Absurdalny ranking PWSZ-etów
Perspektywy, początkowo atakowane za metodologię rankingu szkół wyższych, bardzo rzetelnie współpracują z uniwersytetami, aby uzgodnić miarodajne kryteria ich oceny. To dlatego ranking uczelni akademickich nie budzi dziś większych kontrowersji. W rankingu(ach) Perspektyw została jednak ogromna czarna dziura. To ranking państwowych wyższych szkół zawodowych. Już sam fakt, że zgłasza się do niego mniej niż 2/3 tego typu uczelni, świadczy o tym, że nie cieszy się on uznaniem. Gdy przyjrzymy się kryteriom oceny, zrozumiemy dlaczego. Nie przystają one bowiem do misji i charakteru tej grupy uczelni.
A zatem po kolei: największą wagę – 35% – ma siła naukowa. Tak, to nie jest pomyłka! Drugą wagę – 25% – w rankingu PWSZ-etów ma kryterium absolwenci na rynku pracy. Umiędzynarodowienie występuje z wagą 15%, prestiż – 10%, warunki kształcenie – 10%, a innowacyjność – 5%. Czy te kryteria pozwalają rzetelnie ocenić uczelnie zawodowe? Zdecydowanie nie, zwłaszcza jeśli przypisane są im takie wagi, jak w rankingu 2017.
Co zatem zmienić? Przede wszystkim usunąć wskaźnik siły naukowej. W grupie uczelni akademickich, a więc tych, w których jakość badań naukowych ma fundamentalne znaczenie, kryterium siły naukowej rozbito na dwa wskaźniki: potencjał naukowy i efektywność naukową, które razem mają wagę 35%. Jednak to, co najważniejsze dla uczelni akademickich, jest zupełnie nieistotne z punktu widzenia misji i zadań wyższych szkół zawodowych, które nie tylko nie mają obowiązku prowadzenia badań naukowych, ale także – poza kilkoma wyjątkami – nie dostają na ten cel dotacji państwowej, a nawet trudniej im przebić się z wnioskami o granty. Nie można zatem oceniać PWSZ-etów na podstawie siły naukowej. Jeśli nie odejść od tego kryterium, co byłoby najwłaściwsze, to należałoby zmniejszyć jego wagę do maksymalnie 5%, gdyby jednak organizatorzy rankingu uparli się, by dowartościować te uczelnie zawodowe, które wykraczają poza swoją misję dydaktyczną w kierunku nauki.
Kryterium absolwenci na rynku pracy jest jak najbardziej na miejscu, proponowałbym jednak podnieść jego wagę do 30, a nawet 35%. To najważniejszy wskaźnik oceny działalności tej grupy uczelni. W tym kontekście na pewno należy też zwiększyć wagę warunków kształcenia, np. do 25%. Zmniejszyłbym znacząco wagę umiędzynarodowienia, np. do 5%, gdyż nie ono jest celem działania PWSZ-etów i w zasadzie niewiele wnosi do ich głównej merytorycznej działalności. Prestiż być może zostawiłbym na obecnym poziomie 10%, choć chyba należałoby dodać „w środowisku lokalnym”, bo misją tych uczelni jest wzbogacanie właśnie lokalnego i regionalnego rynku pracy dobrze przygotowanymi absolwentami. Nie wiem, co w przypadku PWSZ-etów oznacza innowacyjność – skoro badania nie są ich celem, to i innowacyjność inna niż dydaktyczna, także nie. Zatem albo zrezygnować, albo zmniejszyć wagę do 5%, chyba, że opiszemy ją jako „innowacyjność dydaktyczną” bądź „praktyczność kształcenia”, wtedy można pomyśleć i wyższym wskaźniku, np. 15% czy 20%, który punktowałby uczelnie zawodowe kładące szczególny nacisk na praktyczne aspekty kształcenia (studia dualne, praktyki zawodowe, profesjonaliści jako wykładowcy). Mamy już zatem 90%, złożone z absolwentów na rynku pracy (35%), warunków kształcenia (30%), innowacyjności dydaktycznej (15%) i prestiżu (10%). Pozostaje wciąż do zagospodarowania 10% oceny. Zostawmy zatem umiędzynarodowienie z wagą 5% i siłę naukową (piszę to niechętnie) z wagą 5%. A zamiast siły naukowej podnieśmy wskaźnik innowacyjności dydaktycznej (praktyczności kształcenia) do poziomu 25%, lub umiędzynarodowienia do 10%.
Sądzę, że ocena jakości PWSZ-etów w oparciu o tak skonstruowane wskaźniki byłaby bardziej miarodajna. Perspektywy mają zatem (przynajmniej) jedno zadanie do odrobienia.