Muzyczny (i nie tylko) zawrót głowy
50 Giełda Piosenki w Szklarskiej Porębie była bardzo nietypowa. Na wszystkich poprzednich spotkaniach najważniejsze były konkursy na nowe piosenki i promocja nowych wykonawców. Tym razem nadszedł czas na podsumowania i świętowanie. Odbyły się one zgodnie z pomysłem i realizacją Beaty Jelonek wspieranej przez stworzoną przez nią Pomarańczową Ekipę. Jestem członkiem tej ekipy i jestem z tego dumny.
Giełda była znacznie dłuższa niż zwykle i „od hymnu do hymnu”, czyli chóralnego odśpiewania piosenki Wiatr w Dolinie Kamieńczyka , trwała formalnie od 2 do 6 sierpnia 2017. Tak naprawdę, zaczęła się 30 lipca od rozpalenia ogniska na „Bazie Pod Ponurą Małpą” oraz Rajdem Giełdowym na trzech trasach (dwie były raczej spacerowe). 1 sierpnia odbył się też pierwszy koncert nocny. W miejscu najstarszej sceny giełdowej i przy nagłośnieniu imitującym dawne czasy (czyli kameralnym) wystąpili laureaci pierwszych Giełd: grupa Sztamajzy, Andrzej Mróz z grupą Kociołek, Wojtek Jarociński (Kapelusznicy), Krzysztof Szczucki (Kiego Grzyba) solo oraz z Krzysztofem Piaseckim (Brylantowe Spinki).
Odbył się tylko jeden koncert konkursowy – w piątek 4 sierpnia i to bardzo wcześnie, bo o godzinie 11. Konkurs wygrały piosenki Radosława Kuneckiego i Janusza Kurowskiego (na fot.) Dwa domy i Winobranie , a za najlepszego wykonawcę Jury uznało grupę Bez Hałasu. Koncert laureatów odbył się tradycyjnie w niedzielę rano.
Giełda obfitowała w liczne imprezy towarzyszące. Te tradycyjne to konkursy „Nowe Dzieła Starych Twórców” – konkurs na piosenkę napisaną specjalnie przez weteranów Giełdy, czy „Od przedszkola do Giełdola” – wykonanie piosenki przez dzieci. Zupełnie nowe to choćby „Rajd Retro”, czyli konkurs na stary ubiór rajdowy, czy też „Mistrzostwa Świata w Spływie Rzeką Kamienną Łódkami z Kory Struganymi”, w którym wzięła udział imponująca liczba załóg.
Najważniejsze w tym roku były jednak koncerty nocne, zaczynające się o godzinie 18 i trwające do 4 rano. Każdy z wykonawców miał do dyspozycji pół godziny. Nawet mnie, który już dawno uzyskałem status Szarego Łosia Giełdowego, zadziwiła liczba wykonawców, którzy przez lata przewinęli się przez Giełdę i przyjechali na swoją imprezę, niekiedy po upływie bardzo wielu lat. Był to prawdziwie „kolorowy zawrót głowy” – muzyki się nie słuchało, ją się chłonęło! Nie jestem w stanie wymienić wszystkich wykonawców (nie wiem, czy ktokolwiek jest w stanie to zrobić), ale pewien obraz rozmachu Giełdy daje jej strona internetowa (http://www.gieldapiosenki.pl/).
Nie zawiedli też widzowie – z dnia na dzień zwiększała się ich liczba, aby w sobotę osiągnąć apogeum. Takiego tłumu na bazie nie widziałem nigdy, mimo że osiągnąłem już status żywej skamienieliny tej imprezy. Szacuję ją na 3-5 tysięcy. Przemieszczenie się między widzami z jednej strony bazy na drugą wymagało niemałej zręczności i silnych łokci. Na polu namiotowym widać było osoby we wszystkich przedziałach wiekowych: babcie z wnukami, rodziców z małymi dziećmi i młodzież. Zaskakiwała również liczba psów, które jakoś koegzystowały bez specjalnej wrogości. Nie zawiedli również organizatorzy poprzednich Giełd. Pojawiła się ich całkiem spora gromadka, na czele z Jerzym Szymborem i Tadeuszem Gosem – organizatorami pierwszej Giełdy. Być może tu jest miejsce na złożenie im wszystkim podziękowań.