Orzeczenia dyscyplinarne są informacją publiczną

Marek Wroński

Trzy lata temu opisałem sprawę plagiatu prof. dr hab. n. farm. Jolanty Rzymowskiej (patrz: Błąd przed laty, FA 9/2014), ówczesnej kierownik Katedry i Zakładu Biologii z Genetyką Wydziału Farmacji Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. W połowie 2014 r. przypadkowo odkryto, że jej publikacja pt. Magnesium and iron contents of leukemic lymphocytes in acute leukemias and hemolytic anemia, opublikowana w 1996 r. (kiedy była jeszcze adiunktem przed habilitacją) w czasopiśmie międzynarodowym „Biological Trace Element Research”, vol 53 (235-239) zawiera, przejęty w znacznym stopniu, tekst wcześniejszej o dwa lata pracy z czasopisma międzynarodowego „BioMetals”, 1994, 7 (313-325) Magnesium contents of leukimic lymphocytes. Jej autorami byli ówcześni doktorzy (a obecnie profesorowie): Orhan Canbolat, Mutsafa Kavutcu i Ilker Durak z Katedry Biochemii Uniwersytetu w Ankarze. Tekst Jolanty Rzymowskiej w większości został przepisany słowo w słowo z angielskiej pracy tureckich autorów.

Uczelnia ukarała dyscyplinarnie panią profesor upomnieniem, a po opisaniu sprawy przez lubelską „Gazetę Wyborczą” straciła ona w 2015 r. stanowisko kierownika katedry. Z kolei redaktor naczelny czasopisma, które nosi obecnie nazwę „Biological Trace Elements Research”, w numerze grudniowym 2014 r. unieważnił splagiatowany przed 18 laty artykuł, „gdyż autorka użyła – bez wymaganej zgody – czyjąś własność intelektualną w postaci znacznych fragmentów tekstu pochodzącego z wcześniejszego artykułu tureckich autorów”. Sprawa ta odbiła się dość głośnym echem w Lublinie.

Wróciłem do sprawy dlatego, że w kwietniu 2017 r. w wydawanym przez holenderski koncern wydawniczy Elsevier prestiżowym czasopiśmie „Chemistry and Biology” (impact factor 6,74) ukazała się kolejna nota retrakcyjna (czyli unieważniająca wydrukowany artykuł), tym razem dotycząca publikacji dr Elwiry Sieniawskiej z Wydziału Farmacji Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Unieważniony został jej artykuł poglądowy pt. Targeting Mycobacterial Enzymes with Natural Products, wydrukowany w 2015 r. W liście do redakcji autorka napisała: „W moim artykule poglądowym, opublikowanym w październikowym numerze 2015 r. «Chemistry & Biology», użyłam tekstu z opublikowanego źródła (autorzy: Brötz-Oesterhelt and Sass, 2014) bez odpowiedniego powołania i bez jasnego zaznaczenia tekstu cudzysłowem, że przejęte fragmenty to nie jest mój oryginalny tekst. Z tego powodu podjęłam kroki, aby unieważnić mój artykuł poglądowy i przepraszam za to członków społeczności naukowej”. Redakcja na dole retrakcji zamieściła tytuł pracy, której prawa autorskie naruszono: Bacterial caseinolytic proteases as novel targets for antibacterial treatment, „International Journal of Medical Microbiology”, 2014, 304, (1), p. 23-30. Jej autorami są: prof. Heike Brötz-Oesterhelt i dr Peter Sass, oboje z Instytutu Mikrobiologii i Chorób Zakaźnych Uniwersytetu w Tybindze.

Poproszona o dodatkowy komentarz, dr Sieniawska napisała: „Spędziłam sporo czasu na przygotowaniu tej przeglądówki, włącznie z samodzielnym rysowaniem wszystkich rycin. Praca wspomnianych autorów była dla mnie cennym źródłem informacji i nie miałam zamiaru kopiować ani jednego zdania bez odpowiedniego cytowania, jednak podczas pracy edytorskiej nad tekstem zamiast tych autorów wstawiłam omyłkowo inne cytowanie. Praca została opublikowana jesienią 2015. Potem na początku 2016 r. potrzebowałam jakichś informacji i sięgnęłam do moich notatek i materiałów źródłowych, i odkryłam fakt nieprawidłowego cytowania i de facto pominięcia autorów. Wystosowałam odpowiednie pismo do redakcji z prośbą o wycofanie pracy z poziomu autora, a nie edytora. Niestety, czasopismo zwlekało z retrakcją ponad rok (…), aby opublikować notę retrakcyjną dopiero w kwietniu br. Zaraz po wysłaniu pisma do redakcji z prośbą o wycofanie artykułu został on również usunięty z bazy publikacji naukowych. Praca ta nie była przeze mnie nigdzie wykorzystana, bo jak tylko zorientowałam się o popełnionym dużym błędzie, i to z własnego niedopatrzenia, wiedziałam, że muszę pracę wycofać”.

Dr n. farm. Elwira Sieniawska jest pracownikiem naukowo-technicznym zatrudnionym na etacie specjalisty w Katedrze Farmakognozji z Pracownią Roślin Leczniczych (kierownik: dr hab. n. farm. Grażyna Zgórka). Doktorat z farmakognozji pt. Analiza fitochemiczna i badania biologiczne metabolitów wtórnych pozyskanych z gatunku Mutellina purpurea L., uzyskała na macierzystym wydziale we wrześniu 2012. Promotorem był wybitny polski farmakognosta, prof. Kazimierz Głowniak, od kilku lat na emeryturze. Dr Sieniawska jest autorem i współautorem kilkunastu prac w języku angielskim oraz członkiem Komisji Rewizyjnej Oddziału Lubelskiego Polskiego Towarzystwa Farmaceutycznego.

Ten kolejny opisywany przeze mnie „wypadek przy pracy naukowej” pokazuje, że praktyczne szkolenia z rzetelności naukowej są potrzebne nie tylko studentom i doktorantom, lecz przede wszystkim nauczycielom akademickim.

Sprawa habilitacji z Białegostoku

W listopadzie 2016 r. opisałem zarzuty, jakie prof. Krzysztof Krajewski (Wydział Prawa UJ w Krakowie), przewodniczący komisji habilitacyjnej powołanej do oceny dorobku i monografii dr Elżbiety Żywuckiej-Kozłowskiej z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, wysunął wkrótce po nadaniu jej stopnia doktora habilitowanego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu w Białymstoku (szczegóły sprawy: Habilitacja z prawa na lewo, FA 11/2016). Wskutek tego Prezydium Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego wznowiło 27 czerwca 2016 r. przewód habilitacyjny, co polega na powołaniu nowej komisji habilitacyjnej oraz nowych recenzentów. Zarzuty dotyczyły książki habilitacyjnej pt. Relacje rodzinne sprawców zabójstw. Aspekty kryminologiczne, której metodyka i układ (np. opisane w II rozdziale) zostały przejęte z wcześniejszej książki Zabójcy i mordercy. Czynniki ryzyka i możliwości oddziaływań resocjalizacyjnych dr hab. Małgorzaty H. Kowalczyk, prof. UMK w Toruniu. Prof. Kowalczyk, która o sprawie dowiedziała się z listopadowego artykułu w „Forum Akademickim”, na prośbę kilku osób sporządziła w połowie stycznia 2017 r. dokładną analizę monografii habilitacyjnej dr Żywuckiej-Kozłowskiej. Liczyła ona prawie 23 strony maszynopisu i została przesłana przewodniczącemu komisji habilitacyjnej, recenzentom, jak również dziekanowi Pływaczewskiemu.

W podsumowaniu napisano: „Pani Żywucka-Kozłowska w sposób nieuprawniony wykorzystywała informacje pochodzące z mojej książki, skracając je lub czyniąc drobne zmiany stylistyczne. Zachowała ten sam układ i identyczną kolejność omawianych zagadnień. Wskazywała dokładnie te same fragmenty cytowanych dzieł. Nie sądzę, by mogło to być dziełem przypadku. W innych książkach dotyczących tej problematyki, a napisanych przez polskich i zagranicznych autorów, z niczym takim nigdy się nie spotkałam.

Konkludując mogę stwierdzić, że rozdziały stanowiące podstawę teoretyczną zostały napisane w oparciu o moją książkę. Przejęcia dotyczą znacznych fragmentów rozdziałów, zachowania tej samej kolejności cytowanych dzieł innych autorów, wykorzystania tych samych fragmentów, stron. Modyfikacje dotyczyły niekiedy tylko stylistyki (choć w wielu wypadkach nie były to zabiegi trafione). Pragnę podkreślić raz jeszcze, że literatura dotycząca powyższych zagadnień jest bardzo obszerna (co wykazałam w swojej książce), zatem mało prawdopodobne jest, by cudownym zbiegiem okoliczności dwóch autorów korzystało niemal z identycznych fragmentów, identycznych książek, sytuując je w swoich opracowaniach w tej samej kolejności i w identycznym układzie w rozdziałach i podrozdziałach. Uważam, że wskazane wyżej znaczne fragmenty mojej książki zostały w sposób nieuprawniony przejęte przez panią Żywucką-Kozłowską. W mojej opinii nie jest to żadna inspiracja, bowiem inspiracja to sugestia, «wpływ wywierany na kogoś» (wg słownika PWN), a nie przepisywanie z czyjegoś opracowania całych fragmentów, przy zachowaniu identycznych źródeł i kolejności cytowania i jedynie dokonywanie kosmetycznych zmian stylistycznych. Działania takie noszą nazwę plagiatu ukrytego”. Należy dodać, że książka habilitacyjna dr Żywuckiej-Kozłowskiej została ukryta przed opinią publiczną. Nie ma jej w sprzedaży, gdyż autorka przejęła od wydawcy całe wydanie, zaś egzemplarz pracy znalazłem tylko w Bibliotece Uniwersytetu Białostockiego. Nie ma jej także w Bibliotece UWM w Olsztynie, co narusza dobre praktyki naukowe i wymagania formalne w przewodzie habilitacyjnym.

Rzecznik dyscyplinarny UWM w Olsztynie, prof. dr hab. Zbigniew Wieczorek, z początkiem 2017 r. wszczął postępowanie wyjaśniające wobec dr Żywuckiej-Kozłowskiej. Zostało ono jednak w czerwcu br. czasowo zawieszone, bowiem władze rektorskie UWM nie zapewniły dotąd odpowiednich funduszy na pokrycie kosztów opinii biegłych, która jest konieczna w postępowaniu przed komisją dyscyplinarną.

„Wyłamuje to zęby” akademickiej Temidzie oraz uderza w wizerunek uczelni i jej rzetelność instytucjonalną. Niechlubnych spraw, które powinny znaleźć miejsce na łamach „Archiwum Nieuczciwości Naukowej”, jest na UWM jeszcze co najmniej kilka.

Udowodnij, żeś nie wielbłąd

W listopadzie 2016 r. dr Żywucka chciała się spotkać z Małgorzatą Kowalczyk, ale ta odmówiła. Dlatego kilka miesięcy później prof. Kowalczyk poczuła się „jak uderzona piorunem”, kiedy dowiedziała się od własnego dziekana, że dr Żywucka zarzuciła plagiat w jej monografii habilitacyjnej, pochodzący jakoby z książki dr Anny Wolskiej Model czynników ryzyka popełnienia zabójstwa, wydanej w 2001. Pisma z zarzutami liczącymi po kilkanaście stron przyszły zarówno do Biura Centralnej Komisji, jak i do rektora UMK, który w końcu marca 2017 r. polecił rzecznikowi dyscyplinarnemu, dr. hab. Krzysztofowi Lasińskiemu-Suleckiemu z Katedry Prawa Finansów Publicznych UMK, wszczęcie postępowania wyjaśniającego. M. Kowalczyk odpowiedziała pismem, w którym na 42 stronach ustosunkowała się do zarzutów i wykazała ich niesłuszność. Mimo upływu pięciu miesięcy rzecznik nie podjął dotąd żadnej decyzji.

Zarzuty przeciwko prof. Kowalczyk o naruszenie praw autorskich dr Anny Wolskiej, psycholog ze Szczecina, dr Żywucka-Kozłowska skierowała także do Prokuratury Rejonowej w Toruniu, która z urzędu podjęła postępowanie sprawdzające.

Ze swojej strony M. Kowalczyk wystąpiła z pozwem cywilnym do Sądu w Białymstoku przeciwko E. Żywuckiej-Kozłowskiej o naruszenie jej praw autorskich oraz naruszenie dobrego imienia. O postępach w tych sprawach będziemy informować.

Bezprawne zawieszenie

Jak mnie poinformowano, Rada Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Białostockiego (dziekan: prof. dr hab. Emil Pływaczewski) przed wakacjami 2017 r. zawiesiła wznowione rok temu przez Centralną Komisję postępowanie habilitacyjne dr Żywuckiej-Kozłowskiej pod pretekstem, że w białostockiej Prokuraturze Rejonowej toczy się postępowanie w jej sprawie z zawiadomienia rektora UWM oraz dr hab. M. Kowalczyk. CK nie została dotąd o tym powiadomiona. Spieszę poinformować, że zawieszenie postępowania wznowieniowego przez radę wydziału nie ma podstaw prawnych.

Identyczna sytuacja miała miejsce dwa lata temu podczas wznowienia habilitacji ks. dr. Jana Zowczaka, które to postępowanie toczyło się na Wydziale Nauk Historycznych i Społecznych UKSW w Warszawie. Tam również, po wznowieniu postępowania przez Centralną Komisję, ks. dr Zowczak złożył wniosek o zawieszenie tego postępowania ze względu na toczący się proces sądowy, który wytoczył mu splagiatowany autor, dr Marcin Drewicz.

Rada Wydziału zawiesiła postępowanie. Poinformowana o tym Centralna Komisja 19 stycznia 2015 r. wystosowała pismo do dziekana, informując go: „Stanowisko Centralnej Komisji w przedmiocie ewentualnych zawisłości postępowań wznowieniowych w sprawach plagiatowych od orzeczeń dyscyplinarnych, karnych i cywilnych jest od lat niezmienne, iż postępowania prowadzone przez rady wydziału/naukowe oraz Centralną Komisję są postępowaniami niezależnymi i równoległymi do postępowań dyscyplinarnych czy postępowań karnych przed prokuraturą i sądami karnymi i postępowań cywilnoprawnych przed sądami cywilnymi. Rada wydziału i Centralna Komisja nie są związane orzeczeniami komisji dyscyplinarnych, organów prokuratury czy sądów. Zgodnie z art. 29 ust. 2 i 3 ustawy z 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym (Dz.U. z 2003 r. nr 65, poz. 595 z p.zm.) rada właściwej jednostki organizacyjnej lub odpowiednio Centralna Komisja, w drodze decyzji, stwierdza nieważność postępowania w sprawie nadania tytułu lub stopnia, jeżeli w pracy stanowiącej podstawę nadania (…) osoba ubiegająca się o tytuł lub stopień przypisała sobie autorstwo istotnego fragmentu lub innych elementów cudzego utworu lub ustalenia naukowego. Zgodnie z powołanymi zasadami to właśnie rady wydziału/naukowe i Centralna Komisja są organami do badania, a następnie stwierdzenia, czy nastąpił fakt plagiatu. Zgodnie z art. 29a ust. 2 ustawy z 14 marca 2003 r. ww. decyzje rad wydziału/naukowych oraz Centralnej Komisji nie wyłączają odpowiedzialności dyscyplinarnej, karnej i cywilnoprawnej, co oczywiście też oznacza, że ww. postępowania są prowadzone odrębnie, a ich wyniki nie wpływają na treść orzeczenia wznowieniowego rady wydziału/naukowej. Stanowisko Centralnej Komisji ma także swoje uzasadnienie w analogicznym stanowisku sądów administracyjnych.

W tej sytuacji Centralna Komisja stwierdza, że uchwała Rady Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych UKSW o zawieszeniu postępowania wznowieniowego, podjęta na wniosek ks. Jana Zowczaka, jest zasadniczo nietrafna. Centralna Komisja stwierdza z ubolewaniem, że minęły kolejne miesiące, które nic nie wniosły do rozstrzygnięcia doniosłego problemu, jakim jest poważny zarzut natury plagiatowej. Rada wydziału powinna tu też uwzględnić wymiar publiczny tej sprawy i jej oddźwięk w środowisku naukowym, także dla samej rady wydziału. W tej sytuacji Centralna Komisja wnosi o natychmiastowe podjęcie zawieszonego postępowania wznowieniowego w sprawie nadania ks. Janowi Zowczakowi stopnia doktora habilitowanego i podjęcie czynności wynikających z postanowienia Centralnej Komisji z dnia 16 grudnia 2013 r.”. Podpisano: przewodniczący Komisji, prof. dr hab. Antoni Tajduś.

Powyższy tekst dedykuję członkom Rady Wydziału Prawa i Administracji UwB, wśród których jest kilku wybitnych prawników, nie mówiąc o sędziach NSA. Jednocześnie publicznie zwracam się do obecnego przewodniczącego Centralnej Komisji, prof. dr. hab. Kazimierza Furtaka i wszystkich członków Prezydium CK o spowodowanie „odwieszenia wydziałowego” wznowionego przewodu habilitacyjnego.

Z przykrością obserwuję, jak od kilku lat członkowie różnych sekcji Centralnej Komisji „odwracają głowy” od poprawnego i rzetelnego załatwienia nierzetelnych spraw, gdy „czarne jest na białym”, a mimo to sprawom tym kierownictwo sekcji sprytnie „ukręca łeb”. Zawsze się przecież znajdzie recenzent, który napisze, że „Wroński to Murzynka w 7 miesiącu ciąży”, a sekcja i Prezydium to przegłosuje. I nikt nie może nic nikomu zrobić. Ostatecznie pozostaje jeszcze przedstawienie sprawy w mediach, ale czy powinno to być konieczne?

Kolejny wygrany proces

18 maja 2017 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wydał prawomocny wyrok (sygn. II SA/Wa 1814/16) potwierdzający, że orzeczenia dyscyplinarne nauczycieli akademickich są informacją publiczną. Dlatego przewodnicząca Odwoławczej Komisji Dyscyplinarnej przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego musi je udostępnić na wniosek dziennikarza. Ewa Gruza, nowa przewodnicząca, jest profesorem prawa. Mimo upłynięcia ustawowego terminu wykonania wyroku do końca sierpnia br. nie otrzymałem żądanego dokumentu, czyli nieanonimizowanego skanu sentencji orzeczenia dyscyplinarnego OKD RGNiSW, dotyczącego sprawy dr. hab. Piotra Obarka, prof. UWM w Olsztynie, co samo przez się świadczy o kulturze prawnej tego organu.

Takich spraw sądowych, w których organ (najczęściej rektor uczelni) odmawiał niżej podpisanemu dostępu do wniosku dyscyplinarnego, orzeczenia dyscyplinarnego czy innych dokumentów z postępowania dyscyplinarnego, było w ciągu ostatnich dziesięciu lat kilkanaście. Dotyczyły rektorów małych i dużych uczelni. W każdym przypadku uczelnia została zobowiązana do udostępnienia żądanych dokumentów.

Sąd kolejny raz podkreślił, iż: „W orzecznictwie ugruntowany jest już pogląd, że informacje o postępowaniu dyscyplinarnym prowadzonym przeciwko pracownikom naukowym zawierają informację publiczną. Stanowisko takie jest poparte dwoma argumentami. Po pierwsze «sprawowanie władzy dyscyplinarnej przez organy uczelni jest formą wykonywania władzy publicznej» (wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 8 czerwca 2011 r., sygn. akt I OSK 391/11, CBOSA). Postępowanie dyscyplinarne jest postępowaniem prowadzonym przez upoważniony organ publiczny, korzystający z przyznanej mu przez państwo władzy, w tym również w zakresie nakładania kar. Dlatego też nie może być ono wyłączone spod kontroli społecznej sprawowanej poprzez otrzymanie informacji publicznej. Po drugie «wynik postępowania dyscyplinarnego toczącego się w stosunku do nauczyciela akademickiego ma jak najbardziej związek z pełnioną przez niego funkcją, a ponadto dla opinii publicznej ważna jest treść orzeczenia dyscyplinarnego. Nauczyciel akademicki, który kształci młodzież, winien spełniać określone kryteria merytoryczne i moralne i sprzeczne z interesem środowiska i uczelni byłoby utajnianie dotyczących go orzeczeń dyscyplinarnych» (wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 19 kwietnia 2011 r., sygn. akt I OSK 125/11, CBOSA). Jest więc oczywiste, że nauczyciel akademicki wykonuje ważne zadania publiczne, z tego względu jego status, niezależnie od charakteru uczelni, w której pracuje, jest taki sam jak funkcjonariusza publicznego. Stąd nie ma powodu, aby uznać, że informacje o toczącym się przeciwko nauczycielowi akademickiemu postępowaniu dyscyplinarnym należałoby uznać za niejawne, np. ze względu na ochronę jego danych osobowych (por. wyrok WSA w Szczecinie z dnia 6 marca 2013 r., sygn. akt II SA/Sz 149/13, CBOSA)”.

Przy okazji chciałbym dodać, że sprawy dyscyplinarne dotyczące doktorantów są również informacją publiczną, a sami doktoranci są osobami pełniącymi funkcje publiczne, co orzekł Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z dnia 25 listopada 2015 r. (sygn. I OSK 2153/14) w sprawie dziennikarza MW przeciwko rektorowi Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie.

Marekwro@gmail.com