plew nic nie wyrośnie, a chwasty wypełnią naukowe pole. Ten ważny dla prawidłowego rozwoju polskiej nauki i szkolnictwa wyższego urząd od kilkunastu lat jest pozbawiony niezbędnych środków i etatów przez kolejnych ministrów nauki i szkolnictwa wyższego.
Proszę sobie wyobrazić, że przy kilkudziesięciu sprawach sądowych rocznie i kilkuset odwołaniach od decyzji Prezydium CK, dziesiątkach innych spraw i zażaleń nie ma tam żadnego wyspecjalizowanego w tej tematyce prawnika zatrudnionego na cały, dobrze płatny etat! A jest tam masę pracy dla co najmniej kilku pełnoetatowych prawników, którzy mają do pomocy kilku asystentów prawnych i sekretarki. Tymczasem w Centralnej Komisji pracuje trzech radców prawnych, każdy na pół etatu. Nie są oni w stanie wywiązać się czasowo z obowiązków. Stąd dział prawny tak ważnej instytucji państwowej nie istnieje.
Co więcej, Biuro CK nie zatrudnia żadnego naukowca. W każdej sekcji powinien być co najmniej jeden „doświadczony” były adiunkt lub nawet doktor habilitowany, który zna pole badań w danej dziedzinie, środowisko naukowe oraz wiodące ośrodki. Żaden członek Prezydium CK nie jest zatrudniony na etat i pojawiają się oni tylko „w razie potrzeby”, czyli 2-3 razy w miesiącu na kilka godzin. Wszyscy oprócz jednego mieszkają poza Warszawą. Dla większości ta funkcja to swoisty ozdobnik w życiorysie.
Wykwalifikowani i doświadczeni pracownicy Biura Centralnej Komisji zarabiają jak w „Biedronce”. Brakuje co najmniej siedmiu etatów w sekcjach, etatu wicedyrektora biura, etatu asystenta prezydium/przewodniczącego i 3-4 etatów sekretarskich. O braku trzech etatów prawniczych już pisałem. Instytucja nie ma służbowego samochodu.
Przy miliardach złotych przeznaczanych od lat na naukę i szkolnictwo wyższe brak zapewnienia normalności finansowej (tylko dodatkowe dwa miliony złotych rocznie!) tak ważnej instytucji państwowej, która ma kontrolować jakość polskiej kadry naukowej, a jej wyniki i działania determinują elity naukowe na okres co najmniej jednego albo i dwóch pokoleń, to sabotaż gospodarczy i cywilizacyjny.