Jawność zabroniona?
Z niedowierzaniem przeczytałem art. 299 projektu Ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce, który stanowi, że „Akta postępowania wyjaśniającego i dyscyplinarnego nie stanowią informacji publicznej i nie podlegają udostępnieniu w trybie ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. – Prawo prasowe”.
Taki zapis zakłada knebel na działalność prasy i stanowi próbę urzędowego zablokowania informacji na temat szczegółów postępowań dyscyplinarnych, ich rzetelności i prawidłowego przebiegu. Tymczasem Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że „Podobnie jak odmowa udzielenia informacji, także odmowa udostępnienia prasie akt urzędowych może nastąpić jedynie ze względu na ochronę tajemnicy państwowej i służbowej oraz innej tajemnicy chronionej ustawą (…) W interesie Rzeczypospolitej Polskiej leży bowiem gwarantowanie prasie jak najszerszego dostępu do informacji, będących w posiadaniu organów i instytucji publicznych, rozumianego jako prawo do uzyskania informacji nie tylko w formie przekazu ustnego, pisemnego czy w innej postaci od zobowiązanego organu, lecz także poprzez wgląd do akt powstałych w rezultacie jego działalności. Natomiast wszelkie ustawowe ograniczenia wolności prasy, w tym prawa do informacji, nie mogą być interpretowane rozszerzająco, bowiem narusza to także prawo obywateli do rzetelnej informacji i zasadę jawności życia publicznego”.
Podkreślmy, że nauczyciele akademiccy są osobami pełniącymi funkcje publiczne, także ci, którzy odpowiadają dyscyplinarnie. W szeroko rozumianym interesie polskiego państwa i opinii publicznej ich „uczelniane procesy” powinny być jawne, a dostęp do dokumentów nie może być blokowany przez tych, którym jawność jest absolutnie nie na rękę, a ukrycie dokumentów pozwala na manipulację ludźmi, faktami i prawem.
Od 20 lat zajmuję się aktywną walką z nierzetelnościami naukowymi, a od 15 lat na łamach „Forum Akademickiego” opisuję „po nazwiskach” liczne przypadki patologii naukowych. Bywa, że dopiero publikacja mobilizuje do działania organy uczelni odpowiedzialne za walkę z nieuczciwością naukową. Z powodu pobłażliwości akademickiej Temidy, sparaliżowanej niemocą i niechęcią do wymierzania sprawiedliwości, upublicznienie informacji o plagiacie czy fałszerstwie naukowym jest też często jedyną dotkliwą konsekwencją nierzetelności.
Dokumentacje postępowań dyscyplinarnych to nie są tajemnice, które trzeba ochraniać. Zapis artykułu 299 projektu Ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce chroni nieuczciwych, działa na szkodę społeczności akademickiej oraz tych, którzy o zachowanie integralności akademickiej zabiegają.
W ciągu ostatnich ośmiu lat wygrałem kilkanaście procesów sądowych o dostęp do dokumentów dyscyplinarnych z rektorami uczelni czy ministrami, a ostatnio z przewodniczącą Odwoławczej Komisji Dyscyplinarnej przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Dlatego uważam, że art. 299, który narusza art. 61 Konstytucji i dotychczasowe prawie stuletnie prawa prasy, jest wymierzony we wszystkich rzetelnych naukowców i nauczycieli akademickich oraz we wszystkich rzetelnych obywateli, którzy chcieliby znać prawdę. Przede wszystkim godzi w tych, którzy na nierzetelność się nie zgadzają i zdobywają się na odwagę, by ją ujawniać.
Artykuł 299 należy z projektu ustawy wyrzucić albo zmienić tak, by brzmiał: „Akta postępowania wyjaśniającego i dyscyplinarnego stanowią informację publiczną i podlegają udostępnieniu w trybie ustawy Prawo prasowe z dnia 26 stycznia 1984 r.”.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.