Nierówność szans

Zdzisława Dacko-Pikiewicz

Dr Zdzisława Dacko-Pikiewicz, prof. WSB, rektor Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej, o nierówności traktowania uczelni publicznych i niepublicznych w projekcie Ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce

Projekt nowej ustawy wymusza zmianę myślenia o szkolnictwie wyższym. Jako rektor uczelni niepublicznej posiadającej kategorię naukową A, uprawnienia akademickie do nadawania stopnia doktora habilitowanego, wyróżniającą ocenę instytucjonalną PKA i wyróżniającą ocenę Fundacji Promocji i Akredytacji Kierunków Ekonomicznych, w każdej zmianie warunków funkcjonowania uczelni staram się szukać szans jej rozwoju, ale muszę także identyfikować ewentualne obszary destabilizacji. W przypadku projektu Ustawy 2.0 dostrzegam zarówno dobre rozwiązania, jak i propozycje, które mogą zwiększyć nierównowagę między sektorami publicznym i niepublicznym.

Wiele regulacji stanowi o umiędzynarodowieniu uczelni i szkolnictwa wyższego, o zintensyfikowaniu współpracy pomiędzy nauką, gospodarką i administracją publiczną. Współtworzenie oferty edukacyjnej przez uczelnię oraz przedstawicieli biznesu i administracji publicznej pozwala na pełne dostosowanie jej do wymagań rynku pracy i buduje innowacyjne podejście do kształcenia studentów. Pozytywne jest też zwiększenie autonomii uczelni, swoboda budowania „inności”, możliwość określenia jej tożsamości poprzez regulacje statutowe, przyznawanie uprawnień uczelniom, a nie jak dotąd – wydziałom, nacisk na jakość kształcenia oraz wprowadzenie zależności pomiędzy kategorią naukową a uprawnieniami uczelni.

Postanowienia te stanowią motywację dla uczelni oraz kreują bardziej obiektywne kryteria jej oceny. Podobnie pozytywnie ocenić trzeba projekt rozwiązań zmierzających do uproszczenia struktury uczelni (prowadzenie studiów w uczelni) oraz odejście od tzw. minimów kadrowych, co upraszcza kwestie organizacyjne i zmierza do lepszego dopasowania kadry w obrębie danego kierunku, a także sprzyja poprawie jakości kształcenia i rozwojowi kształcenia interdyscyplinarnego, łączącego potencjał pracowników zamkniętych dotychczas w strukturze jednostek. Stypendia dla wszystkich doktorantów, możliwość przekazywania przez jednostki samorządu terytorialnego stypendiów studentom i doktorantom obu sektorów to dalsza porcja dobrych zmian.

Trudno jednak nie zauważyć, że zaprezentowana ustawa w dużej mierze dotyczy uczelni publicznych. Obawiam się, że marginalizowany jest sektor uczelni niepublicznych. Po lekturze projektu ustawy mam wrażenie dyskryminacji studentów tego typu szkół wyższych, którzy pomimo że płacą podatki, z których finansowane są studia w szkołach publicznych, płacą też czesne za kształcenie na uczelniach niepublicznych. Rekomendowana przez uczelnie niepubliczne zmiana zapisów ustawy, zakładająca wprowadzenie ulg podatkowych dla osób studiujących w trybie stacjonarnym na uczelniach niepublicznych, byłaby korzystnym rozwiązaniem.

W art. 366 projektu ustawy znajduje się regulacja umożliwiająca jednostce samorządu terytorialnego przyznanie finansowania jedynie uczelni publicznej, brak jest natomiast informacji o uczelni niepublicznej, co prowadzi do jawnej nierówności w traktowaniu obu sektorów szkolnictwa wyższego. Nierówność szans obu sektorów pogłębia art. 416 projektu, który stanowi o przekazywaniu nieruchomości, co odbywa się na zasadzie określonej w ustawie o gospodarce nieruchomościami. W samej ustawie o gospodarce nieruchomościami nie ma natomiast regulacji o przekazywaniu nieruchomości uczelni niepublicznej, jest natomiast możliwość przekazywania nieruchomości podmiotom publicznym, w tym uczelniom publicznym.

Obawę może budzić także możliwość tworzenia uczelni federacyjnych tylko przez uczelnie publiczne, co stwarza możliwość uzyskania efektu synergii poprzez łączenie ich potencjału. Dla szkół niepublicznych oznaczać to może jednak zagrożenie poprzez zaburzenie równowagi na rynku edukacyjnym w regionie. Za ograniczenie możliwości tworzenia konkurencyjnej oferty edukacyjnej uważam także uzależnienie uprawnienia do prowadzenia kształcenia od bardzo wysokiego udziału liczby godzin realizowanych przez pracowników zatrudnionych w uczelni (profil praktyczny 50%, ogólnoakademicki 75%). Tymczasem to możliwość elastycznego kształtowania programu studiów i kształcenia z udziałem najlepszych praktyków pozwala na zbudowanie najlepszej jakościowo oferty edukacyjnej i dopasowanie jej do potrzeb kompetencyjnych regionu.

Ważną zmianą jest uzależnienie profilu uczelni (zawodowa czy akademicka), a zatem jej tożsamości, tylko od wyników ewaluacji, co spowoduje konieczność redefinicji strategii uczelni oraz działań operacyjnych, zmian organizacyjnych i kadrowych. O ile zasadność takiej zmiany nie budzi wątpliwości, o tyle brak czytelnych reguł wyłaniania listy wydawnictw i czasopism (zasada dziedziczenia prestiżu) będących bazą dla oceny dorobku pracowników uczelni, jak również – po raz kolejny – zmiana zasad w trakcie ocenianego okresu, wzbudza liczne wątpliwości.

Jestem zwolenniczką zasady, aby instytucje organizowały się same, aby mogły dynamicznie przekształcać się i poszukiwać rozwiązań w bardziej otwartych strukturach. Priorytetem dla uczelni jest podejmowanie działań sprzyjających budowaniu zwinnej organizacji, w której ludzie i relacje pomiędzy nimi ceni się bardziej niż procesy i narzędzia, współpracę z interesariuszami, ponad jedynie formalne ustalenia, a reagowanie na zmiany ponad sztywną koncentrację na podążaniu za planem. ?

Jawność zabroniona?

Z niedowierzaniem przeczytałem art. 299 projektu Ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce, który stanowi, że „Akta postępowania wyjaśniającego i dyscyplinarnego nie stanowią informacji publicznej i nie podlegają udostępnieniu w trybie ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. – Prawo prasowe”.

Taki zapis zakłada knebel na działalność prasy i stanowi próbę urzędowego zablokowania informacji na temat szczegółów postępowań dyscyplinarnych, ich rzetelności i prawidłowego przebiegu. Tymczasem Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że „Podobnie jak odmowa udzielenia informacji,

także odmowa udostępnienia prasie akt urzędowych może nastąpić jedynie ze względu na ochronę tajemnicy państwowej i służbowej oraz innej tajemnicy chronionej ustawą (…) W interesie Rzeczypospolitej Polskiej leży bowiem gwarantowanie prasie jak najszerszego dostępu do informacji, będących w posiadaniu organów i instytucji publicznych, rozumianego jako prawo do uzyskania informacji nie tylko w formie przekazu ustnego, pisemnego czy w innej postaci od zobowiązanego organu, lecz także poprzez wgląd do akt powstałych w rezultacie jego działalności. Natomiast wszelkie ustawowe ograniczenia wolności prasy, w tym prawa do informacji, nie mogą być interpretowane rozszerzająco, bowiem narusza to także prawo obywateli do rzetelnej informacji i zasadę jawności życia publicznego”.

Podkreślmy, że nauczyciele akademiccy są osobami pełniącymi funkcje publiczne, także ci, którzy odpowiadają dyscyplinarnie. W szeroko rozumianym interesie polskiego państwa i opinii publicznej ich „uczelniane procesy” powinny być jawne, a dostęp do dokumentów nie może być blokowany przez tych, którym jawność jest absolutnie nie na rękę, a ukrycie dokumentów pozwala na manipulację ludźmi, faktami i prawem.

Od 20 lat zajmuję się aktywną walką z nierzetelnościami naukowymi, a od 15 lat na łamach „Forum Akademickiego” opisuję „po nazwiskach” liczne przypadki patologii naukowych. Bywa, że dopiero publikacja mobilizuje do działania organy uczelni odpowiedzialne za walkę z nieuczciwością naukową. Z powodu pobłażliwości akademickiej Temidy, sparaliżowanej niemocą i niechęcią do wymierzania sprawiedliwości, upublicznienie informacji o plagiacie czy fałszerstwie naukowym jest też często jedyną dotkliwą konsekwencją nierzetelności.

Dokumentacje postępowań dyscyplinarnych to nie są tajemnice, które trzeba ochraniać. Zapis artykułu 299 projektu Ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce chroni nieuczciwych, działa na szkodę społeczności akademickiej oraz tych, którzy o zachowanie integralności akademickiej zabiegają.

W ciągu ostatnich ośmiu lat wygrałem kilkanaście procesów sądowych o dostęp do dokumentów dyscyplinarnych z rektorami uczelni czy ministrami, a ostatnio z przewodniczącą Odwoławczej Komisji Dyscyplinarnej przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Dlatego uważam, że art. 299, który narusza art. 61 Konstytucji i dotychczasowe prawie stuletnie prawa prasy, jest wymierzony we wszystkich rzetelnych naukowców i nauczycieli akademickich oraz we wszystkich rzetelnych obywateli, którzy chcieliby znać prawdę. Przede wszystkim godzi w tych, którzy na nierzetelność się nie zgadzają i zdobywają się na odwagę, by ją ujawniać.

Artykuł 299 należy z projektu ustawy wyrzucić albo zmienić tak, by brzmiał: „Akta postępowania wyjaśniającego i dyscyplinarnego stanowią informację publiczną i podlegają udostępnieniu w trybie ustawy Prawo prasowe z dnia 26 stycznia 1984 r.”.

dr hab. Marek Wroński , dziennikarz FA, PWSZ w Kaliszu