Nowa parametryzacja a nowy algorytm

Jan Cieśliński

W obowiązującym od tego roku nowym algorytmie składnik kadrowy dotacji podstawowej dla uczelni akademickich (45% całej dotacji) zależy od średniej kategorii naukowej uczelni. Znacznie zwiększa to znaczenie oceny parametrycznej, która dotąd wpływała głównie na wielkość tzw. dotacji statutowej (BSt). W niniejszym artykule przedstawię prognozowany wpływ tegorocznej parametryzacji na dotację podstawową uczelni akademickich w roku 2018. Podstawą obliczeń są dane z roku 2016. Zakładam, że liczba kadry akademickiej w poszczególnych uczelniach nie uległa zmianie (średnioroczne zatrudnienie w roku 2017 nie jest jeszcze ustalone), co zresztą pozwala na wyizolowanie efektu zmiany kategorii. Gdyby nie było ograniczenia wysokości zmiany dotacji („korytarz 5%”), to nowa parametryzacja spowodowałaby przesunięcia dotacji rzędu 87 mln zł (co stanowi niespełna 1% całkowitej dotacji dla uczelni akademickich, przekraczającej 9,5 mld zł).

Kto stracił?

Podane niżej kwoty dotyczą składnika kadrowego z uwzględnieniem stałej przeniesienia 50%, a bez uwzględnienia korytarza 5% (bo nie ma sensu stosować go do jednego składnika).

W wyniku tegorocznej parametryzacji kwotowo najwięcej straciły: Uniwersytet Wrocławski (-10,1 mln zł, -3,4% dotacji), Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie (-7,3 mln zł, -7,3%), Uniwersytet Warszawski (-7,1 mln zł, -1,2%), Uniwersytet Jagielloński (-6,6 mln zł, -1,4%), ZUT w Szczecinie (-6,2 mln zł, -3,8%), UWM w Olsztynie (-5,3 mln zł, -2,1%) i Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu (-4,6 mln zł, -5,3%). Największe straty procentowe odnotowały: Akademia Sztuki Wojennej (-8,3%) i Akademia Ignatianum (-8,1%). Ponad 2% straciły także: UTH w Radomiu (-5,0%), AWF w Poznaniu, SGH, Politechnika Opolska, ATH w Bielsku-Białej oraz uczelnie wojskowe w Dęblinie, Wrocławiu i Gdyni.

Podane kwoty, choć wydają się duże, będą mieć zróżnicowany wpływ na ostateczną dotację tych uczelni. Nawet dla Uniwersytetu Wrocławskiego nie musi to oznaczać specjalnej katastrofy, bo składnik przeniesiony z poprzedniego roku (2,5%) prawie tę stratę równoważy. Wszystko zależy od bilansu pozostałych składników, a zwłaszcza od stopnia zbliżenia się SSR (student-staff ratio) do optymalnej wartości 13. W przypadku UW i UJ duże nadwyżki w innych składnikach sprawiają, że prawdopodobne jest powtórzenie się sytuacji z bieżącego roku, czyli wzrost dotacji o maksymalne 5% (zatem dla UW i UJ podane wyżej straty nie mają prawie żadnego znaczenia). Natomiast dla obu uniwersytetów ekonomicznych, mających wielki problem ze zbyt dużym SSR, maksymalna strata dotacji (-5%) w roku 2018 jest prawie pewna.

Kto zyskał?

W składniku kadrowym kwotowo najwięcej na nowej kategoryzacji zyskały: Politechnika Gdańska (12,6 mln zł, czyli 5,5% dotacji całkowitej), AGH w Krakowie (9,5 mln, 2,3%), Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie (8,5 mln zł, 8,2%), Politechnika Śląska (7,7 mln zł, 2,6%), Uniwersytet Łódzki (6,6 mln zł, 2,2%) i Uniwersytet Gdański (4,8 mln zł, 2,0%). Jeśli chodzi o wartości względne, zdecydowanymi liderami są dwie uczelnie, które nie brały udziału w poprzedniej kategoryzacji (zatem przypisano im najniższą kategorię C), mianowicie Papieskie Wydziały Teologiczne (w Warszawie i we Wrocławiu). Dla nich uzyskanie kategorii B oznacza bardzo duży przyrost składnika kadrowego dotacji (odpowiednio 15% i 13%) i prawie pewny maksymalny (5%) wzrost dotacji całkowitej w roku 2018. Ponad 2% wzrostu dotacji uzyskały także: AWF w Katowicach (4,7%), Politechnika Częstochowska, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, Uniwersytety Przyrodnicze we Wrocławiu i w Lublinie, Uniwersytety Ekonomiczne w Katowicach i w Poznaniu, a także AWF w Warszawie.

Ciekawostką jest, iż uczelnie, które nie zmieniły swojej średniej kategorii, także będą miały zwiększoną dotację (wzrost rzędu 0,5%–0,8%, w zależności od udziału składnika kadrowego w dotacji uczelni). Wynika to stąd, iż średnia kategoria naukowa w skali kraju ulegnie zmniejszeniu z 0,866 do 0,84 (obliczone przy założeniu, że liczba kadry akademickiej na poszczególnych uczelniach nie uległa zmianie). Najwięcej zyskają z tego tytułu: Politechnika Warszawska (2,4 mln zł) i Uniwersytet Śląski (1,9 mln zł).

Na koniec warto zauważyć, że tylko dwie uczelnie wykorzystały wielkie możliwości pozyskiwania dotacji poprzez łączenie lub niekategoryzowanie jednostek niskich kategorii. „Pozbycie się” wydziału kategorii C da Uniwersytetowi Przyrodniczemu w Lublinie 2,3 mln zł, zaś AWF w Warszawie zyska na tym 1,2 mln zł.

Dodatkowe pieniądze dla „prymusów”

30 października 2017 ogłoszona została świetna wiadomość dla kilkunastu uczelni, których średnia kategoria naukowa wzrosła w porównaniu z poprzednią parametryzacją. Dodatkowe 95 mln zł z rezerwy budżetowej rozdzielono pomiędzy 13 uczelni. Największe dotacje przypadły Uniwersytetowi Łódzkiemu (ponad 20 mln zł), Uniwersytetowi Gdańskiemu i Politechnice Gdańskiej (po 16,5 mln zł). Pozostałe uczelnie to: Politechnika Śląska (7,5 mln zł), Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie (ponad 7 mln zł), Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu (ok. 6 mln zł), Politechnika Częstochowska, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy i Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach (po ponad 5 mln zł), AWF w Katowicach i Politechnika Lubelska (po ok. 2 mln zł) oraz wspomniane wyżej Papieskie Wydziały Teologiczne (po około 0,4 mln zł). Kwoty te nie zostały dokładnie ogłoszone, zatem podaję je szacunkowo, bazując na szczątkowych informacjach.

Znamienny jest brak na tej liście AGH, jednego z liderów nowej kategoryzacji. Wynika to z przyjęcia zasady, iż przyrost dotacji nie może przekroczyć 5%, a AGH taki wzrost uzyskała bez dodatkowego wspomożenia (to samo dotyczy Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu). Zasada ta sugeruje, iż pieniądze te zostaną potraktowane jako zwiększenie dotacji podstawowej, a to ma dodatkowe konsekwencje (bardzo dobre dla wyróżnionej trzynastki, a znacznie gorsze dla pozostałych uczelni). Mianowicie w kierunku tych 13 uczelni popłynie w latach następnych, poprzez mechanizm stałej przeniesienia, kolejne 95 mln zł (połowa tej kwoty już w roku 2018), ale tym razem nie z rezerwy budżetowej, lecz kosztem… pozostałych uczelni akademickich.

Jaką kwotę w algorytmie generuje uzyskanie kategorii A+ lub A?

W starym algorytmie nie brano pod uwagę kategorii naukowych, liczyły się natomiast uprawnienia doktorskie i habilitacyjne. Kwota generowana w algorytmie przez jedno takie uprawnienie (habilitacyjne + doktorskie) w roku 2016 wynosiła 683 tys. zł. Czy można obliczyć, jaką kwotę generuje jedna kategoria naukowa A+ lub A? Niestety, jest to niemożliwe. W zależności od kontekstu (struktura uczelni i kategorie posiadane przez inne jednostki) ta sama kategoria A może wygenerować w uczelnianej dotacji albo gigantyczne zyski (kilka milionów zł, a nawet więcej), albo nawet… straty. W tym roku efekt ten został niebywale wzmocniony wspomnianą wyżej decyzją o dodatkowych środkach.

Uniwersytet Łódzki zyska w latach 2017-2018 ponad 37 mln zł dzięki dość skromnemu osiągnięciu: zamianie dwóch B na dwa A. Uniwersytet Gdański dzięki jednemu A zamienionemu na A+ zyska prawie 30 mln zł. Ponad 37 mln zł zyska też Politechnika Gdańska, ale tu osiągnięcie jest bardziej imponujące: zamiana czterech B na dwa A i dwa A+. W ten sposób województwo pomorskie, które najbardziej straciło na nowym algorytmie, stało się teraz jednym z jego beneficjentów. Skromna zamiana jednego B na A przysporzy dwóm uniwersytetom ekonomicznym po 10-11 mln zł. W tym kontekście kwota 19 mln zł dla Uniwersytetu Pedagogicznego i Politechniki Śląskiej za cztery B zamienione na A nie wygląda już na specjalnie wysoką. Stratę w związku z uzyskaniem kategorii A odnotował natomiast Uniwersytet Jagielloński. Powstał tam nowy wydział, który uzyskał kategorię A, co dla UJ oznacza… obniżenie średniej kategorii. Wynika stąd strata 0,9 mln zł. Wprawdzie nie jest ona zbyt bolesna (zapewne zostanie zniwelowana przez nadwyżkę z innych składników), ale paradoks ten stanowi kolejny argument za zmianą sposobu obliczania kategorii średniej dla uczelni.

Spadek dotacji wynikający z obniżenia kategorii okazał się na ogół stosunkowo niewielki, choć także dość zróżnicowany (asymetria ta wynika ze wspomnianego wyżej spadku średniej kategorii w skali kraju oraz ze znacznego obniżenia się kategorii paru wielkich uczelni). Na przykład zamiana dwóch A na dwa B spowoduje utratę 1,2 mln zł dla Uniwersytetu w Białymstoku. Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu, spadając w trzech jednostkach z A do B, straci aż 4,6 mln zł. Natomiast Politechnika Łódzka i Politechnika Poznańska (przy jednym spadku z A do B) stracą jedynie po 0,2 mln zł.

Ocena parametryczna wymaga gruntownych zmian

Jak wskazują powyższe dane, kategoryzacja zaczęła mieć wielkie znaczenie dla funduszu płac uczelni. Warto zatem, by ocena parametryczna była czuła na jakość całej kadry ocenianych jednostek. Wielką wadą obecnego sposobu kategoryzacji jest bowiem to, iż nawet niewielki procent pracowników jednostki może wypracować wysoką kategorię, generując odpowiednio dużą liczbę publikacji czy patentów w kryterium I. Jeszcze gorzej wyglądają pozostałe kryteria. Dwa z nich (II i IV) są bardzo ekstensywne, mocno skorelowane z wielkością ocenianej jednostki. Natomiast kryterium III jest w dużym stopniu miarą finansowania budżetowego (przychody z grantów), wbrew ewangelicznej zasadzie „komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie”. Dziwnie przedstawia się niezwykle istotna kwestia „jednostek referencyjnych”, od których zależą progi kolejnych kategorii. Ustalane są one post factum, w mało transparentny sposób. Czyż nie lepiej zawczasu postawić jednostkom uczelnianym konkretne wymogi i ustalić jednoznaczne kryteria referencyjne, których wypełnienie w okresie następnych czterech lat zaowocuje uzyskaniem określonej kategorii naukowej?

Prof. dr hab. Jan L. Cieśliński, Wydział Fizyki Uniwersytetu w Białymstoku