W imię dobra publicznego

Rozmowa z prof. dr. hab. inż. Janem Szmidtem, rektorem Politechniki Warszawskiej i przewodniczącym KRASP

KRASP bardzo zmieniła się w ciągu dwudziestu lat. Założyły ją same autonomiczne uczelnie publiczne, a dziś zdumiewająco dużą grupę stanowią niepubliczne.

To naturalne. Nigdy nie było ograniczeń członkostwa w KARSP ze względu na typ uczelni. Liczył się tylko status akademicki. W tym czasie uczelnie niepubliczne rozwinęły się, okrzepły i zdobyły uprawnienia akademickie. Zatem mogły zostać członkami KRASP. Nie jest łatwo zostać członkiem naszej organizacji. Wiele wniosków przepadało w głosowaniach.

Jakie są dziś najważniejsze zadania KRASP?

Najważniejsze jest współdziałanie z rządem, parlamentem w celu realizacji ważnych dla szkolnictwa wyższego zadań. Konferencja wpisana jest do ustawy i dostajemy do zaopiniowania wszystkie akty prawne dotyczące naszego obszaru działania. Uczestniczymy w różnego rodzaju komisjach i zespołach związanych z rozwiązywaniem problemów nie tylko szkolnictwa wyższego, ale także szeroko pojętej edukacji od przedszkola właściwie do końca życia. Drugim polem działania są nasze własne inicjatywy, których najlepszymi przykładami są środowiskowa strategia rozwoju szkolnictwa wyższego czy nasze prace związane z kolejnymi ustawami o szkolnictwie wyższym. Podejmujemy szereg inicjatyw niezbędnych dla szkolnictwa wyższego, przykładem może być NAWA, o którą staraliśmy się od lat. Inna sprawa, czy powoływana właśnie instytucja będzie spełniać nasze oczekiwania. Z naszej inicjatywy ma miejsce promocja polskiej nauki na świecie z okazji stulecia odzyskania niepodległości.

Wrócę do różnorodności uczelni stowarzyszonych w KRASP. Ich interesy bywają niekiedy odmienne.

Rzeczywiście czasami to wygląda na godzenie ognia z wodą. Wypracowaliśmy jednak pewien sposób postępowania. Choć zdarzają się momenty krytyczne. Ostatnio była trudna sytuacja z Porozumieniem Zielonogórskim, jeszcze nie krytyczna, ale trochę wymknęła się spod kontroli z zupełnie niezrozumiałych dla mnie powodów. Wszystkie trudności i rozbieżności staramy się niwelować, uzgadniać konsensus w imię dobra szkolnictwa wyższego i interesu państwa. Jestem pełen uznania zwłaszcza dla rektorów szkół niepublicznych i uczelni zawodowych, których interesy rzeczywiście bywają w pewnych kwestiach trudne do pogodzenia z interesami publicznych uczelni akademickich. Rektorzy w imię dobra publicznego, jakim jest szkolnictwo wyższe i kształcenie, potrafią ustąpić ze swoich twardych stanowisk. W końcu razem pracujemy w celu wykształcenia polskiego społeczeństwa, kadr dla gospodarki, szkolnictwa, lecznictwa, administracji różnych szczebli.

Jak się rozwiązuje sprzeczności, które pojawiają się podczas pracy?

Rozmawiamy o tym, czy dana idea jest zgodna z interesem szkolnictwa wyższego jako całości. Problem ma wiele płaszczyzn. Jedną jest podział ze względu na specyfikę uczelni, bo własne charakterystyczne problemy mają uczelnie artystyczne, a inne, typowe dla siebie problemy, wynikające z profilu działalności, mają np. uczelnie techniczne czy medyczne. Jeżeli np. rektorzy uczelni medycznych stwierdzają, że zwiększenie finansowania nadgodzin, wprowadzone decyzją ministerialną – ona uderza we wszystkich, ale w uczelnie medyczne najbardziej – stawia szpitale kliniczne w krytycznej sytuacji, to KRASP to rozumie i zgłasza decydentom. Przekładamy te obawy na nasze wspólne stanowisko, które przedstawiamy odpowiednim czynnikom rządowym, czasem również komisjom sejmowym czy senackim. KRASP niejako reprezentuje wtedy interesy uczelni medycznych, które uznaje za ważne dla całego szkolnictwa wyższego. Jeśli ktoś wymaga od nas ponoszenia dodatkowych nakładów, a nie zapewnia na to środków, to albo sobie z tym radzimy, albo musimy protestować czy też domagać się wsparcia. Jeżeli pojawia się problem lokalny, jakiejś konkretnej uczelni, staramy się ją wspierać w kontaktach z ministerstwem, poszukując najlepszego, najmniej konfliktowego rozwiązania. Czasami się to udaje, a czasami nie. Niedawno wystąpił tego typu problem z kilkoma uczelniami zawodowymi, które musiałby skonsolidować się z większymi uniwersytetami. Niewiele tu można było zrobić. Przy braku studentów trzeba szukać rozwiązań konsolidacyjnych.

A technika pracy? Przecież każdy rektor ma swoje zajęcia w uczelni.

KRASP w całości spotyka się dwa razy do roku, a Prezydium – cztery-pięć razy w roku. Musimy mieć zatem inną możliwość rozwiązywania problemów. W tym celu powołaliśmy specjalistyczne komisje, które na rzecz KRASP opracowują i przedstawiają opinie – to też nasza metoda działania. W ich skład wchodzą nie tylko rektorzy, ale też prorektorzy, i oczywiście eksperci.

Powiedział pan, że KRASP bywa rzecznikiem jakieś grupy uczelni. Bywa jednak, że trzeba zająć stanowisko w sprawie, która silnie dzieli uczelnie.

Wtedy doprowadzamy do rozmów ze środowiskiem. Staramy się zrozumieć problem. Przecież stanowimy jedną społeczność i musimy się porozumieć. Czasami dla dobra całego szkolnictwa trzeba poprzeć inicjatywę, która nie wszystkim jest w smak. Tym, którzy „tracą”, staramy się to wytłumaczyć, a jeśli można – zrekompensować korzystnymi dla nich rozwiązaniami.

Co najważniejszego przed KRASP w tej kadencji?

Musimy przeprowadzić proces zmian, które wywoła nowa ustawa. Uczelnie potrzebują pomocy we wdrażaniu nowych rozwiązań. Czy, co i jak zmieniać na uczelniach? Jak skonsumować właściwie tak duży obszar autonomii, jaki nam się szykuje? To narzuca odpowiedzialność np. za przygotowanie nowych statutów uczelni, co zapewne nie będzie łatwe. Chcę zwrócić uwagę na serię konferencji, które towarzyszyły powstawaniu nowej ustawy. Byłem na wszystkich poza pierwszą i muszę przyznać, że poziom dyskusji był zazwyczaj wysoki. Konferencje uzmysłowiły nam szereg problemów i przybliżyły sposoby ich rozwiązania. Pokazano nam metody stosowane za granicą, oceniając, które się sprawdziły, a które nie. Wiemy też, że nie wszystkie wzorce, które funkcjonują za granicą – gdzie wypracowywano je przez lata, czasami stulecia – będą dobre w Polsce. Mentalność i sposób myślenia społeczeństwa, a może przede wszystkim uwarunkowania zewnętrzne, w tym prawne i finansowe, wpływają w decydującym stopniu na możliwość implementacji niektórych rozwiązań. Z drugiej strony często jesteśmy podobni i niektóre rozwiązania warto zastosować w Polsce, pamiętając, że wszystko wymaga czasu.

Wrócę do trybu pracy KRASP. Kto pokrywa koszty, rektorzy z własnej kieszeni czy ze środków uczelni?

KRASP podejmuje naprawdę potężne wyzwania. Wciąż przedstawiamy ministrom nasze opracowania i sugestie. Wykonujemy ogromną pracę, za którą nikt nie chce zapłacić. Niedawno przygotowaliśmy rozdział projektu nowej ustawy. W krajach ościennych takie instytucje jak KRASP są finansowane przez rząd. Chcielibyśmy, aby na te wspólne zadania znalazły się środki finansowe. W tej chwili funkcjonujemy tylko dzięki składkom członkowskim, czyli środkom uczelni. Zadania, które realizujemy, są spójne z działaniami rządu, często wręcz realizowane na prośbę czy w wyniku sugestii ministra. Aż się prosi o finansowanie przynajmniej części tych prac z budżetu ministerstwa. KRASP powinien mieć rządowe środki na podstawowe zadania.

Czasami jednak państwa opinie i zamiary różnią się od tego, co proponuje rząd.

To oczywiste, nasze wizje nie zawsze są zbieżne. Zawsze ostatecznie wygrywa przedstawiciel narodu, czyli Sejm, który uchwala ustawy.

Czuje pan siłę KRASP? Uczelnie to często najwięksi pracodawcy w regionach.

Z tego punktu widzenia akurat nie mamy poczucia siły. Natomiast z takiego, że warto posłuchać głosu rektorów i wziąć ich stanowisko pod uwagę – tak.

Po co KRASP inicjuje akcję promocji polskiej nauki za granicą?

Bo nikt inny o tym nie pomyślał. Mamy się czym pochwalić i musimy pokazać za granicą nasz dorobek, żeby było jasne, co robimy. Chcemy pokazać, że nasza pozycja w rankingach nie zawsze prawidłowo pokazuje nasze osiągnięcia. Rankingi bowiem zależą od kilku krytycznych parametrów, które akurat nie opisują polskich uczelni. Zatem promując polską naukę za granicą chcemy pokazać, co mamy, licząc po cichu na większy prestiż i może wzmocnienie wymiany międzynarodowej.

Ustawa rozpocznie proces reformy. Co czeka uczelnie po jej wejściu w życie?

Ogromne zmiany, jak sądzę. Musimy ustalić nowe struktury zarządcze, gdyż pojawi się nowy organ, a znikną inne. W związku z tym zmienią się kompetencje pozostałych organów uczelni. Musimy dostosować strukturę uczelni do nowych warunków. Jest całkiem blisko do nowych wyborów rektorskich – trzeba będzie po nowemu ustawić systemy wyborcze w uczelniach. Zmiana systemu oceny uczelni wymusi zmiany w kształceniu i w badaniach. Zmieni się wiele innych ustaw, rozporządzeń i zarządzeń, to wszystko trzeba będzie zaimplementować na uczelniach.

Minister wspomniał, że zadanie ministerstwa na drugą połowę kadencji to informatyzacja szkolnictwa wyższego. Tymczasem całkiem niedawno realizowano programy związane z tym zagadnieniem. Nic z tego nie zostało? Czy KRASP ma tę kwestię na uwadze?

Tak. Po pierwsze mamy komisję ds. informatyzacji. Niedawno myśleliśmy o szerokiej ocenie systemu USOS i powiązaniu go z POL-onem. Opinie są negatywne, to źle działa. I nie jest tak, że to jest tylko wina ministerstwa. Także wiele uczelni niewłaściwie podeszło do kwestii informatyzacji i współpracy z POL-onem. Trzeba to jakoś zmienić. To na pewno potrwa jakiś czas, natychmiast się tego nie zrobi, ale nie ma też odwrotu od informatyzacji. KRASP nie ma możliwości dokonania głębokiej analizy kwestii informatyzacji szkolnictwa wyższego. Uczelnie to jedne z najbardziej złożonych instytucji: kupują, sprzedają, kształcą, prowadzą badania, budują prototypy, leczą, prowadzą działalność wydawniczą, nawet kulturalną. Muszą współpracować pod względem informatycznym z ministerstwem szkolnictwa wyższego oraz z innymi organami administracji rządowej. Mamy też ogromne bazy danych. Nasze systemy informatyczne są zatem bardzo skomplikowane, a do tego muszą być kompatybilne z systemami, z którymi musimy współpracować. To bardzo szerokie i trudne zagadnienie. Sami tego nie zrobimy, natomiast najlepiej rozumiemy, jak działa uczelnia, zatem bez współpracy z KRASP ministerstwo też tego dobrze nie zrobi. Możemy wskazać ułomności bądź sugerować pewne rozwiązania, które wydają się nam korzystne. Na pewno jesteśmy skazani na wzajemną współpracę w zakresie informatyzacji. Ostatnio na wspólnym posiedzeniu KRASP pokazywaliśmy pewne błędy systemu, które mogą sprawić, że obecna ocena parametryczna nie będzie oddawała rzeczywistości. Ten program, którym posługujemy się przy ocenie parametrycznej, nie zapewnia odpowiedniej jakości współpracy, gromadzenia i porównywania danych, a zatem – także wyników oceny.

Przewodniczący KRASP ma szansę tylko na jedną kadencję. Jak pan widzi swoją kadencję na stanowisku szefa KRASP?

Od poprzedniego roku mówi się o tym, żeby zmienić statut i dopuścić, aby po zakończonej pierwszej kadencji przewodniczący mógł kandydować na następną kadencję. Zastrzeżenie jest takie, że rektor ma własne zaplecze kadrowe, infrastrukturę administracyjną, a gdy kończy kadencję – już nie. KRASP-u nie stać na tworzenie wielkiego biura, nikt nie zrezygnuje też z pracy na uczelni na rzecz działalności w KRASP. Przy takich małych środkach, jakie mamy, nie ma możliwości wielkich zmian. Chciałbym umocnić pogląd, że rektorzy mający mandat swoich społeczności akademickich są osobami właściwymi, żeby przenosić pewne opinie, idee, pomysły środowiska do wspólnego grona i KRASP, która jednym głosem artykułuje je na zewnątrz. Nic więcej nam nie trzeba.

Rozmawiał Piotr Kieraciński