Gajlowie
Cz. I Patriotyzm dwóch epok
W dziejach polskich rodzin inteligenckich – których przodkowie przybyli z odległych lub bliższych stron Europy, opuszczając z różnych powodów miejsca czasem odległe cywilizacyjnie, zatem przenosząc się w inną epokę historyczną – proces polonizacji następował szybko, polegając zazwyczaj na przyswajaniu głównych idei danego czasu niejako z wyprzedzeniem, razem z tymi, które zapowiadały nadejście czasów już nowych. Cechą wędrowców, zwłaszcza uciekających przed zagrożeniami (przybysze po wojnach religijnych i po rewolucji francuskiej), jest determinacja w przyjmowaniu tego, przed czym autochtoni często się wahają. Bywali więc ludzie o cudzoziemskich nazwiskach prekursorami w pracy u podstaw, zarazem wzbogacając czynami patriotyczne tradycje narodu, rychło uznanego za własny.
Rozgałęzionym dzisiaj rodem takich przybyszów – z Niemiec, po wojnach napoleońskich – są Gajlowie, których potomek, dr Olaf Gajl, opowiadał mi rodzinne dzieje, zastrzegając na wstępie, że sam nie kontynuuje uczonej tradycji, co jednak niezupełnie jest ścisłe, jak się okazało, gdy doszliśmy w rozmowie do jego własnej biografii.
Pamiętna zasługa
Przodkowie pana doktora znaleźli się na początku XIX wieku w Radomiu, o czym mówią dokumenty chrztów, ślubów, z czasem pogrzebów, jako że w tym mieście Królestwa Polskiego osiedli na długo.
Niebawem też wnieśli znaczące wiano w życie mieszkańców Radomia. Pradziadek i dziadek mego rozmówcy zafundowali jego „praciotce” Marii, mającej uprawnienia do nauczania, żeńską szkołę – pierwszą w tym mieście, gdzie nauczano po polsku (Maria Gajl skorzystała z aktualnego ukazu carskiego, który na to chwilowo zezwalał). Wymowny przykład działania patriotyczno-pozytywistycznego, owocującego trwale, gdyż szkoła dawniej zwana „Gajlówką” istnieje od 1906 roku – dzisiaj w postaci III Liceum Ogólnokształcącego im. pułkownika Dionizego Czachowskiego, które chlubi się sukcesją, a założycielka ma w mieście ulicę swego imienia.
Bardzo szybko jej szkoła stała się siedmioklasowym gimnazjum, ciesząc się uznaniem jako nowoczesna placówka oświatową, gdzie dba się o wszechstronny rozwój młodzieży. Zachowały się świadczące o tym pomoce naukowe – mikroskopy, aparat projekcyjny, filmy wyświetlane na lekcjach. Widział je mój rozmówca.
Podczas pierwszej wojny światowej, dzięki staraniom Marii Gajl działającej w Komisji Szkolnej Ziemi Radomskiej, udało się prowadzić nauczanie niemal bez przerwy. Część uczennic wstąpiła wtedy do harcerstwa pielęgnującego dążenia niepodległościowe u schyłku epoki zaborów.
W Drugiej Rzeczypospolitej unowocześniono metody nauczania, wyposażono odpowiednio pracownie: przyrodniczą, fizyczną i chemiczną, a gdy powstała także szkoła powszechna, cała placówka przyjęła nazwę: Zakłady Naukowe Żeńskie Marii Gajl w Radomiu. Założone w 1925 roku Koło Przyjaciół Młodzieży Marii Gajl w Radomiu organizowało „niepróżnujące” wakacje dla uboższych uczennic w pobliskiej miejscowości letniskowej, gdzie wybudowano na zakupionym terenie willę „Radosna”.
Podczas drugiej wojny światowej zakłady działały w strukturach tajnego nauczania na terenie Generalnej Guberni. Upaństwowione i reformowane kilkakroć po wojnie, zachowały pamięć o swojej twórczyni i wierność zapoczątkowanej przez nią tradycji, dlatego jej potomek mówi, że trwają do dzisiaj.
Narodowi i społeczeństwu
Gajlowie przybyli do Polski jako rodzina inteligencka, ze znajomością zadań, jakie z takiego statusu wynikają, i poczuciem powinności wobec tych, którzy w ich nowej ojczyźnie działali na rzecz wyzwolenia spod władzy zaborców, czy to walcząc w powstaniach, czy podtrzymując w społeczeństwie świadomość patriotycznych potrzeb i nakazów.
Pan doktor Olaf przechowuje listy stryjecznego pradziadka, który za udział w powstaniu styczniowym został osadzony w Cytadeli, potem zesłany w głąb Rosji. Inny protoplasta musiał po powstaniu zrezygnować z administrowania majątkiem, co przekreśliło rodzinie drogę do warstwy ziemiańskiej, jaką przebywało w Polsce sporo przybyszów z zachodniej Europy. Zachowani w pamięci potomka Gajlowie „wszyscy otrzymali dobre wykształcenie”.
W pokoleniu Marii, zasłużonej dla polskiej pedagogiki, pradziadek Stanisław, urodzony w roku 1856, pracował po studiach w Petersburgu jako inżynier górnik (specjalista także w hutnictwie), bywając dyrektorem przedsiębiorstw w różnych miejscach carskiego imperium. Jego brat Antoni zaangażował się mocno w działalność niepodległościową, od 1914 roku w POW, później w Legionach, był wywiadowcą, ale konkretne jego czyny owiane są w rodzinnej pamięci aurą koniecznej dyskrecji.
Syn Stanisława, Marian, zginął w Rosji, rozstrzelany przez „czerwonych”, co zostało opisane na łamach rosyjskiej gazety, zdaniem mojego rozmówcy, poruszająco, lecz nie wiadomo na ile wiarygodnie.
Osobą z akademickim cenzusem w tym pokoleniu była Anna Gajl, doktor filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Pan Olaf ma jej dyplom z roku 1932, podpisany przez rektora Józefa Ujejskiego i dziekana Tadeusza Kotarbińskiego. Jego babka jednak naukowo nie pracowała, a będąc również absolwentką konserwatorium, przez długie lata dawała lekcje gry na fortepianie.
W opinii potomka uczona tradycja zaczyna się w rodzinie na dobre od jego dziadka stryjecznego, Kazimierza. Urodzony na Uralu w roku 1896, po ukończeniu gimnazjum w Petersburgu rozpoczął studia w tamtejszej Akademii Wojskowo-Lekarskiej, by po odzyskaniu przez Polskę niepodległości kontynuować je w Wolnej Wszechnicy w Warszawie, potem zaś w Sekcji Przyrodniczej Wydziału Filozoficznego UW. W roku 1920 rozpoczął asystenturę, tj. typową drogę naukową, zamykając pierwszy jej etap doktoratem w roku 1924. Jednocześnie pracował w Państwowym Muzeum Przyrodniczym, zyskując doświadczenia popularyzatorsko-pedagogiczne, jak wiemy cenione w rodzinie, ale i szerzej. Za prekursorskie w tamtych czasach głoszenie pożytków z interdyscyplinarności trzeba uznać wykłady Kazimierza Gajla (od r. 1927) dla studentów Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego i zajęcia terenowe z biologii.
Mając przygotowaną rozprawę habilitacyjną, nie zdążył uzyskać formalnego stopnia, umarł na gruźlicę w roku 1934. W obszernej bibliografii ma m.in. pracę o Lasku Bielańskim z perspektywy biologicznej. Stryjeczny wnuk przypomina, że w pomieszczeniach Wydziału Biologii UW można obejrzeć preparaty z tatrzańskich górskich jezior zgromadzone przez jego przodka.
Po powrocie
Rodzony dziadek pana doktora Olafa, przed rewolucją rosyjską wysłany z matką i rodzeństwem na Syberię przez ojca pilnującego przedsiębiorstw, którymi zarządzał, okrężną drogą, m.in. przez Cejlon, po wielu, nieraz dramatycznych perypetiach (mówią o tym liczne zachowane listy) wrócił do niepodległej Polski w roku 1919. Mając, jak jego ojciec, wykształcenie górnicze, został szefem Kompanii Naftowej Małopolska, znajdując się tym samym w pierwszej linii działań służących rozwojowi i modernizacji państwa. Był także członkiem Rady Naukowej Instytutu Nafty i Gazu w Borysławiu. Za nawiązanie do dawniejszej radomskiej tradycji oświatowej wolno uznać udział Józefa Gajla w komisji egzaminacyjnej do Akademii Górniczej w Krakowie, która to uczelnia miała zapewnić przemysłowi naftowemu nowocześnie wykształconych inżynierów.
Znów pojawił się w dziejach rodziny rys prekursorski – współpraca nauki z przemysłem, traktowana jak zaspokajanie naturalnej potrzeby i warunek postępu, w sytuacji gdy nauka, po latach karier na zagranicznych uniwersytetach, scalała się w kraju, odtwarzając instytucje i placówki potrzebne prowadzeniu badań, a przemysł startował, czerpiąc z doświadczeń zyskiwanych na obczyźnie i niecierpliwie oczekiwanego dorobku rodzimych badaczy. Można się dziwić, że tego wzoru nie udało się owocnie naśladować po drugiej wojnie światowej. Wiadomo, że nad analogiami do sytuacji w Drugiej Rzeczypospolitej przeważały w PRL przeszkody ideologiczne i biurokratyczne absurdy. To dygresja wywołana opowieścią mojego rozmówcy o tym, jak wracający do Polski po 1918 roku patrioci, ożywieni pragnieniem urządzania państwa i mobilizowania społeczeństwa do wielorakiej aktywności, umieli trafnie rozpoznawać potrzeby i bezbłędnie ustalać kolejność ich spełniania.
Józef Gajl zginął zastrzelony przez Niemców na schodach willi na warszawskiej Ochocie po wybuchu powstania. Od niemieckich granatów zginęli wtedy w piwnicy pierwszy mąż Zofii Gajl, a zięć Józefa, Andrzej Staff, i ich dwoje małych dzieci. Po raz drugi wyszła za mąż za brata Leopolda, Franciszka Hieronima Staffa, przysparzając rodzinie uczonego, związanego z uczelnią, gdzie sama startowała w nauce.
W pierwszej potrzebie
Urodzony we Lwowie w roku 1885 Franciszek Staff studiował na Wydziale Przyrodniczym Uniwersytetu Lwowskiego, po czym uzupełniał wyższą edukację w Wiedniu. Po doktoracie, uzyskanym w roku 1909, przeniósł się do Monachium, gdzie w tamtejszej stacji biologicznej zgłębiał wiedzę z zakresu rybactwa, które stało się jego specjalnością. Po rocznej pracy w Instytucie Rybactwa Słodkowodnego w Friedrichshagsen, wrócił do Krakowa, by wykładać biologię i hodowlę ryb w UJ.
Wojna światowa odwołała Franciszka Staffa do aktywności patriotycznej. Wysiedlony w 1915 roku do Saratowa, organizował tam polskie szkolnictwo dla licznej kolonii rodaków. Zaraz po jej zakończeniu, w 1918 roku, wrócił do Warszawy i w tworzonej Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, uzyskawszy stopień docenta, zorganizował Zakład Ichtiologii. W roku 1920 został profesorem, a w dziesięcioleciu 1920-1930 pełnił funkcję dziekana Wydziału Rolnego.
Tworząc podstawy polskiej ichtiologii, zarazem nowoczesnego rybactwa, połączył w trudnych warunkach wojennych po 1939 roku pełnienie tych zadań z działalnością konspiracyjną, otwierając w roku 1940 Prywatną Szkołę Rybacką II Stopnia dr. Franciszka Staffa, która pod przykrywką liceum zawodowego realizowała program nauczania SGGW. Analogię do Zakładów Naukowych Marii Gajl sprzed ponad stulecia uzasadniają warunki historyczne, zaś aktualnym nakazem było prowadzenie przez profesora ichtiologii także tajnej szkoły dla podchorążych saperów.
Po drugiej wojnie światowej Franciszek Staff został pierwszym rektorem SGGW, w latach 1945–1947, a do przejścia na emeryturę w roku 1960 kierował Katedrą Ichtiologii i Rybactwa swojej macierzystej uczelni.
Jego żona, ciotka mojego rozmówcy, Zofia z domu Gajl, urodzona w roku niepodległości (1918), studiowała w SGGW i została tam asystentką, co należy zapisać na poczet uczonej tradycji rodziny, jednakże przeżywszy tylko 39 lat nie zdążyła daleko pójść drogą akademicką ani zgromadzić większego dorobku naukowego. W jej pokoleniu oczywiste już było, że po skończeniu szkoły średniej idzie się na studia. Wybór kierunku dyktowały zainteresowania, ale chyba w tej samej mierze baczenie na aktualne potrzeby społeczeństwa, które przez cały czas niewoli politycznej przygotowywało się do wykonywania zadań, jakie staną przed nim, gdy niewola się skończy (w co Polacy nie przestali wierzyć), a pozostaną do odrobienia cywilizacyjne oraz duchowe szkody wyrządzone przez zaborców.
Dzieło Marii Gajl z początku XX stulecia było znaczącym krokiem na drodze do niepodległości, powtarzanym w rozmaitych wariantach przez następne pokolenia, dziś przynależnym tyleż rodzimej historii, co rodzinnej tradycji.
* * *
Rodziców mojego rozmówcy, dr. Olafa Gajla, przedstawię za miesiąc, w drugiej części opowieści, kiedy też zapytam o aktualne zadania spadkobierców inteligenckiej tradycji, której czasem zaprzeczamy, i jej dalszych perspektyw. Zapoznając się z historią takich rodzin, myślę, że jej szersze prezentowanie ma wartość zarówno świadectwa ważnego dla zbiorowej pamięci, jak i wzoru potrzebnego współczesnym.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.
"Józef Gajl zginął zastrzelony przez Niemców na schodach willi na warszawskiej Ochocie po wybuchu powstania. Od niemieckich granatów zginęli wtedy w piwnicy pierwszy mąż Zofii Gajl, a zięć Józefa, Andrzej Staff, i ich dwoje małych dzieci. Po raz drugi wyszła za mąż za brata Leopolda, Franciszka Hieronima Staffa, przysparzając rodzinie uczonego, związanego z uczelnią, gdzie sama startowała w nauce."
sprawcami mordu byli nie Niemcy lecz Własowcy (choc w internecie znalazlem informacje ze byli to członkowie formacji o nazwie Russkaja Oswobodzitelnaja Narodnaja Armija), tak przynajmniej głosi przekaz w mojej rodzinie. Zgineła wtedy również Zofia Horbatowska, córka ciotecznej siostry mojej mamy. Uprzejmie prosze o kontakt w sprawie tej tragedii.