Maleczyńscy

Magdalena Bajer

W roku obchodów dwustulecia narodowej skarbnicy, jaką jest Ossolineum, czuję się upoważniona (i zobowiązana) do przypomnienia postaci związanych z polskimi początkami Wrocławia, gdzie Zakład Narodowy znalazł powojenną siedzibę, gdzie bardzo wymownie i trwale naznaczył życie kulturalne miasta, a w mojej biografii ma miejsce zupełnie szczególne, jako że przez cztery lata studiów polonistycznych spędzałam w ossolińskiej czytelni parę godzin dziennie.

Ludzie z pokolenia naszych mistrzów zajmowali tam miejsca bliższe „katedry”, gdzie siedział pracownik czuwający nad salą i pomocny każdemu, kto korzystał z księgozbioru. Milczący kontakt z nimi był lekcją uniwersyteckiego obyczaju humanistów, jakim jest czytanie książek. Nie tak dawno dyrektor Ossolineum, doktor Adolf Juzwenko, powiedział mi, że teraz ludzie nauk humanistycznych więcej piszą niż czytają. Po części to sprawa nowych mediów, pozwalających rzadziej i krócej przebywać w publicznym lektorium. Myślę, że jednak szkoda tego, co w aurze tej sali pobudzało ambicje, inspirowało pomysły…

* * *

W Ossolineum spotykałam prof. Karola Maleczyńskiego, rozpoznając go wśród innych akademików, choć nam akurat nie wykładał, dlatego że moi rodzice znali uczone małżeństwo historyków ze Lwowa, a z częścią naszej rodziny państwo Maleczyńscy byli zaprzyjaźnieni. Dużo później dowiedziałam się, że jako wybitny znawca dziejów Śląska, profesor był autorem projektu herbu Wrocławia, przyjętego w roku 1948, używanego do roku 1990, kiedy to został częściowo zmieniony.

Mediewista totalny

Urodzony w 1897 roku Karol Maleczyński edukację gimnazjalną odbył w Stanisławowie i we Lwowie, w UJK studiował historię, pod kierunkiem wybitnych uczonych tamtego czasu: Oswalda Balcera, Franciszka Bujaka, Jana Ptaśnika, po czym uzupełniał studia w Paryżu.

Szybko ruszył drogą naukową – doktorat w roku 1924, habilitacja w 1929 – by jeszcze w Drugiej Rzeczypospolitej zostać profesorem swojej macierzystej uczelni (1939) i członkiem Towarzystwa Naukowego we Lwowie. A trzeba wiedzieć, że ta droga to szeroki trakt albo, jak kto woli, kilka równoległych ścieżek, łączących się w podstawowy nurt naukowego poznawania przeszłości. Najogólniej trzeba prof. Maleczyńskiego nazwać mediewistą, to jednak określa jedynie chronologiczne ramy jego zainteresowań. Realizował je, wypełniając wiele niezapisanych przez badaczy kart, z pomocą biegłej znajomości dyplomatyki, paleografii, archiwistyki, historiografii, edytorstwa historycznego, biegłości w tłumaczeniu tekstów łacińskich.

Myślę, że trzeba w nim widzieć jednego z ostatnich (może zgoła ostatniego) polihistorów – znawców wybranej epoki w całym zestawie zdarzeń, które ją naznaczyły, bohaterów, którzy tym zdarzeniom nadali dziejowy sens, świadectw, jakie pozostały w dokumentach i w rozmaitych wątkach tradycji. Pracując w Katedrze Historii Polski UJK, Karol Maleczyński był jednocześnie adiunktem w lwowskim Archiwum Państwowym w latach 1925-1940. Wszechstronne zainteresowania, podbudowane rozległą wiedzą, przyniosły ważne dla polskiej mediewistyki, niekiedy przełomowe, ustalenia, jak to zawarte w książce z roku 1926, a dotyczące rodzimej genezy miast, przypisywanej wcześniej kolonistom niemieckim.

Zawdzięczamy mu odkrycia przydatne dzisiaj, kiedy wnosimy kulturowe wiano do europejskiej wspólnoty, pragnąc, by było jak najzasobniejsze i potwierdzało długie wieki naszej obecności w gronie narodów legitymujących się sporą warstwą światłych obywateli. O wrażliwości profesora na świadectwa mówiące o tym, że w średniowieczu nie odstawaliśmy od innych europejskich narodów poziomem wyksztalcenia elit, te zaś nie były tak wąskie, jak mówią potoczne wyobrażenia o epoce, świadczy oryginalna opinia na temat postaci Galla Anonima, którego Karol Maleczyński, autor monografii Bolesława Krzywoustego, uważał za Flandryjczyka, erudytę w zakresie literatury antycznej i średniowiecznej, co przydaje wagi jego kronice.

W tym nurcie badań, jednym z licznych w naukowej aktywności, mieści się także mocno udokumentowana sugestia, iż kanclerz Henryka Brodatego, Marcin z rodu Awdańców, ukończył studia uniwersyteckie ze stopniem magistra.

Syntetyczne publikacje z dziejów Śląska, dowodzące m.in. związków z państwem polskim podczas wojen toczonych z Niemcami za panowania Bolesławów: Chrobrego i Krzywoustego, stosunków polsko-czeskich w wiekach średnich, dążeń z kolei Henryków: Brodatego i Pobożnego, do zjednoczenia dzielnic państwa – wszystkie te prace z okresu międzywojennego zyskały w warunkach powojennych szczególną aktualność i znalazły się w pierwszej linii badań mediewistycznych kontynuowanych przez prof. Maleczyńskiego, niebawem też jego uczniów, na Uniwersytecie Wrocławskim.

Małżeński team

Od początków tworzenia na zachodniej rubieży Polski akademickiego miasta – przez przybyszów z Kresów Wschodnich i ze zrujnowanej Warszawy – mówiło się w uniwersyteckim środowisku: Maleczyńscy. A tylko bliscy znajomi w prywatnych kontaktach rozdzielali zainteresowania i sympatie między żonę i męża.

Ewa Szweiger i Karol Maleczyński poznali się na studiach we Lwowie. Urodzona w tym mieście w roku 1900, przyszła pani profesor po maturze przez rok uczyła w szkole powszechnej na Lubelszczyźnie, a zaraz po studiach, w roku 1923, została nauczycielką historii, pracując w żeńskich gimnazjach lwowskich, u „Strzałkowskiej”, niedaleko mojego dziecinnego domu, razem z moją ciotką, również nauczycielką historii, i u sióstr Notre Dame, gdzie chodziła moja mama w uczniowskim granatowym mundurku, który podziwiałam na fotografiach. Jednocześnie Ewa Szweiger szła drogą naukową, pełniąc funkcję asystenta w Katedrze Historii Polski przez ostatnie dwa lata studiów, następnie uczestnicząc w seminarium prof. Stanisława Zakrzewskiego, u którego obroniła doktorat w roku 1924, tym samym, w którym para kolegów historyków wzięła ślub.

Każde z nich jeszcze przed wojną opublikowało sporo prac. Nauczycielskie doświadczenia żony inspirowały ją do zajmowania się nauczaniem historii, któremu przypisywała, zgodnie z duchem epoki, duże znaczenie w wychowaniu patriotycznym, kształtowaniu poczucia odpowiedzialności wobec bohaterów minionych wieków, ale także za przeszłe winy. Od 1934 roku Ewa Maleczyńska wykładała w UJK dydaktykę historii, będąc także współorganizatorką i przewodniczącą Sekcji Dydaktycznej Polskiego Towarzystwa Historycznego. Podczas wojny uczyła w gimnazjach we Lwowie i Krakowie, uczestnicząc także w tajnym nauczaniu.

Prof. Maleczyński przeżył początki okupacji jako ogrodnik i robotnik w zakładach zbożowych, znajdując w roku 1941 pracę bibliotekarza w Ossolineum, które stało się schronieniem wielu inteligentów – lwowian i uciekinierów z trenów przyłączonych do Rzeszy.

Meandry

Karol Maleczyński przybył do Wrocławia w maju 1945 roku, kiedy niektóre obszary miasta jeszcze się paliły, i od razu przystąpił do organizowania Wydziału Historycznego na powstającym polskim uniwersytecie (do r. 1952 był to Uniwersytet i Politechnika we Wrocławiu). Znawca historii śląskiego średniowiecza widział pilną potrzebę rozwijania badań nad dziejami ziem przypadłych Polsce z woli zwycięskich mocarstw, które należało uczynić równoprawnym elementem narodowej tożsamości.

Żona profesora znalazła się we Wrocławiu w roku 1946. Kontynuowała pracę nauczycielską w dwu gimnazjach państwowych, prowadziła Ośrodek Dydaktyczny Historii i Nauki o Polsce Współczesnej, wykładała na uniwersytecie dydaktykę historii. Dokładne odwzorowanie wcześniejszej działalności, motywowanej wrażliwością na potrzebę edukowania szerokich warstw społeczeństwa, zyskało nowy akcent. W roku 1947 Ewa Maleczyńska wstąpiła do PPS, a po zjednoczeniu (1948) znalazła się w PZPR, gdzie działała aktywnie, trafiając w charakterze zastępcy członka do Komitetu Centralnego partii (pełniła tę funkcję w latach 1959-1964). We Wrocławskim środowisku lwowian – pamiętam z opowiadanych w domu anegdot – traktowano to z żartobliwym politowaniem jako zauroczenie uczonej utopią sprawiedliwości społecznej.

Jej dorobek naukowy budzi uznanie, a dotyczy głównie dziejów Śląska, w nich zaś stosunków z Czechami i zachodnią Europą, ruchu husyckiego w Czechach i w Polsce. Wykraczał on poza horyzont średniowiecza, np. w pracy poświęconej życiu codziennemu Śląska w dobie odrodzenia. Kilka prac małżonkowie opublikowali wspólnie.

Doktor Maleczyńska habilitowała się w roku 1948 na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Wrocławskiego została w roku 1950, zwyczajnym w 1960.

Profesorskie małżeństwo mediewistów, badających ziemie, gdzie przyszło im mieszkać w drugiej połowie życia, angażowało się bardzo mocno w urzeczywistnianie dewizy przyświecającej powojennej pedagogice i propagandzie: „Byliśmy – Jesteśmy – Będziemy” w czasie, kiedy to ostatnie stwierdzenie nie zostało jeszcze potwierdzone traktatem. Byli przekonani, że w społecznej świadomości – przede wszystkim przygnanych tu przez historię mieszkańców Ziem Zachodnich (ale nie tylko) – musi się zakorzenić rzetelna wiedza o tym regionie, bez której nie pokochamy wielorako skoligaconych Piastów śląskich. Pomagał w tym kwartalnik historyczny „Sobótka”, którego redaktorem pani profesor była od roku 1950 do tragicznej śmierci w roku 1972 (zginęła potrącona przez samochód, przeżywszy męża o cztery lata). Pamiętam lekturę niektórych artykułów, kiedy to my, uczniowie z różnych stron Polski, ciekawiliśmy się zarówno legendami o Liczyrzepie, jak zasobami szlachetnych minerałów starych gór Sudetów i tym, że Paczków to „polskie Carcassonne”.

Prof. Maleczyńska dbała o to, by zaspokajać taką ciekawość na rożnych poziomach. Już w 1953 roku zorganizowała we Wrocławiu Zakład Historii Śląska PAN (przypomnijmy, że Akademia powstała w roku 1951). Jeśli pomogła jej w tym przynależność partyjna, to życiowy błąd uczonej nieco mniej, dzięki temu dziełu, waży.

Cenne pobocze

Córka uczonych małżonków przyszła na świat w roku 1925 we Lwowie, gdy rodzice zaczynali swoje naukowe i nauczycielskie drogi i nie wyobrażali sobie dla jedynaczki innej, niż taka jak ich własna, przyszłości. Nie nalegali, lecz wzory ojca i matki, pochłoniętych pracą naukową, wypełniających rozmowami o historii wspólne domowe chwile, były bardzo sugestywne.

Kazimiera Maleczyńska (nie założyła rodziny) została bibliologiem, znawcą starej książki, lokując swoje zainteresowania na płodnym poboczu wiedzy humanistycznej, gdzie okazały się one w wielu swoich wątkach pionierskie. Studiowała historię i romanistykę najpierw w Krakowie, później we Wrocławiu.

Pierwszy artykuł naukowy opublikowała w „Sobótce”, a poświęcony był on historii papieru, która to tematyka (z czasem obejmująca także pewne zagadnienia współczesnego papiernictwa) stała się ważnym polem badań autorki. Habilitowała się w roku 1968, w 1990 została profesorem zwyczajnym.

W latach 60. rozpoczęła pracę w Katedrze Bibliotekoznawstwa Uniwersytetu Wrocławskiego, przekształconej później w Instytut Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa, którego dyrektorem była dwukrotnie (w latach 1977-1981 i 1990-1991). Prowadziła Studium Doktoranckie o Książce, Bibliotece i Informacji Naukowej, poświęcając własne badania przede wszystkim dziejom bibliotek i czytelnictwa, a także teoretycznej refleksji nad ideą biblioteki publicznej.

W latach 1981-1995 była redaktorką naczelną „Roczników Bibliotecznych”, czasopisma stanowiącego cenną pomoc dla przedstawicieli specjalności humanistycznych. Wychowała duży zastęp bibliotekoznawców, dostarczając im w licznych publikacjach potrzebną wiedzę źródłową i metodologiczną. Z rodzinnego domu Kazimiera Maleczyńska wyniosła naukową pasję, umiejętność jej urzeczywistniania i potrzebę szerzenia zdobywanej wiedzy, zaspokajaną do końca życia. Zmarła w roku 2010.

* * *

Lista nagród, odznaczeń i wyróżnień, jakie zebrali w życiu profesorowie Ewa, Karol i Kazimiera Maleczyńscy, zajęłaby wiele miejsca. Myślę, że najbardziej cieszy ich w zaświatach upamiętnienie nazwą ulicy, przy której zamieszkali w zrujnowanym Wrocławiu, na mniej zniszczonym Oporowie, obok innych pionierów (tak nazwano pierwszych powojennych przybyszów) budujących uniwersytet.