Obraz tworzony wspólnie
Narodowy Kongres Nauki – trwający już od ponad roku – uświadomił nam wszystkim miejsce, w którym jesteśmy w sytuacji ciągłych zmian cywilizacyjnych i kulturowych. Zmiany te zachodzą tak szybko, że niektóre przepisy prawa regulującego rozwój szkolnictwa wyższego w Polsce są już nie tylko anachroniczne, ale wręcz przeszkadzają uczelniom w rozwoju.
Zastanawiając się nad całym procesem legislacyjnym w naszym kraju, wracam do idei samej legislacji, którą jest stymulowanie rozwoju, a nie, jak się niektórym wydaje, ochrona przed patologią. Obecna idea legislacji ma szanse zadziałać tylko pod jednym warunkiem, a jest nim dobrze rozwinięty kapitał społeczny. Podobne prawo zaistniało w Polsce sto lat temu, w 1918 roku, na samym początku odbudowującego się państwa polskiego. Potrzebowaliśmy wówczas wszystkiego, ale na pewno nie ograniczeń.
Nadzieja i niepokój
Dlatego też z dużym zainteresowaniem przyglądałem się całemu procesowi tworzenia Ustawy 2.0, a był on wyjątkowy w perspektywie doświadczeń ostatnich lat. Na początku został określony cel, zadania i harmonogram prowadzący do ich osiągnięcia oraz stworzono instytucję, jaką jest Narodowy Kongres Nauki. Zaproszono do dyskusji całe środowisko akademickie, akcentując elementy związane z rozwojem i jakością. Ogłoszono konkurs na założenia do Ustawy 2.0 oraz rozpoczęto debatę środowiskową. Przeprowadzono debaty problemowe mające wpływ na konkretne zapisy w projekcie. Prowadzono konsultacje w kraju i za granicą. Na koniec doskonale wykorzystano socjotechniczną formę ogłoszenia i upowszechnienia projektu Ustawy 2.0.
Te wszystkie elementy spowodowały, iż możemy dzisiaj mówić o pewnym fenomenie legislacyjnym. Do tego dochodzi już sama konstrukcja ustawy. Bliżej jej do ustawy zasadniczej niż do dokumentu legislacyjnego w myśl założeń Rządowego Centrum Legislacji.
Dokument RAMOWY niesie z sobą szanse na samostanowienie przede wszystkim organizacyjne. Wspomniana RAMA wzbudza tyleż nadziei co i niepokoju. Wymaga ona od nas wszystkich wielkiej odpowiedzialności i świadomości. Wspomniany przeze mnie wcześniej kapitał społeczny jest nam nieodzowny, by mogły zostać powołane zespoły ludzi, którym zaufamy, a których autorytet i kompetencje będą jedynymi kryteriami oceny pracy. W każdej uczelni musimy sobie zadać pytania, jaką chcemy mieć szkołę.
Jednocześnie wciąż pozostają bez odpowiedzi ważne pytania dotyczące samej ustawy: Czy ta wielka szansa nie jest dla nas jednocześnie wielkim zagrożeniem? Czy nasza strategia rozwoju jest w stanie przewidzieć przyszłość w tym konkretnym rozwiązaniu prawnym? Czy ta właśnie RAMA będzie pięknie zamykała idee szkolnictwa wyższego w Polsce, czy też będzie je ograniczała?
My w uczelniach plastycznych pamiętajmy, że obraz zazwyczaj powstaje w pracowni artysty – w samotnej refleksji. Natomiast ten „obraz”, wypełniający RAMĘ, musi być stworzony wspólnie, w zespole, i nie w ciszy, lecz w głośnej debacie. Od jakości tej debaty, którą przeprowadzimy w naszych uczelniach, od wiedzy i wyobraźni naszych liderów zależy wszystko, co ją wypełni.
Odłączeni od reguły
Dla środowiska uczelni artystycznych praca nad Ustawą 2.0 ma już swoją historię, a jej punktem przełomowym było krakowskie spotkanie z wicepremierem Jarosławem Gowinem, które odbyło się w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego, dziś Akademii Sztuk Teatralnych im. St. Wyspiańskiego. Przyniosło ono obu stronom poszerzoną wiedzę o warunkach, w których dzisiaj funkcjonują polskie uczelnie artystyczne, i warunkach, jakie proponuje resort nauki w przyszłości. Ta wiedza zaowocowała przede wszystkim powtarzającym się od tej pory akcentowaniem odmienności uregulowań dla uczelni artystycznych, które muszą być dokonane w całym systemie funkcjonowania akademickich uczelni w Polsce.
Każda ustawa do tej pory pomijała owe peryferie statystyczne, jakimi są uczelnie artystyczne w naszym kraju: 19 małych uczelni, 16 tys. studentów, ponad 3 tys. nauczycieli akademickich – to około 1% całej populacji akademickiej w Polsce. Nie mamy złudzeń, że nas nie dostrzega statystyka i traktuje zazwyczaj jako nieistotny margines błędu, bo w końcu trudno dostrzec słowika z perspektywy słonia. Ale jeśli odrzucimy cyfry i posłuchamy donośnego głosu tego ptaka, to może okazać się, że niektóre założenia ustawy zostały w uczelniach artystycznych już dawno osiągnięte. Świetnym przykładem jest tu umiędzynarodowienie i bardzo wysoka pozycja, według rankingu najlepszych pism filmowych, łódzkiej Filmówki, plasująca ją w pierwszej trójce szkół filmowych świata, czy też trzynaste miejsce warszawskiego Wydziału Wzornictwa w konkursie Red Dot Award w 2013 roku, które jest wielkim osiągnięciem polskiego wzornictwa. Obecność polskich muzyków na największych scenach świata i sukcesy naszych studentów w konkursach międzynarodowych utrwalają wysoką pozycję polskiej kultury na świecie i to jest fakt. Gdybyśmy wzięli dla porównania osiągnięcia międzynarodowe polskiej kultury i polskiej nauki w ostatnich dziesięcioleciach, to te kilka Oskarów filmowych, kilka europejskich nagród teatralnych i filmowych, sukcesy Zimermana, Blechacza, Semkowa, Lutosławskiego, Pendereckiego nie są już marginalne.
Dlatego też chcielibyśmy, nie psując całego sytemu szkolnictwa wyższego, tam gdzie to możliwe, dać szanse na funkcjonowanie owych niewielkich przecież uczelni artystycznych. Być może wystarczyłoby odłączenie nas od zbyt ogólnej reguły ewaluacji lub stworzenie odmiennych warunków, na których będzie się ona odbywała w uczelniach artystycznych. Ciągle podkreślamy swoistą specyfikę uczelni artystycznych, która opiera się na eksperymentowaniu w poszukiwaniu doskonałości w brzmieniu, obrazie czy słowie. Artysta unika powtarzalności twórczej, dąży do unikalności swojego dzieła. W całym procesie twórczym towarzyszą mu wielkie emocje – są to emocje odkrywcy, i to właśnie one łączą artystę z odbiorcą jego sztuki. Stąd też przy oglądaniu, słuchaniu czy czytaniu mają nieraz miejsce głębokie wzruszenia, złość czy łzy. Czy da się je zmierzyć? Spróbujmy!
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.