Władze szkół akademickich w II Rzeczypospolitej

Małgorzata Przeniosło

W międzywojennej Polsce państwowymi szkołami akademickimi były uniwersytety – Warszawski, Jagielloński, Jana Kazimierza we Lwowie, Poznański i Stefana Batorego w Wilnie, szkoły techniczne – Politechnika Lwowska i Warszawska oraz Akademia Górnicza w Krakowie, Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie i Warszawie, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, Akademia Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie, Akademia Stomatologiczna w Warszawie, a także Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie. Również niektóre uczelnie prywatne miały pełne lub częściowe prawa szkół akademickich. Zasady wyboru i kompetencje władz szkół akademickich przybliżę na przykładzie Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie.

Wybory władz uczelni i ich kompetencje

W II Rzeczypospolitej kompetencje władz uczelni akademickich określono w dwóch ustawach. Pierwszą uchwalono w lipcu 1920, drugą w marcu 1933 r. W obu nadzór nad szkołami akademickimi ze strony państwa powierzono Ministerstwu Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Ustawa z 1920 r. była dość liberalna i dawała szkołom akademickim dużą autonomię. Ustawa o szkołach akademickich z 1933 r. możliwości samostanowienia uczelni znacznie ograniczyła.

W ustawie z 1920 r. najwyższa władza samorządowa uczelni akademickich została powierzona zebraniu ogólnemu profesorów i senatowi, bądź tylko senatowi. Wybór jednego z tych dwóch wariantów leżał w gestii uczelni. Zebranie ogólne składało się ze wszystkich profesorów honorowych (zostawali nimi zwykle najbardziej zasłużeni profesorowie ustępujący z katedr z powodu wieku emerytalnego), zwyczajnych i nadzwyczajnych oraz reprezentantów docentów. Do jego kompetencji należały kwestie kluczowe dla funkcjonowania uczelni, były to przede wszystkim: wybór rektora, przyjmowanie statutu i budżetu oraz kierowanie tych dokumentów do zatwierdzenia przez ministra. Zebranie ogólne profesorów sprawowało również pieczę nad najważniejszymi sprawami personalnymi – przyjmowanie wniosków rad wydziałów o powierzenie katedr profesorskich określonym kandydatom, uchwalanie decyzji dotyczących tworzenia nowych wydziałów i katedr (postanowienia te także wymagały zatwierdzenia przez ministerstwo). Senat składał się z kolei z rektora, prorektora, dziekanów i delegatów poszczególnych wydziałów. Delegatów wybierano na pewien okres, na przykład na UJ na trzy lata, na Politechnice Lwowskiej na rok, na USB przyjęto, że będą to prodziekani. Jeśli uczelnią kierowało zebranie ogólne profesorów, do zakresu obowiązków senatu należało przede wszystkim: układanie preliminarza budżetowego, zarządzanie majątkiem uczelni, nadzór nad programami nauczania, zawieranie umów z wykładającymi, mianowanie i usuwanie urzędników oraz pomocniczych pracowników naukowych. Zgodnie z ustawą na czele obu wymienionych organów stał rektor, oprócz niego mógł im przewodniczyć jego zastępca. Jeżeli na uczelni nie przewidziano powoływania zebrania ogólnego profesorów, to senat posiadał prawie wszystkie jego kompetencje.

Na USB rozstrzygnięcia dotyczące najwyższej władzy samorządowej przybrały dość oryginalną postać. Co prawda w grudniu 1920 r. podjęto decyzję, że kierownicza rola zostanie powierzona senatowi, ale zebranie ogólne profesorów również zwoływano, jego kompetencje ograniczały się do wyboru rektora. Aktu tego dokonywano na podstawie zatwierdzonego przez ministra w 1921 r. regulaminu wyboru rektora USB. W zamierzeniach zapisy tego dokumentu miały stanowić część statutu uczelni, prace nad nim przeciągały się jednak (uregulowania ustawowe dawały szkołom akademickim możliwość opracowania statutu, ale tego nie narzucały), ważność regulaminu wyborów kilkakrotnie więc przedłużano.

W myśl ustawy z 1920 r. kolejnym organem uczelnianej władzy samorządowej był rektor, który: „piastuje najwyższą godność w szkole akademickiej, jest przewodniczącym senatu i zebrania ogólnego profesorów, czuwa nad należytym biegiem spraw wchodzących w zakres działania tych władz i ponosi przede wszystkim odpowiedzialność za należyte przestrzeganie obowiązujących ustaw i rozporządzeń rządowych”. Nadano też rektorowi tytuł magnificencji i określono zasady jego wyłaniania oraz szczegółowe kompetencje. Był on wybierany przez zebranie ogólne profesorów lub przez delegatów rad wydziałów z grona profesorów zwyczajnych i honorowych w czerwcu każdego roku; okres urzędowania wynosił bowiem rok z możliwością ponownego wyboru. W ustawie podano, iż rektor jest przedstawicielem uczelni na zewnątrz, zwołuje senat i zebranie ogólne profesorów, kieruje obradami tych ciał oraz wykonuje ich uchwały. W odniesieniu do ostatniej wymienionej kwestii dano mu też prawo zawieszania z ważnych powodów wykonania uchwał i poddania ich ponownie pod głosowanie. Z bardziej szczegółowych kompetencji wymieniono: rektor immatrykuluje studentów i udziela im urlopów, załatwia sprawy administracyjne i finansowe uczelni, które nie wymagają uchwał senatu, czuwa nad porządkiem na terytorium szkoły (organy władz bezpieczeństwa mogły wkroczyć na teren uczelni jedynie za jego zgodą lub w przypadku bezpośredniego zagrożenia). W ustawie przewidziano także zastępcę rektora – prorektora, którym zostawał ustępujący rektor. Gdy nie było to możliwe, nowego prorektora wybierało zebranie ogólne profesorów albo senat.

Jeśli chodzi o sposób przeprowadzania procedury wyboru rektora, to każdy głosujący otrzymywał pełną listę profesorów (zwyczajnych i honorowych) mających bierne prawo wyborcze i na niej zaznaczał swojego kandydata. Gdy nikt nie otrzymał większości, głosowanie ponawiano, za trzecim razem pozostawiano dwóch kandydatów, którzy poprzednio uzyskali największą liczbę głosów (na poszczególnych uczelniach nieraz przyjmowano i inne rozwiązania). Profesor wybrany na rektora USB miał prawo bez uzasadnienia odmówić objęcia funkcji. Na niektórych innych uczelniach wybranym pozostawiano mniej swobody, np. na UJ i Politechnice Lwowskiej profesor powołany na rektora miał obowiązek przyjąć ten urząd, w przeciwnym wypadku musiał podać powody zrzeczenia się, które mogły być uwzględnione, bądź nie; na politechnice w tym drugim przypadku przysługiwało odwołanie do ministerstwa.

Kolejna ustawa dotycząca ustroju szkół akademickich, uchwalona w marcu 1933 r., przyniosła znaczące zmiany w zasadach funkcjonowania uczelni. Nowe uregulowania, autorstwa kierującego wówczas ministerstwem Janusza Jędrzejewicza, wzbudziły wielkie kontrowersje w środowisku naukowym, postrzegano je jako próbę podporządkowania uczelni władzom państwowym poprzez zmniejszenie możliwości samostanowienia. Ustawa zdecydowała o wprowadzeniu we wszystkich szkołach akademickich zebrania ogólnego profesorów, jednocześnie znacznie ograniczyła jego kompetencje na rzecz senatu; sprowadzały się one w zasadzie do uchwalania statutu, rozważania zagadnień dotyczących nauczania oraz pewnych kwestii doradczych. W odniesieniu do rektora zmiany były szczególnie znaczące, pojawiła się bowiem konieczność zatwierdzenia go przez prezydenta RP na wniosek ministra, a prorektora przez ministra. W nowych uregulowaniach obaj byli wybierani na trzy lata (nie w tym samym roku). Wyboru dokonywali delegaci poszczególnych wydziałów. Minister, oprócz wpływu na zatwierdzenie rektora i prorektora, zyskał też prawo do ustalania sposobu wyboru delegatów, regulaminu i terminu wyborów. W przypadku odmowy ze strony ministra przyjęcia kandydata na rektora lub prorektora ustawa zobowiązywała uczelnię do dokonania ponownego wyboru. Nowe uregulowania zwiększyły uprawnienia rektora, np. w przypadku uchwały zebrania ogólnego profesorów lub senatu, której wykonanie wcześniej zawiesił (a ta została podtrzymana w ponownym głosowaniu), dawały mu prawo do skierowania sprawy do ministra. Ten ostatecznie rozstrzygał sporną kwestię. W lipcu 1937 r. uchwalono nowelizację ustawy o szkołach akademickich z 1933 r. Dokonano w niej zmian korzystnych dla autonomii uczelni, jednak zapisu o konieczności zatwierdzania rektora nie usunięto. Zmieniono tylko okres sprawowania tej funkcji na dwa lata.

Wybory władz rektorskich w praktyce

Rozważając przyczyny wyboru konkretnych osób, dochodzę do wniosku, że na USB przez cały okres międzywojenny jednym z najbardziej istotnych czynników były względy polityczne i walka zwolenników oraz przeciwników kolejnych gabinetów. Nie było to jeszcze widoczne w pierwszych dwóch latach funkcjonowania uczelni (1919/1920 i 1920/1921). Rektorem został wówczas zoolog Michał Siedlecki, powołany bezpośrednio przez ministerstwo. Już jednak w czasie pierwszych wyborów rektora w czerwcu 1921 r. w decyzjach części profesorów można wyraźnie dostrzec kontekst polityczny. Bezskutecznie głosowano aż siedmiokrotnie, w ostatniej turze dokonywano wyboru między dwoma kandydatami: konserwatystą, prawnikiem Alfonsem Parczewskim, popierającym Józefa Piłsudskiego i rząd ocalenia narodowego, oraz matematykiem Wiktorem Staniewiczem, który do zwolenników Marszałka się nie zaliczał. Dziekan Wydziału Sztuk Pięknych Ferdynand Ruszczyc zanotował w swoim dzienniku, iż on i inni profesorowie z jego wydziału głosowali na Parczewskiego „ze względu na obecną niezmiernie ważną pod względem politycznym chwilę”. Ostatecznie dwoma głosami wygrał Staniewicz, który był postrzegany jako dobry organizator, sprawdził się bowiem pod tym względem jako pierwszy dziekan Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego. W czerwcu kolejnego roku postawiono jednak na Parczewskiego, w drugim głosowaniu otrzymał 20 z 35 głosów, Staniewicz – 14. Wybrano go również na kolejną kadencję.

W 1924 r. wygrał kandydat popierany przez zwolenników Narodowej Demokracji i Chrześcijańskiej Demokracji – astronom Władysław Dziewulski. Na kolejne dwie kadencje funkcję rektora powierzono literaturoznawcy i filozofowi Marianowi Zdziechowskiemu, który był wówczas zwolennikiem Piłsudskiego, w 1926 r. rozważano go nawet jako kandydata na prezydenta RP. W styczniu 1927 r., gdy Zdziechowski podał się do dymisji ze względu na zły stan zdrowia (faktyczne przyczyny były inne), brano pod uwagę dwóch kandydatów – literaturoznawcę Stanisława Pigonia i teologa ks. Bronisława Żongołłowicza. Ten drugi był uważany za zwolennika obozu sanacyjnego, z kolei Pigoń miał poparcie endecji i chadecji. Zdecydowanie wygrał Pigoń, w drugim głosowaniu wskazało go 45 uprawnionych, Żongołłowicza – 21. W pierwszym głosowaniu było to 37 do 20, co również zapewniało Pigoniowi zwycięstwo, ten jednak uznał poparcie za zbyt małe i odmówił objęcia funkcji. Taki zabieg dość często stosowano podczas wyborów rektora, gdy kandydat czuł się pewnie i chciał mieć silniejszą pozycję. Tak znacząca wygrana Pigonia nad Żongołłowiczem mogła wynikać nie tylko z nastrojów antyrządowych, ale i ze stosunku do samego Żongołłowicza. Nie był on osobą lubianą, miał opinię człowieka złośliwego i pamiętliwego. Jak to określił jego późniejszy zwierzchnik w MWRiOP minister Janusz Jędrzejewicz: „byli tacy, co twierdzili, że gdy Żongołł mszę odprawia, to spod ornatu wystaje mu ogon”, choć sam cenił go jako współpracownika (w latach 1930–1936 Żongołłowicz był wiceministrem). W czerwcu 1927 r. Pigoń ponownie został rektorem. W pierwszej turze otrzymał 48 z 72 głosów, podobnie jak poprzednio nie wyraził zgody na objęcie funkcji, licząc na większe poparcie. W następnej turze zagłosowało na niego 51 uprawnionych, wówczas wybór zaakceptował.

W kolejnych wyborach, w czerwcu 1928 r., Pigoń w pierwszej turze otrzymał zaledwie jeden głos ponad niezbędną połowę i znów godności nie przyjął. Tym razem zgromadzeni nie chcieli już jednak udzielić mu większego poparcia. W trzecim głosowaniu nieznacznie wygrał prosanacyjny Aleksander Januszkiewicz, osobisty lekarz Józefa Piłsudskiego. Był jednak zaskoczony wyborem i również odmówił objęcia funkcji. Obie rezygnacje wyraźnie rozbiły zarówno grupę zwolenników, jak i przeciwników rządu. Ta druga przegrupowała się szybciej i skupiła wokół proendeckiego historyka Kościoła, ks. Czesława Falkowskiego. Falkowski w kolejnych turach sukcesywnie zyskiwał poparcie, większość osiągnął dopiero w siódmym głosowaniu. Wygrał także w 1929 r., w trzeciej turze pokonał Mariana Zdziechowskiego.

W latach trzydziestych środowisko wileńskich profesorów nadal było silnie zantagonizowane na tle politycznym. Podczas wyborów rektora walka dwóch grup, prosanacyjnej i proendeckiej, była nawet jeszcze bardziej widoczna. W 1930 r. zwolennicy obozu sanacyjnego ponownie zjednoczyli się wokół Aleksandra Januszkiewicza. Miał opinię człowieka rozważnego i taktownego, potrafił przekonać do siebie również innych, mniej zaangażowanych politycznie profesorów. W drugim głosowaniu otrzymał 39 głosów na 66 możliwych, ustępujący rektor Falkowski dostał ich tylko 15. Januszkiewicz wygrał i w kolejnej kadencji.

Zwolennicy endecji stanowili wśród profesorów USB mniejszość, potrafili jednak wykorzystywać niesnaski wśród „przeciwników”, przeciągać na swoją stronę niezdecydowanych i przeforsowywać popieranych przez siebie kandydatów (choć już nie tak radykalnych jak wspomniany ks. Falkowski). Udało im się to w 1932 r., kiedy grupa prosanacyjna nie potrafiła się porozumieć i postawiła na dwóch kandydatów: poprzedniego rektora Aleksandra Januszkiewicza i senatora Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, historyka prawa Stefana Ehrenkreutza. Zwolennicy endecji porozumieli się natomiast z sympatykami chadecji i wspólnie wytypowali lekarza Kazimierza Opoczyńskiego, choć ten nie był ściśle związany z żadną opcją. Został on wybrany w trzeciej turze, uzyskując minimalną liczbę wymaganych głosów – 38 na 75 oddanych. Brak konsensusu w obozie prorządowym był w pewnym stopniu konsekwencją rozterek występujących w tej grupie. Dotychczasowy rektor Aleksander Januszkiewicz wydawał się bardzo naturalnym kandydatem, ze względu na sposób bycia i pełnienia funkcji miał wielu zwolenników. Prorektorem przy nim był jednak zdecydowanie antyrządowy ks. Czesław Falkowski i to on stał się przysłowiową „kością niezgody” w grupie prosanacyjnej, część profesorów chciała go bowiem usunąć. Mogła to uczynić jedynie głosując przeciw Januszkiewiczowi, gdyż Falkowski został prorektorem jako ustępujący rektor w kadencji 1929/1930. Dopóki więc Januszkiewicz był rektorem, Falkowski mógł pełnić funkcję jego zastępcy. Jak dużym dylematem dla grupy prosanacyjnej było głosowanie przeciw Januszkiewiczowi i jak bardzo chciano odsunąć Falkowskiego świadczą informacje zamieszczone w dzienniku ks. Bronisława Żongołłowicza, który wprawdzie rozumiał powody decyzji niegłosowania na Januszkiewicza, ale szczerze się z nią nie zgadzał. Podsumował tę sytuację stwierdzeniem: „Jednak gdy się Januszkiewiczem strzela w Falkowskiego, jest to strzał szlachetnym ładunkiem w g-no”. Zazwyczaj osoba prorektora nie budziła takich emocji, jego kompetencje były bowiem dość ograniczone.

W kolejnych wyborach w czerwcu 1933 r., które przeprowadzano już na nowych zasadach, Opoczyński ponownie wygrał i to zdecydowanie. Wyłoniono go w pierwszej turze, ale nie zgodził się objąć funkcji. Głosowano jeszcze pięciokrotnie i ostatecznie, za sprawą zwolenników endecji, wygrał ekonomista Witold Staniewicz. Co prawda był on w latach 1926–1930 ministrem reform rolnych, a na początku lat trzydziestych posłem z ramienia BBWR, należał także do osób związanych z Piłsudskim, ale potrafił otwarcie nie zgadzać się z poczynaniami rządu. Punktem zwrotnym w jego karierze politycznej stała się „sprawa brzeska”. Staniewicz jako poseł wyłamał się ze stanowiska rządowego wobec podnoszonej przez opozycję konieczności sprawdzenia informacji o przypadkach złego traktowania więźniów politycznych osadzonych w twierdzy brzeskiej. Ostatecznie w 1932 r. złożył mandat poselski w związku z kontrowersjami wokół planowanej nowej ustawy o szkołach akademickich. Kolejni rektorzy USB byli albo prosanacyjni albo starali się zachować neutralność wobec obu rywalizujących grup, tak jak np. teolog ks. Aleksander Wóycicki.

Rady wydziałów, władze dziekańskie

Oprócz władz uczelni w obowiązujących w okresie międzywojennym ustawach o szkołach akademickich określono również kompetencje organów kierujących wydziałami – rad wydziału i dziekana. Zgodnie z uregulowaniami z 1920 r. radę tworzyli wszyscy profesorowie, zwyczajni i nadzwyczajni, zatrudnieni na danym wydziale, także honorowi, jeśli wcześniej należeli do rady, oraz dwaj reprezentanci docentów wybierani na rok. Możliwe było też dokooptowanie do składu tego ciała profesorów z innych wydziałów na okres roku, jeśli w tym czasie prowadzili oni w tej jednostce zajęcia. Rady, jako organy kierujące wydziałami, sprawowały głównie pieczę nad należytą organizacją nauczania, przeprowadzały procedury związane z habilitacjami oraz wyłanianiem kandydatów do obsady katedr, stawiały wnioski dotyczące zatrudnienia zastępców profesorów i pomocniczych pracowników naukowych. Ich zadaniem było też układanie preliminarza potrzeb finansowych wydziału, wnioskowanie o urlopy i zasiłki dla profesorów oraz pomocniczych sił naukowych. W ustawie z 1933 r. zmiany w odniesieniu do rady wydziału były niewielkie. Do grona członków nie zaliczano już profesorów honorowych oraz nie określono liczby i sposobu wyboru przedstawicieli docentów. Kompetencje rady określono bardzo skrótowo, stwierdzono jedynie, że „jest ona powołana do załatwiania wszelkich spraw dotyczących nauki i nauczania na danym wydziale”. Nakazano też radom uchwalenie swojego regulaminu.

W ustawie z 1920 r. na temat dziekana zapisano, iż „posiada takie samo stanowisko wobec wydziału i jego rady, jak rektor wobec całej szkoły i senatu. Nadto należy do niego nadzór nad wpisami studentów i wolnych słuchaczy, nad tokiem ich studiów oraz nad odbywaniem się egzaminów”. Funkcję tę można było powierzyć jednemu z profesorów zwyczajnych, nadzwyczajnych lub honorowych należących do rady wydziału. Czas urzędowania, sposób wyboru dziekana i prodziekana był podobny jak w przypadku władz rektorskich, oczywiście procedura odbywała się na szczeblu wydziału. W ustawie z 1933 r. w większości pozostawiono poprzednie uregulowania – wybór dziekana na rok przez radę ze swego grona, powierzanie funkcji prodziekana ustępującemu dziekanowi. Co do kompetencji, to oprócz już przytoczonych nałożono na dziekana obowiązek zawieszania uchwał rady na żądanie rektora (w takich przypadkach stosowano analogiczne przepisy, jak opisane w odniesieniu do rektora).

Na większości wydziałów USB dziekanów zmieniano dość często. Nie dotyczyło to Wydziału Teologicznego i Wydziału Sztuk Pięknych, na których pracowało zaledwie po kilku profesorów, możliwości wyboru były więc niewielkie. Częste zmiany były charakterystyczne szczególnie w przypadku Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego, tu zdecydowana większość dziekanów pełniła tę funkcję tylko przez jedną kadencję. W pewnym stopniu mogło to wynikać ze specyfiki wydziału – dużej różnorodności dyscyplin, choć wydaje się, że raczej była to kwestia zwyczaju. Dla porównania, na podobnym wydziale na UW chętnie powierzano tę godność tym samym osobom, np. matematyk Stefan Mazurkiewicz był dziekanem przez dziewięć lat. Z kolei na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym UJK we Lwowie, podobnie jak na USB, zwyczajem było angażowanie w działalność organizacyjną większej liczby profesorów, zwykle pełnili więc tę funkcję przez jedną kadencję. Jeśli chodzi o prodziekanów poszczególnych wydziałów USB, to przepis mówiący o tym, że funkcje tę obejmuje ustępujący dziekan dość konsekwentnie wykorzystywano tylko na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym i w nieco mniejszym stopniu na Wydziale Lekarskim. Z kolei na Wydziale Humanistycznym często postępowano odwrotnie, najpierw wybierano kogoś na prodziekana, a gdy się sprawdził, mógł zostać dziekanem.

Dziekani nierzadko zrzekali się swojej funkcji w trakcie trwania kadencji, a jeszcze częściej robili to prodziekani. Rady traktowały to zazwyczaj jako rzecz normalną. Jeśli chodzi o przyczyny rezygnacji, to tam, gdzie pojawiły się oficjalne informacje o powodach, były to zwykle względy zdrowotne i naukowe (np. urlopy, dłuższe wyjazdy). Zdarzało się też jednak, że zrzeczenie się funkcji było wynikiem sporów. Stało się tak chociażby w listopadzie 1928 r. na Wydziale Prawa. Franciszek Bossowski podał się do dymisji, co było związane z wejściem w konflikt ze Stefanem Ehrenkreutzem (ten zarzucił mu nieudolność przy załatwianiu jednej ze spraw personalnych). Rada Wydziału Prawa próbowała przekonać Bossowskiego do zmiany decyzji, a gdy to się nie udało, na następnym posiedzeniu wybrała na dziekana Ehreukreutza. Ten powierzonej godności nie chciał przyjąć, Rada przegłosowała jednak, że z kolei jego odmowy nie akceptuje, zgodnie więc z jej regulaminem Ehrenkreutz funkcję dziekana musiał objąć. W całej sytuacji widać był sporo przekory członków Rady – uznano, że skoro Ehrenkreutz obraził dziekana, to powinien sam wykazać się umiejętnościami w kierowaniu wydziałem. Najwyraźniej udało mu się to, wybierano go bowiem na trzy kolejne kadencje (w 1939 r. rozpoczął też urzędowanie jako rektor).

Nie tylko polityka

Spośród rektorów wybranych na USB w latach 1921–1939 znanymi naukowcami byli m.in.: astronom Władysław Dziewulski, literaturoznawcy Marian Zdziechowski i Stanisław Pigoń czy też historyk prawa Stefan Ehrenkreutz. W ich przypadku nie był to jednak raczej element decydujący o powierzeniu im funkcji. Podobnie było z wybieranymi wówczas prorektorami, dziekanami i prodziekanami. W dużym stopniu podczas wyborów decydowały względy polityczne, jednak nie tylko. Dla środowiska istotne były umiejętności organizacyjne kandydata, także jego cechy charakteru. Nawet jeżeli element polityczny był istotny, głosujący preferowali w ramach danej opcji wybór osoby o bardziej umiarkowanych poglądach.

Analizując przebieg pełnienia funkcji przez poszczególne osoby można wyciągnąć generalny wniosek, że przedstawiciele władz USB swe obowiązki wykonywali w zdecydowanej większości w sposób odpowiedzialny. Duże wyzwanie niewątpliwie stanowiły kwestie finansowania szkolnictwa wyższego, środki płynące z budżetu państwa były ograniczone, do palących kwestii w przypadku większości uczelni należały także kłopoty lokalowe. W skali całego kraju władze uczelniane i wydziałowe stawały i przed innymi trudnymi problemami, nie tylko tymi związanymi z funkcjonowaniem szkoły, ale także politycznymi i społecznymi. Zwykle udawało się je rozwiązywać, zdarzały się też jednak dymisje rektorów czy dziekanów spowodowane niemożnością znalezienia wyjścia z sytuacji. Wśród większych wyzwań, które miały szerszy niż tylko wewnątrzuczelniany charakter, trzeba wymienić chociażby problem wydarzeń o charakterze antysemickim na uczelniach.

Środowisko żywo reagowało na niektóre wydarzenia polityczne rozgrywające się w kraju, tak było chociażby ze „sprawą brzeską” (emocje były w tym okresie tak wielkie, że Stanisław Pigoń i Stefan Ehrenkreutz chcieli się nawet „z powodu Brześcia” pojedynkować). Wreszcie trzeba wspomnieć o silnym sprzeciwie, jaki na uczelniach wywołała ustawa o szkołach akademickich z 1933 r.

Dr hab. Małgorzata Przeniosło , prof. Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach